Monday, 28 July 2014

M4 Hips don't lie

Przyszedł moment kontroli bioderek (o których było tu, a dla tych co im się nie chce tam wracać napiszę tylko że były w porządku, a mogły być jeszcze lepsze).

Oczywiście - całymi tygodniami wręcz pogoda jest fantastyczna, w momencie kiedy my mamy wychodzić do przychodni rozlewa się ulewa sezonu. W porzo - myślę - i zamiast wózkiem jedziemy z Mill autem.

Mill nie pochwala pomysłu, zapięta w fotelik ryczy. Wyciągam z fotelika, karmię. Uspokaja się na chwilę. Wkładam z powrotem do fotelika - ryczy. Czas leci, no ale przecież nie pojadę z ryczącym dzieckiem i to w ulewie sezonu. Wyjmuję z fotelika, noszę dookoła garażu, Mill uspakaja się i uśmiecha. Fotelik podejście numer trzy. Grymasi i sprawdza moją reakcję. Kiedy niczym niewzruszona zapinam ją dalej przestaje marudzić i zajmuje się jedzeniem pasa od fotelika.

Ufff. Jesteśmy spóźnione tylko 15 minut.*

Przy okazji do ulewy sezonu dochodzi burza. Z piorunami. Udaję że wcale mnie to nie rusza (burza, zaraz po myszach, jest kolejną z moich nielicznych fobii) i jedziemy. Najchętniej przeniosłabym wizytę, ale kolejne 3-4 tygodnie oczekiwania odwodzą mnie skutecznie od tego pomysłu. Dziecko podczas około pięciominutowej jazdy samochodowej usypia. Budzę ją żeby włożyć ją w Tulę (foch, no bo jak to ją budzę kiedy dopiero zasnęła), wkałdam w Tulę, uspakaja się. Jest dobrze. Aż do przekroczenia drzwi przychodni, to jest, bo nie tylko my się spóźniłyśmy zdaje się. Kolejka na 5 dzieci przed nami, a to tylko rejestracja. Ile dzieci jest na górze cholera jedna wie. Na szczęście Mill grzeczna. W budynku chyba z milion stopni, ale w rejestracji dają nam kartę którą mamy dać panu doktorowi, więc świetnie robi za wachlarz. Mill lubi wachlowanie, co nie przeszkadza jej jednak w próbach zjedzenia Tuli.

Wchodzimy na górę (serio - za pierwszym razem byłam z wózkiem. nie wiem kto wymyślił USG bioderek dla dzieci na pierwszym piętrze bez windy z mnóstwem schodów, wąskimi drzwiami i brakiem opcji minięcia się dwoma wózkami gdziekolwiek. Słabe to jest, słabe, i cieszę się że mam Tulę), przed nami kolejne 5 dzieci, mniej-więcej. No dobra. łazimy w Tuli, Mill dostaje czkawki, przyciąga wzrok (czy ona robi to specjalnie?), budzi komentarze, zaraża czkawką dwoje innych dzieci w poczekalni (też nie wiedziałam że czkawka jest zaraźliwa!) aż po godzinie czekania (i około 20 minutach czkania) usypia w Tuli. Oczywiście tuż przed tym, kiedy kolej na nas.

Brutalnie budzę ją wyciągając z Tuli i kładąc na stole do badania. Ryk. Też bym się wkurzyla gdyby z drugiej próby drzemki ktoś mnie tak wyrwał od razu, więc się rykowi nie dziwię. Dobra wiadomość jest taka że bioderka ma Mill idealne i pan doktor zachwycał się Tulą i mówił jak to pozycja Mill w niej jest świetna na bioderka. Przy okazji zapytałam o Mill wyginanie się w łuk kiedy leży na boczku (wyczytawszy w Internecie że to sprawa dla neurologa trochę się przeraziłam) a pan doktor mnie uspokoił i powiedział ze to ekwiwalent podnoszenia główki, że dzieci w jej wieku tak robią, że ćwiczy i że bez paniki. Ufff.

Usatysfakcjonowana idealnymi bioderkami mojej córki (producenci biodrówek, czy coś, czytacie to?!) zabieram ją, uspokojoną już, do samochodu. Burza nie przeszła, ale ciągle udaję że mnie ona nie rusza. Montuję Mill w foteliku, tym razem bez oporu i jedziemy. Ja mam ochotę ryczeć jak Milly (cholerna burza!) a gwiazdeczka śpi. Zastanawiam się czy nie pojeździć trochę bo aż szkoda mi ja po raz trzeci budzić w pięć minut po tym jak zasnęła żeby zanieść ją na górę (tym razem z windą). Burza wybija mi ten pomysł z głowy, jedziemy prosto do domu. Sorry, córeczko!

Jesteśmy w domu. Nieważne, że telefon został z Tulą w samochodzie, że kosz niewyniesiony od dwóch dni i że ogarnięcie ogólne mieszkania bywało lepsze. Jesteśmy. Ja czuję się niczym po zdobyciu Mont Blanc (żeby nie było niedomówień - Mont Blanc nigdy nie zdobyłam, ani nawet nie mam tego w planach, nie mniej jednak wyobrażam sobie że tak bym się czuła gdybym taki plan miała, że już nie wspomnę o jego realizacji), Mill jest zmęczona i głodna. Najpierw jedzenie, później spanie. Po raz czwarty Skubana, mimo zmęczenia, zasnąć nie chce. Chyba nie kuma że naprawdę już jej nie obudzę po kolejnych pięciu minutach.

Kąpiemy się o półtorej godziny wcześniej niż zwykle, przytulamy, słuchamy szumów z brzucha na iPadowej aplikacji. Śpi. Ufff.

A ja na nią patrzę, kiedy spokojna, z rękami w górze, miarowo oddycha. Burza w międzyczasie się skończyła, ja nie wiem jak zliczyć liczbę razy kiedy powiedziałam dziś 'ufff', na głos bądź nie. I kocham ją szaleńczo, po prostu.

No i te ideane bioderka! <3

A Wy? Macie takie dni kiedy nie chcecie wkurzać własnych dzieci a okoliczności to wymuszają?

Ściskamy,
z&m

* w naszej przychodni od USG zapisy są luźne między 16 a 17 i potem według kolejności, więc to spóźnienie też takie umowne, na szczęście, wszak wybiła dopiero 16:10 kiedy wyjeżdżałyśmy z domu, a jedzie się tam 5 minut

Śpimy - do czterech razy sztuka

21 comments:

  1. na paderewskiego chodzicie na usg?
    chyba żartujesz że ludzie patrzeli na Milly w trakcie czkawki jako chorobę :|

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie-e, na Wyszyńskiego.
      Nie patrzyli na czkawkę jak na chorobę, ale po niej dwoje dzieci innych w poczekalni też zaczęło czkać więc rodzice wykminili że 'na pewno' się zarazili od Mill :)

      Delete
  2. ojjj mamy takie dni! Jutro będzie jeden z nich. W skrócie - my i Kropka trasa 250 km.. upał.. a wieczorem 250 km z powrotem. Nie wiem jak to będzie. Ale.. okoliczności niejako wymuszają. Ja muszę jechać - to musi jechać i ona, bo inaczej zbiorniki laktacyjne mi eksplodują;)
    A tak btw tooo podziwiam Twoje ogarnięcie i załatwianie wszystkiego samodzielnie w towarzystwie dziecka, ja do tej pory targam małża na każdą wizytę w przychodni! :) Rispekt :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. 1) Kropka dała radę, jak zwykle
      2) W takich sytuacjach przydałby się znienawidzony przez Ciebie laktator, Kropka by mogła zostać a zbiorniki by nie eksplodowały
      3) Ogarnięcie i załatwianie - bo za bardzo nie mam innego wyboru :) I nie ma czego podziwiać, też byś ogarniała i załatwiała gdybyś musiała :)

      Delete
  3. to takie słodkie jak sobie spokojnie śpią.. to Twoje zdjęcie z malutką Mill w pościeli!!! Lowam!
    Już mi żal mojej małej Kropki, że ją tak jutro wycioramy po Polsce.. ale bierzemy jej wózek, łóżeczko turystyczne i nawet Tulę, więc opcji ma wiele do chill outu..

    ReplyDelete
    Replies
    1. No i chilloutowała się, bo Wasza Kropka to grzeczna dziewczynka nad wszystkie grzeczne dziewczynki... Mill jest grzeczna, ale przy Kropce nawet ona wymięka! (nawet kiedy śpi :)

      Delete
  4. A ja was wczoraj widzialam około 17 ja wjezdzacie na osiedle ;-)pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, to my byłyśmy! Właśnie z tych bioderek wracałyśmy :)

      Delete
  5. I u nas takie dni niestety :/ Mieliśmy przygodę z krwiakiem na główce i co tygodniowe wizyty u chirurga dziecięcego. To nic, że nie ma konkretnej godziny przyjęć tylko od 11 - 13. I nawet jak nauczona doświadczeniem przyjdę za 5 pierwsza, zawsze się okazywało, że i tak musimy czekać. Jednak gdy płacz Zosi zaczął ruszać sumieniami innych wchodziłyśmy od razu. W sumie tylko w takich przypadkach miała fundowane takie "atrakcje" mała. Nie liczę już jej gorszych dni ;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Pamiętam Waszą historię z krwiakiem! U nas nie było co ruszać - Mill nie płakała. Ale wszyscy tam byli z
      małymi dziećmi więc do nikogo nie mam pretensji, każdy się swoje musiał odstać. A gorsze dni... Kto ich nie ma?

      Delete
  6. Kochana, zmień przychodnię na moją! pojedziesz dłużej, dziecko Ci uśnie. A na drzwiach wieeelka kartka, że dzieci do roku przyjmowane są poza kolejnością. I też nfz-owska :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No u mnie w przychodni na Wyszyńskiego też dzieci do roku są przyjmowane poza kolejnoscia, z tym, ze większość dzieci do kontroli jest poniżej roku :) więc kto pierwszy ten lepszy :)

      Delete
    2. Wiola, ja też chodzę na Wyszyńskiego na te bioderka! A przychodnię mam na Oblatów, uwielbiam ją, jest blisko i jestem megazadowolona, więc dzieki za ofertę Olgo, ale nie skorzystam tym razem :) I fakt, na bioderka było wczoraj mnóstwo dzieci, ale wszystkie poniżej roku, ba, wiele znacznie młodszych od Mill, więc nie wiem jaki system musieli by wprowadzić żeby wszyscy byli zadowoleni :)

      Delete
    3. Na Oblatów do Evanmedu? My też tam, jak jeszcze napiszesz, że do dr Makiełło to chyba musimy się czym prędzej umówić na spacer niż byśmy się miały kiedyś spotkać u lekarza.

      Delete
    4. Na Oblatów do Ewanmedu w rzeczy samej :) Ale nie do doktor Makiełło tylko do doktor Kujawy :) a na spacer zawsze chętnie:)

      Delete
  7. Właśnie tym wpisem przypomniałaś mi o tym wyginaniu się łuk, mniej więcej jak moja M. była w wieku Twojej M. Czasami odginała się tak mocno, że nie umiała wrócić do stanu pierwotnego i wołała o pomoc. Teraz to śmieszne, a wtedy mnie przerażało. Na szczęście szybko minęło:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ooooo, dzięki za ten komentarz, oddycham z ulgą więc! Mill póki co wraca do siebie z tego wygięcia, za to krzyczy z wielu innych powodów:)

      Delete
  8. Nooo powiem Ci mega dzielna dziewuszka!!! :) i nie dziwie sie ze wszedzie chwala jej grzecznosc :) kto by wytrzymala tyle budzen? moje takie zmeczone niewyspane jeszcze gorsze ryki potrafilo urzadzac przed snem wlasciwym wieczornym i trwalo to oczywiscie dluzej i doprowadzalo matke do frustracji... ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Noooo powiem Ci że jest mega dzielna i mega grzeczna i w ogóle ja bym miała focha stulecia a ta jakby nigdy nic.... Ale i do frustracji potrafi mnie doprowadzić kiedy po raz 5 odnoszę ją do łóżeczka a ona się budzi i zmierźli, za tow moim usypia w 3 sekundy :/ (na szczęście tylko raz tak się stało wczoraj i mam nadzieję że to jednorazowy wyskok :)

      Delete
  9. Awww słodziak !
    Przekichane macie z tym badaniem, że w takim miejscu i kolejka, no ale ! Nie ma co ! Już za Wami i wszystko na szczęście w porządku :)
    Mill rośnie zdrowo i to cieszy blogową ciotkę !

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mill ściska blogową ciotkę i rośnie w siłę! czego nie można powiedzieć o mamie po pobudce o 6 rano :D

      Delete