Milly na szczęście należy do tych dzieci które śpią wszędzie. Kołyska? Si si, nasze łóżko - oj tak, sofa - proszę bardzo, koc piknikowy - czemu nie, łóżeczko w domu rodziców moich - bez problemu, sofa - też może być, łóżeczko turystyczne u Angielskiej Teściowej - no problem, leżak w ogródku Poli - voila!
Nie ukrywam że jest to bardzo wygodne i bardzo nam na rękę. Usypiać też jej wybitnie nie trzeba (i tu przypomina mi się mini-anegdotka - Mill ma pierwszy raz zostać z Matką Polką, Matka Polka: A jak ją się usypia? Ja: Yyyyy... Nie wiem? Jak chce to zasypia), śpi w nocy pięknie, budzi się na jedzenie raz albo dwa, przy okazji ją przewinę, wszystko na śpiocha lub pół-śpiocha i dalej kima. Nie urządza zabaw w stylu pobudki o 5 rano (od urodzenia ze trzy razy wstała o 6, ale odespała razem ze mną miedzy 8 a 10, więc da się żyć) i nie płacze, nie rozbudza się i nie urządza innych nocnych szaleństw. Do tego stopnia że ja naprawdę nie wiem o co chodzi rodzicom małych dzieci że się nie wysypiają (to znaczy wiem że dzieci są różne i że też mi się mogło takie nieśpiące trafić - to co mam na myśli że nie wiem jak to jest takie mieć więc nie wiem jak to jest funkcjonować nie śpiąc), bo ja się tam wysypiam. A nocne wstawanie na karmienia to tak jak wcześniejsze przeddziecięce nocne wstawanie na siku - budzisz się, co jest do załatwienia załatwiasz, i dalej nyny. Nie rozbudzam się wybitnie i nie mam problemu z tym żeby ponownie zasnąć.
Wiem, dobrze mi.
Ale wiecie, każde dziecko ma coś - Mill ma pupę nie taką jak trza i ulewa, więc chociaż ze spaniem (tfu tfu!) nie mam co narzekać.
Od urodzenia Mill spała w kołysce obok naszego łóżeczka. takiej o:
Kołyska była super - mała, przenośna (a raczej - przejeżdżeniowa), Mill słodko w niej spała i była na wyciągnięcie ręki w razie czego. Poza tym kiedy była taka naprawdę mikro-malutka (eh, kiedy to było!) bezpieczniej czuliśmy się kiedy spała osobno pewni że we śnie nie zrobimy jej krzywdy (z wiekiem to oczywiście przeszło - teraz po ostatnim porannym karmieniu lubimy się kokosić we trojkę w łóżku naszym, poza tym pomimo tego że daleko nie mam zwyczajnie nie chce mi się wstawać jej odkładać).
Tydzień temu mniej-więcej jednak doszłam do wniosku że pora zwinąć kołyskę. Planowałam że Mill pośpi w niej trochę dłużej, choć do szóstego miesiąca, kiedy nie zacznie sama siadać, ale kiedy po raz trzeci znalazłam ją z twarzą w szczebelkach i zauważyłam że brakuje jej tej przestrzeni żeby ćwiczyć obracanie na brzuch (którego swoją drogą ciągle nie umie, ale na boki rotuje się bez problemu więc mam nadzieję niedługo obrót pełen też okiełzna) postanowiłam ogarnąć temat: łóżeczko.
'Łóżeczko' nabyłam jeszcze w ciąży. A piszę o nim per 'łóżeczko' z cudzysłowiem, bo właściwie powinno ono mieć miano łóżyska o wymiarach 140x70 + 5cm zapasu na ramę. Szefowa moja była sprzedawała za bezcen, wzięłam. Nie pomyślałam (tylko pregnancy brain mnie może usprawiedliwić, no bo co innego?!) że na naszych szalonych nieustawnych (ale za to jakich ładnych!) 58m2 to naprawdę nie jest najlogiczniejszy z wyborów.
Pan R., rodzinna złota rączka, przeszedł, pomierzył i zadecydował że nie ma szans, łóżko nie wejdzie. No przecież widzę że nie wejdzie no. Co teraz? Na ratunek, jak zwykle, pospieszyli rodzice. U rodziców od urodzenia Mill było łóżeczko w standardowym wymiarze 120x60. Też po jakimś dziecku dostane w spadku. Tym sposobem pan R. wywiózł moją kołyskę i łożysko (u-hu, ależ mi wyszedł homonim!) z mojej piwnicy do mojej mamy a przywiózł łóżeczko (w prawdziwym tego słowa znaczeniu) do nas. I poskładał łóżeczko u nas i łożysko u rodziców i kołyskę wyniósł na strych, niech czeka na siostrę (tudzież brata) Mill. Suma summarum, sytuacja uratowana, pan R. dostał nagrodę w cierpliwości do składaia dziecięcych urządzeń do spania, a w naszej sypialni w miejsce kołyski zawitało łóżeczko z prawdziwego zdarzenia w którym Mill ma miejsce żeby ćwiczyć na brzuchu, ćwiczyć przekręty i różne takie (choć ostatnio jej ulubioną rozrywką jest kręcenie się wokół własnej osi niczym wskazówki zegara, więc jej te kończyny włażą w te szczebelki więc chyba o ochraniaczu pomyśleć czas w trymiga). O, i przy karuzelce majstrować też lubi, a jak!
Mnie podoba się to jak pościelą totalnie można zmienić klimat łóżeczka. Raz może być kolorowo, raz vintage, raz prosto, raz nie - szaleństwo! Na dzień dobry przedstawiam łóżeczko w kolorze (co w naszym beżowo-brązowym mieszkaniu jest doprawdy szaleństwem!). Ta-daaaam!
Użytkowniczka zadowolona. Ja oswajam się z niebeżowością.
A Wam, jak się podoba?
Buziaki,
z&m (która, nomen-omen, śpi)
Mnie się podoba bardzo bo: mam taką samą karuzelkę, Mill ślicznie leży na brzuszku a mamuśka założyła super pościelkę.
ReplyDeleteCo prawda pierwsza część postu budzi we mnie skrajne emocje od zazdrości po wnerw bo mój mały też pięknie spał a teraz od tygodnia budzi sie w nocy co 2-3 godziny a dziś to już co godzina prawie! Brrr...!
I co, fajna karuzelka, nie? Mill lubi!
DeleteA Grześko skok ma, przejdzie mu!
Mój egzemplarz poza wyjątkowymi sytuacjami również jest bardzo wyrozumiały w nocy. W dzień w sumie też;) fajne łóżeczko no i pościelka śliczna. My nie mamy pościelki, tylko prześcieradełka na gumkę i kocyk na to. Ale na jesień nabędziemy może
ReplyDeleteDzięki - pościel w prezencie dostana, też lubimy, ale kołderka też nam robi obecnie za prześcieradło, a przykrywam Mill cienkim kocykiem bądź otulaczem bambusowym, Ale też myślę o nabyciu wkładu do kołderki na jesień :)
DeleteU nas młody od początku w swoim łóżeczku i w swoim pokoju, na szczęście na nocki nie możemy narzekać :) pozdr i zapraszam do nas
ReplyDeleteW swoim pokoju... Yyyy... Fajnie Wam! My luksusu 'swojego pokoju' dla Mill nie mamy, i też od początku śpi osobno :) Już do Was zaglądam i dzięki za zarposzenie!
DeleteI pięknie! ;) Ignaś też nie jest wybrednym Śpiochem, ale ja nie wyobrażam sobie, nie mieć łóżeczka do którego mogę go bezpiecznie ułożyć:)
ReplyDeletePewnie, dobre łóżeczko nie jest złe! Pozdrowienia dla Ignasia!
DeleteJa również nie mogę narzekać na mojego śpioszka. Trzeba go tylko, w odpowiednim momencie, kiedy zaczyna trzeć oczka i ziewać, odłożyć w spokojne miejsce i zostawić w spokoju :) posciel sliczna!
ReplyDeleteAch! I rozpoczęliśmy dziś ekspozycję na gluten - pierwsze pół łyzeczki kaszki wciągnięte!
DeletePościel w prezencie - też mi się podoba! Ja nie ekspozycjuję na nic na razie, pomyślę o tym jak wróci TM. I fajnie że Ci się taki udany śpioch trafił. Ja jestem właśnie myśli 'nie chwal dnia...' bo dla odmiany dziś nie chciała Królewna spać NIGDZIE :/
DeleteMam pytanie: co to za "ochraniacz" jest w łóżeczku? To jakaś książeczka? Pytam, bo jest śliczna i widzę na niej biedronkę - ulubienicę mojej córci, o tydzień młodszej od Mill :)
ReplyDelete:) To książeczka interaktywna Taf-Toys, dwustronna - druga strona jest bardziej kontrastowa, czarno-biało-czerwona, która była w użyciu od urodzenia, choć teraz też jej używamy. Dostana w spadku po moim chrześniaku, Mill lubi! Taki link Wam znalazłam na allegro:
Deletehttp://allegro.pl/taf-toys-interaktywna-ksiazeczka-dwustronna-0m-i4471930987.html?utm_source=archiwum_allegro&utm_medium=Offers&utm_campaign=Product&utm_term=Dla+Dzieci-11763_Zabawki-11818_Dla+niemowl%C4%85t-11820_Ksi%C4%85%C5%BCeczki-93585
Ściskam córeczkę!
U nas też ostatnio przybył nowy mebel - kojec. Antek ma w nim sporo miejsca na kręcenie swoich "bączków", bo w łóżeczku trochę ciasno mu z tym było.
ReplyDeletePs: A pościel mamy taką samą :)
Ooooo, fajnie!.... Na kojec to u nas zdecydowanie nie ma miejsca, więc jak Mill wyrośnie z łóżeczka to koniec, tylko nasze małżeńskie zostaje :D A pościel fajna, nie? Nasza dostana w prezencie (dzięki, M.!), lubimy takie prezenty!
Deletebardzo przytulnie i kolorowo ;-) podoba mi sie bardzo :-) Dori
ReplyDeleteCieszę się! Buźka! x
Deletefaaajnie ma, kolorowo! i te otulacze AA tak zawieszone PRZYPADKIEM na łóżeczku :)))))
ReplyDeletemy rozmyślamy nad nowym ochraniaczem na łóżeczko, bo ten z ikei zrobił się nieużyteczny, mała nóżki wciska gdzie popadnie, to jednak musi być coś z gąbką w środku, tylko te hend-mejdy taakie drogie:( Póki co Hel nie posiada żadnej pościeli, zazwyczaj śpi w śpiworku, niby ze względów bezpieczeństwa, ale tak serio to tak się po prostu przyzwyczailiśmy, Młody zaczął spać w pościeli dopiero ok. 10 miesiąca życia, wcześniej też tylko śpiworki ewentualnie cienki kocyk. Wiem, wyrodna matka ze mnie. Teraz Hel usnęła na prześcieradełku, ubrana w pajaca i niczym nie przykryta, zero podusi itp. fakt - mało przytulnie to wygląda, ale że jest w drugim pokoju i nie mogę jej mieć na oku przez noc, to wolę jednak jej niczym nie przykrywać
Ruby, nie otulacze, tylko otulacz, sztuk 1, i on nie jest przypadkiem, bo ma bardzo utylitarna funkcję kołderki w te upały. Śpiwork + bezpieczeństwo to coś o czym kompletnie nie pomyślałam. Mill śpi pod otulaczem w upały, pod kocykiem w nieupały i pod moją kołdrą nad ranem. Więc nie wiem kto tu jest wyrodną matką ej, może je, bo nawet nie pomyślałam że ewentualna kołderka może być niebezpieczna! A jak już coś wymyślisz z tymi ochraniaczami daj znać. Ja już jestem na etapie kminienia, czy by tu nie zaangażować mojej babci do zhandmadowania jakiegoś :)
DeleteMill szczęśliwa i to najważniejsze !
ReplyDeleteI ze spaniem jest genialna ! Oby tak dalej :D Bo moja też była a potem przestała :(
Nie strasz :( Mill się dziś trochę zepsuła (pobudka o 5 to nie moje klimaty, zdecydowanie) ale łudzę się że chwilowo i dziś już będzie znów normalnie :) Buzia!
DeleteA ten ochraniacz nie powinien byc dłuższy? Dziecko zacznie się kręcić we wszystkie strony i będzie obijało główką o szczebelki łóżeczka. Kinga
ReplyDeleteTo nie jest ochraniacz tylko książeczka, która jest tam, żeby Mill zainteresowywać, a nie ochraniać. Nie bój nic, załatwianie ochraniacza w akcji. Pozdrawiam!
DeletePięknie ma!!!
ReplyDelete