W40

Friday, 8 August 2014

M5 Nie samym dzieckiem żyje człowiek

Jest to blog, że niby, parentingowy. Głównie jest o rodzicielstwie więc - też jasne.

Ale, wbrew pozorom, nawet będąc czasowo samotną matką, poza Milly mam też życie, i mimo tego że mój świat kręci się wokół córeczki... to lubię czasem wypaść z orbity i zająć się czymś swoim i niezwiązanym dziecięco.

A oto moje małe hity lata (jak dotąd)

1. Kindle Paperwhite


Pewnego pięknego dnia w podróży poślubnej w której zjeździliśmy pół Stanów Towarzysz Mąż wyszedł rano na zakupy w Vegas i wrócił z Kindlem dla mnie. Bo taki miał kaprys (i najwyraźniej nadmiar gotówki) i tak mu było mnie żal że tak się czuję fatalnie i mdli mnie od wszystkiego, więc jak już mam zalegać ciążowo w łóżku to chociaż mogę poczytać bo czytać uwielbiam.Od tej pory się nie rozstajemy, Kindle i ja. Zawsze mam go w torbie spacerowej (często kiedy Mill przyśnie po prostu idę z książką. To jest, jeśli jakiejś akurat nie słucham), zawsze przed snem czytam choć kilka stron. Ostatnio na tapecie mało ambitne wakacyjne lektury (If you could see me now Celii Arhern, cudowna!), ale kiedy jak nie w lato!

2. Melisski


Kupione za bezcen na tablicy od pani z niemalże bloku obok. Nowe, bo rozmiar nie taki jak trzeba (to znaczy ubrane, żeby stwierdzić że nie taki jak trzeba). Śladów zużycia brak (to znaczy już są - bo rozmiar na mnie taki jak trzeba więc noszę namiętnie prawie codziennie, to moje buty spacerowe numer 1). Są super!

3. Hybrydowe paznokcie



Zrobione na wesele no 1 (o którym tu) i od tej pory co plus minus 2,5 tygodnia robię ciągle. Mill w parku/domu (zależnie od pogody) z babcią, a ja mam godzinkę tak naprawdę dla siebie. I manikirowy spokój na dwa i pół tygodnia. Bezcenne.

4. Owoce



Moja nowa miłość. Nigdy owocami się nie zajadałam, zawsze byłam fanką raczej warzyw (do tej pory jeśli mam wybierać warzywa czy owoce pójdę raczej w warzywa), ale ostatnio owoce to mój hit. Szybko sie przygotowują, więc nawet przy dziecku, które cały czas wymaga zabawiania są do ogarnięcia.


5. Żel pod prysznic Nuxe

 [zdjęcie stąd]

Był w promocji -50% w aptece kiedy byłam po witaminę D dla Mill. Ja, ofiara promocji, oczywiście się skusiłam. I nie żałuję! Ma świetny skład (99% składników pochodzenia naturalnego, bez parabenów), obłędnie pachnie i ma cudowną gęstą konsystencję. Uwielbiam!

To taka krótka lista moich ostatnich zajawek. A Wy, jakie macie pozadziecięce latoumilacze?

Ściskam,
z.-



11 comments:

  1. Skusiłaś mnie tą hybrydą i sobie zrobiłam:) ręce i nogi, ciekawa jestem czy nie zbankrutuję teraz, jak będę wciąż chodzić poprawiać, bo paznokcie wciąż szybko mi rosną, mimo, że przecież już ciąża się skończyła. Ale coś się matce od życia należy. Niech ma ładne paznokcie, żeby nie mówili, że o siebie nie dba! Czytanie, owoce, fajne kosmetyki- to wszystko mnie również umila lato, uwielbiam jeszcze chodzić do knajpek, które mają ogródki na powietrzu, bo można swobodnie z wózkiem sobie usiąść. A najfajniej jest, jak uda się wyciągnąć znajomych z dziećmi. Panowie piwkują, dziewczyny plotkują, jemy sobie, a dzieciaki jak los sprzyja to śpią:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. oooo tak, wychodzenie do knajpki zawsze jest fajne. do listy dodałabym jeszcze latte. i ciasto.
      No i kindla mi brakuje w mojej torebce, hmmm...

      Delete
    2. No latte z kawiarni to taki mini fetysz, odrobinka luksusu, ja ponieważ jestem na bezmlecznej obecnie, to biorę latte na sojowym mleku w pobliskiej kawiarni jak normalnie jakaś Hollywood star lub celebrytka i idę sobie z tym wózkiem i z tym latte i myślę, jakie to mam zajefajne żyćko!

      Delete
    3. Wychodzenie tak, ale jako że jest głównie z dzieckiem (a miało być o rzeczach bezdziecięcych) nie trafiło na listę... Za to wyszedł mi z tego osobny post :) Latte sojowe i u mnie na tapecie, jednak zdecydowanie częściej home-madowe, bo nie mogę się oprzeć przeliczaniu kaw kawiarnianych na potencjalne kawy wakacyjne (to znaczy kawa kawiarniana z kimś - si, si, ale ale żadna ze mnie Carrie Bradshaw żeby się poić Starbucksem solo, w drodze na spacer:)

      Delete
  2. Tez mam kindla ale niestety brak czasu :-/

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiem ze ciężko... ale bez kindla mnie było jeszcze ciężej! Skoro czas na siku zawsze znajduję to i na przeczytanie paru stron też :)

      Delete
  3. Też lubię hybrydę, ale wkurza mnie to, że brzydko potem ten lakier schodzi i na ściągnięcie trzeba iść do kosmetyczki... Chyba że masz jakiś patent?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Trzeba ściągać niestety, choć podobno jak się wsadzi łapy do acetonu prawdziwego, to schodzi.

      Delete
    2. Nie mam patentu. Jak mi brzydko zejdzie (jak wczoraj na przykład, ale zdarza się to bardzo rzadko, z reguły od wizyty mam paznokcie nienaruszone, tylko z odrostem) to piłuję hybrydę z całego paznokcia i maluję go na inny kolor. I parę wybranych innych też. Że niby celowo takie mam, dwukolorowe (tera zmam malinowe i lawendowe, na przykład. Lato, lato!:)

      Delete
  4. Też czytam tę książkę! Ale papierową. Jestem na początku i jak na razie nie porywa - rozkręci się?

    ReplyDelete