Porodu bałam się panicznie, od zawsze. Na pierwszej wizycie u mojej ginekolożki, kiedy już wiedziałam że jestem w ciąży, nieopatrznie wyraziłam swoje obawy. Ona od razu, że w takim razie machniemy cesarkę albo zewnątrzoponowe i po problemie. Coooo? Podejście to mnie zaskoczyło mocno.
Postanowiłam jednak więcej poczytać, więcej się dowiedzieć, zobaczyć co i jak. W sumie tyle kobiet rodzi, i mimo bólu jakoś do siebie dochodzi, co więcej, decyduje się na kolejne dzieci. Musi to więc być do przeżycia.
Na poród w wodzie byłam nastawiona od dawien dawna. Trochę już pisałam o tym tu. Mój próg bólu do wybitnie wysokich nie należy, ale im więcej czytałam tym bardziej byłam pewna swojej decyzji. Poród w wodzie wyklucza jednak wszelkie medyczne znieczulacze. Albo rybka albo akwarium ( a swoją drogą, czy tylko ja uważam że to powiedzenie kompletnie nie ma sensu? Przecież rybki zdecydowanie nie wykluczają akwarium ani vice versa, wręcz przeciwnie!). Poszłam więc w rybki (albo akwarium) i ambitnie zaplanowałam, że chciałabym rodzić w wodzie.
A potem zobaczyłam filmik na dziecięcym kanale Agnieszki, nieesia25. O hipnoterapii przy porodzie tudzież hipnoporodzie. I przepadłam (zwłaszcza, że połączenie hiponoterapii i porodu w wodzie rację bytu ma). Filmik możecie obejrzeć tu:
Temat zainteresował mnie do tego stopnia, że postanowiłam nabyć płyty polecane przez Agę, i płyty w końcu do mnie dotarły, razem z moją teściową. Towarzysz Mąż je dorwał w dobrej cenie na eBayu, wysłano je do teściowej, i przyszły, i przyleciały i w skrócie - mam je i ja!
Płyty powinno się słuchać od 32 tygodnia - trochę to przepasowałam, ale to nic, po prostu będę słuchać codziennie (instrukcja mówi żeby robić to parę razy w tygodniu, a na dwa tygodnie przed terminem codziennie, a ja ambitnie będę słuchać codziennie od już) i zobaczymy jak mi pójdzie. Dzisiaj, kiedy wszyscy domownicy permanentni i tymczasowi, pojechali do Krakowa, ja w końcu miałam szansę się za płytę zabrać. I jakie są moje pierwsze wrażenia?
Super! Ale.... zasnęłam! Mimo tego, że zgodnie z zaleceniami książeczki w środku, płytę puściłam będąc bardzo obudzona (wczesnym popołudniem, po małym joggingu w parku i porządkach domowych). Ponoć to normalne, zdarza się, podświadomość ciągle działa tak czy inaczej, ciekawe jak mi pójdzie dalej. Nie wiem co jest na płycie. Nie obudziłam się na 1, 2, 3, 4, 5 wake up! które ponoć mówi Maggie Howell, autorka płyty (skoro się nie obudziłam to skąd wiem że tak mówi, zapytacie, a wiem to mianowicie z jednego z miliona forów, które przeczytałam, zanim zdecydowałam się płytę zakupić), obudziłam się gdzieś w połowie nagrania które leciało chyba trzeci raz. Drzemka w dzień mile widziana, bo jednak ciąża mnie już lekko męczy, nie ma co, ale mimo drzemki mam nadzieję że podświadomość zadziałała, i coś tam zakonotowała.
W płycie pokładam wielkie nadzieje. Po dzisiejszej sesji jestem zrelaksowana, a to zawsze jakiś dobry początek (zwłaszcza że zwykle po drzemkach w dzień czuję się jak zombie i nie mogę do siebie dojść, dlatego też drzemek w dzień zwykle nie praktykuję). Choćby ta płyta miała tylko zredukować mój strach przed porodem (a ponoć u 90% badanych kobiet to zadziałało w ten sposób) to chyba warto.
Tak, wiem że różnie może być. Tak, wiem że może się skończyć cesarką. Tak, wiem, że będzie bolało.
Ale wiem też, że nasze, dziewczyńskie, ciała są zaprojektowane tak, żeby rodzić. Zawsze były. Więc może warto się poddać naturze, na tyle na ile się uda, i zobaczyć co z tego wyjdzie?
Jakie są Wasze doświadczenia? Co myślicie o hipnoporodzie? Może któraś z Was stosowała? Każde doświadczenie mile widziane!
Już niedługo...!
Czekające na spotkanie (przynajmniej co druga),
z&m


