Saturday 21 February 2015

M11 Hejt

A Wy znów to dziecko w takie mrozy męczycie ...

Taki oto komentarz znalazłam pod moim ostatnim postem. Myślicie sobie, cóż takiego, dziewczyno, to żaden hejt.

A ja pół dnia myślę (a zaznaczam, że nie mam czasu  na myślenie o takich pierdołach, jasny gwint!) o tym, co odpowiedzieć. Że jakie mrozy skoro było dziewięć stopni na plusie (ja wiem że połowa lutego, że to niekoniecznie normalne, że zima która wcale nie jest wybitnie zimna - ale przecież aż takiej blogowej wszechmocy nie mam żeby pogodę kontrolować. A że ona była łaskawa... No hejtowy peszek). Że 'to dziecko' nie wydawało się zmęczone, za to całkiem ukontentowane długimi spacerami, atencją i nowościami wokół. Kolejny peszek. Że jakie 'znów', wszak nie pzypominam sobie żebyśmy już wcześniej 'to dziecko' w 'takie mrozy' męczyli...

A potem zastanowiłam się czy warto dyskutować z anonimowymi użytkownikami sieci bezwzględnie niczym jury w konkursie na perfekcyjnych rodziców oceniającymi kawałek rzeczywistości który widzą w internecie. Nie znają nas, nie wiedzą jacy jesteśmy, a tym bardziej jakie jest nasze dziecko, a na podstawie kilku notek, zdjęć i luźnych notatek kreują obraz umęczonego dziecka w mrozach z winy rodziców. 

Zastanawiam się czasem nad motywacją tych osób. I naprawdę nic nie przychodzi mi do głowy. Nie wiem czy to ta anonimowość, czy brak własnego życia, czy zwyczajna chęć dokopania drugiemu człowiekowi po to żeby poczuć się lepiej samemu ze sobą (której to chęci nie podzielam, nie rozumiem i nie chcę rozumieć). Ale dosyć to smutne.

 I chciałabym tu moralizatorsko zaapelować do osób, które bez ujawniania twarzy, imienia i nazwiska czy choćby ksywy buszują po blogach, forach i stronach plotkarskich niesprawiedliwie oceniając, dosadnie komentując i bez powodu wbijając szpile. Chciałabym, ale tego nie zrobię. Bo wiem, że to niczego nie zmieni. Mogę się frustrować, przejmować, prosić - ale, jak mawia stare blogowe powiedzenie 'haters gonna hate' - niestety. Mogę za to robić swoje i zamiast przejmować się anonimowymi uwagami - cieszyć się z tych nieanonimowych, zarówno komentarzy i wiadomości prywatnych, które sprawiają, że mi się chce. I to jak mi się chce!

A kiedyś... może kiedyś.... Nauczę się nie przejmować.

A Wy, spotykacie się z hejtem? Boli Was czy jest Wam zupełnie obojętny? A może budzi jeszcze inne uczucia?

Ściskamy,
z&m (gwoli ścisłości - znów nieumęczone i bez mrozów)


13 comments:

  1. Haters make u famous, Zu, pamiętaj! Najgorsze jest to, że te teksty pozornie nie są jakieś bardzo hejterskie, a niepotrzebnie siedzą w głowie. Ja mam wyłączone anonimy i żyje mi się dużo lepiej. Gdy ktoś chce komentować moje życie to niech przynajmniej się przedstawia

    ReplyDelete
    Replies
    1. Niezły plan. Może na nowej stronie też wyłączę?

      Delete
  2. Niepoprawna :*

    Zgadzam się z Ruby. Dotknął Cię hejt = wow, jesteś już popularna ;)
    I z tym, że podobne teksty się wbijają i wybić nie chcą, też się z Wami zgadzam. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ale Magda, to nie mój pierwszy hejt! Przecież już była wojna o czapkę i o długą podróż samochodem.... To już tak długo jestem sławna? Hmm...

      Delete
  3. Witaj!!!! Czytam Twojego bloga regularnie. Jestem Anonymousem, lecz nie hejtuję :) Uważam Twój blog podobnie jak Instytut Doświadczeń oraz Lajf Stajla Blog (a jeszcze Kantorek Katiuszki :) za perełkę wśród morza blogosfery. Nie wspomnę, że również jestem ze Śląska (może jego wschodnich rubieży, lecz jednak Śląska). To, że ktoś w sposób nieuprawniony i bolesny wyraża swą opinię jest przykre. Nie przejmuj się takimi wpisami, chociaż wiem, że to nie jest łatwe, bo sama w realu mam z tym problem. Niektórzy z głupiej i niezrozumiałej zazdrości potrafią zza anonimowości uderzyć, bo sami by się nie odważyli na podróż do Berlina :). Ha ! I tak to traktuj :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki za wsparcie, każde doceniam, a zwłaszcza niehejtujących anonimów :)))) I oczywiście cieszę się bardzo że tak miło nas oceniasz. I widzę że czytujemy to samo! :)

      Delete
  4. Sama bloga nie prowadzę, bo nie mam odwagi lub pomysłu. Trzymajcie się ciepło i nie przejmujcie się ludzką frustracją :)

    ReplyDelete
  5. Kochana nie przejmuj się :-) Uwielbiam was !!! Pozdrawiamy

    ReplyDelete
  6. Mnie w hejcie powiedzieli, że jestem gruba, także ten, no... A może to było takie żartobliwe, z przekąsem? Nie? Nie zawsze trzeba myśleć, że ludzie złe mają na myśli. Choć mogą mieć. Nie lubię, jak mają.

    ReplyDelete
    Replies
    1. O, że jestem gruba (jeszcze?) nikt mi nie napisał, za to że jestem rodzicem zupełnie bez wyobraźni który trzytygodniowe dziecko traktuje kompletnie niedpowiedzialnie i owszem. Więc tego... chyba wolałabym żeby mi napisali, że jestem gruba :D

      Delete
    2. Nie ma sprawy... chętnie się przyczynię zabierając Cię na ustalone w innym poście ciastko urodzinowe, to może się doczekasz ;)

      Delete