Friday 6 December 2013

W24 Dzień Dobroci dla Żony w Ciąży

Dziś 6 grudnia, Mikołajki.

Święto w Anglii kompletnie nieznane, ale mój mąż, jak to na prawdziwego Mikołaja przystało, wywiązał się z obowiązków rozpieszczania zmierzłej żony w ciąży. Piątki mamy oboje wolne, albo pracujemy z domu, więc dzień jak znalazł na rozpieszczanie zmierzłych żon.

Na początek śniadanko na stole i mój wciąż ukochany napój - ciepła woda z cytryną i miodem. Rano mogę pić ile wlezie, zgagowo szkodzi mi tylko wieczorami. I jakie ładne kanapki, ach, ach!







Następnie mój prywatny Mikołaj oznajmia że to dobry dzień żeby odkurzyć jeden z moich prezentów urodzinowych (tak, tak, urodziny miałam w marcu i po dziewięciu miesiącach ciągle nie zdobyłam się na to, żeby skorzystać...) Dzień nastał dziś!



A w czasie kiedy mój prywatny Mikołaj sprzątał, prał, wycierał i ogólnie ogarniał dom... Ja bezczelnie wróciłam do łóżka i nie mogłam się oderwać od Larssona. I tak, wiem, że wszyscy już to czytali, a ja się zbierałam aż do teraz. Dobrze że w zapasie mam jeszcze dwa tomy i Grę o Tron. Zresztą, książek Ci zawsze u mnie dostatek, ale chwil, kiedy bezkarnie mogę wylegiwać się w łóżku i je pochałaniać - wręcz przeciwnie.



Następnie mąż zaserwował pierogi. Bez zdjęcia, bo tak szybko zniknęły, że nie zdążyłam obfotografować.

Po czym w cudownym pachnącym domu, ja, o 15:30, bez skrupułów, za to z sześcioma wafelkami familijnymi, wracam do łóżka i książek, Milly do kopania i chcenia siku co 15 minut a mój mąż do pracy.

Eh, czasami myślę, że ciąża jednak nie jest jednak taka zła.
Nawet cudowna wręcz.
A za oknem niech sobie wieje...

Rozpieszczona mikołajowo,
z.-

P.S. I na koniec GRUMPY SANTA :))))

No comments:

Post a Comment