Friday, 11 April 2014

M1 O, choroba!

Przyszła kryska na matyska. Dopadło mnie choróbsko. Tak myślałam.

W sumie zaczęło się już wczoraj - nagle moje piersi zrobiły się mega gorące, w przeciwieństwie do całej reszty mnie, która dostała takich drgawek z zimna, że nie pomogło siedzenie w podwójnym wełnianym swetrze Towarzysza Męża, pod kołdrą i dwoma kocami.

Dobrze że termometr mamy dobry, przyczołowy, sekundowy  - dostaliśmy od taty. Nie sądziłam jednak że przyda się tak szybko. 38.5'C. Nie miałam takiej gorączki od chyba 7 roku życia, bo jestem z tych co nawet jeśli chorują to raczej bezgorączkowo. Szybki telefon do położnej - co robić? Ano, wziąć ibuprofen co 4h, dużo karmić i obserwować. Jeśli dolegliwości się nasilą - natychmiast dzwonić.

Na szczęście dolegliwości przeszły po ibuprofenie. Niestety tylko aż do następnej dawki, kiedy cała historia się powtórzyła. W nocy znów drgawki, rano temperatura 38. Ale za to piersi lepiej (choć córka postanowiła spać snem tak twardym, że dobudzić na karmienie jej nie szło, więc nieco pokarmu odciągnąć trzeba było laktatorem, no ale od tego się ma laktator).

Do południa myślałam, że umieram. Nie byłam w stanie ruszyć ręką. Bolało mnie wszystko, wszystkie mięśnie. Dreszcze miałam. Spać nie mogłam. Po południu i kolejnym ibuprofenie - jak ręką odjął.

O 13 przyszła do nas nasza cudowna położna środowiskowa, obejrzała mnie na wszystkie strony, i doszła do wniosku że jest dobrze - wszystko ładnie się goi a w piersiach nie ma zastoju, a tego, i w konsekwencji zapalenia piersi, się obawiałam. Przy okazji dowiedziałam się że gorączka przy karmieniu piersią się częściej zdarza niż nie zdarza i cudowność karmienia piersią mogą wychwalać magazyny dla dzieci, ale to ciężka sprawa jest. Ano, ciężka.

Ale Towarzysz Mąż zrobił zapas tabletek i leżą na moim stoliku nocnym. Mam nadzieję że tak mi będą ładnie tę gorączkę zbijać, bo kiedy działają czuję się jak człowiek.

Jak teraz, na przykład.

Byliśmy też dziś z M. w szpitalu na powtórzeniu morfologii, żeby sprawdzić tą jej małopłytkowość. Na szczęście wynik jest już w normie i nie ma się absolutnie czym martwić, hurra!

Poza tym nasza klucha waży już 3155 gr i wszyscy bardzo ją chwalą że w takim zastraszającym tempie tyje. Moim zdaniem wygląda trochę jak młody Kalisz, bo takie pućka ma, no ale ponoć dzieci tak mają. No to niech ma.

Załapała też smoczek, nareszcie. Na szczęście i w końcu, bo jej odruch ssania jest niezaspokojony. Dzięki mojej bajeranckiej aplikacji do karmiernia (o której tu) wiem, że spędziłam dzisiaj na karmieniu jej 4h37min. W ciągu jednego dnia? Ponad 4 godziny przy cycu? No to jak ona ma nie tyć?

Ale grunt że wszystko w porzo z nią. A i ze mną po ibuprofenie lepiej.

A jak to było u Was? Miałyście jakieś okołokarmieniowo-połogowe akcje chorobowe?

Ściskamy,
z&m

A tu dzisiejszy millusiny chillout. Gra na wyimaginowanej gitarze, chyba. Tak czy owak, słooodka jest!

14 comments:

  1. O choroba, dbaj o siebie! A gitara, a jakże, po tatusiu:) slodziak w tym pajacyku:):********,

    ReplyDelete
    Replies
    1. No nie? Pajacyk piękny! Dzięki ciociu :)

      Delete
  2. Ale slodziak :* no wysciskalabym i wycalowala te slodkie, ,male pućki :)) Ja mialam zastoj, jednej nocy i szybko zadzialalam - zimny oklad, odciaganie, przystawianie, paracetamol i na nastepny dzien w poludnie przeszlo. Na poczatku, zaraz jak przyszlam ze szpitala wzielo mnie porzadne przeziebienie, ktore trzymalo ponad 2 tygodnie, do tego duza anemia - jednym slowem bylam ledwo ciepla. A ten zastoj to mialam tak po okolo miesiacu. A Milly cudnie tyje :* Zdrowka kobitki!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki za życzenia. Nasze choróbsko też już podleczone i znów funkcjonujemy jak ludzie, uff. A zastój, cóż, mam nadzieję że uda mi się to ominąć! Buziaki! x

      Delete
  3. Ohh boska jestt !
    Mi moja kojarzyła się z bokserem po walce w pierwszych dniach po urodzeniu :D
    Ja nie miałam przygód z gorączką, ale ja to w ogóle nie miewam gorączki, ostatni raz miałam podwyższoną temperaturę do 37,5 rok temu jak byłam w ciąży i myślałam że umrę, a wcześniej to pewnie i z kilka lat temu.
    A stosujesz zimne okłady ze zbitej kapusty na piersi? Mi w pierwszym miesiącu ratowały życie bo cycki myślałam że mi eksplodują ! Do tego podkładałam pieluchę pod piersi i pozwalałam mleku samemu wypłynąć delikatnie masując palcem w stronę sutka :) ( mocne masaże zabronione )

    ReplyDelete
    Replies
    1. No to tak jak ja, ja też nie miewam gorączek więc tym razem też myślałam że umrę.
      Okłady z kapusty oczywiście w ruch poszły, tuz po powrocie ze szpitala, i potem przez parę dni.
      Już piersi na szczęście trochę okrzepły, ale jakoś kule nie chcą zmaleć.
      Eksplodujące są tylko rano, kiedy w nocy mała rzadko je. Ale prysznic + właśnie delikatny masaż i przystawienie głodnego po nocy dziecka załatwiają sprawę z reguły :) Pozdrowionka!!!!

      Delete
  4. Słodka jest to prawda :) Kochana trzymaj się tam dzielnie i nie daj się temu choróbsku! <3

    ReplyDelete
  5. Oj słodka, słodka! Współczuję gorączki i oby szybko poszło na dobre! Tulę :)

    ReplyDelete
  6. Świetny ten pajacyk w Króliczki:) Widzę, że nie tylko ja zaopatruję się w nie w Tesco:) Zdrowiej szybko:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. He he, ten akurat dostała od swojej mamy chrzestnej to be, ale też uważam że jest świetny. Wyzdrowiałam szybko!
      PS. Zgadnij jaka torba pieluszkowa już do mnie jedzie? :>

      Delete
  7. Uuu... Mnie zaczęło coś brać jakiś miesiąc temu, ale szybko zgasiłam chorobę w zarodku. Dużo zdrowia!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mnie się na szczęście też udało! Za życzenia zdrowia dziękujemy! Buzia!

      Delete