W Nikiszowcu jest moja ukochana kawiarnia (Byfyj).
W Nikiszowcu urodził się mój tato i z Nikiszowca i okolic pochodzi praktycznie cała moja rodzina.
Nikiszowiec to moje dzieciństwo, to przepiękny kościół świętej Anny i lodowisko na które chodziłam zawsze przed dobranocką.
Ostatnio Nikiszowiec to też miejsce wielu fajnych wydarzeń (o Industriadzie pisałam tu, a o jarmarku świątecznym tu) i jedno z moich ulubionych miejsc spotkań.
Nikiszowiec to dla mnie magiczna dzielnica Katowic, do której zawsze chętnie wracam. Historię też ma ciekawą, ale nie będę Wam powielać Wikipedii i zainteresowanych odsyłam tamże.
Ostatnio wyrwałam do Nikiszowca Ruby Soho na spotkanie bez dzieci. Mały tour de Nikisz i byłyśmy gotowe do ciastojedzenia w Byfyju. Pięknie było, a dzieci pod troskliwą opieką tatusiów też miały się w porzo.
A dziś na Nikiszowcu odbywał się Jarmark lokalnej Art Naif czyli sztuki naiwnej połączonej z wystawcami rękodzieła i mnóstwa gadżetów dla dzieci ( o nieee) w związku z czym udało mi się tak wyciągnąć gadżeciarę pierwszej wody i maniaczkę wydawania pieniędzy na swoją śliczną córeczkę czyli Olgę z Instytutu Doświadczeń. Dziewczyny ewidentnie przypadły sobie do gustu i przytulały się do siebie i wyciągały rączki. My też nie mogłyśmy się nagadać no i oczywiście nie oparłyśmy się też małemu zakupowemu szaleństwu. Poza tym podejrzałam u Olgi wózek którego zakup rozważam w ramach zabrania na wakacje bo jest mały, lekki i kompaktowy (kurka, ale przecież ja wcale nie potrzebuję nowego wózka!!!!) i spędziłam cudowne popołudnie u rodziców na obiedzie.
I... na deser wróciłam z rodzicami i Mill do ukochanego Byfyja, gdzie wpadliśmy na P. - chrzestnego Mill. Fajnie było!
A Wy, macie takie swoje ukochane miejsca?
Ściskamy,
z&m
PS. No i komu tu kibicować, komu?
Ale macie fajnie dziewczyny!
ReplyDeleteAno! :) Ale Ty też nie masz źle ze swoimi hipsterskimi knajpami :p
DeleteNikisz. Lubię go. Chociaż pierwsze spotaknie moje z nim nie było miłe. Pojechałam tam z sąsiadką do jej koleżanki. Był kwiecień, wielki piątek, zimno iii i to były czasy kiedy na Nikiszu się jeszcze nic nie działo, a sory, działo mogłaś dostać w łeb łopatopodobnym czymś i błagać o przebaczenie, że tam szłaś :) Potem wróciłam tam za dnia i miejsce mimo wszystko mnie oczarowało.
ReplyDeleteDawno tam nie byłam, więc chyba warto się tam przejechać na to ciacho, bo pysznie wygląda :)
Widzisz, ja też pamiętam Nikisz z czasó kiedy nic tam się nie działo... I mam zgoła inne wrażenia. Wiem że nie słynął (i ciągle nie słynie!) on z superbezpieczeństwa, natomiast ja się tam nigdy nie czułam zagrożona... Co więcej, zabrałam tam ciemnoskórego Portugalczyka z Couchsurfingu po 21:00 pewnego mroźnego wieczoru (i też było ok :) Zła sława Nikiszu mnie przeraża, w rzeczywistości chya nie jest jednak AŻ TAK źle :) A ciasto w Byfyju polecam zawsze i wszędzie i wszystkim!
DeleteMiło natknąć się w blogosferze na sąsiadkę zza miedzy ;) Byfyj powiadasz? Trzeba sprawdzić, bo i mnie zachęca ciacho.
ReplyDeleteZza miedzy powiadasz?:> No a Byfyj oczywiście polecam!
DeleteSądząc po Nikiszu, to tak - zza miedzy ;) (Tychy).
DeleteCudnie!!!!!tesknie!!!!!!
ReplyDeleteMy też!!!!!
DeleteAch jak dawno nie byłam na Nikiszu:( Muszę nadrobić, gdy tylko będę miała okazję. I mimo, że pod kątem turystycznym jest to już mega popularne miejsce, to nic a nic się skomercjalizował. Za to go lubię.
ReplyDeleteJa też! I totalnie się zgadzam z opinią :)
DeleteJak miło :))
ReplyDeleteMoim ulubionym miejscem są Chojnice na pomorzu, moje dzieciństwo :)
O Nikiszu nigdy nie słyszałam :)
a no i zapewne dlatego że też nigdy w Katowicach nie byłam ! :D
DeleteAno, miło! :)
DeleteMiałam kiedyś przyjaciela kolonijnego z Chojnic z którym parę lat wymieniałam listy... To były czasy! :)
Nikisz to dzielnica Katowic, ale jaka fajna :)
No to Domi zapraszamy, zapraszamy!!!!! :)
Delete