W40

Monday 16 December 2013

W25 Kiedy powiedzieć o ciąży?

Z ciążą moją jak jest, każdy widzi.

Przynajmniej od tygodnia, kiedy naprawdę wyskoczył mi brzuch (i jak mi ktoś będzie próbował wmówić że w jeden dzień brzuch nie może wyskoczyć tak będę się kłócić bo mój z 'ojeju, jak to jesteś w ciąży?! Przecież nic nie widać!' zmienił się w 'Ojej, jaki masz brzuszek, na kiedy masz termin?'

W centymetrach nie wiem ile ma, bo nie dorobiłam się jeszcze centymetra żeby zmierzyć, ale jest spory. Zaczęło się od białobluzkowej porażki (więcej szczegółów tu) i od tej pory rośnie jak na drożdżach (tudzież na Michałkach Kokosowych, które mi jeszcze nie zbrzydły, a w niedzielę dostałam od mojej uczennicy/szefowej 800gramowy zapas. Myśl że mogłabym zjeść ekwiwalent wagowy mojego dziecka w Michałkach mnie przeraża, nie mniej jednak pudełko pustoszeje w zastraszającym tempie. Towarzysz Mąż pomaga, ale tylko ciut ciut). Doszłam do wniosku że nie ma co, pora powiedzieć moim uczniom. Od mówienia że jestem w ciąży już odwykłam, choć i tak przerabiałam to stosunkowo niedawno, bo w 15 tygodniu (a czymże jest 10 tygodni wobec wieczności w której wydaję się być w ciąży?), czyli dosyć późno jak na pierwsze ciążowe niusy.

Dlaczego tak późno?

Kiedy okazało się że jestem w ciąży pracowałam na obozie z dzieciaczkami w Anglii (5 tygodni), a prosto stamtąd Towarzysz Mąż i ja wybraliśmy się w naszą podróż poślubną do Stanów na kolejnych tygodni sześć. Rachunek prosty, dołożywszy do tego jeszcze, że jak człowiek dowiaduje się że jest w ciąży to jest już w około 4-5 tygodniu, przynajmniej według tego jak to tam od ostatniego okresu liczą.  Tak więc tu były decyzje do podjęcia:

a) mówimy rodzicom i bliskim znajomym, narażając się na nerwy rodziców i bliskich znajomych i codzienne pytania o samopoczucie i telefony i czy na pewno możemy w tych Stanach być (angielski lekarz powiedział że mamy jechać póki możemy i się nie martwić więc tak też zrobiliśmy) i czy na pewno nic mi nie jest
b) mówimy im to online/przez facebook bo do Polski nie było już kiedy przylecieć, kiedy loty zarezerwowane od pół roku i grafik napięty

albo

c) nie mówimy rodzicom żeby się nie denerwowali i nie mówimy im przez telefon tylko na żywo z takimi wieściami, chyba zawsze lepiej
d) a skoro nie mówimy rodzicom to i nie mówimy znajomym, bo trochę głupio jak rodzice by się dowiedzieli na szarym końcu

Uznaliśmy z Towarzyszem Mężem że pójdziemy w opcję c) i d) i stąd taki poślizg informacyjny. Suma sumarum, rodzice powiedzieli że dobrze że im nie mówiliśmy, bo by się byli martwili. Tak więc po rodzicach dowiedzieli się znajomi i praca (praca dowiedziała się tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego, w dwa dni po rodzicach, tak żeby się mogli jakoś zorganizować kiedy mnie nie będzie, a miałam ambitny plan pracować cały pierwszy semestr i ciągle go mam, choć wtedy wydawał mi się bardziej ambitny niż teraz to wychodzi w praniu, odpukać, bo ten tydzień mimo że dopiero rozpoczęty, jakoś średnio pracowo-zmęczeniowo znoszę). Potem dowiedzieli się dalsi znajomi z plotek, bo na fejsbuku stanowczo odmawiam współpracy jeśli chodzi o wszelkie okołociążowe wpisy. Jest czas, jest miejsce, ale fejsbuk jak dla mnie zdecydowanie tym miejscem nie jest.

A moi uczniowie? Trochę zignorowałam temat. Nikt się mnie nie zapytał wprost, no bo siara by była chyba, gdybym nie była w ciąży rzeczywiście, patrz niżej:



...ale czas mojego odejścia zbliża się nieubłaganie (dwa tygodnie po Świętach, i, że tak powiem, nara) więc w tym ostatnim przedświątecznym tygodniu zebrałam się w sobie i im powiedziałam. 

Zdecydowanie nie jestem z tych którym mówienie o ciąży przychodzi łatwo. Nawet jak brzuch mam jak stąd do Krakowa. Przyznałam się więc że to nie nadmiar okołoświątecznego łakomstwa (no, może trochę.... cholerne Michałki!) tylko dzidziuś i że sorry Winnetou, ale choćbym na uszach stanęła to nie da rady tego przesunąć do czerwca. Przyjęli ze zrozumieniem, choć ze smutkiem (oh yeeeeah!:D). Jeszcze tylko jakieś 8 grup mi zostało do końca tygodnia,a  trema za każdym razem ta sama...

A jak to u Was jest/było z tym mówieniem o ciąży? Wcześnie? Późno? I czy tak samo tremująco-stresująco jak u mnie?

Pozdrawiamy grudniowo,
z&m






1 comment: