Saturday, 5 April 2014

M1 Nipple Crusher 3000 czyli o naszej laktacji

'Nasze dziecko jest cudowne, je i śpi' - mówię zwykle. Właśnie w tej kolejności, bo je ciągle. Kiedy oczywiście nie śpi. 

Czytając Wasze blogi nastawiałam się że laktacja to nie taka prosta sprawa. Bardzo chciałam karmić piersią, ale też się wybitnie nie spinałam. Wiedziałam, że jak się nie uda to się nie uda, i nie będę na to mieć wpływu. Moja babcia karmiła moją mamę trzy okupione ogromnymi łzami miesiące po czym się poddała bo po tych trzech miesiącach z bólu była wrakiem człowieka a nie zadowoloną i szczęśliwą mamą z troską opiekującą się swoim nowym dziecięciem. Mnie moja mama karmiła dwa tygodnie, bo takie były czasy, i wkręcili jej, że dlatego że jej mleko takie rzadkie jest to nie jest w ogóle wartościowe i ja jestem ciągle głodna i dlatego ciągle się drę (odpukać w niemalowane, póki co M. wdała się w Towarzysza Męża i nie drze się praktycznie wcale) więc mnie koniecznie trzeba dokarmiać.

Ja oczywiście zdaję sobie sprawę z przewagi karmienia piersią nad wszystkimi innymi, ale też totalnie rozumiem dziewczyny które się poddają. Nie uważam że są wyrodnymi matkami, nie uważam też że za wszelką cenę trzeba karmić piersią. Próbować - tak, zajeżdżać się - nie. I wiem że pewnie tyle opinii na ten temat ile Was, ot, taka jest moja.

 Myślę że karmienie piersią udało mi się tak jak się udało też dlatego, że za bardzo się nie spinałam.

A jak się udało?

A no tak, że jak już pisałam w poście o porodzie (tu) moje dziecko urodziło się na dzień dobry mega głodne i z tych, co położone na brzuchu mamy pełzają po samą szyję (maminą) w poszukiwaniu jedzenia. Jedzenia nie znalazłszy (jako że cycki wielkich rozmiarów u babeczki leżącej na plecach aka mnie znajdują się pod pachami a nie na szyi, ale o tym też już było) próbują ssać co tylko się nawinie, włącznie ze swoją ręką, tacinym palcem i maminą szyją. Kiedy w końcu zszyli mi to nieszczęsne krocze i mogliśmy pojechać do sali, gdzie skóra-do-skóry się karmiłyśmy M. nie potrzebowała położnej i przystawiania żeby skumać o co chodzi.

'She's a natural' - stwierdził Towarzysz Mąż a ja nawet nie kiwnęłam głową. Bo w tamtym momencie akurat marzyłam żeby zamiast tego małego głodomora ktoś mi przystawił do piersi rurę od odkurzacza, to bolało by mniej. Skąd to dziecko ma tyle siły ja się pytam? Myślałam że wyciągnie mi płuca i w ogóle wszystkie wnętrzności, jej ssanie czułam w łopatkach. Po pół godzinie i zmianie piersi to samo. Masakra. Stwierdziłam że wiem czemu niektóre kobiety poddają się z karmieniem piersią zanim na dobre zaczną.

Położna powiedziała nam że dziecko po porodzie jest wymęczone, zwykle przesypia całą noc, więc mam się nie martwić jak nie będzie chciała jeść, bo to normalne. Rewelacje te potwierdziły moje dziewczyny z sali (a byłyśmy z M. w trzyosobowej sali z dwoma innymi noworodkami i ich mamusiami, ale o tym też niedługo w  szczegółach, stay tuned!) stwierdzając że ich dzieci spały. Więc ja też zabrałam się do spania, ale gdzież tam. Moje dziecko postanowiło nie być zmęczone na tyle żeby nie jeść.

Nie mając pojęcia więc co się robi z małymi dziećmi, jak się je karmi i przewija, moją pierwszą noc spędziłam karmiąc ją i przewijając i słuchając zdziwionych komentarzy dziewczyn z sali o co chodzi że ona tak je bo ich dzieci tak nie miały.

Dalej bolało, zwłaszcza pierwsze trzy-cztery pociągnięcia (tutaj powracały marzenia o odkurzaczu), ale potem było jakby trochę lepiej. No przecież nie zostawię dziecka bez jedzenia, zresztą bolało mnie wszystko (a najbardziej 4 litery, więc o siadaniu do karmienia w ogóle przez 3 dni nie było mowy i karmiłam tylko na leżąco), więc chyba było mi trochę wszystko jedno. A ona jadła i jadła. Do tego stopnia że zapas smółki wykorzystała w tą pierwszą noc i przerzuciła się na zwykłe kupy. Położne noworodkowe były w szoku.

Masa urodzeniowa: 2730
W pierwszej dobie: 2620 (nader przeciętne ilości kup, a spadek wagi normalny, położne mówią że mogłabym się martwić gdyby nie spadła)
W drugiej dobie: 2630 (dziecko karmione tylko piersią przytyło w drugiej dobie)
W trzeciej dobie: 2710 (Jak to to dziecko ma prawie masę urodzeniową w trzeciej dobie? Pani jej NA PEWNO nie dokarmia?)
 W piątej dobie, na wizycie położnej środowiskowej: 2940 (hmmm... a co z tymi wszystkimi publikacjami twierdzącymi że dziecko ma tyć ok. 100 gr na tydzień?)

No i tak je i je... Przerabiałam już nawał pokarmu (karmienie z jednego cycka i mleko lecące z drugiego, czad), zastój pokarmu (zdecydowanie mniejszy czad - ciepły prysznic, przystawienie M., zimne okłady z rozkruszonych i zamrożonych liści kapusty - któż tego nie zna?), nadprodukcję mleka i odciąganie laktatorem (laktator kupiony z doskoku, myślałam że dam bez niego radę, ale nie dałam - i bynajmniej nie musiałam rozkręcać laktacji, ale doopróżnić pierś bo M. tyle nie mleka nie była w stanie przejeść, poza tym przyda nam się później, kiedy będę chciała iść pobiegać albo na szybką kawę z przyjaciółką M., kiedy tata M. a mój Towarzysz Mąż będzie się mógł nią zająć a ja się nie będę spinać że ona nie ma co jeść), poranione sutki (bo jak się czasami źle przyssie to nie ma zmiłuj, trzeba ją odessać małym palcem włożonym do dzioba, a z cycem mojego rozmiaru to naprawdę proste nie jest, więc zanim ta sztuka się uda to cyc pogryziony), ale...

... ale idzie ku lepszemu, naprawdę! Coraz mniej boli (naprawdę boli tylko pierwszych kilka pociągnięć, potem wcale, i kompletnie przestałam marzyć o odkurzaczu) i spokojnie dajemy radę. Mleko mam, dziecko je, najada się, przybiera na wadze i wiem, że jestem szczęściarą i nie mam na co narzekać. Jedyne co to jej się ulewa (i na nic rady ze szkoły rodzenia że ulewa się dzieciom po butelce, a karmionym piersią nie i nie trzeba ich odbijać - nasza córeczka głodomór je tyle, że jej się ulewa i po piersi, ale zamiast ją odbijać - co kompletnie nie działa - po prostu kładziemy ją na boku z tetrową pieluszką pod dziobem i pozwalamy się ulewać - tak radziła położna i tak robimy) i to jest trochę męczące, bo ja mam paranoję że jej się coś stanie.
Ale nic jej się nie dzieje.

Ocho, za długo pisania tego posta.
Trzeba iść jeść. Dać.

A u Was jak? Karmicie/karmiłyście? Podobna historia czy przeciwnie, mleka niet?

Ściskamy, z.-

[zdjęcie stąd]



16 comments:

  1. Brawo mamuśka!!!;) naprawdę jesteś szczęściarą bo wiele ostatnich historii laktacyjnych innych mam kończyło się źle, albo wcale nie zaczęły. Oby tak dalej! i też tak chce!:) A Milenka ma spust hehe ulewać musi po takim obfitym jedzeniu;) Pozdrawiamy i ślemy całuski dla malutkiej ;*

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękujemy i odzdrawiamy! Spust ma Skubana jak szlag, waży już 3070, położna zachwycona więc i my też! :)

      Delete
  2. U nas też się ulewa :) U nas początki były piękne, podobne jak u Was. Z tym, że jakoś specjalnie Zosia nie upodobała sobie lewej brodawki, i jedziemy teraz na prawej. Karmimy się (3 miesiąc Zosia kończy w poniedziałek) praktycznie z tego jednego cyca + 1 porcja mm i dajemy radę. Ale czasem jest dość ciężko. Przechodziłam poranione brodawki + MASAKRYCZNY ból macicy przez pierwsze dwa dni karmienia - to było coś strasznego (do tego ból pozszywanego krocza), nawał i laktator poszedł w ruch. Me dziecię po urodzeniu spało dość długo, kiedy nagle obudziło się w środku nocy z płaczem i nie miałam pojęcia o co chodzi (!). Wtedy przystawiłam ją po raz drugi do piersi, płakałam z bólu, ale to wszystko mija. Za kilka dni zapomnisz o bólu, a będziesz się delektować każdym karmieniem. I oby tak było cały czas i na dwa cyce! :*

    ReplyDelete
    Replies
    1. Przy ulewaniu nie miało być szczęśliwej minki ;P Czasem się odbije czasem nie, jeśli zaśnie podczas jedzenia nie daje jej do odbicia (wcześniej to robiłam, teraz już nie) tylko układam na boku i podkładam coś pod plecki. Ale co mogę radzić? Starajcie się, by jednak się odbijało, bo nadmiar gazów może prowadzić do kolek (u nas). Ewentualnie kładźcie na brzuszku. Aaa i u nas tak czasem jest, że nosze Zosiaka po jedzeniu i długo się jej nie odbija. Potem przychodzi pora kamienia i przy ułożeniu do karmienia pojawia się płacz i nie chce złapać piersi. Juz obczaiłam, że to przez to, że jakieś tam powietrze ma w żołądeczku. Zazwyczaj kiedy ponoszę ją jeszcze do gór, by się odbiło i jeśli się odbije - znów złapie ładnie pierś i nie ma płaczu przy jedzeniu. Może, ale nie musi się Wam to zdarzyć. No mnie potrzeba było tych 3 miesięcy, by nauczyć się odczytywać potrzeby małej. Może akurat coś się Tobie przyda :)

      Delete
    2. Dzięki za wszelkie rady! Odbijać jej nie trzeba na samym cycu (tak twierdzi położna), a ulewać jej się ma prawo skoro tyle je :) Przy jedzeniu u nas jest płacz tylko jak mama po pół godzinie cyca zabiera :p Kolek nie znamy, póki co, i mam nadzieję że tak zostanie, ale wiem że pojawiają się często później więc jeszcze się nie cieszę zawczasu. Też małą kładziemy na boku po jedzeniu. A poranione brodawki... mają się lepiej, choć prawy cyc aktualnie jest w użyciu tylko w kapturku bo tak się jakoś dziwnie powykrzywiał że M. nim pluje bez :)

      Delete
  3. Mi też nie podobało się karmienie na początku ! I też ssała jak dzika :D Przestało boleć po 2,5 tyg :)
    Ale z tą wagą to szok ! :o ! Jak ja byłam w szpitalu, moja spała, a inne jadły, moja spadek miała w granicach normy, a jeden co jadł a nie spał miał spadek poza normą, i o co chodzi ? :D
    I Małgorzata też ulewa, od ostatniego dnia w szpitalu do dzisiaj ! Cycek, odbijamy, ulanie, a potem ulewanie aż do następnego cycka. Niektóre niemowlaki tak mają. I współczuję Wam tego równie jak sobie, bo czasami przebierać muszę 3 razy dziennie i na wyjścia też muszę wziąć pół torby ciuszków do przebrania.
    Pomaga Bebilon Nutriton, zagęszczacz w proszku, https://www.bebiprogram.pl/assets/productLabels/bebilon-nutriton.pdf
    Ale chyba dopiero od niemowlaka, czyli u Was za kilka tyg ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. a przepraszam, można od urodzenia, ale gdzie tam takiemu niemowlakowi łyżeczką ten kleik konsystencji żelu wciskać ;)
      Z resztą, może u Was minie szybko ;)

      Delete
    2. Hhahah, cudowny tekst z tym przebieraniem! Nasza się jakoś tak daje ułożyć już że ulewa na pieluszkę którą ma pod dziobem bardziej niż na ciuchy, więc chociaż tyle (ale i tak zapasowe na wyjścia bierzemy, wszak nigdy nie wiadomo :) Bebilon na razie odpuszczam, bo ładnie przybiera więc to ulewanie niczemu nie szkodzi:)

      Delete
  4. co za bzdury, że karmione naturalnie nie ulewają! zarówno Młody jak i jego sister ulewają (tzn. on w czasie przeszłym, bo już duży chłop z niego). CO do laktacji toooo, chyba mieszkasz w mojej głowie, mam takie samo zdanie na temat karmienia i w ogóle. Tzn. nie spinałam się za bardzo przy pierwszym maluchu, uznałam, że jak się uda to super, a jak nie to cóż. Dramatu nie będzie. I zupelnie jak u Ciebie Młody od razu wiedział co i jak, przysysał się bez problemu, a Kropka również daje radę, już dziewczyna waży 4600 a urodziła się trzykilowa i m przecież dopiero 6 i pół tygodnia. Dobrze, że nasze dziewczyny mają apetyt i mają ten talent do jedzenia :)))) To prawda, że mamy duże szczęście, że tak nam to na luzie poszło, też naczytałam się historii o problemach z karmieniem, bardzo ich dużo w blogosferze. U nas poza zastojami, nawałami, a ostatnio tym cholernym zapaleniem piersi (minęło) w zasadzie bez problemów. Ach, pocieszę Cię że z czasem karmienie robi się bezbolesne, bo sutek się przyzwyczaja, a mleko wypełnia pierś jakoś tak inaczej i biust nie jest aż taki nabrzmiały i napompowany mlekiem :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Twoje pocieszenie jest bardzo pocieszające! Fajnie że Wam się też udaje tak karmić bez większych problemów. PS. Ja wizualnie całkiem lubię mój nabrzmiały i napompowany mlekiem biust, bo przynajmniej nie jest na brzuchu :pppp I proporcje między talią a biustem też spoko :))))

      Delete
  5. Wspaniale, właśnie tak powinno być. Brawo mama i brawo Milenka. Oby wszystkie aspekty macierzyństwa były dla Ciebie tak naturalne i bezproblemowe. Z całego serca Ci tego życzę!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję! I, ten tego, niedługo wzajemnie! :)

      Delete
  6. Bardzo fajny post, byłam ciekawa jak Wam z tym karmienie:) A no, jak widać zawsze "coś", ale ja słyszałam, że piersi się hartują i w końcu jest szansa, że przestaną Cię tak boleć. U nas się za to poprawia i Mały coraz częściej z cyca, i nie wiem dlaczego, ale coraz częściej = coraz boleśniej... :/ Ale przynajmniej mogę śmiało powiedzieć: rozumiem ból. Trzymajcie się Dziewczynki dzielnie! Cieszę się że tak poza tym nie macie problemów z KP:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki! My trzymamy kciuki za Wasze KP i to cudownie czytać że jest lepiej (mimo tego że bardziej boleśnie). Dzielna jesteś bardzo! Uściski dla I.!

      Delete
  7. Zuzi, bardzo, bardzo lubię Twoje poporodowe obszerne posty. Nie żebym nie lubiła tamtych ciążowych - ale te obecne są takie ciekawsze i wyczerpujące. No i mega pozytywne! :)

    Pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. Och, ach! Dziękuję! Bardzo się cieszę że się podobają! Tylko zdecydowanie muszę literówki w nich popoprawiać :)

      Delete