Tak jak już pisałam w moim poprzednim poście – do dzisiaj
dla Dziewczynki nie miałam nic. Może dlatego mnie tak kopie, bo się dopomina,
że haloooo, mamoooo, zorganizuj się!
Nastał więc ten wiekopomny dzień. Zabrałam się, zwarta i
gotowa, i pojechałam do Kasi Z., mojej koleżanki z pracy sprzed stu lat, która
postanowiła urządzić wyprzedaż rzeczy po swojej, skądinąd boskiej, córeczce,
lat obecnie niemal trzy.
Z braku gotówki (no bo który normalny człowiek idzie na
zakupy, nawet na wyprzedaży i nawet u koleżanki, pod koniec miesiąca i to
jeszcze przed Świętami!?) z trzech próżniowych worków cudownych rzeczy,
wybrałam jedynie te które zachwyciły mnie absolutnie i bez których szafy
Milenki sobie nie wyobrażam (ha, co z tego że ona nie ma szafy? Przecież jeszcze
nic nie ma, poza już zakochanymi w niej do obłędu mamą i tatą). Pragmatycznie może niekoniecznie, bo takie
maleństwa z tego co widziałam odziewa się głównie w bodziaki, pajacyki, czy jak
tam zwał, ale te towarzysz mąż mam nadzieję przywiezie je mi z Anglii, gdzie
jedzie na Święta (ale to temat na osobny post :) i gdzie w Primarku takie
basicowe rzeczy może śmiało dostać. Z drugiej strony weź tu kobieto (nawet w
ciąży!) wyślij chłopa na samotne zakupy dla noworodka… Hmmm… może zaangażuję
teściową :)
Suma sumarum, oto najnowsza kolekcja mojej małej szafiary,
ta-dam!
[Kajam się za jakość zdjęć – jest ciemno, a o tej porze roku robienie zdjęć kiedy nie
jest ciemno kiedy ma się normalne życie jest lekko mówiąc utrudnione. Obiecuję,
wszem i wobec, poprawę.]
Misiowo-polarowy dresik HiMowy. Miłość od pierwszego
wejrzenia. Czy Wy widzicie te uszy?!!?!?!? Jestem absolutnie zauroczona –
dajcie mi coś z uszami a będę zachwycona. 200% słodkości. I bez różu. Ach, ach!
[H&M]
Powinna mi się kompletnie nie podobać ta włóczkowa
sukienusia – nie dość że zielona, to jeszcze w mysz! Mimo mojej awersji do
zielonych ubrań (tak, wiem, irracjonalnej i nieuzasadnionej, no ale nie lubię
to nie lubię, co zrobić. Na talerzu uwielbiam, w parku uwielbiam, ogólnie kolor
niczego sobie, ale tkaniny jakoś mi nie pasują, trudno) i myszy (aaaa, a myszy
nie znoszę jak mało czego!) sukienka jest boska. No jest i już. Poza tym może
Milly lubi zielony. Albo i nawet, nie daj Boże, myszy. Aaaa! [Zara]
Hipsterskie mamy strzeżcie się, nadchodzi moje lansiarskie
dziecko! [Zara]
Bluza dostana w gratisie od Kasi. Ze względu na mojego
brytolskiego męża. Ha, zawsze wiedziałam że brytolski mąż się na coś przyda,
ale nie śmiałam przypuszczać że będzie to akurat dostawanie bluz dla naszej
córeczki w gratisie. Nie wiem jeszcze jak Ona wygląda, ale widzę Ją w tym. Z
jej cudownym tatkiem. Love. Acha, i cień mojej ręki na zdjęciu macie w gratisie
ode mnie. [H&M]
Ta bluzeczka jest Maleństwem na 50 cm. I choćby Milly ją
miała włożyć raz, i choćby w szpitalu, musiała być moja. Te łatki na łokciach i
ten szydełkowo-guzikowy królik. No och i ach i tyle![Next]
Znowu różowy… Temat rzeka. W przeciwieństwie do zielonego do
różowego nic nie mam, przeciwnie, bardzo lubię, co więcej, czasem nawet noszę.
A raczej lubiłam, dopóki nie okazało się że to Maleństwo w moim brzuszku jest
dziewczynką. Róż. Wszędzie róż. Przecież jest tyle innych kolorów, o co chodzi
z tym różem dla dziewczynek? Jeśli jednak nie w wieku niemowlęcym to nie wiem
kiedy Młoda da radę wyglądać szałowo w różowej welurowej sukienusi z baletniczą
wystającą spódnicą (no kiedy?!) Plus, sukienka ma króliki. A ja, odkąd zobaczyłam outfit królika dla dzidziusia w Breaking Bad mam jakąś totalną króliczą obsesję. I znów (ależ dzisiaj jestem hojna!) – ręka
fotografa aka moja w gratisie. [no name]
Takie letnie dwa-w-jednym cuś. Wygląda jak dwa, a jest
jednym. I z takiego chłodzącego materiału, szał ciał. Widzę już jak Młoda śmiga
w tym po plaży w Chorwacji. Albo po ogródku u mamy, jak nasze plany wakacyjne
wezmą w łeb. Chociaż, po głębszym zastanowieniu, w lato to ze śmiganiem po
czymkolwiek może być ciężko, bo o ile mi wiadomo pięciomiesięczne dzieci
jeszcze nie śmigają. A może nie mam racji. Poprawcie mnie, jeśli się mylę. [Catimini]
Kolejne dwie letnie sukieneczki. Cudne. Sama bym takie
chciała, ale jestem o jakieś pięćdziesiąt kilo za ciężka i o jakiś metr
pięćdziesiąt za duża. [H&M]
Kolejne mega-lowe. Po dwójce dzieci, a wygląda jak funkiel
nówka. Wykończone to jest jak najlepsze rzeczy z mojej szafy (albo i lepiej) i
skrojone tak że kolejną dwójkę dzieci przetrzyma. [De Bijenkorf]
Koszula w kratę. Ja nie mam żadnej a zawsze chciałam (urok cycków, nic nie leży w koszulach, ni hu hu). Jako że Milly w wieku lat 0 cycków, podejrzewam, mieć nie będzie, to jej śmiało mogę zaproponować. Z hispterskim dżinsami będzie wypas. [Zara]
Lans nad lanse czyli moje dziecko jeszcze się nie urodziło a
już ma posh sweter w swojej kolekcji. Panie Ralphie Laurenie, bardzo jest
śliczny. W sam raz do bezcyckowej koszuli w kratkę i hipsterskich dżinsów. I
miliona innych rzeczy. No bo czy mały kremowy warkoczowy sweter w dobrym
gatunku to nie jest dziecięcy odpowiednik małej czarnej? [Ralph Lauren]
O, jednak się coś pragmatycznego przyplątało. Rajtuzy. No bo
która dziewczynka nie potrzebuje rajtuz? Na pończochy ona jeszcze ma czas!
Biały lniany komplecik. Prosty. Zachwyca mnie, zwyczajnie. Lubię białe. I proste. Kompleciki niekoniecznie, ale to w wieku lat 28, a nie -4 miesięcy. [H&M]
I, na koniec, kolejny gratis od Kasi (dzięki, Kasiu!) –
majty na basen. Nie myślałam o basenie, ale majty na basen są tak urocze, że
może pomyślę.
Uff, to by było na tyle. Pierwsze milenkowe zakupy uważam za
bardzo udane. O trzy stówki uboższa, ale o ile szczęśliwsza mama-to-be, która
nie może już powiedzieć że nic ma niczego dla Córeczki (wooo-hooo!) pozdrawia
ciepło!
z.-
Haha uwielbiam Cie (rowniez czytac):) calzedonia-mieliśmy nadzieje ze to bedzie dziewczynka, ha!
ReplyDelete:) Cieszę się! Calzedonia? :>
ReplyDeleteJa też nie tylko uwielbiam cię czytać, ale uwielbiam generalnie!!!! No to teraz mama pełną parą! Widzę Zuza się rozkręca zakupomamoholikowo;)
ReplyDeleteach ach, dziewczynki, kocham ten wyścig na komplementy! Ja też Was (obie!) uwielbiam! Rozkręca.... Eeeee... To zakupy sprzed miesiąca a od tej pory nie przybyło mi nic, więc chyba nie... Inne marcowe mamy przyszłe już mają nieomal całe wyprawki, a ja ciągle nic. Cóż, jak mawiała Scarlett O'Hara - pomyślę o tym jutro :)
DeleteI dobrze, Zuzi... Zdrowe podejście:) Nie porównuj się do "innych mam", Ty nimi nie jesteś przecie:) A że zakupy sprzed miesiąca, to znaczy że "racjonalne zakupy pełną parą" :P Tak nawet lepiej! P.S. Cieszę się, że sobie mogę to wszystko czytać. Będę już miała doświadczenie w tych dzieciowo-matkowych topikach, zanim będę go potrzebować:P Dziękuję Mamy-Propagatorki:* (póki co czytuję tylko Ciebie. Na razie wystarcza, ale dziękuję już z góry tym innym Mamom:)
ReplyDeleteA ja właśnie się kurcze porównywania do innych nie mogę pozbyć, dlatego mimo że całego bloga przeczytałam już raz na bieżąco, teraz wróciłam do początków, bo u mnie właśnie 23 tydzień wystartował i mi jakoś te posty czyta teraz inaczej niż wcześniej :) pełniej :)
ReplyDeleteZ porównaniem muszę przystopować, bo chociaż ciążę bym bez kompleksów chciała jako tako przejść, a podłóg ówczesnej Ciebie to jestem wieloryb, ale natchnienia, inspiracji i pozytywnego myślenia sobie przy tobie i od Ciebie, nie odmowię :)
Gosik, nawet nie wiesz jaką mi tym komentarzem zrobiłaś przyjemność! Ale kompleksy w ciąży, que?! Przecież pięknie wyglądasz, mam podgląd na fejsbuku więc mi tu nie ściemniaj :))))
Delete