Friday 30 January 2015

M11 Co? Jajco!

Postów kulinarnych u mnie jak na lekarstwo z kilku powodów. Ale najważniejszym z nich wydaje się być ten, że ja po prostu staram się nie gotować. Tak, dobrze czytacie, nie musicie przecierać oczu i wracać do tego zdania. Na ile uda mi się wykpić od gotowania - to się wykpiwam.

Szczęśliwie mam Matkę Polkę która uwielbia gotować i która efekty tego uwielbiania często pakuje mi w paczki i ładuje nimi lodówkę. W sensie sama tą lodówkę ładuję, wiadomo, ale jest ona pełna wiktuałów od MP. W bardzo dużej mierze rozwiązuje to mój problem z nielubieniem gotowania.

Jest też Towarzysz Mąż, który przejmuje pałeczkę kiedy zapasy od Matki Polki się kończą. Tym samym ja muszę gotować w absolutnej ostateczności, co bardzo sobie chwalę. Jeść tak - gotować nie. Jestem zbyt niecierpliwa do gotowania, a jak nie daj Boże spieprzę to sobie wyrzucam.

Za to śniadania lubię przygotowywać. I nie wiem czemu. Ale jakoś tak.... U mnie w domu zawsze jadło się śniadanie i do tej pory śniadanie jest dla mnie stałym punktem rozkładu dnia, bez względu na to czy pracuję czy nie. Wszelkie śniadaniowe opcje lubię i jadam falami - maltretuję owsiankę, potem opuszczam ją na rzecz tostów z oliwą i pomidorami, a kiedy te mi się znudzą przerzucam się na zupę śniadaniową z kuchni pięciu przemian, a z kolei kiedy ta mi się znudzi na zwykłe kanapki albo jogurt z granolą. Ostatnio u nas na tapecie jajka... Autorskie jajka z parowaru!

Nie wiem czy ktoś na to wpadł wcześniej. Pewnie tak, ale jakoś nigdy o tym nie słyszałam. Zastanawiając się jak przygotować jajecznicę dla Mill unikając smażenia stwierdziłam że zaeksperymentuję i wsadzę jajko do parowaru (w sensie rozbiję i rozbełtam w miseczce, bez tłuszczu, a miseczkę wstawię do parowaru). Wyszło cudownie, mimo tego, że nie wyszła jajecznica (wyszłaby, gdybym mieszała w trakcie). Wyszedł taki jajko-omlet jakby. Idealnie okrągły, puszysty, delikatny. Od tej pory to mój ulubiony sposób na przyrządzanie jajek dla całej rodziny.

Wypróbowałam już wersję z jajkiem wymieszanym widelcem (wychodzi fajna, marmurkowa biało-żółta struktura), jajkiem zmiksowanym blenderem, jajkiem niezmieszanym kompletnie (sadzone bez smażenia - coś świetnego) i z dodatkiem wszystkich możliwych zielenin, ziół i przypraw. A kto się nie boi mleka może dodać i odrobinę mleka (w wersji dla siebie, nie dla dziecka, jasna rzecz, chyba że dziecko nie jest niemowlęciem i mleko mu niestraszne) - wtedy wychodzi jeszcze bardziej puszyste.

Dla Milly jajko kroję niczym pizzę (pizza-egg) i serwuję sauté. Albo z dodatkiem awokado które ostatnio u nas na tapecie też często. Awokado jest idealne do BLW, poza tym pełne zdrowych tłuszczów i witamin, więc podane w okolicy 10-11 miesiąca życia dziecka będzie świetnym uzupełnieniem diety. Poza tym resztki po takim BLWowym śniadaniu świetnie można wykorzystać blendując całość (w sensie jajko na parze + awokado) i otrzymując jedną z najlepszych past jajecznych jaką jadłam. Bez żadnych majonezów i maseł.  Uwielbiam!

A u Was? Co na śniadaniowej tapecie aktualnie?

Ściskamy,
z&m

 Mill ze swoim pizza egg i awokadem (i tak, wiem że tego się nie odmienia, Ci co mnie znają natomiast wiedzą że ja wszystko namiętnie odmieniam włącznie z nieodmienialnymi)...


 ... które zanim je dorwała wyglądało tak.


 A tu moje śniadanie, czyli to samo plus szpinak i inne zielone liście które mam w lodówce, mozzarella, pomidory i trochę oliwy truflowej.


W razie gdyby niemowlę pogardziło jajkiem lub awokadem (albo gdyby nam zwyczajnie wyszło za dużo, albo jeśli celowo zrobimy za dużo) - wszystko blendujemy, dodajemy trochę świeżo zmielonego pieprzu i ta-dam! Przepyszna pasta jajeczna gotowa.


 I z tą pastą można na przykład zjeść kolację. Tu zwykła bułka pokrojona w poprzek i dodatek w postaci mojej ulubionej bresaoli (do dostania w Lidlu) i szczypiorku.

A jak ktoś lubi kanapkę z jajkiem jak Towarzysz Mąż to i ze zwykłym chlebem smakuje super. Nie mogłam się powstrzymać od tego pomidora mającego robić za nos. A jajka są z dużą ilością szczypiorku, chilli i pokrojoną w małą kosteczkę bresaolą właśnie. Ale właściwie wszelkie dodatki jajecznicowe sprawdzają się świetnie. Potem rach ciach, jajko ładujemy między chleb i voilá!

14 comments:

  1. Rozbawiło mnie ostatnie zdjęcie :) Też zawsze układam produkty na talerzu tak, aby tworzyły uśmiechniętą buzię :D. A jajecznica na parze też u Nas była na początku. Tyle tylko, że ja po prostu robiłam ją "w kąpieli wodnej"- nie wiem czy można to tak nazwać? W małym garnuszku gotowałam wodę i stawiałam na nim talerzyk, na talerzyk rozbijałam jajko i mieszałam. Jajko ścinało się pod wpływem temperatury talerzyka i tyle! :) Ale pomysł z parowarem super! :) Tak schludniej to wygląda :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No ładnie, nie? Faza na jajko z parowaru trwa! A ja z kolei nie wpadłabym na pomysł jajecznicy z kąpieli wodnej, więc 1:1:)

      Delete
  2. No widzisz, a ja wyrodna smażę na maśle! Świetny pomysł i naprawdę fajnie podane, chociaż Kropka i tak pluje jajkiem, nie jest fanką niestety. Dziś zobaczyłam w lodówce głównie światło i kilka warzyw, więc na śniadanie była sałatka z tego co się nawinie. Uwaga, po raz pierwszy premiera Kulinaria Ruby na zaprzyjaźnionym blogu: Puszka czerwonej fasoli+papryka czerwona (taka długa wersja, słodka)+jeden pomidor sparzony, bez skórki, posiekany+trochę czerwonej cebuli+trochę zielonej części pora (ale tej jędrnej)+odrobina soku z cytryny+łyżka oliwy+ garść pestek dyni sprażonych na suchej patelni. Jak na sałatkę zastępczą wyszła super i kolorystycznie też wymiatała. Kropka zachwycona wyjadła pedantycznie wszystkie czerwone fasole. Mam nadzieje, że mimo to noc będzie .. bezwietrzna :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hue hue... Sałatka zastępcza brzmi pysznie! I jak noc... bezwietrzna?:>

      Delete
  3. super :-) ja tez robiłam w parowarze ale szybciej wychodzi mi jajecznica w kąpieli wodnej :-) JUlka uwielbia. Ja tez nie mam zdolności kulinarnych i w sumie nie lubie gotowac i mąz bardzo z tego powodu marudzii :-/ dobrze ze on potrafi gotowac :-) Pozdrawiamy :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Towarzysz Mąż też smędzi że nie gotuję niczym Matka Polka i kompletnie nie kuma dlaczego ona mnie nie nauczyła (a odpowiedź jest prosta - ja się po prostu do garów nie nadaję!:)

      Delete
  4. Super inspiracja kuchenna!!! Koneicznie przetestuję, jak będziemy już na etapie jajek :)

    ReplyDelete
  5. Eh, ja tak samo wyrodna jak Ruby - smażę na maśle. :D I to od samego początku. W ogóle mi jakoś nigdy nie przyszło do głowy, żeby unikać smażenia. No, może głęboki tłuszcz, trzykrotnie odgrzewany faktycznie odpada. Ale na blogu Alaantkowe BLW (jak nie znasz, to jest super!) jest mnóstwo przepisów smażonych. Kotlety, placuszki z różnych dziwnych zmielonych mikstur typu soczewica+kasza jaglana. Ale ja wyrodna chyba jestem na całego, bo krowie mleko w owsiance raz na jakiś czas i dla niemowlaka mi niestraszne. Wolę to, niż mm. Przecież nawet według tych oficjalnych wytycznych można jako dodatek po 6 miesiącu.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Serio? A których? Bo według tych które ja czytałam mleko krowie do roku to zło... Hmmm...
      Ja nie smażę na maśle bo uważam że na mnóstwo smażonych ma jeszcze czas. Aczkowiek jakby zjadła coś smażonego na maśle to nie byłabym hiper oburzona. Wielokrotnie podkreślam, ze ja nie jestem żadnym ortodoksem, w żadną stronę. Słucham intuicji i uważam że tak jest dobrze... Ale, że po raz kolejny zacytuję Towarzysza Męża, twardo wyznaję jego motto życiowe 'Everything in moderation including moderation itself' :) A, i dzięki za polecenie bloga, nie znałam, zajrzę!

      Delete
    2. "Małe ilości mleka krowiego można zastosować do przygotowania pokarmów uzupełniających, ale nie powinno być ono stosowane jako główny produkt mleczny przed 12 miesiącem życia" :)
      https://www.humana.pl/strona/20/%E5%BBywienie-i-rozw%E3%B3j-dziecka/24/podstawowe-zalecenia-%E5%BCywieniowe-dla-dzieci-w-pierwszym-roku-%E5%BCycia

      Delete
    3. Widzisz, to czytamy inne źródła :) WHO pisze żeby przed 12 m.ż. nie podawać mleka krowiego. Hmmm...

      Delete
  6. Rozumiem że jajko oznacza i białko i żótko? A gdzie ja czytałam że do roku należy się wstrzymać z podawaniem dziecku białka?
    Jesli to bzdeta to lecę robic taki omlet!
    Na ile minut zostawiasz miksturę w parowarze?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Według najnowszych zaleceń żywieniowych WHO na 2015 rok odseparowywanie żółtka od białka to bujda. Można przy alergicznym dziecku, ale nie trzeba, więc ja podaję razem i wszystko wydaje się pasić. Miksturę trzymam w parowarze około 10-12 minut. Pozdrowionka i powodzenia z omletowaniem!

      Delete