W40

Wednesday, 9 July 2014

M4 Gdzie byłam kiedy mnie nie było?

Cześć i czołem!

Kajam się za długą blogową nieobecność, ale wakacje, podróże, same rozumiecie... Różnie bywa. Ale wracam i mam nadzieję na dobre, przynajmniej do końca sierpnia, kiedy w planach wakacje no 2, tym razem w trochę (oby!) pogodowo bardziej typowo letnim miejscu...

Gdzie byłam i co robiłam kiedy mnie nie było...

Hmmm...

1. Zakupy

Moja Angielska-Teściowa-Samo-Zło namówiła mnie na zakupy part 2 (w dodatku z Mill, która niezainteresowana cały wypad zakupowy przespała, więc stosunek do zakupów póki co ma zdecydowanie po tatusiu), na których byłam niegrzeczna i kupiłam jeszcze parę drobiazgów (dwa topy, bikini - na moje usprawiedliwienie mam to że w żadne się z karmiącym cycem nie mieszczę a na nieangielskie wakacje z czymś trzeba jechać, kostium kąpielowy dla Mill - z tym samym zamysłem, i yyy.... jeszcze jedne tanie baletki w Prajmanim). Angielska Teściowa tym razem też poczyniła zakupy, więc chociaż tyle, nie ja jedna mam wyrzuty sumienia do mienia.


2. Odwiedziny u rodziny i krewnych i znajomych królika

Czas w UK zawsze staramy się wykorzystać maksymalnie na spotkania z rodziną i przyjaciółmi z którymi widzimy się tylko parę razy w roku. Jako że ja nie widziałam wszystkich wyjątkowo długo bo ze względu na ciążę i lenia odpuściłam tradycyjny wyjazd jesienny i zimowy tym bardziej starałam się korzystać. Tym sposobem ciągle kogoś odwiedzaliśmy z Mill i czasem wychodziliśmy bez niej. Ja musiałam dwa wyjścia odpuścić, ale o tym więcej w punkcie 4. Ale i tak się nawychodziłam za wszystkie czasy. No i ilość komplementów na temat tego jaka Mill piękna i jak ja świetnie wyglądam po ciąży to zawsze + 100 pkt. do samooceny

 Wnuczki Angielskiej Teściowej x3

 Milly z cioteczką J. i gadającą papugą "Hello Rollo'. Z Mill urządzili sobie konkurs na piski, i do teraz żaluję że tego nie nagrałam

 M&J

 G., mama M. + Lilly the Dog

 Lilly & Milly. Sympatia wzajemna natychmiastowa. Mill piszczała z radości a Lill pilnowała i merdała ogonem

 Kuzynki po raz kolejny. Udało im się też zaliczyć pierwszą wspólną kąpiel w wielkiej wannie. Awww...

Gra o Tron w wersji planszowej. Półtorej godziny zajęło nam rozłożenie planszy i ciągle było przed nami ok. 26 stron instrukcji. Olaliśmy sprawę i poszliśmy na piwo (bezalkoholowe!)

Liverpoolska przyjaciółka L. która pofatygowała się nas odwiedzić specjalnie po to żeby poznać Mill

3. Odprowadzenie siostrzenic Towarzysza Męża do szkoły

Pchanie wózka uwielbiają chyba wszystkie małe dziewczynki, w tym Ch. i Jo-Jo, które poranne pchanie wózka do szkoły uznały za zabawę dnia. Mill jest sławna prawie niczym jej mama (hue hue, o tym tu) bo nauczycielka J. wyskoczyła z klasy na nasz widok z zapytaniem czy to słynna 'baby Milly from Poland' bo ona tyyyyle o niej słyszała. Udało mi się też załapać na dzień sportu i oglądanie Ch. w strugach deszczu w jej pierwszym wyścigu.

4. Kryzys laktacyjny

Dopadł i mnie. Rano jest jeszcze jako-tako, ale mimo mojego super laktatora wieczorem słabizna.Od paru dni Mill jest marudna i wisi na cycku po 4h i ciągle głodna. Próbowałam przeczekać, ale niestety musiałam jej raz podać MM - po dwóch godzinach bezskutecznego jedzenia i płakania wypiła 60ml i zasnęła w końcu snem tak twardym że spała od 22 do 7. Mimo tego czuję się zlaktoterroryzowana i z całym moim zrozumieniem dla matek karmiących sztucznie i nieuważaniu butli za koniec świata, tak sobie wkręciłam że Mill ma być tylko na cycku i koniec że odpuściłam parę wyjść (urodziny kolegi, grill u drugiego) po to żeby spędzić wieczór ją karmiąc. Po paru fatalnych dniach dziś wydaje się być trochę lepiej, choć boję się chwalić. Wróciłyśmy już do Polski, więc zabunkrowałam się z Mill w domu i karmię ją kiedy chce. A chce ciągle. Dobre jest to że kiedy zjada mniej mniej też ulewa (jednak ciągle ulewa). Za radą męża Angielskiej Teściowej zaczęłam Mill też odbijać i bardzo ale to bardzo to pomogło - ulewa jej się znacznie mniej i jest zdecydowanie spokojniejsza.Więc w naszym przypadku to bujda, że dzieci karmionych piersią nie trzeba odbijać. Jak się ma takiego łapczywego głodomora jak mój to najwyraźniej trzeba.

  Nie ma papu, nie ma frajdy

5. Karmienie extreme

W Anglii tolerancja dla karmienia piersią jest jaka jest, czyli słaba. Ja mimo wszystko karmiłam gdzie wlezie wykorzystując szaliki i Towarzysza Męża do pomocy. Czasem zabierałam też butelki z odciągniętym pokarmem (wygoda, jednak) a i tak zdarzało mi się karmić dość ekstremalnie - na przykład pod folią przeciwdeszczową z wózka podczas dnia sportu w szkole Ch. i J.



6. Jedzenie

Crumpets i frytki z octem (choć w ilości symbolicznej) - tylko w Anglii. Miałyśmy mały wysyp po angielskich truskawkach, pierwszy w karierze Mill, ale reszta bez zarzutu. I nawet schudnąć trochę mi się udało, ale nie pytajcie mnie jak to się stało, bo nie wiem.



7. Podróż samolotem z Mill, za to bez Towarzysza Męża

Towarzysz Mąż pracuje w Anglii przez najbliższe 6 tygodni (cóż, ktoś musi zarobić na wakacje no 2), a Mill i ja odpoczywamy w domu. Choć póki co 'odpoczywamy' bo ja czuję się pogodowo fatalnie (zatoki, auaaa!) a Mill normuje mi laktację i je non-stop (rośnie?). Jutro szczepionki. I staram się nie przesadzać z ilością zaplanowanych spotkań, bo naprawdę ale to naprawdę muszę ogarnąć to mleko.

Jeśli chodzi o podróż samolotem z Mill - było spoko! Trochę mi dała popalić na lotnisku (jeść, jeść, jeeeeeeeeeść! Ale uwaga, na lotnisku w Liverpoolu jest specjalny pokój do karmienia, totalnie pozbawiony kibelkowego zapachu. Oł je!)

Obsługa mi pomogła z wózkiem (czytaj: weszłam do samolotu inną drogą niż reszta ze względu na schody), ale musiałam ją wyjąć z Tuli, bo musiała być przypięta dziadowskim pasem. Mimo to dostawszy butelkę na starcie przespała cały lot włącznie z lądowaniem, czekaniem na plecak i załadowaniem do samochodu.

'Anioł, nie dziecko!' powiedziała pani siedząca obok i zdecydowanie się z nią zgadzam. Choć niewiele to pomogło bo samolot był wypakowany płaczącymi i krzyczącymi dziećmi. Ale mimo to cieszę się że to nie moje dziecko (choć oczywiście rozumiem że to niczyja wina) i udało mi się uniknąć dodatkowego stresu. Stwierdzam po dwukrotnym locie z Mill, w tym jednym samotnym, że bez problemu nadaje się do podróżowania. Hurra!

 Samolotowe selfie no 2

8. Planowanie postów na bloga

Ze względu na ograniczony czas, słaby internet i limitowany dostęp do komputera trochę się opuściłam blogowo, za to w notatkach telefonowych mam całą listę pomysłów na posty, więc ten... strzeżcie się! Muszę też ogarnąć problem z zakładkami (bo leci M4 a zakładka M3 się nie wczytuje - czemu, no czemu!?!?!?) i popoprawiać parę literówek... Ale podczas drzemek Mill mam nadzieję że uda mi się to ogarnąć.

A Wam, jak mija lato?

Ściskamy,
z&m

24 comments:

  1. Tęskniłam za Wami :) ja na przełomie 3/4 miesiąca również miałam kryzys laktacyjny. Ale jakoś się unormowało :]

    ReplyDelete
    Replies
    1. O, jak nam miło! Jesteśmy już :) I nam się też chyba mleko normuje, hurra!

      Delete
  2. Dałaś radę lecieć sama? Podziw! Ja się tak bardzo boje też z tego względu że nigdy nie lecialam :(
    Ekstremalne warunki karmienia pod folią p.deszcz. bardzo mi się spodobały !
    Gratuluję zgubienia wagi, tak to chyba jest że po 4 miesiącu się rusza, mi też stała stała aż się ruszyła, to samo z kryzysem laktacyjnym , też w tym okresie go przechodziłam.
    Planszówka w grę o tron równiez bardzo mi się spodobała ! Ale tyle układania? Ughh..
    Ejjjjj... co do odbijania ! Tyle doradzałam ale na to nie wpadłam bo myślałam że odbijasz :D Mi położna to przypomniała ( bo zapomniałam że przecież maluchy w żłobku też odbijałam, duh ! ) w szpitalu jak Małgosza pierwszy raz ulała.
    To ogólnie widzę że wszystko u Was dziewczyny dobrze, ja też mam zaległości, nie wiem czy miałam słomiany zapał do bloga czy co , ale teraz piszę dopiero w sobotę podsumowanie miesiąca nr 8, może wcześniej napiszę o cellulicie. I się strasznie wkręciłam w instagram i tam jest wszystko na bierząco, Zuz ! Załóż instagrama ! :)))))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Latanie jest do ogarnięcia, serio! Nie ma się czego bać.

      Gratulacji zrzucenia wagi przyjąć nie mogę bo nic w tym kierunku nie zrobiłam, więc mi się nie należą :) Nie mniej jednak dwa kilo zostało w Anglii, hurra! :)

      Planszówka Gry o Tron jest skomplikowana jak szlag.

      A z tym odbijaniem... Nie wiem czemu wcześniej tego nie robiłam, serio! W szkole rodzenia mi powiedzieli że nie trzeba to uznałam że nie trzeba. A jednak trzeba było :)

      Czekam na posta o cellulicie (mimo tego że nie mam jakiegoś giga cellulitu, ale lepiej zapobiegać niż leczyć :) ) i o ósmym miesiącu... A Insta... Cóż, jak się trochę popowrotowo ogarnę... Może... Nie mówię nie :)

      Delete
  3. Ekstremalne karmienie mnie powaliło :)
    Kryzysem się nie stresuj, to minie :) Dacie radę! Nas też dopadł w trzecim miesiacu.
    Cieszę się, że Milly tak ładnie współpracowała podczas lotu :)

    U nas wakacje, a raczej urlop taty W. się skończył i wracamy do rzeczywistości po totalnym lenistwie w ogórach niedaleko Krynicy.

    Czekam na lepszą pogodę :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Kryzys powoli chyba mija (ufff). Krynica jest super, czekam na relację! A pogoda... No niezła jest już, nie?

      Delete
  4. czegoś mi brakowało w blogosferze przez ostatnie dni!!!! i nie potrafiłam tego sprecyzować, ale .. jakoś tak nijak było! teraz już wiem czego!! :))) fajnie że jesteście już!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Awwww... No miło nam, no! Też się cieszymy że już jesteśmy.

      Delete
  5. u mnie też zdarzają się dni kryzysu mlecznego i wieczorem muszę dać butelkę bo mały płacze, jest zmęczony i zwyczajnie głodny. Ale po jakimś czasie znów jest ok, więc trzymam kciuki i za Ciebie.
    Z odbijaniem to dziwna sprawa bo ja odbijałam od samego początku i w szpitalu mówili, że po kamieniu piersią też trzeba odbijać (ale może się nie odbić jeśli się dobrze dziecko zassało).

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki! U nas butla była jednorazowym wyskokiem bo mimo braku wsparcia Towarzysza Męża, który twierdzi że zamiast się męczyć powinnam jej dawać MM kiedy nie mam dość swojego albo chcę wyjść, bo mieszane karmienie łączy optymalnie dobroczynne właściwości mleka matki i mienie życia poza dzieckiem, ja się jakoś zaparłam że będę ją karmić wyłącznie piersią (choć absolutnie nie jestem fanatykiem i tym bardziej nie uważam że MM to zło).

      Z odbijaniem mi z koli mówili że po piersi nie trzeba na szkole rodzenia no i nie miałam żadnych powodów żeby im nie wierzyć, bo niby czemu miałabym. No ale człowiek się całe życie uczy, czasem na błędach :)

      Delete
  6. No i od razu, jak tylko wrocilas, przywiozlas angielską pogodę :) my lecimy w środę, zabierzemy ją ze sobą, ale wizzem (nie znoszę!) wiec pewnie będzie gorzej. Kryzys laktacyjny też mialam/mam? więc rozumiem...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ej, sorry, ale angielska pogoda była bardzo w porzo! :) Lot będzie na pewno ok, Polka będzie grzeczniutka i wszystko pójdzie cacy. Mam nadzieję że uda nam się jeszcze zobaczyć przed Waszym wyjazdem, bo kapelusz od słońca dla Was mam i optymistycznie nastawiam się że Wam się przyda :)

      Delete
  7. Jak zwykle obszerna relacja:) fajnie, że wróciłaś. Chyba będzie Wam troszkę smutno bez TM przez 6 tygodni?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Trochę?! Jest nam mega smutno! Fajnie wrócić na bloga, ale dni do powrotu TM odliczamy (jeszcze 38).

      Delete
  8. Pierwsze słyszę, że dzieci karmione piersią nie muszą być odbijane. Strzeliłam epickiego karpia jak to przeczytałam. Moja wprawdzie krótko była na cycu, ale od początku odbijałam. Zaprzestałam tego procederu ;) dopiero kiedy Kikul weszła w ten wiek, że po mleku nie była kładziona, a leciała zaraz do zabawy. Wprawdzie wtedy potrafi jej się ulać jak za mocno harcuje, ale już nie wytrzymuje na rękach zaraz po karmieniu ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ej no, tak jak pisałam wyżej, tak mi powiedzieli na szkole rodzenia i tej wersji się trzymałam, nie miałam powodów żeby im nie wierzyć, przecież ja nic o dzieciach nie wiem! Mill ulewa z odbijaniem czy bez, ale jako że przybiera ładnie nie jest to jakiś wielki problem (z medycznego punktu widzenia, ale nasza pediatra nie przebiera jej milion razy dziennie!:)

      Delete
    2. Nie no, ja nie mówię, że Twoja wina :) Mi na przykład położna i pediatra podawały dwie różne wersje jak smarować pupę kremem przeciw odparzeniom, a ostatecznie doświadczenie nauczyło mnie, że jak się nic nie dzieje, to najlepiej w ogóle nie smarować. W końcu układ pokarmowy dojrzeje i przestanie ulewać, zobaczysz :) Najważniejsze, że nic złego się nie dzieje.

      Delete
  9. Miło, że już wróciłyście Dziewczyny: ) no nie da się żyć bez Twoich krótkich postów: )
    a nam mija lato o wiele za szybko...

    ReplyDelete
    Replies
    1. He he, no wiem, ja nie umiem pisać krótkich postów (ale pracuję nad tym, 'Okrąglak' krótki jest :)
      A lato... No mija, nie? :(

      Delete
  10. fajny mieliscie wyjazd!!! ;-) super sie czytalo ta relacje i to ze Milly tak dobrze zniosla podroz ;-) pozdrawiamy Dori&Martulec ;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Halo salut Dori! Sto lat! Musimy się umowić koniecznie! Chyba że i Wam się jakieś wyjazdy szykują?

      Delete
    2. my juz po wyjazdach :-( zaliczylismy Beskidy i Slowacje bylo super ale na razie koniec z rozpusta ;-) choc ja mam cicha nadzieje ze jeszcze gdzies skoczymy przed moim powrotem do pracy ;-) bardzo chetnie sie pisze na spotkanie niestety w niedziele na przystanku nas raczej nie bedzie bo mamy spotkanie ekipy urlopowej w parku śląskim ;-) buziole kusiole Dori:-*

      Delete
  11. fajny mieliscie wyjazd!!! ;-) super sie czytalo ta relacje i to ze Milly tak dobrze zniosla podroz ;-) pozdrawiamy Dori&Martulec ;-)

    ReplyDelete