Thursday, 11 December 2014

M9 Wspólne kąpiele z niemowlakiem - tak czy nie?

Notka to będzie bardzo subiektywna, wszak dużo uzależnione jest od indywidualnych upodobań dziecka i rodzica.

Z naszego doświadczenia wynika - TAK. Ale wiadomo, doświadczenia bywają różne, jak mawia mój tato - jeden lubi czekoladę a drugi zielone mydło.

Apropos mydła - Mill i ja preferujemy niezielone. Ulubione to to rossmanowskie z pompką, choć aktualnie nam wyszło i używamy Musteli, którą dostałam w prezencie tuż po nadrodzinach Milly i głupio nie zużyć. Sam bym nie kupiła jednak, nawet nie tyle ze sknerstwa, ile po prostu szału jeśli chodzi o jakość składu w stosunku do ceny nie ma.

No ale zacznijmy od kąpieli. Najpierw próbowaliśmy z wanienką dostaną od A.B.-B. - ale okazała się wielgachna w stosunku do mikro-mini świeżo urodzonej Mill. Podjechaliśmy więc szybko do Ikei po klasyczną wanienkę za dwie dychy i ta sprawdziła się już lepiej. Ale i tak trochę żałuję że nie wypróbowałam wiaderka o którym pisałam tu a Mama Juniora tu.

W każdym razie - kąpiele od początku wychodziły nam nieźle (to znaczy Towarzyszowi Mężowi wychodziły, bo dopóki nie wyjechał do Anglii na sześć tygodni latem kąpiele to była jego działka. No ale ciężko nie kąpać dziecka przez sześć tygodni więc nauczyłam się i ja. Teraz się zmieniamy, zależy kto jest w domu albo kto ma chęć lub czas. Albo robimy to razem, szaleć to szaleć) - Mill nie krzyczała, nie płakała, tragedii nie było. Z ostrożnego - eeeee, wszystko mi jedno, jak musicie mnie kąpać to mnie kąpcie - doszła do etapu delektowania się kąpielą i uwielbiania wszystkiego okołowodnego (ale na basen mnie z nią wołami nie zaciągniecie, nie ma opcji).

Pierwszy raz wykąpałam się z nią w dużej wannie kiedy miała pięć miesięcy a my byliśmy w Chorwacji i wanienki turystycznej nie było. Kąpaliśmy ja pod kranem (no bo czemu nie, w sumie, mieściła się bezproblemowo), aż pewnego razu, w naszym naprawdę czystym apartamencie (więc wanna była nowa, bez zadrapań i innych obrzydlistw które zdarzają się na urlopach a które mogłyby spowodować że ja do wanny tylko na stojąco i tylko w crocsach) kiedy ja brałam kąpiel zawołałam Towarzysza Męża żeby mi ją przyniósł. I jak siedział na ziemi obok, asekurując nas obie w tej pierwszej wannowej przygodzie (która zbiegła się zresztą w czasie z pierwszym 'pływaniem' Mill w Adriatyku, więc co tam wanna z tą ciepłą wodą i jednak bądź co bądź ograniczona przestrzenią. Debiut udany, Mill chlapała aż miło, uśmiechając się wtedy jeszcze bezzębnie.

Od tej pory kąpiele wspólne uskuteczniamy na wyjazdach ale i w domu, tak ze dwa razy w tygodniu na pewno. Mill lubi, ja lubię, to co mamy nie uskuteczniać. Z mikro mini dzieciątkiem bym się chyba nie kąpała (och, z mikro-mini dzieciątkiem to ja się wszystkiego bałam!) ale jak już trzyma główkę to luz a jak już siedzi to w ogóle bajka. Wierzga kończynami, śmieje się na głos, poluje na swoje podwodne stopy,  bawi się dowaniennymi zabawkami. Pod czujnym okiem mamy czyli mnie wypróbowuje różne pozycje - na brzuchu, na siedząco, na plecach. Chlapie nogami albo rękami albo w ogóle niczym nie chlapie i spokojnie siłuje się z krokodylem. No cudna jest.

Parę wskazówek, do których stosujemy się my (ale to nie znaczy że jest taki obowiązek - po prostu - to ja uznaję za bezpieczne i komfortowe dla nas obu):

- temperatura wody: przyjemnie ciepła, nie 37'C bo w takiej jest zwyczajnie za zimno (Mill miała gęsią skórkę. Moja ukochana położna środowiskowa poleciła temperaturę zwiększyć - ma nie być za zimno nam, a za gorąco dziecku. Nie stoję nad wanną z termometrem, używam intuicji - kiedy kąpię się sama czasem wchodzę do lekko za gorącej wanny i się przyzwyczajam, z Mill bym tego nie zrobiła, ale w drugą skrajność też nie popadam, bo co to za przyjemność)
- przed wanną: szybki prysznic - bo to chyba zerowa frajda dla niemowlaka babrać się w paprochach nazbieranych przez cały dzień na maminych stopach, jako że mama i obuwie domowe szerokopojęte nie idą w parze
- wejście do wanny (i wyjście z niej też zresztą) - tylko w asyście osób trzecich (czytaj: Towarzysza Męża)
- najpierw zabawa później obowiązki czyli mycie - choć różne są szkoły. U nas w tą stronę sprawdza się lepiej bo jak chlapnie Mill do oka przy całym tym radosnym wierzganiu to nie ma ryzyka że mydłem chlapnie. 
- po kąpieli: Towarzysz Mąż przejmuje Mill, zawija w ręcznik, zakłada pieluszkę i piżamkę, a ja w tym czasie kończę swoje ablucje i w trymiga pędzę do sypialni na dobranocnego cycka i usypianie Mill. Porządkami pokąpielnymi zajmuję się kiedy Mill już śpi.

W dni kiedy nie kąpiemy się razem ciągle u użyciu wanienka z Ikei (już nie na stole w kuchni, ale w dużej wannie - żeby ją opróżnić wystarczy przechylić. Dla kręgosłupa nie najwygodniej, ale opróżnianie wanienki położonej na stole kręgosłupowi tym bardziej nie służy bo waży toto tonę). Chyba niedługo przeprosimy się z 'wielgachną' wanienką od A.B.-B. - która przy obecnych gabarytach Mill nie wydaje się w ogóle wielgachna - na te dni kiedy kąpiemy ją osobno, oczywiście, bo wspólnych kąpieli zaniechać nie zamierzam. Uwielbiamy, no!

A jak jest u Was? Razem czy osobno?

Ściskamy,
z&m





12 comments:

  1. Raczej osobno.
    Zdarzyło sie raz razem na wyjeździe ale to była wanna z hydromasażem wiec bardziej to miała byc zabawa niż kąpiel (przed wejściem do wanny z dzieckiem wzięłam prysznic) w sumie to ja nigdy nie byłam za takim czymś, poprostu te bakterie no nie wiem. Na basenie byliśmy i tak wiem ze tam pływa tysiące ludzi wiec miliony bakterii no ale to jest basen. W każdym razie Brunek sam pływa po dużej wannie a mama sie prysznicuje osobno (10min sam na sam sie należy)
    Pozdrawiamy!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oj tam, bakterie. Dla mnie to koronny argument przeciw basenom, ale w wannie kokosić się w tych samych bakteriach mogę, phi. A że czas sam na sam się należy - jasna rzecz. Kąpać osobno też się lubię :) Pozdrowienia dla Brunka!

      Delete
  2. Ja z synkiem uwielbialam się kąpać dopóki brzuch z Niuńcią w środku nie urósł tak bardzo że zwyczajnie było nam ciasno ;-)
    Z Niunią było mniej okazji bo zaraz synek też chciał... Teraz za to często maluchy kąpią się razem i uwielbiają to :-) Dla mnie to świetna sprawa! :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Awwww... Niuńcia w środku + synek na zewnątrz brzmi jak bardzo sielski obrazek. podobnie jak maluchy kąpiące się razem. W takim razie wielu wspaniałych współkąpieli Wam życzę!

      Delete
  3. Przyznaję, że zaniechałam wspólnych kąpieli. Nie wiem, czemu. Zapomniałam po prostu. A teraz mi przypomniałaś i odświeżę zwyczaj. Ja nie miałam nigdy obaw bakteriologicznych, więc temat poza rozwagą ;) A i samodzielne wchodzenie i wychodzenie mam opanowane. Tylko że wtedy lecę ubierać ją i karmić na golasa i mokra :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oooo - to respekt, respekt! Też mi się zdarza karmić na golasa i półmokro (pędzę z łazienki kiedy tylko jest w piżamie) ale wchodzić i wychodzić bym się bała jednak, ale ja mam obsesję śliskich kafelek, więc wiesz... :)

      Delete
  4. U nas razem i osobno, różnie bywa. Ale przyznaję, że najlepiej pod prysznicem nam (i razem i osobno). Teraz, kiedy mała stoi sobie na luzie to jest zupełnie inna jakość kąpieli, nie ma porównania w sumie. Ale na wyjeździe kąpałyśmy się pod prysznicem, teraz w domu w wannie i lepiej nam było w kabinie, jakoś tak...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tiaaaa.... 'kiedy mała stoi sobie na luzie'. U nas to chyba lata świetlne przed nami, więc póki 'mała nie stoi sobie na luzie' zdecydowanie wolimy wannę :)

      Delete
  5. Bardzo lubimy razem :) Pod prysznic też razem chodzimy. Właściwie to wanienka stoi w szafie nieużywana (jestem leniem śmierdzącym)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hahhaha, oj tam, leniem. Nasze łóżeczko stoi i się kurzy przez większość czasu bo mi się nie chce w nocy wstawać i jej wynosić i odkładać pierdyliard razy. Także tego, leniwie-śmierdzące hi-five!

      Delete
  6. Oja! Dzięki Ci za spełnienie mego postomarzenia :* Po przeczytaniu, jestem już przekonana na 100 % że spróbujemy wspólnej kąpieli / prysznica. Junior dzięki wspomnianemu wiaderku przekonał się do wody i jestem bardzo ciekawa jego reakcji na dużo dużo wody :) Przy okazji należy wspomnieć że nasze wiaderko uległo straszliwemu wypadkowi w wyniku czego cieknie na potęgę. Mieliśmy kupić nowe następnego dnia, ale że nasz rytuał dzienny przewiduje kąpiel codziennie, chcąc nie chcąc wsadziliśmy Juniora, w również wspomnianą już wanienkę z Ikei i okazało się że wanienka ujdzie w tłoku. No pisków radości nie ma, ale i histerii też już nie ma, więc bilans wyszedł na zero.

    ReplyDelete
    Replies
    1. No cóż, może w dużej wannie podczas wspólnej kąpieli znów będą piski radości?:>

      Delete