Co prawda większość stoisk - choć ma dużo naprawdę ładnych rzeczy (serio - dizajn idzie w dobrą stronę! Coraz mniej jest plastikowych chińskich paści, a coraz więcej naprawdę ładnych rzeczy, które, jeśli ktoś ma potrzebę, można nabyć za względnie przyzwoite ceny) - do mnie nie przemówiła, wszak ja teraz bardziej jestem na etapie wywalania niż kupowania (przy okazji wytłumaczę się z mojego brak wishlist i relacji zakupowych - po prostu doszłam do tego, że mamy wszystko, co chciałam i nie będę sobie - i Wam przy okazji - generować potrzeb, których nie ma, wątek więc chwilowo umarł śmiercią naturalną, ale pewnie jeszcze kiedyś ożyje, póki co - cieszę się z tego co mam i absolutnie nic nowego nie potrzebuję. Choć z jarmarku z pustymi rękami i tak nie wyszłam. Ups).
Ale karuzela była, klimat był, wino grzane było (tak, zadowoliłam się zapachem), ciasta z Byfyja nie było... Bo były takie gigantyczne kolejki że odpuściłam, ale następnym razem... Na pewno, no na pewno będzie moje!
W zeszłym roku (o tym tu) z Milly wiercącą się w brzuchu przy okazji jarmarku właśnie spotkałam się w Byfyju z przyjaciółmi. W tym roku z Matką Polką, Dzidkiem i Mill po drugiej - tej lepszej - stronie brzucha wybraliśmy się rodzinnie. Nic to, że Mill pół imprezy przespała. Kiedy nie spała była ewidentnie zachwycona.
Acha, i falstart stulecia - nie miałam torby, wszak w małym wózku (Quinny Zapp Xtra - post o nim jeszcze w tym miesiącu) nie ma na nią miejsca, w związku z czym wynajęłam Matkę Polkę do dźwigania aparatu, bo jak to, zdjęć na bloga nie zrobię?!
Nawet pamiętałam, żeby sprawdzić czy jest naładowany.
Pech chciał, że zapomniałam sprawdzić, czy jest w nim karta pamięci.
Yyyy.... Nie było.
W związku z czym jakoś zdjęć jak w poście ubiegłorocznym, wybaczcie.
Takie i jeszcze piękniejsze zdjęcia możecie zobaczyć na stronie fejsbukowej Nikiszowiec-Magiczne miejsce, którą Wam zresztą serdecznie polecam. Reszta zdjęć jaka jest każdy widzi... #iphone4niedajerady #sorrywinnetou #ups #widzewszystkiepiksele
Matka Polka nabyła dla Mill sukienkę na Wigilię. Jedyny problem z tą sukienką to to, że jest w rozmiarze 86 (ale mniejszego nie było, choć nie wygląda na 86 ale jeszcze nie odważyłam się jej zmierzyć). Jak będzie bardzo za duża będzie miała na roczek. Ale ta bombka! No cudna jest, nosiłabym! I polski producent do tego, i nie żaden hiper-super hipsterski projektant, tylko normalny producent ciuszków dla niemowląt, niby bez wypasu. Ale ta sukienka naprawdę daje radę!
Bajeczki Tuwima przełożone na śląski przez Marka Szołtyska i pierwsza w życiu dedykacja dla Mill. Ach! Mill wydaje się lubić. Zgadniecie co to za wierszyki te na zdjęciach? W sensie - po polsku które to?
A Wy, lubicie jarmarki świąteczne, czy kompletnie Was nie interesują?
Ściskamy,
z&m
Idzie Grześ Przez wieś, Worek piasku niesie, A przez dziurkę. Piasek ciurkiem. Sypie się za Grzesiem :)
ReplyDeleteAle fajne tłumaczenia!! I sukienka też wymiata, bardzo świąteczna :) Moje wish-listy ostatnio rosną.. ale głównie meblowo- okołodomowe. Zabawek mamy dość.
Hehhehe, och, nawet nie zaczynaj z wish-listami domowymi! Moje są tak wielkie że nawet nie zaczynam, bo wiem że nie skończę :)
DeleteNie umiem zakląć po śląsku, a należałoby się w wyrazie zachwytu. Z Gregorem poległam, a Elefant mnie zachwycił. Kopara opadła :D
ReplyDeleteHehehhehe! Lekcję przeklinania po śląsku masz w gratisie przy spotkaniu na żywo, publicznie obiecuję!
DeleteUwielbiam jarmarki świąteczne!
ReplyDeleteZawsze co roku "coś" kupić muszę, czy to nową bombkę, czy stroik. Z roku na rok jak sama zauważyłaś, jest coraz lepiej bo tej chińszczyzny jest mniej. I dobrze bo z chińskich rzeczy to toleruję tylko pióra ;)
Co do bajek - przeczytałem, uśmiałem się i nic nie zrozumiałem :D
Hahahahha - przynajmniej się uśmiałeś!
DeleteTeż uwielbiam jarmarki świąteczne - choć nie muszę nic kupować (poza grzanym winem do niedawna, ale w zeszłym roku ciąża, a w tym karmienie - no nie dało rady, i grzane wino musiałam odpuścić). Pozdrawiam!
Kaj Ty tom małom tak furt smykosz? Dyć óna Ci zarozki zacznie ino kichać i kuckać!
ReplyDeleteDziołcha, wejrzyj sie jak łona jes nałoblykoano - mycka mo, wszyjsko mo. Gorko jej jak cza! Niy kicho i rada, że nie siedzi w doma durś ino na szpacery łażymy i sie nawdycho świyżego luftu!
Deleteuwielbiam :)
DeleteFajne te bajki - niestety niektórych słów nie rozumiem. ;) Z kulturą śląską nie jestem związana, ale jak najbardziej popieram takie inicjatywy, przekazywanie dzieciom lokalnych zwyczajów, języka.
ReplyDeleteKiermasze świąteczne lubię. W Krakowie jest na rynku dosyć duży. W tym roku jeszcze tam nie byłam, ale mamy zamiar sie wybrać, może w ten weekend.
Też uwielbiam lokalność, każdą, a moją zwłaszcza, bo wiadomo że do swoich korzeni i tradycji stosunek mam wielce osobisty.
DeleteI jak, kiermasz w Krakowie zaliczony? Fajny?
Dużo słów nie zrozumiałam :)
ReplyDelete:) Nawet z kontekstu?
DeleteŁadna sukienusia, mojej Julce tez kupiłam kiecke na wigilie :-)
ReplyDeletePokaż, pokaż!
Delete