Friday 3 October 2014

M7 Drugie dziecko

Nie, nie jestem znowu w ciąży. Bezczelnie nabijam sobie statystyki chwytliwym tytułem, mea culpa!
Aaaaale.... Tytuł jest z powodem. Otóż, parę dni temu zadzwoniła do mnie O. z Instytutu Doświadczeń budząc mnie jakoś po ósmej rano (tak, luksus spania do ósmej rano ciągle mi się przydarza, aczkolwiek i pobudki bardziej w okolicach 6:00 się zdarzają, niestety) i wypala z takim tekstem:

- Nie chciałabyś zostać matką dwójki dzieci?

Zaspana przecieram oczy i kminię.

- Rozwiń.

Mówię i staram się zamaskować ziew.

- Yyyy... tu O. w skrócie wyjaśniła dlaczego fajnie by było gdybym przejęła Polkę na kilka godzin.

- Jasne  - mówię. - Jedno dziecko w tą czy w tamtą...

Bezczelnie milczeniem pomijam fakt że jeszcze nigdy nie zajmowałam się żadnym dzieckiem, poza moim. Między dziewczynkami jest trzy tygodnie różnicy, także są mniej-więcej w tym samym wieku i wydaje mi się że jakoś skumam jak obsługuje się raptem trzy tygodnie starsze niemowlę, nieważne że nie moje.

Pola zostaje odstawiona przez swojego tatę, razem z całym ekwipunkiem. Ekwipunek rozparcelowałam bezproblemowo. Jak się później dowiedziałam, tata Poli czekał pod drzwiami sprawdzając czy Pola nie będzie za nim płakać. Pola nie płacze, a ja i Towarzysz Mąż (który szedł do pracy nieco później) zostajemy z dwójką dzieci. OK, damy radę, jest nas dwoje, dzieci jest dwoje, no nie ma bata że nie damy rady. I kiedy tak nad tym głośno myślimy Pola wkłada Mill palec do oka.

Przytulona przez mamę czyli mnie córeczka natychmiast przestaje płakać, oku większa krzywda się nie stała, a Pola najwyraźniej zadowolona uśmiecha się do nas uśmiechem tak pięknym że nie sposób się na nią gniewać. Sprytna. Coś czuję że tej słodkiej dziewczynce, kiedy będzie już trochę większa, ale pewnie nie mniej słodka, dużo ujdzie na sucho. No dobra, dochodzimy do wniosku z Towarzyszem Mężem, trzeba je ogarniać BARDZIEJ. Dzielimy obowiązki - on z dziewczynami na macie, ja przy garach - nam szybki obiad, dziewczynom marchewka z parowaru, niech mają. Później Towarzysz Mąż prysznic i do pracy, a ja z dziewczynkami. I powinnam się spinać, ale nie. Było bardzo luźno. Polka to, obok Kropki, najgrzeczniejsze dziecko świata, które ani razu nie zapłakało, nie grymasiło przy jedzeniu, wyszczerzało się do nas w bezzębnym uśmiechu i głaskało Mill po głowie kiedy tylko ta przeżywała małe frustracje.

A było się czym frustrować - wszak kiedy moja córeczka ledwo opanowała obracanie się, tylko ciut starsza od niej Polka zaiwania po całym mieszkaniu aż się kurzy. Przejawiając wybitną  naprzemienną fascynację gitarą Towarzysza Męża na zmianę z brudną nie do doczyszczenia wielką donicą, do tego. Scenka rodzajowa wygląda więc tak: Mill leży na środku maty namiętnie przekręcając się z brzucha na plecy, wszak leżenie na brzuchu to nie dla niej, a Polka krąży wokół niej kursując między wspomnianymi wyżej gitarą i kwiatkiem. Ku jej lekkiemu niezadowoleniu nie pozwalam jej zjeść ani tego ani tego. Zadowala się więc kolanem Mill.

Mill śmieje się do Polki jak wariatka. Pewnie chciała by tak śmigać po całym mieszkaniu (i że niby za trzy tygodnie tak będzie - aj dont fink soł!) ale nie da rady, pupa za ciężka. Każdego szkoda.

Ogólnie obie są przegrzeczne, w ogóle, ale to w ogóle nie płaczą (no poza początkowym palcem w oku, ale to się nie liczy, bo ja nie dopilnowałam, a niemowlęta tak jakby nie kumają że to boli i ogólnie delikatnością nie grzeszą), ładnie się bawią zabawkami (a jakie zabawki są najlepsze? Wiadomo, cudze!) i czas mija tak szybko, że nawet nie zdążyłam się porządnie zestresować a rodzicie wrócili po Polkę.

Poza początkowym nieogarnięciem - dałam radę z dwójką dzieci. I to na luzie. Pierwszy raz w życiu. Czuję się jak matka sezonu, albo i dwóch. Polka - zapraszamy kiedy tylko chcesz!

PS. A fakt, że obie dziewczynki padły na amen w okolicach 18 i spały do rana, a ich rodzice padli niedługo po nich zupełnie o niczym nie świadczy. Nie? Fajnie było!

A Wy jak? Zajmowałyście się kiedyś nieswoimi dziećmi razem ze swoimi dziećmi? Jak poszło?

Ściskamy,
z&m






14 comments:

  1. Ale mieliście świetny test! No i zdany. Można się brać do roboty :P

    ReplyDelete
  2. ja byłam kiedyś nianią dwójki i czasem był hardcore ;)
    i jak chcecie drugie ? :P

    ReplyDelete
  3. O rany, Pola to ma fryz godny pozazdroszczenia przez niejednego kilkulatka:) U nas tak łyso jak i u Was:) Się dwójką nie opiekowałam, ale czuję że jakoś dałoby radę:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Włosy Poli to temat na osobny post :)))) Ale za to my mamy fajne opaski :p No jasne że dałoby, wiesz, zawsze Ci ją mogę podrzucić w jakąś sobotę lub niedzielę jak bardzo chcesz :D

      Delete
  4. Hihi , ja raz zostałam z taką małą dwójką, było wyzwanie ale podołałam, obie poszły spać :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nasze w ogóle nie spały! Ale Domi, Ty w żłobku tak szalejesz że dwójka to dla Ciebie chyba pikuś :p

      Delete
  5. Następnym razem jak robicie taką bibę to dajcie znać, zaraz przywieziemy Młodego i Kropkę, to Wam tam zrobią porządek na chacie :) co tam dwójka dzieci,phi!!!! Po paru godzinach z czwóreczką dopiero się będziesz czuła jak matka sezonu :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Z pewnością. Kinderbal z Kropką i Młodym brzmi przednio, though. Więc wiesz, anytime. Mogę siadać i czytać :)

      Delete
  6. To niesamowite jak one się razem bawią! Mill jak mały Budda po środku i krążący wokół niej perszing- Pola. Musiała być kupa śmiechu. Dzielni z Was rodzice:))

    ReplyDelete
    Replies
    1. No bawią się cudnie, to fakt i masz rację, była kupa śmiechu :) Nawet nie musieliśmy być dzielni :)))

      Delete