Wednesday, 29 October 2014

M7 Siedem zmian na siedem miesięcy

Po niedawnym skoku rozwojowym (no chyba, bo co innego by to mogło być to nie wiem) wróciła moja piękna, roześmiana (już wcale nie bezzębnie!) córeczka. Córeczka, która w dodatku kończy dziś siedem miesięcy. Że kiedy, że jak, że już?

Siódmy miesiąc był niejako przełomowy, wszak duuuuużo się zmieniło:

1) Rozszerzyła Mill dietę. Początkowo bardzo zasadzałam się na BLW, ale doszłam do wniosku że nie jestem ortodoksem i nie będę przyprawiać panikującej rodziny o potencjalny zawał serca, w związku z czym doszłam do wniosku że przez kilka miesięcy Mill może równie dobrze jeść też trochę papek. Tym samym uprawiamy radosną żywieniową twórczość. Póki co nie mamy regularnych pór posiłków (Mill jest karmiona piersią na żądanie, o różnych porach kładzie się spać i o różnych wstaje i od tego - i paru innych czynników jak na przykład rozkład dnia mój i Towarzysza Męża - uzależnione jest często-gęsto jej karmienie. Posiłki niemleczne dostaje dwa lub trzy razy dziennie i są to owoce (rano) lub warzywa (po południu/wieczorem). Poza tym kawałki warzyw lub/i owoców których jednak póki co używa głównie do zabawy i rzucania, choć czasem cośtam skubnie. Raz dostała królika, ale na mięcho zdecydowanie jeszcze nie pora o czym dał nam znać układ pokarmowy (biegunkę miała jak nic, no) więc powróciłyśmy do warzyw i owoców. Czasem załapuje się Mill na piętkę chleba, ale kaszek, kleików i innych cudów przy jej ponad ośmiu kilo zdecydowanie nie potrzebuje. Myślę że niedługo dodam jajko, no ale w siódmym miesiącu już nie zdążę, peszek.

Powiązane posty:
M5 Dieta Mill
M5 Rozszerzać-nie rozszerzać? 
M6 BLW - czym to się je?
M7 Kolacja semi-BLW
M7 Czy niemowlę musi mieć rozmiar XS?


2) W końcu doszłyśmy do ładu i składu z pupą. W siódmym miesiącu, co zresztą zbiegło się z rozszerzeniem diety, ale nastąpiło jednak ciut wcześniej, nareszcie mam niemowlaka z pupcią niemowalaka, a hardcorowo fatalna pupa pozostała (tfu tfu) koszmarnym wspomnieniem. Z perspektywy czasu moja rada jest taka - żaden, ale to żaden krem do pupy nie pomoże jeśli układ pokarmowy jest niedojrzały - tak było u nas. Miała Mill antybiotyki (dwa!), była u pediatry, dermatologa i gastrologa i absolutnie nic nie pomogło... poza czasem. Teraz przysłowiowa 'dwójka' zamiast co pieluchę pojawia się raz albo dwa dziennie, ma normalną (w sensie niebiegunkową) konsystencję i nie powoduje moich matczynych łez bezsilności wylewanych hektolitrami w pierwszych miesiącach życia Mill.

Powiązane posty:
M1 Odparzona pupa + mleko fuuuj
M4 Do dupy

 3) Ulewanie, które myślałam że nigdy, ale to nigdy się nie skończy - kompletnie przestało być problemem. To znaczy - nie zrozumcie mnie źle - jakiś rzyg od czasu do czasu się jeszcze trafi, ale skala problemu jest zdecydowanie bez porównania, a dni w jednym outficie od rana do wieczora coraz więcej. Jakoś tak się to stało niepostrzeżenie, a pomyśleć że jeszcze parę miesięcy temu dzień bez nieoddziecięco usyfionej bluzki (mojej) wydawał się jakąś kompletną abstrakcją...

Powiązane posty:
M1 Odparzona pupa + mleko fuuuj
M2 Ulewam to!

4) Zęby wylazły. Pierwsza prawa dolna jedynka w trzy dni po ukończeniu szóstego miesiąca a jakiś tydzień później do kompletu lewa dolna jedynka. I tak sobie rosną te zębiszcza, ale póki co córeczka jest dla mnie łaskawa i niespecjalnie mnie gryzie.

M3 Zęby i inne lekarskie statystyki
M6 Depresja pourlopowa (?)
M6 I mamy troszeczkę kataru... aspirator Katarek 
M7 Ciuciok aka dziewczyna z zębem na przedzie


5) Bunt butelki. Kiedy Mill była zupełnie malutka, a ja wróciłam na kilka godzin do pracy moje mleko z butelki piła bezproblemowo i chętnie. Na spacerach też zdarzało mi się mieć butelkę, ale nie za długo, wszak niewątpliwą zaletą karmienia piersią jest brak konieczności babrania się z butelkami. W samolocie do Anglii też przy starcie i lądowaniu piła bezproblemowo z butelki a ja tylko się cieszyłam że ona taka niewybredna. No i skończyło się rumakowanie. Teraz tylko cyc lub posiłek niemleczny (choć wczoraj Babci Pra udało się ponoć jej dać butelkę kiedy spała w wózku i wypiła całą, ale to nowość, więc jest światełko w tunelu). Tym samym mój wyjazd na około 40h i zostawienie Mill pod troskliwą opieką Towarzysza Męża, Matki Polki, Dzidka i Babci Pra przestało wchodzić w grę i w siódmym miesiącu życia już dwa razy zaliczyła wizytę w stolicy. Podróżowanie na szczęście bez zmian, dalej uwielbia.

Powiązane posty:
M1 Butelka
M2 Praca wre - i kto ma w tym jaki interes
M3 Podróż samolotem z niemowlęciem
M7 Zmiany, syndrom wicia gniazda i blogowy przestój in spe
M7 Hardcore, mamy hardcore

6. Bunt łóżeczka. Było tak: Mill po wieczornej kąpieli zasypiała przy cycku, zostawała odtransportowana do swojego łóżeczka, budziła się w nocy raz albo dwa na karmienie naśpiochowe i spała dalej, około 5-6 wstawała na kolejne karmienie i zostawała już z nami w łóżku do 8 lub 9 rano, chyba że my wstawaliśmy wcześniej to wstawała z nami. Teraz... cóż... Spanie w swoim łóżku wychodzi jej znacznie gorzej. Jest niespokojna, budzi się co godzinę albo i częściej wieczorem, więc tym samym wylądowała w naszym łóżku. Oboje lubimy współspanie (które świetnie nazwała Magda-Logomatka w tym poście), że już nie wspomnę o Mill, ale chyba na dłuższą metę nie jest to rozwiązanie dla mnie, więc wkrótce próby ponownego usypiania w swoim łóżeczku zostaną podjęte.

Powiązane posty:

M4 Krótko i na temat
M5 Operacja: łóżeczko

7. Siedzi!!!!! Samej udało jej się usiąść raz (zainteresowały ją sznurówki w tenisówkach), ale wiadomo ze praktyka czyni mistrza. Cały czas się podnosi i próbuje, a moja ulubiona pani z fizjoterapii do której ją zabrałam ostatnio zmartwiona tym że nie przejawia najmniejszej ochoty leżenia na brzuchu i raczkowania (obejrzawszy ją ulubiona pani z fizjoterapii stwierdzila że nie mam się czym martwić, rozwija się prawidłowo i wszystko jest ok, ale zwyczajnie wygląda na to że będzie jednym z tych dzieciaków które etap raczkowania po prostu pomijają) powiedziała że mam jej dać ze dwa tygodnie i prawdopodobnie będzie siadać sama. Póki co siedzi posadzona i to uwielbia. A ulubiona pani z fizjoterapii przy okazji pokazała mi jak mam z nią ćwiczyć (skracając jeden bok a wydłużając drugi w leżeniu na boku), powiedziała że jest silna, śliczna i pogodna (no bo jest!) i mam sobie nie zaprzątać głowy zanadto jej niechęcią do raczkowania - bo bywa, no. Tym samym uroczyście nie zaprzątam sobie tym głowy.

Powiązane posty:
M7 Fizjoterapia poporodowa


A u Was jak? Też jakieś duże zmiany ostatnio?

Ściskamy,
z&m



14 comments:

  1. No super :) Z przyjemnością czytałam o tym jak ta Twoja córcia się zmienia :) No i cieszę się że pupa gładziutka :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. A ja jak się cieszę! I fajnie że nas czytasz z przyjemnością! A jak się ma Twoja córeczka?

      Delete
  2. A co to za ćwiczenia ze skręcaniem się na boku? Gratuluję siadu, wow, czyli nie jak większość z pozycji do raczkowania. :P O raczkowaniu-nieraczkowaniu to już poematy chyba piszą. Jedni straszą, inni uspokajają. Czasem pomaga położyć coś nieśliskiego na podłogę (ale macie te puzzle przecież), a czasem nic nie pomoże ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Magda, ciężko to opisać, to trzeba zobaczyć :) Wiesz co, ja się źle wyraziłam, na raczkowanie ona ma czas, ale ona nawet pełzać nie chce. Choć dziś się - uwaga - obróciła na brzuch i nawet trochę na nim była. Sama, z własnej nieprzymuszonej woli. Widzę światełko w tunelu. Przy okazji opanowała złażenie z maty i teleportowanie się pod stół w ciągu minuty kiedy ja wychodzę siku. Ups.

      Delete
  3. pięknie rośnie Milly i tylko tak trzymać! :)

    ReplyDelete
  4. Mój synek tez karmiony piersia do około 7 miesiąca pięknie przesypial noce budząc się raz góra dwa razy na karmienie. Spokojny, zdrowy sen. Od 7 miesiąca budzi się czasami nawet co godzinę na karmienie lub po prostu żeby się przytulic. Sen ma niespokojny. Próbowałam wszystkiego... Dawać kaszkę na dobranoc, zaczęłam wierzyć opiniom ludzi ze moje mleko mu nie wystarcza. Byłam u lekarza, robiłam wszystkie badania łącznie z moczem bo ponoć infekcje ukl. Moczowego objawiają się u niemowląt niespokojnych nocami. Wszystko w normie. Lekarz powiedział ze tak do jakiegoś czasu będzie. Dzieci przeżywają w nocy to czego nauczyły się w dzien dlatego w tym okresie jest to bardzo częste. Obecnie synek ma 8,5 msca i juz powoli się przyzwyczajam do tych nocy dlatego i Tobie życzę wytrwałości i siły. Pozdrawiam! Stała Czytelniczka z Będzina :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Witam stałą czytelniczkę z Będzina, uwielbiam stałe czytelniczki! nawet jeśli mają takie sobie wieści sypialniane... Na dwoje babka wróżyła - wczoraj pod nową kołderką od Matki polki Mill spała ładnie w swoim łóżeczku i obudziła się tylko dwa razy. Dziś... cóż... dziś wróciła do naszego łóżka i ogólnego niespania. Niech to szlag. Jak to było - wytrwałości i siły? Dzięki!

      Delete
  5. No widzisz jakie zmiany, nawet butelkę złapała!:) A raczkowaniem się kompletnie nie przejmuj, wszak Mill ma dopiero 7 miesięcy! Nie bardzo rozumiem jak w tym wieku można chociażby zasugerować, że dziecko ominie ten etap. Książkowo i wg rozwojowych rozpisek raczkowanie najczęściej zaczyna się ok 9 a nawet 10m. Wcześniej pełzanie i inne takie próby mobilności. Jasne, że sporo dzieci raczkuje dużo wcześniej i też już zwątpiłam w tę umiejętność u nas, gdy patrzyłam na te wszystkie galopujące maluchy w wieku M. A tu nagle tydzień po skończeniu 9m. wzięła i poszła na czterech. Nie ma co porównywać i się spinać. Każde dziecko ma swoje tempo i jakkolwiek byłoby to stwierdzenie wyświechtane, tak jest i już:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Aaaa, ja się źle wyraziłam, że nie raczkuje to mnie nie martwi, wszak to wiem że według rozwojowych rozpisek najczęściej się ok 9 a nawet 10 miesiąca - ale ona nawet pełzać nie chce. Ani spędzić ani sekundy na brzuchu, for that matter (to znaczy nie chciała aż do dziś, dziś tak jakby zajarzyła że brzuch jest w miarę w porzo). Ja się nie martwię 'galopującymi maluchami' wokół Mill tylko właśnie rozpiskami sugerującymi że w jej wieku to ona powinna uwielbiać być na brzuchu i pełzać. A ona nic, nada, najmniejszego zainteresowania - wolałam to sprawdzić, żeby się nie stresować i cieszę się że sprawdziłam. Teraz mogę gadać o swoim tempie, bo wiem że wszystko śmiga (poza Mill, jasna rzecz :)

      Delete
  6. Jedne dzieci szybciej to inne tamto. My się wspinamy na potęgę, ale wy macie zęby! I to dwa? Ja bym nie porównywała na twoim miejscu. Bo bo i Poli nie zestawiam, np. z tym jak Mill pięknie je, albo jak Kropka generalnie przoduje we wszystkim - bo po co? Wszystko w swoim czasie. Więc raczkowaniem się nie denerwuj. Pisałam Ci już, że Mill to typ refleksyjny: nie próbuje ale obmyśla taktykę, jak wykoncypuje to pójdzie, co się będzie obijać próbując ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Olga - Wy się wspinacie i dobrze, ale to nie chodzi o porównania do Poli czy Kropki (bo obie są jednak minimalnie starsze) ale do tego co dzieci w jej wieku powinny być w stanie robić. Ja źle napisałam o tym raczkowaniu, pełzanie i ogólną mobilność miałam na myśli, którą wedle wszelkich statystyk siedmiomiesięczne niemowlęta powinny kumać, a Milly, no jakby nie patrzeć, nie kuma. A raczej nie kumała, bo dziś jakby lekki progres. I tak, myślę że podobnie jak przy obrotach będziesz mieć rację:)

      Delete
  7. Nie martw sie kaæde dziecko jest inne:-) moja zaczela raczkowac jak skoñczyla 6 miesiecy po opanowaniu tej umiejetnosci zaczela siadac i podnosic sie sama w lozeczku , teraz juz nie chce raczkowac tylko chodzic ale tego jeszze sama nie poytrafii. U nas dopiero teraz 2 dni temu pojawila sie pierwsza dolna jedynka :-)

    ReplyDelete
  8. E, no to pięknie! To już macie komplet. Mill ciągle ma łóżeczko wysoko, luz blues, ale w przemieszczaniu poziomym tak jakby coś drgnęło :)

    ReplyDelete