A potem przez parę dni było zimno i pomyślałam (dla odmiany, ale tylko krowa nie zmienia poglądów) że jednak śpiworek chcę. W sensie - dla Milly chcę, ja śpiworek mam, całkiem niezły.
I żeby nie było - nie jest to rzecz niezbędna. Jeśli nie jesteśmy matką-spacerową-wariatką i nie zamierzamy targać potomstwa na spacery w niesprzyjających warunkach atmosferycznych (w ulewie targać jej nie będę, no ale żeby zimno miało być przeszkodą? Eeeee...) albo nie musimy się przemieszczać komunikacją miejską albo wychodzić ogólnie kiedy pogoda jest kiepska - to to zdecydowanie śpiworek jest zbyteczny. Ale jako że ja nie zaliczam się do tej kategorii i wyłażę ile wlezie, a sama jestem ciepłolubna i wygodna - stwierdziłam, że śpiworek jednak być musi.
I koniec, nie ma bata, jak się matka uprze śpiworek ma być i koniec.
Przeszukałam cały internet. Rozpiętość cenowa śpiworków do wózka dostępnych na rynku to jakiś kosmos, tak poza tym. Tak więc przeszukałam cały internet na darmo, bo jak przyszło co do czego to i tak skończyło się na Lela Blanc.
W Kotach od Wasiuczyńskiej zakochałam się już dawno. Kiedy Ruby zamawiała swój kocyk dla Młodego (swoją drogą obłędny, zobaczcie tu) żeby przyoszczędzić na kurierze (nic tak nie cieszy jak oszczędności na kurierze, wiadomo) poprosiłam ją o zimową apaszkę dla Mill - w te koty właśnie. I szybko stała się ona moim ulubionym elementem Millowych outfitów na zimniejsze dni. Świetnej jakości, ładnie odszyta bez żadnych niteczek i niedociągnięć, bawełna z kotami z tych 'niegryzących' i ładnie się układająca, a pod szyją i wszędzie opatulające minky. I tym sposobem do apaszki domówiłam śpiwór i mufkę (tak, dobrze czytacie. Do apaszki. Śpiwór i mufkę. Ja wiem, ja wiem, facepalm).
W ogóle mnie śpiwór nie rozczarował, przeciwnie. Przyszedł dzień przed wyjazdem naszym kilkudniowym do UK, i mimo tego że w Polsce było ciepło jakoś tak z przeczuciem w kościach że w Anglii nie będzie pojechał z nami. Pasuje świetnie do małego wózka (aaaach, bo tym co nas nie śledzą na fejsbuku mogło to umknąć - Mill dorobiła się drugiego, małego wózka - Quinny Zapp - i niedługo machnę jakieś ich porównanie z Bebetką, myślę) i równie dobrze do dużego. W Anglii ponadto przeżył:
- ulewę niespodziewaną (a folia do wózka została w domu, ups. Z zewnątrz materiał jest deszczoodporny na mały deszcz, na niespodziewaną ulewę nie do końca - ale najważniejsze - przemokła zewnętrzna warstwa a środek suchutki, więc ja byłam cała do przebrania a Mill sucha i ciepła - czy ja już mówiłam że życie jest niesprawiedliwe?!)
- robienie za śpiworek w sensie dosłownym, w zimnym domu Angielskiej Teściowej gdzie ja i Towarzysz Mąż marzliśmy śpiąc a Mill w najlepsze urzędowała w śpiworku
- robienie za zabawkę dla dwóch dziewczynek (siostrzenic TM) w wieku lat 4 i 6
Tym samym ogłaszam, że nie dość że jest wielofunkcyjny to jeszcze zanosi się na niezniszczalny.
Ponadto pełni też funkcję rozrywkową (Mill gada z kotami) i dba o moje życie towarzyskie (podczas ostatniego spaceru aż dwie mamy z wózkami zaczepiły mnie i zapytały o to skąd ten śpiworek jest, bo taki fajny i zapisały nazwę w telefonach. W tym z jedną z tych mam się tak zagadałyśmy że przespacerowałyśmy razem godzinę, a to już było po jednej godzinie mojego samotnego spacerowania. W taką-sobie pogodę. Przy czym uprzejmie donoszę że ani moje ręce w mufce ani dziecko w śpiworze nie zmarzły).
Dawno na nic nie narzekałam, i kurczę, przez ten śpiworek znów nie ponarzekam. Jest idealny, uwielbiam go. Mimo zawrotnej ceny (289PLN) - która zresztą nie wydaje się taka już zawrotna jeśli przeczytamy cały internet i zobaczymy ile takie śpiworki mogą kosztować - wart absolutnie każdej złotówki. Mufka do kompletu to miły gadżet dla mamy, zwłaszcza mamy która z rękawiczkami nie żyje do końca w zgodzie i wiecznie ich zapomina albo je gubi (każdego szkoda). Grzeje, wygląda pięknie no i jest DLA MAMY (a przyznajcie - jak często kupujecie sobie coś dla siebie od kiedy macie dzieci? Bo ja, poza wkładkami laktacyjnymi - łu hu - raczej rzadko). Ja wiem, że kolejna stówa w plecy, ale za to ile radości na całą jesień i zimę.
Zachwyt trwa. Już nie mogę doczekać się kolejnego spaceru.
A w załączeniu kilka zdjęć z naprawdę niesprzyjającą pogodą i brakiem żywej duszy w tle. Ale wiadomo, że drzemka pod chmurką najlepsza!
A Wy? Macie śpiworek do wózka? Czy uważacie że to totalnie zbędny gadżet?
Ściskamy nomen-omen ciepło,
z&m
Śpiwór oczywiście piękny (choć Flamingi mnie jakoś bardziej podchodzą - eeee, nie ma ich chyba na zimę, prawda?), Mill w nim - wiadomo (widziałam dziś, i piękna, i wesoła, i rozgrzana, jest moc!). Za mufką sama się chyba rozejrzę, ale, ale - mufka na Quinnym nie da rady - prawda?
ReplyDeleteCzy flamingi na zimę są - nie wiem. Uwielbiam je w wersji letniej, na zimę chciałam koty, oszalałam na punkcie kotów :) Mnie mają podchodzić i Mill, Tobie nie muszą przecież :) Mufka na quinnym jeszcze nie przetestowana, ale nastąpi to na dniach więc oczywiście dam znać czy śmiga)
DeleteOch jak ja o tych kotach marzyłam... Kurdę no! a pech chciał że już posiadany, Xlanderowy śpiworek mi do Xlandera pasuje cholerka jak to się stało i z zakupu nici :( Mufkę też mam wersji bugdet. Z Matexu. Za 20 dychy. Piękna nie jest, brzydka też, całkiem czarno-zwyczajno-nierzucająca się w oczy i tyle. Ale ciepło w niej chwalę sobie bardzo :)
ReplyDeleteWażne, że ciepło. Ja się nie snobuję że moja jest 'ę' i 'ą' - porównania nie mam. Ja o śpiworku nie marzyłam, ale jak zrobiło się trochę chłodniej uznałam że jednak jest potrzebny i zmieniłam zdanie (jak zresztą piszę w poście:) - i nie żałuję, zwłaszcza że teraz jest już serio zimno. A co dopiero jak śnieg spadnie? Aaaa! A Wasz śpiworek daje radę, luzik.
DeleteŚliczny śpiworek! My nigdy się w sumie nie dorobiliśmy żadnego, ale też dlatego, że mieliśmy tak mega ciepły kombinezon, że nawet w zimę musiałam do niego lekko ubierać Bena, inaczej miał za gorąco :)
ReplyDeletehehhe, Mill ma dwa kombinezony, jeden grubszy polarowy a drugi puchowy. Póki co kombo polarowy + koty albo puchowy + flamingi, do puchowego + koty przyjdziemy w fest minusach i śniegach, podejrzewam :)
DeleteFajny ten śpiworek:) My jeszcze nic wiele nie mamy na zimę, tylko kocyk:)
ReplyDeleteMy też nie miałyśmy długo, ale odkąd mamy koty zima nam nie straszna :)
DeletePiękności :) U nas Pulpetowa też sie wozi w Lelablancowej zbroi i faktycznie ma jak w grzejnym niebie. A dziś test lisków w warunkach bojowych - mamy już pierwszy śnieg i temperatury też odpowiednio syberyjskie :D
ReplyDeleteBrrrr!!!! :)
DeleteNajpierw wydawało mi się, że to zbytek.Potem, że może i spoko, ale cena za wysoka, a potem zamówiłam u dziadków aztecki śpiworek dla Hanki na gwiazdkę:D wszystko po tym, jak zobaczyłam u znajomej śpiworek na żywo. Jest rzeczywiście boski. Nam przyjdzie się przesiąść do spacerówy pewnie w środku zimy, więc na pewno się przyda! Dziękujemy za inspirację:) P.S. Owijanie dziecka w koce rozważałam, ale ponoć się rozkopują, więc śpiworek to must-have, co zrobić...
ReplyDeleteTeż rozważałam ten aztecki, ale skończyło się na kotach. Zresztą wszystkie są super - uwielbiam Lela Blanc, po prostu uwielbiam! Ani jeden produkt mnie jeszcze nie rozczarował, a trochę ich mamy (#każdamamamajakiegośświra), więc podejrzewam że prezent Gwiazdowy się sprawdzi super. Ja nie chciałam czekać do Gwiazdki (niecierpliwa jestem, podobnie jak Mill, kurka), ale w sumie teraz się z tego cieszę, bo ziiiiiiimno!!!!!
DeleteTe same dylematy miałam, jednak śpiworek okazał się niezbędnym "gadżetem" (?). Maks funkcjonalności, zwłaszcza przy dziecku, co to każdy koc skopie w pięć sekund. Zastanawiam się tylko jak to będzie już bardzo wkrótce. Czy zdołamy pogodzić śpiworkowe spacery z pierwszym chodzeniem i ubłoconymi butami itp. Ale co się tam będę zamartwiać na przyszłość. Teraz jest bosko.
ReplyDeleteHmmm... No tak.... Wiesz co, ten temat wydaje mi się tak odległy że kompletnie o tym nie myślę :) Jak mawiała Scarlett O'Hara... :) A Wasz śpiworek też niczego sobie :)
DeleteNasze dziecko też miało śpiworek do wózka nawet całkiem pdoobny do Twojego - jak dla mnie jest to zakup niezbędny na taką zimową porę. Przecież dziecko bez ruchu o wiele szybciej marznie
ReplyDeleteTo prawda - ostatnio siedziałam z nią chwilę w ogródku u mamy - no właśnie - siedziałam, a nie szłam. I ziiiiiiimno jak nie wiem! Śpiworek musi być!
Delete