Saturday 18 October 2014

M7 Tyrada o ciuchach niemowlęcych z Lidla

Sto lat temu, kiedy Milly była jeszcze po drugiej stronie brzucha, wybrałyśmy się z Matką Polką na słynne Lidlowe łowy (relacja tu) - wszak o tym, jakie toczą się tam sceny (no jak to jakie - dantejskie iście!) chyba nie muszę pisać, bo któż nie słyszał o akcji z Crocsami tudzież torebkami Witchena. Przy ciuszkach niemowlęcych było nie lepiej. Ponoć dobre i tanie, a jak dobre i tanie to trzeba stać w kolejce przed otwarciem i biec do koszyków gdzie ciuszki niemowlęce są. Walka panie, walka.

O co tyle szumu?


Ciuszki niemowlęce z Lidla ogólnie mają bardzo dobry PR. Ceny rzeczywiście przystępne a jakość ich  znaszania się zachwalana przez wiele blogowych mam, zarówno w blogosferze jak i tych znanych mi całkiem w realu. Więc skoro taki dobry deal to trzeba brać, nie?

Rozmiarówka


Rozmiarówka w Lidlu jest zawyżona w stosunku do wszystkich innych znanych mi rozmiarówek wszystkich innych znanych mi marek. Rozmiar 50/56 okazał się być wcale nie małym 62, i analogicznie 62/68 to H&Mowe 74 (a w zestawieniu ze smykowym CoolClubem podejrzewam że nawet może być bliżej do 80). W sumie na moje szczęście bo genialnie w zakupowym szale ciążowym nakupowałam welurowych dresów zapomniawszy że wedle wszelkiego prawdopodobieństwa rozmiar 62/68 Mill będzie mieć w środku upalnego lata (pregnancy brain no, pregnancy brain!).

Duże brzuszki


Uwaga - wszelkie doły (spodnie/legginsy te sprawy, chyba że bez gumek) są stworzone na raczej chude brzuszki - więc jeśli Wasze dzieci - podobnie jak Mill - zaliczają się raczej do typu 'Mały Budda' niż 'Mały Dalajlama' to raczej odradzam, bo gumki te zwyczajnie piją. Rajtuzy nie piją, ze to są megaaaaa długie (mam wrażenie że do rozmiaru 62/68 Mill dorośnie na roczek... albo i później).

Design


Design i fajny i niefajny. Wiadomo, de gustas... i takie tam, ale dla mnie - miłośniczki raczej prostoty i raczej braku nadruków w styku 'cutie cutie sweetie sweetie' duża część lidlowej kolekcji pozostawia sporo do życzenia. Ale nie powiem, trafiają sie piękne gładkie bluzeczki, albo bluzeczki w paseczki, albo nadruki dziecięce, ale jakieś takie... niezbyt ordynarne. Teraz robiąc zakupy olałabym większość myszek i piesków, które w ciąży (ale pisałam już o pregnancy brain, prawda?) wydawały mi się mega słodkie, za to gładkie bawełniane topy i dresy - spoko. Ale jak piszę - wygląd to kwestia gustu, każda mama ma inny i w dodatku ma do tego święte prawo. Dla mnie pod względem wyglądu totalnie wygrywa supermarketowe tescowe F&F.

Jak to jest z tą jakością?


W skrócie - ryzyk-fizyk. Mamy lidlowe rzeczy genialne, mamy też takie, które posypały się po jednym użyciu (słownie: jednym użyciu!) - więc w wypadku tych ostatnich tanie zdecydowanie nie znaczy dobre i jest to tak zwana 'false economy', bo musimy dokupić kolejne tanie gacie (albo i drogie, żeby się znów nie nadziać) i taki w tym, kurka, interes. Wolę kupić M. portki w H&M za dwie dychy (no też nie szaleją z tymi cenami w H&Mie, nie szaleją, a jakościowo jednak pewniejsze) niż, choćby o połowę tańsze lidlowe, które może się sprawdzą... a może nie. Nasze się nie sprawdziły, bo po dwukrotnym założeniu odpadł w nich guzik (a to nie taki przyszywalny tylko taki z mini-dżinsów, więc problem większy).

Do tego dochodzi kwestia bezpieczeństwa. W założonej pierwszy raz piżamce-pajacyku metalowy zatrzask się rozwalił po pół godzinie od założenia i dobrze że się zorientowałam. Poszukiwania drugiej części metalowego zatrzasku trwały dobre pół godziny (panika że Mill to połknęła w międzyczasie: + 100 do zawału!) i zdecydowanie odechciało mi się lidlowych piżamek. Przy ściąganiu rozwalił się kolejny zatrzask. Pierwszy. Raz. Założone. Nie powinno tak być, nie i jeszcze raz nie.

Za to z drugiej strony kilka rzeczy z Lupilu (bo tak nazywa się lidlowa marka) odziedziczyła Mill w spadku po innych dzieciakach - i te bywają boskie. W ogóle, ale to w ogóle nie zniszczone, wyglądają jak nówki sztuki. Zwłaszcza dobrze sprawdził się jeden fioletowy dres (bez gumki w pasie, tylko z paskiem materiału z którego zrobiony jest dres - takie są w porzo, nawet na duże brzuszki), który pomimo dość częstego użytku ciągle wygląda idealnie. Nieźle noszą się też bawełniane koszulki z długim rękawem, ale o skarpetkach już tego nie mogę powiedzieć, bo tendencję do spadania mają jeszcze większą niż wszystkie inne.

Czy polecam?


Powiem tak - ja już na zakupy dziecięce do Lidla nie pójdę. Jak Wam się trafi jakaś sprawdzona używka - to polecam bardzo, a nowych - mimo dobrych cen - ja bym już nie kupiła. Za duże ryzyko, po prostu. Szkoda mi pieniędzy na takie eksperymenty.

A u Was jak? Sprawdziły się Lidlowe rzeczy? A może w ogóle ich nie znałyście?

Pozdrowionka,
z&m

 Stylóweczka w dżinsach założonych dwa razy


 Był guzik nie ma guzika... I zaciągnęły się brzydko na nogawce. Szajs, nooo....


 Welurowy pajacyk którego rozwalone metalowe elementy doprowadziły mnie do palpitacji

I prehistoryczne zdjęcie Mill z jedną lidlową skarpetką... Wraz ze wzrostem stopy właściwości spadające nie uległy zmianie, niestety.

25 comments:

  1. No widzisz jak to różnie bywa! Hel prawie w ogóle nie ma ciuchów z lidla - poza dwoma koszulkami i jednymi rajstopkami, natomiast dla Młodego cały czas coś tam kupuję. Były świetne chinosy - w różnych kolorach, soczysta zieleń, czerwone, mocny niebieski. Nosił całe lato. Ulubione bojówki też ma z Lidla - do jakości nie mam zastrzeżeń. Kilka fajnych bluz, w tym jedna mega fajna, noszona już drugą jesień, na grubym futerku. Do koszulek się można ewentualnie przywalić, bo niszczą się szybciej niż te z H&M, lub z różnych TK Maxxowych marek. Ale po bluzy z kapturem, dresy i chłopięce spodnie niezmiennie tam zaglądam i nic się jeszcze nie zepsuło.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wiesz co, z moich ostatnich wymian doświadczeń wynika następujący rozrachunek: rzeczy z Lidla na starsze dzieci i na chłopców są super :) Niemowlęce... no cóż... ja jestem raczej na nie, zwłaszcza po tej akcji z zatrzaskami!

      Delete
  2. U mnie wszystko było strzałem w 10 - poza rajstopami. O dziwo mój starszak nosi je stosownie do wzrostu, ale ich jakość pozostawia sporo do życzenia. Kurtki puchowej i dresów nawet jemu nie udało się zedrzeć. Spodnie sztruksowe ciut się obierają, ale po przejechaniu szczotą - jak nówki po dwójce dzieci. Kiedy dopadnę bodziaki i pajacyki, to biorę w każdym rozmiarze. Tkanina nie do zajechania, genialnie spiera się z niej każde paskudztwo, z napkami nie miałam na razie żadnych przebojów - a smykowe Coolcluby po jednym praniu wyglądały jak skulkowane szmaty.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, CoolClubów też nie lubię, poza jednym najukochańszym body które Mill nosiła przez bite pół roku i z którym się nic nie stało reszta jest o kant d.... Pajacyków lidlowych po ostatniej akcji nigdy, ale to przenigdy już nie kupię, za to bodziaki też się u nas sprawdziły - bawełna jest naprawdę dobrej jakości i świetnie się nosi i użytkuje. Fajnie że Wam też! Buźka!

      Delete
  3. Mamy z Lupilu sporo rzeczy - dla syna głównie, ale córce tez już coś tam też kupiłam i w sumie tylko spodnie sztruksowe były jakościowo słabe, reszta rzeczy jakość wysoka, nie zniszczone mimo prania ciągłego. Część rzeczy wygląda niemal jak nowa, a syn ubrań nie szanuje. Nadruki się nie spierają.
    Za to te z Biedrony - masakra, po jednym praniu bodziaki naciągnięte, kolor sprany, nadruk częściowo odpada. Także z Biedrony nie polecam ciuchów dziecięcych, ale z Lidla jak najbardziej.

    ReplyDelete
    Replies
    1. A wczoraj się do rzeczy z Biedry przymierzałam! Dobrze wiedzieć!

      Delete
    2. O, ja mam do Biedry tak daleko że nawet nie wiedziałam że oni mają ciuszki neimowlęce :) Ale dzięki za ostrzeżenie!!!!

      Delete
  4. My na razie wytestowaliśmy tylko 1(słownie jeden) dwupak body, kupowany zresztą na tej samej akcji co i te Twoje wielkie łowy. Ja wtedy kupowałam dość nieśmiało jeszcze, bo jak wiesz, kiedy Mill była w brzuchu to Witek był jakby bardziej (?) w brzuchu ;) znaczy przywcześnie było na zakupy. Ale co rzeczy: kocham te body. Po pierwsze z sentymentu: pierwsze zakupy. Po drugie rozmiar 50/56 był dobry w szpitalu jeszcze i dobry jest nadal (Cuda, ludzie cuda!). Po trzecie super się nosi i super się pierze i czuję że i jak będzie nam dane, to i Baby No.2 nimi opędzimy bo żem przezornie kupiła unisex beże i brązy :)
    Kolejna partia Lidlowej garderoby jest zakupiona, ale wciąż czeka na swoją kolej bo Babcia nam roxmiar 74/80 upolowała. Zobaczymy jak będzie. Nadruki fakt - nieurywają d***. Ja też jestem fanką minimalizmu. Z tego powodu właśnie, od tego pierwszego body do teraz jakoś nic niekupiłam. Ale prezent to prezent i nie wybrzydzam, choć zakupy sami robimy jak i Ty, raczej też w H&M i F&F.

    ReplyDelete
    Replies
    1. No bo rozmiar 50-56 to wielgachny jest, Mill w nim jeszcze chodziła jak miała prawie 5 miesięcy, a wtedy już nie była super maciupkim niemowlątkiem :))))
      Pochwal się zakupami, pooooochwal!!!!!

      Delete
  5. Nie kupuje w Lidlu, dużo słyszałam o Lupilu, ale jakoś mi tam nie po drodze do tego sklepu. O tak F&F sobie chwalę, pepco`we ciuszki (ale to też zależy) a głównie to używki po dzieciach z rodziny, sh, czasem olx - dla mnie to pewniaki. Z Biedry mam bodziaki i jak Retromoderna tak się naciągnęły, że jak zaczęłam używać ich w 4 mcu, tak leci 9 a one dalej w ruchu (poza tym reszta ok). A te zatrzaski? Aż się wierzyć nie chce! Chyba bym do producenta się odezwała w tej kwestii. Włos się na głowie jeży, serce staje!!!

    ReplyDelete
    Replies
    1. No wiem!!!!! Masakra, nie? Z Pepco dostała Mill kila par półśpiochów które są super, poza tym że średnio lubię półspiochy - ale jakościowo nie mam do nich zastrzeżeń :)

      Delete
  6. Dla mnie stylistyka Lidla jest w ogóle nie do przyjęcia. Zaczynając od kolorystyki (dla niemowląt wszystko tam jest bladoróżowe, bladobłękitne albo - chyba ustępstwo na rzecz unisexu - bladobeżowe, czyli wszystkie kolory, których nienawidzę). No i to o czym wspomniałaś, te beznadziejne napisiki, misie... Masakra!
    Poza tym wcale nie uważam, że jest jakoś strasznie tanio; ceny są całkiem przeciętne.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja kupiłam ostatnio piękny zielono-szary dresik, do tego body w tym samym kolorze. Ładne, wyraziste barwy (wczoraj ciotka przywiozła jeszcze granatowo-zielone body). Znalazłam też intensywny fiolet, różowe spodnie w amarantowe kropeczki, czerwone sztruksy, jeansy niemowlęce - może Twoim Lidlu takie kolory przytłumione bo najlepsze wykupują? No a ceny uważam, że są całkiem niezłe. Duwpak body 19zł, bluza z misia 30zł. W innych sklepach takie rzeczy kosztują 100% drożej!

      Delete
    2. Powiem tak - bywają różne rzeczy i w różnych cenach. Ale mnie się już nawet nie chce jeździć i sprawdzać. Jak mi coś kiedyś jeszcze wpadnie w oko - to może i nabędę, ale zasadzać się na szalone lidlowe okazje nie zamierzam.

      Delete
  7. Dla mnie mocno dyskusyjna jest marka Smyka bo u nich miałam analogiczną czarną serię: rozprucia, zatrzaski itp. Peszek. Z Lidla mamy w ruchu głównie bluzy i spodnie (bezguzikowe), body czekają na większą Polę bo faktycznie rozmiarówka OGROMNA! Ostatnio z braku ciuszków włożyłam jej ich body na rozmiar 74/80 (swoją drogą niezły rozmiar) i miała dekolt jak w wieczorowej sukni.

    ReplyDelete
    Replies
    1. No wieeeem! Mill nosi 62/68 i jest jej dobre i jeszcze co najmniej z miesiąc pochodzi, jak nic. A 50/56 odłożyłam dopiero niedawno, a przecież to jest rozmiar dla noworodka! Smyk to jest nawet poniżej Lidla chyba w moim osobistym rankingu, bo mega szybko się niszczy a ceny nie są jakieś wybitnie dyskontowe.

      Delete
  8. Mamy kilka bodziaków z Lidla, dresy i ostatnio genialne spodnie kupiłam- wszystko jest super jakości, jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym narzekała;) A body to rzeczywiście jakiś cud, bo Hanka nosiła, jak miała miesiąc i nosi nadal, a ma 3 kg więcej;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No to świetnie że Wam się wszystko tak sprawdza!

      Delete
  9. my mamy bodziaki i rajty na 62/68 a od 6 miesięcy są dobre na Dona, a on nosi już głównie 80 :P rosną razem z dzieckiem :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Noooo.... Też obstawiam że Mill tyle w tych 62/68 obchodzi :) 50-56 starczyły na dłuuuuuuuuggggooooo :)

      Delete
  10. Jezuuu jak mnie irytują spadające skarpetki. To chyba nie tylko lidlowe tak mają, ogólnie większość niemowlęcych skarpetek o d... rozbić.

    ReplyDelete
    Replies
    1. To fakt. Ale lidlowe mają chyba tak jeszcze bardziej niż inne. A może po prostu jestem uprzedzona albo mam nie takie skarpetki lidlowe jak trzeba :)

      Delete
  11. Bardzo lubię lidlowe ciuszki, też przygotowuję post na ten temat. Najbardziej uwielbiam bodziaki i skarpetki:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Body - tak, skarpetki - nie i reszta też raczej nie - przynajmniej u nas. Fajnie, że choć u Was się sprawdziły te ciuchy!

      Delete
  12. o tak, pomimo lat wypowiem się. Ta rozmiarówka to jakiś ŻART. Na moją 51 cm i 2,3kg córkę po wyjściu ze szpitala rozmiar 50/56 był za wielki - jeszcze ok... w maju nadal był za wielki :D teraz hit! córka (mierzona wczoraj przy szczepieniu) wzrost Aż 80cm na rok (wcześniak!) i waga 9,8 kg spodnie z lupilu na rozmiar 74/80 są nadal ZA DUŻE! tzn nogawki są NADAL za długie... no paranoja przecież. Nie wspomnę o gów... koszulkach, które w ogóle odradzam, bo te to chyba na przedszkolaka są a nie na niemowle.

    ReplyDelete