Thursday 5 February 2015

M11 Człowiek środka

Dużo ostatnio czytam. W ramach niedoczasu, oczywiście. Chwile, kiedy karmię, a Mill śpi (tak, je i śpi) nie zawsze poświęcam na wlepianie w nią oczu, zachwyty, wzrusze i metafizyczne karmienio-piersiowe doznania. Zamiast tego często ogarniam maile, korespondencję fejsbukową, bezproduktywnie gram w Bejewelled albo bardziej produktywnie czytam właśnie. W tym blogi. Głównie parentingowe aka rodzicielskie. Różne.

Czytam teksty konkursowo-blogowe (więcej o blogu roku tu), czytam zupełnie pozakonkursowe, czytam polecane przez znajomych, czytam udostępniane na fejsie czy tamteż promowane.

Czytam i gdybam nad moim miejscem w blogosferze. Ostatnio mój ulubiony konstruktywny krytyk (nie, nie Matka Polka!) powiedział mi, że ja się ze wszystkiego tłumaczę. Zastanowiło mnie to.

Bo tak, to prawda, karmię swoje dziecko piersią, ale nie piętnuję matek niekarmiących w ten sposób. Nawet jeśli karmią z prostego powodu - nie chcą.

Noszę dziecko w Tuli - nie w chuście, ale noszę. Ale rozumiem mamy chustowe i rozumiem też te, które uważają, że to nie dla nich i okazują dziecku bliskość w inny sposób.

Kupuję Mill nowe ubranka, choć z reguły z przecen, a nie nowych kolekcji, ale mam też mnóstwo rzeczy w spadku, tak zwanych 'hand-me-downs' i lubię je równie mocno.

Jestem w stanie wydać więcej na rzeczy typu porządny śpiworek do wózka albo mata Skip-Hop, natomiast gryzaki za 90PLN i grzechotki za drugie tyle wydają mi się zdecydowanym przegięciem, choćby nie wiadomo jakiej były jakości. Przy tym rozumiem matki-uber-estetki oszczędzające na wszystkim innym po to, żeby kupić najlepsze możliwie dla dziecka. Ale równie bardzo rozumiem te, które uważają że to wszystko strata pieniędzy, wszak niemowlę równie chętnie bawi się garnkiem/butelką mineralnej/skarpetką (albo wszystkim tym na raz).

Rozumiem mamy, które wracają do pracy po półrocznym macierzyńskim, jak i te, które chcą zostać w domu z dziećmi i tak robią, bo mogą. Gdzie jestem ja? Znów pośrodku - pracuję, ale tylko dwa dni w tygodniu. Mam więc - w moim odczuciu - 'the best of both worlds' jak mawia Towarzysz Mąż. Ale nie uważam że jest to jedyna droga. Pozostałe skrajności mieszczą mi się w głowie.

Gotuję dla Mill, okazjonalnie, zwłaszcza w przypadku wyjazdów - zdarza jej się słoik (którym, o ile nie jest czymś owocowym, zazwyczaj pluje). Ale rozumiem mamy szastające na słoiki bo karmiąc tak mają poczucie że żywią dziecko najlepiej jak mogą. Przy tym rozumiem zupełnie tak samo te, które wszystko gotują same, zawsze świeże, od podstaw i organic.

BLW? Świetnie, przyklaskuję, kibicuję, polecam. Choć równie bardzo rozumiem mamy z mikro-zawałem serca przy każdym kawałku u totalnych maluchów i niechęć do takiego odżywania. U nas jak zwykle złoty środek - i to i to jest uskuteczniane.

Sterylny dom? Zazdroszczę! Mega syf? Przy dziecku - często zrozumiałe. U nas? Różnie. Raz tak raz tak, w zależności od czasu, chęci, energii i nastroju. Gdzieś pośrodku chyba między sterylnością a wysypiskiem.

Odstawienie od piersi? Kumam, jeśli mama uważa, że po pół roku ma dość. Kumam też, że może chcieć karmić do samoodstawienia. Żadnej nie potępiam, każda ma swoje racje, które akceptuję i sama jeszcze nie wiem gdzie jestem. Karmię, na koniec się nie zanosi, ale nie wiem czy będę karmić do samoodstawienia czy w pewnym momencie spróbuję przestać dlatego, że tego chcę ja.

Pieluszki wielorazowe? Nie używam, ale absolutnie popieram i podziwiam. A swoją liczbę pampersów staram się ograniczać, co wychodzi całkiem nieźle, bo ciągle ok. 90% dwójek to nocnik (choroba nam trochę rozregulowała stuprocentową skuteczność, ale chyba w końcu wszystko wraca do normy). Ale jeśli ktoś używa pierdyliarda pampersów dziennie, mimo tego że wiadomo że one się nie rozkładają i śmiecą, tylko dlatego że jest zwyczajnie zmęczony - naprawdę, rozumiem.

Myślę więc o moim miejscu w blogosferze. Żadnych skandali, kontrowersji, misji, nawracania na mój sposób patrzenia na macierzyństwo. Żadnego zawracania kijem Wisły, przekonywania do własnego światopoglądu, poczucia autorytetu i chęci wpływania na styl życia innych. Wolność Tomku w swoim domku.

Choć Tomek aka Kominek pewnie stwierdziłby, że to się nie sprzeda.

Refleksyjne dziś,
z&m




21 comments:

  1. A ja lubię, lubię tu zaglądać i czytać:)

    ReplyDelete
  2. A ja bardzo lubię Cię czytać. Masz dar pisania dziewczyno i to się liczy.

    ReplyDelete
  3. I właśnie dlatego Cię lubię, nikogo nie krytykujesz, nie narzucasz swojego zdania, nie piszesz "na siłę", bo wypada dodać kolejny post... Nie dzielisz świata na czarne i białe. Widzisz go w wielu odcieniach. Uwielbiam Twoje poczucie humoru i bardzo chętnie tu zaglądam. Tak sobie myślę, że ja chyba też mam w sobie coś z "człowieka środka", dla mnie to idealne miejsce.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Och, jak mi miło! Bardzo się cieszę że dobrze się tu czujesz i że zaglądasz. A że uwielbiasz moje poczucie humoru... Cóż, wspaniale! #egopołechtane

      Delete
  4. I chyba dlatego tak Cie lubię czytać! Ja wręcz przeciwnie, nie ma chyba tematu, w którym nie miałabym swojego zdania i czasami, gdy czytam, że ktoś a inne, to chociaż nie zawsze powiem to wprost, to już się wewnątrz cała gotuję i wkurzam. Męczące to.
    A zdjęcie bardzo w stylu Ruby Soho. :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. Zuzanna - to po co się męczyć. Nie czytaj o innych :) I nie ma się co wkurzać, złość piękności szkodzi, czy jak to szło:)

      Zdjęcie jest przedpotopowe, czytaj z jesieni, kiedy miałam dwa razy dłuższe włosy i nie miałam rudego odrostu który przyplątał mi się niestety po ostatniej jak widać nie do końca udanej wizycie u fryzjera. Do tego tekstu świeżak nie był potrzebny więc taki odgrzewany kotlet wybrałam, bardziej z przypadku niż inspiracji stylem Ruby :)

      Ruby - Wiesz, brak inspiracji akurat tym zdjęciem (które rzeczywiście jest w Twoim STYLU jak się okazuje :) ) o niczym nie świadczy. Nie gwarantuję że już nigdy nie zamieszczę zdjęcia bez twarzy na blogu, nooo... Ale jak powiedziała kiedyś Mama Juniora z kupkiizupki.pl - "naśladownictwo najlepszą formą uznania" - i tej wersji się trzymaj :))))

      Delete
  5. A ja mam hopsia na punkcie różnych rzeczy, ale to wiesz, hehe. Tyle że tego hopsia staram się ograniczać do siebie, a reszta świata niechaj podług swoich priorytetów postępuje i z nich się rozlicza (ale w razie czego służę pomocą).
    Natomiast Twoje pisanie. Twoja dygresyjność. I dygresyjność od dygresyjności. I wstępy zajmujące 3/4 postu. I przede wszystkim barokowa (ale nowoczesna) składnia, nad którą niejeden doktór nauk humanistycznych, specjalista językoznawca, zapaleniec i miłośnik kultury języka podumałby z pasją - to jest to, co w Tobie uwielbiam!
    I Twoje normalne podejście do wszystkiego też uwielbiam. I MILLY ofkors uwielbiam równie mocno jak wszystko powyższe!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Magda <3 <3 <3 'Barokowa (ale nowoczesna) składnia, nad którą niejeden doktór nauk humanistycznych, specjalista językoznawca, zapaleniec i miłośnik kultury języka podumałby z pasją' - komplement roku. Drukuję i wieszam na lustrze żeby nieść sobie pociechę kiedy wyglądam jak totalne zombie z podkrążonymi oczami bo za długo siedziałam nad blogiem. Piszczę z zachwytu i tłumaczę Towarzyszowi Mężowi. You made my day xxxxx

      Delete
  6. I ja uwielbiam czytac twój blog :-) Jestes super mamuśką i kobietą !!! Pozdrawiamy -Marta i Julcia:-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Marto i Julcio, bardzo bardzo bardzo dziękuję!!!! xxx

      Delete
  7. Wiesz ja się ostatnio dowiedziałam że moje podejście do wychowania jest "przesadzone" zresztą zapraszam do mnie, ostani punkt Raportu... ale tak naprawdę wszystko co robię, robię instynktownie. Chcę żeby moja córka miała wsyzstko co najlepsze, nie jesteśmy trendy, nie mamy całego stosiku chust, choć uwielbiamy chustonoszenie, ba! nawet wozimy się w wózku. Na wszystko trzeba złotego środka i tyle.
    Lubię Cię!!!! :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Edit: Przedostatni, piąty punkt ;)
      http://zwyklamamusia.blogspot.com/2015/02/raport.html

      Delete
  8. Mam bardzo podobne podejście do Twojego.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Fajnie, cieszę się. To jest bardzo pokojowe podejście :)

      Delete
  9. Ja nie mam szacunku do blogerów, którzy się silą na kontrowersje, tylko po to by przyciągnąć do siebie czytelnika. O wiele mądrzejsze (nawet jeśli mniej opłacalne) jest po prostu być sobą, szanować siebie i czytelnika swego, nie serwować mu jakiejś papki, która ma nim wstrząsnąć by poprawić statystyki. Bardzo fajny tekst, Zu :)
    I nawet się w nim nie tłumaczysz :)

    ReplyDelete