Wednesday, 10 September 2014

M6 I mamy troszeczkę kataru... aspirator Katarek

Gra mi w głowie Kult od rana (ten, ale bynajmniej nie z powodów niegrzeczności bezdziecięcej, tylko właśnie tytułowego wersu, niestety) bo po ciężkiej dość nocy (kurka, serio, dowiedziałam się i ja co to znaczy mieć niekoniecznie ultragrzeczne niemowlę w domu... I nie powiem żeby mi się wybitnie podobało!) przyplątał się nam jeszcze katar...

Wróć, Milly się przyplątał. Mnie nie, Towarzysz Mąż też zdrów, ale biedna Mill świszczy nosem. Gruszka, czyli jedyny antykatarowy sprzęt jaki mamy (mieliśmy!) w domu (długa historia w skrócie - kiedy byłam w szpitalu po porodzie Mill zrobiłam listę kilku małych rzeczy typu właśnie aspirator czy cążki do paznokci dla Towarzysza Męża do dokupienia i wrócił boroczek z gruszką bo nie skumał o co mi chodzi... Ale faceci ogólnie tak mają, nie? Czy tylko mój Towarzysz Mąż taka ciamajda?) kompletnie się nie sprawdził, więc wyjścia nie było, trzeba było zaiwaniać do apteki.

Na szczęście do apteki około 200 metrów, więc wielkiego zaiwaniania nie było. Bałam się kolejnej wtopy Towarzysza Męża z gruszką, więc wolałam iść sama. Wcześniej przy karmieniu z biednym świszczącym nosem przeczytawszy cały internet o aspiratorze Katarek, o którym mówiono na mojej szkole rodzenia i o którym czytałam kiedyś u Hubisiowej mamy, tenże właśnie postanowiłam nabyć.

Dobra, teraz mała spowiedź i oficjalne minus dziesięć do medalu mamy sezonu - aspiratory ustne mnie brzydzą. Po prostu. I ja wiem, że te śpiki zostają w rurce, i że to nie jest konkurs na to kto bardziej kocha dzidziusia, mama czy tata, i kto jest w stanie te śpiki wciągnąć. Ja to wszystko wiem, ale nie zmienia to faktu, że wizja wysysania śpików mnie absolutnie zniechęca, sorry Gregory.

Początkowo wizja wysysania śpików odkurzaczem też wydawała mi się fatalna - no bo jak to tak, odkurzaczem? A to mózgu jej nie wsyśnie?

Ale przeczytawszy same (same!) dobre opinie wszędzie online się skusiłam. W aptece był, a jakże, i pani farmaceutka w dodatku też zachwalała, mówiła że świetnie się sprzedaje, że nawet dużo rodziców którzy myślą że to hardcore level zdecydowanie za hard dla ich malutkich maciupkiuch niemowlaczków (ponoć nie jestem odosobniona w moich obawach o wyssanie mózgu) i kupują ustne często i tak wracają po Katarek. Więc tego... zaoszczędziłam pomijając krok z ustnym, nie?

Katarek to wydatek ok. 40-50PLN. Dużo? No może i dużo, wszak stara poczciwa gruszka kosztuje ledwie dychę. Tylko stara poczciwa gruszka nie zrobiła nic, żeby Mill pomóc katarowo-świszczeniowo. A Katarek... uhuhu! Wciągnął (nomen-omen) wszystko jak ta lala. Dwukrotne wyczyszczenie nosa w ten sposób kompletnie załatwiło sprawę na cały dzień (no dobra, na pół, bo jednak dwukrotne). Zaznaczę tu że Mill raczej nie jest chora, wszak gorączki nie ma i jej zmierzłość wczorajsza (o której tu) na szczęście ustąpiła (uff), ale odpukuję w niemalowane i trzymam rękę na pulsie, na wypadek gdyby katarek postanowił się zmienić w coś poważniejszego. Tak czy inaczej, z katarkiem pożegnać się pozwolił Katarek jak ta lala.

Minusem na pewno jest fakt, że Milly nie bardzo go lubi. I nie bardzo go lubi to jest eufemizm. Towarzysz Mąż boi się że rozwiniemy u niej traumę odkurzacza. Milly wzdryga się na sam odgłos włączenia sprzętu (nie mamy dywanów więc z reguły nie używamy odkurzacza, skąd dla niej to nowy dźwięk, za którym, jak się okazuje, nie przepada) i płacze podczas zabiegu. Ale moim zdaniem bardziej płacze przez odkurzaczowy szum niż samo w sobie usuwanie smarków. Oddycha się jej później lepiej, więc jest zadowolona, ale w trakcie to ostatnia rzecz, którą można o Mill powiedzieć. No cóż, coś za coś. Ja wybieram około trzydziestosekundowe niezadowolenie po to, żeby mogła bezproblemowo oddychać resztę dnia (lub drugie pół dnia, czy tam pierwsze pół dnia, zwał jak zwał, ważne że na tyle godzin starczyło).

Obsługa Katarka (no bo chyba nie 'Katarku'?! Halo polonistki?) jest banalnie prosta - kilka przezroczystych plastikowych części składamy w całość, podłączamy w rurę odkurzacza i heja, wyciągamy kozy z nosa. Czasem dużo kóz. Ale za to bez śladu mózgu, słowo daję!

Czyszczenie też jest banalnie proste, nawet producent dołącza szczoteczkę taką mikro-flaschenputzer jak to się mawia na Śląsku (szczotka do czyszczenia butelek... hmmm... nie wiem. Wygląda tak) i elegancko wszystko schodzi mydłem i ciepłą wodą. Sterylizować nie trzeba (na szczęście!) i nawet taki obrzydliwiec jak ja daje radę te smarki wyczyścić (i znów awe za tą szczoteczkę, pucowanie kóz z nosa córeczki, nawet w obliczu tego że są córeczki i nie powinny mnie odpychać, a odpychają, z brakiem szczoteczki byłoby dużo gorsze).

Jednym słowem - mimo chwilowego dziecięcego dyskomfortu - polecam!

Znacie? Lubicie? A może macie jeszcze inne sposoby na katar(ek) u Waszych dzieciaków?

Pozdrowionka,
z&m

  
 
A tu owy sprzęt. Zdjęcie pochodzi ze strony producenta na której znajdziecie też więcej informacji. Równocześnie zaznaczam że producent nie ma pojęcia że o nim piszę i chwalę, a szkoda, bo dobry sponsoring nie jest zły :)


28 comments:

  1. TGWHK - Thank God We Have "Katarek" :)
    U nas też katarzysko się przyczepiło i nie chce puścić; dlatego dzisiaj zaczęliśmy jeszcze inhalacje z solą fizjologiczną. "Katarek" + inhalacje = zestaw mistrzowski!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak, sól fizjologiczna dobra rzecz! Producent Katarka też radzi nawilżać nos po zabiegu solą fizjologiczną właśnie,a moją jak na złość gdzieś wcięło, ale idę poszukać, bo coś czuję że przed wieczornym spaniem będzie dekataryzacja vol. 4 :)

      Delete
  2. My mamy fridę, bo się właśnie o ten mózg bałam...
    A tak btw. u nas w 6 miesiącu pojawił się kilkudniowy megakatar...a zaraz po nim przebił się ząb. Także czuję pismo nosem:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ooooo.... chyba masz rację. Nie wiem co się stało z moim grzecznym dzieckiem, ale chcę je z powrotem!!!! Jest tak fatalnie że nawet panadol truskawkowy (fuj fuj) poszedł w ruch. Zębie wyłaź!!!!

      Delete
  3. U nas dokładnie ta sama sytuacja! Za 6dni pół roku a tu meeegggaaa katar!
    Młody zdezorientowany bo to jego pierwszy ale Sopelek2 (smarki zatrzymuje filterek) + sól morska + olbas dla dzieci i spacerki, robią robotę ;) Po dwóch dniach i dwóch ciężkich (tez do tego nie przywykłam) nocach moge śmiali stwierdzić że synek wraca do "normalności" czyt. rośnie mi mały szatan :D
    Ciekawe czy sprawdzi sie z zębem tak jak u radoSHE? Mam nadzieje że tak!
    Pozdrawiamy mama i zasmarkany Brunko

    ReplyDelete
    Replies
    1. Filterek nie filterek, dla mnie fuuuuuj :)))) Olbasu nie mamy, ale ekwiwalent Vic dla niemowląt też jest w użyciu.... U nas już też dwie baaaardzo ciężkie noce (włącznie z noszeniem w Tuli dookoła stołu do 2 nad ranem :/) i powrót do normalności to moje chwilowo największe marzenie! U Was też zębiszcza? Pozdrowionka dla zasmarkańca! (a swoją drogą pięknie ma na imię, gdyby Mill była dziewczynką też forsowałabym Bruna :)

      Delete
    2. Tfu tfu, gdyby nie była dziewczynką, znaczy się :)

      Delete
    3. This comment has been removed by the author.

      Delete
    4. This comment has been removed by the author.

      Delete
    5. Niestety normalność nie trwała długo :/ moge nawet powiedzieć że jest jeszcze gorzej!
      W dzien totalna masakra o nocy lepiej nie wspominać :(
      Katar plus zęby zdecydowanie too much :/
      Próbowałam dziecię dać do łóżeczka jednak skapitulowałam i chyba dobrze się stało bo przy mamie jakiś spokojniejszy i lepiej oddychajacy syn się zrobił.
      Niech ten koszmar sie juz skończy!!!
      Pozdrawiamy i życzymy wytrwałości ( obum nam sie przyda:))
      ( imię miało byc niebanalne bo takie lubię (mąż nie był przekonany ale jak widać sie przekonał:)) oraz istniejące zarówno w języku polskim i angielskim (bo my polscy emigranci w UK:)) i chyba Nam wszystko wyszło;) a i doktor Bruno z "na dobre i na złe" hmm ten jego głos no lubię człowieka i juz :D
      Buziaki!

      Delete
    6. Obydwóm* nienawidzę słowników w telefonach!!!

      Delete
  4. Zu, powielam powyzsze posty.moje dzieci zawsze, ale to zawsze mialy katar przed wyjsciem zęba:) takze, wait for it!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oh, I'm totally waiting for it,wierz mi. I mam nadzieję że to to, bo jak to popsucie się dziecka niechwilowe to JUŻ WIEM DLACZEGO JESTEM JEDYNACZKĄ!

      Delete
  5. U nas też katar bez choroby i jedna ciężka noc. Teraz humorek dopisuje, ale w nosie nadal bulgocze. Pediatra kazała podawać wapno w syropie. A mąż od siebie jeszcze kupił Nasivin Soft od 3 miesiąca życia. Ten siuwax nawet działa. Ale w sumie może i kupię ten Katarek skoro tak dobrze wyciąga, moje płuca nie dają rady z Fridą- leci niewiele.
    P.S. Czekamy na zęba!
    P.S.2 Kurde, może u nas też idą???? Po 4 miesiącu?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja miałam zęba w wieku trzech miesięcy,a w wieku 3,5 dwa, więc wiesz, po czwartym miesiącu to jak najbardziej mogą być zęby.

      Katarek polecam, działa, choć Mill go ewidentnie nie lubi.

      Buziaki dziewczyny!

      Delete
  6. Tak, znamy i uwielbiamy, to jeden z naszych hitów:) Nawet na każdy wyjazd zabieramy ze sobą. A odkurzacz zawsze można pożyczyć. Wyobraź sobie zdziwienie właściciela pensjonatu w którym mieszkaliśmy w czasie pobytu nad morzem, gdy zwróciliśmy się do niego z taką prośbą. Jego mina po naszym wyjaśnieniu. po co nam odkurzacz- bezcenna:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wyobrażam sobie! Też bym się zdziwiła! Ja mam nadzieję że nam się nie przyda za często ten sprzęt :)))

      Delete
  7. u nas na samym początku był lekko bulgoczący nosek. Pediatra oprócz higieny noska polecała lekkie oklepywanko plecków, kładłam małego na moich kolanach na brzuszku i lekko plecki klepałam (dziwne słowo...) Trzymajcie się zdrowo :)

    ReplyDelete
  8. Katarka znamy i uwielbiamy. Poznalismy się jak WItek miał 4,5 miesiąca i znikąd przyplątało mi się przez katar zapelenie oskrzeli, wszelkie gruszki i fridy nie dawały rady. Jedyna apteka to ta przy scc była otwarta bo to święta w grudniu, jedziemy. Pytamy co najlepsze do wyciągania smarków, bo WItek się meczy, a ona na to, ze katarek. Ka. złapał się za głowę i pyta czy zwariowała :D przecież mu mózg wysysie, ja stwierdziłam, że może nawet i mózg wysysać byleby Młody lepiej oddychał :D babka z nas miała humor poprawiony do końca dnia chyba :D
    Witek na początku też płakał, po trzecim razie się chyba zorientował, ze mu lepiej po tym zabiegu :D Potem katar miał rok temu, więc jeszcze dobrze dmuchać nie potrafił i odkurzać szedł w ruch to sam sobie odciągał smarki :) no i tfu tfu odpukać w niemalowane, ale katar i choroby trzymają się od nas z daleka, to nie ma potrzeby póki co :)

    U Was może się ząbki pojawią, co? :) katar to też objaw czasami wychodzących zębów :)

    Wiola

    ReplyDelete
    Replies
    1. mu się* a nie mi :D bo przecież sobie bym tym kataru nie odciągała :D

      Delete
    2. hahahha, no ja myślę że jak będę mieć katar to spróbuję kiedyś, wygląda na to że odciąga wszystko i jeszcze trochę....

      Nasz Katarek też jest z apteki w SCC :) I mam nadzieję, że tak jak u Was, nie przyda się jednak zbyt często.

      Na zęby dużo rzeczy wskazuje... No ej, niech już wyłażą, bo się zajadę!!!!

      Buźka!

      Delete
  9. U nas frida, bo ojciec poszedł na zakupy i "przecież jej nie włączę odkurzacza bo się boi"... :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. ahhahahah!!!! U nas Katarek bo matka poszła na zakupy i 'przecież jej nie odciągnę buzią bo się brzydzę' :D

      Delete
    2. U nas też mamusia zdecydowała, bo przecież fujka! Tylko Katarek do odkurzacza

      Delete
  10. U nas też wyszliśmy z założenia, że to obrzydliwe wciągać gluty :-D
    Córcia nie boi się odkurzacza, ale to zasługa Taty :-) Nie ma się czego bać, bo czuć, że katarek podłączony do odkurzacza leciutko ciągnie.
    Pozdrówka dla rodziców!
    Natalia

    ReplyDelete
  11. Dobrze, że mój Smyk nie boi się odkurzacza! Może za użycie Katarka dawajcie małej Gwieździe jakąś nagrodę??? Będzie pozytywnie kojarzyć odciąganie kataru Katarkiem.

    ReplyDelete
  12. Świetnie jest ten artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    ReplyDelete