Umówmy się, to nie sztuka być w tej kwestii bardziej ogarniętym ode mnie.
Żeby zapisać się na szkołę rodzenia musiałam wciągnąć to zadanie na listę moich postanowień noworocznych, a możliwość darmowych spotkań z położną od dwudziestegoktoregoś tygodnia ciąży zwyczajnie olałam.
Kompletnie zignorowałam też fakt, że powinnam się zapisać do położnej środowiskowej żeby przyszła do nas od domu po porodzie. Tyle było innych spraw...
Aż tu w szpitalu dostałam karteczkę do wypełnienia kto jest moją położną środowiskową. W dwóch egzemplarzach, jeden dla szpitala, jeden dla położnej. Wymagający pieczątki położnej i w ogóle masakra papierkowo-robotowa i jak to, kto jest moją położną, jak ja nie wiem!!!
Ale spięłam się i załatwiłam dwa namiary na położne środowiskowe - jeden od A.B.-B., jeden od Kasi, mojej położnej ze szkoły rodzenia. Zanim jednak zdążyłam zadzwonić do którejkolwiek z nich stał się cud - położna znalazła mnie.
Zanim zadzwoniłam umówić położną zadzwoniłam do przychodni zapisać Milly. OK, przyznaję bez bicia - przed porodem też o tym nie pomyślałam, ale że mam znajomych z dziećmi zapytani o radę szybko polecili mi kogo trzeba. A tak się składa że kto trzeba czyli pediatra jest mamą moich licealnych przyjaciół, więc dobrze się złożyło. Poza tym przychodnia blisko. Genialnie. Kiedy więc zadzwoniłam ją zapisać zapytano mnie na dzień dobry czy mam ochotę żeby przyszła położna. No jasne że mam ochotę! Rozwiązuje to mój problem karteczek ze szpitala.
Położna wysłana przez przychodnię jest absolutnie cudowna i jestem w niej zakochana po uszy. Przyszła do nas w dwa dni po porodzie i potem jeszcze parę razy. Nie ma dla niej głupich pytań. Pokazała nam jak małą kąpać. Przyniosła witaminę D, kiedy Towarzysz Mąż kupił w aptece D+K, a K można podawać dopiero od ósmej doby. Wyjęła 'rozpuszczalne' szwy, które nie dość że się nie rozpuściły to jeszcze się bezczelnie wżęły w skórę i zainfekowały. Do pielęgnacji krocza poleciła korę dębu która przyniosła mega ulgę. Oglądała M. i zachwycała się tym jak ładnie tyje, rośnie i dźwiga główkę. Oglądała moje piersi z każdej strony, na każdej wizycie. Upewniała się że z karmieniem u nas wszystko hula. Była - i jest - pod telefonem non-stop. Mam ciągłe poczucie że mogę do niej pisać smsy albo dzwonić ze wszystkim. (Pani Kasiu, a mogę zjeść truskawki? Pani Kasiu, bo jakieś dziwne wgłębienia mam w lewym cycku? Pani Kasiu, bo Milly ma takie jakby potówki na czole, co ja mam z tym robić? Pani Kasiu, a jak jest taka pogoda jak dzisiaj to jak ja ją mam ubrać na spacer?).
Kocham moją położną środowiskową.Oficjalnie ogłaszam, wszem i wobec. Towarzyszu Mężu, bój się!
Absolutnie.
A Wy, korzystałyście z położnej środowiskowej? Też Wam się trafił taki anioł jak mnie? czy wręcz przeciwnie, nie ogarniały Wasze położne?
Ciekawam!
Pozdrawiam ciepło,
z&m
(obrazek stąd)
Hahah obrazek dobry ! :D
ReplyDeleteMoja położna mimo że się spoźniła była fajna, tylko że mi spotkania z nią nie były potrzebne oprocz tego pępuszka i olałam sprawę , ale to dlatego żem straszna Zocha Samocha ;) Podejrzewam że byłaby tak cudowna jak Twoja :) i bardzo fajnie że Ci się taka trafiła !
Ps. znowu pierwsza komentuję ! :D
Mnie się też obrazek spodobał bardzo :)
DeleteJa też jestem trochę Zocha Samocha, ale kontrolowanie, a położnej ufam totalnie i jak mi pokazała co i jak z M. to było ?(i jest!) mi łatwiej się samozosić :))))
Ps. No i? To chyba fajnie!!!! :)))
Super że Ci się położna trafiła taka wspaniała :) Ja to nie wiedziałam że w szpitalu pytają o takie rzeczy i dają karteczki... Dziecko do przychodni? Jeszcze przed porodem? Też nie wiedziałam. Widać koniecznie muszę się ogarnąć :)
ReplyDeleteNie, nie przed porodem, po! :) Też o karteczkach nie wiedziałam, no bo niby skąd, choć być może to zależy od szpitala. Nie mniej jednak namiar na położną środowiskową i poradnię do której zapiszemy dzidziusia po porodzie warto mieć, bo ode mnie w szpitalu tego wymagali,a ja rybka :p
Deleteja też miałam świetną położną, tylko straszna gaduła była z niej :D A że ja raczej Zosia Samosia, to po pierwszysm spotkaniu te kolejne, to już były takie ploty przy kawie i już :D A co do poradni, to u mnie się zapisuje dziecię dopiero po porodzie :)
ReplyDeleteLepsza gaduła niż taka co robi po łebkach :) Nasza nigdy nie ma czasu na kawę (a szkoda!), ale najważniejsze że i mnie i Milly ogarnia bezproblemowo :) U mnie też po porodzie, ale jeszcze w szpitalu, bo 2-3 dni po wypisie należy się udać na wizytę pediatryczną albo właśnie zamiast tego zapisać sobie wizytę położnej.
DeleteJa musiałam się przepisać do innej przychodni z racji, że przed porodem postanowiłam zrobić porządek w papierach i przemeldowałam się w końcu do męża:) i mi tam powiedzieli, że dziecko się zapisuje do pediatry po porodzie i że w szpitalu się podaje tylko adres przychodni. Ale po cichu mi pani w rejestracji podała nazwisko rzekomo "fajnej i normalnej" położnej i zalecenie "aby o nią prosić". Liczę, że będzie tak fajna, jak Twoja.
ReplyDeleteP.S. Ta kora dębu to w jakiej formie? Do kupienia w aptece?
No bo się zapisuje po porodzie, ale, przynajmniej u nas, jeszcze kiedy jest się w szpitalu. Ale właśnie tak samo jest - podaje się adres przychodni - a ja nie wiedziałam co podać bo takowego nie miałam :p Trzymam kciuki żeby Twoja położna była co najmniej taka fajna jak moja (ale jak panie w rejestracji po ciuchu tak poradziły, to na pewno tak będzie:p)
DeleteP.S. Kora dębu - żel do higieny intymnej z apteki. Cudo!
Moja tez byla cudowna:)nic to, ze kuzynka taty, bo do moich kolezanek jezdzila i kazda js wychwalala pod niebioda:)jesli ktos z okolic sosnowca, bedzina itd to polecam Maridan, ale do mnie jezdzila do Mikolowa:) slaskie dziolchy nie zwracac uwagi na adres -opieka fachowa i wspaniala!;)
ReplyDeleteCzy możesz coś napisać o tych darmowych spotkaiach z położną od dwudziestegoktoregoś tygodnia ciąży? To ma być położna pracująca w szpitalu czy może być każda wybrana?
ReplyDeleteJasne że napiszę! Daj mi parę dni na ogarnięcie tematu :))) Pozdrawiam!
DeletePochodze z małej miejscowosci i położna sama przychodzi z niezapowiedzianą wizytą jak i lekarz rodzinny. Nie miałam mozliwości wyboru położnej bo akurat jest tylko jedna w mojej przychodni . Moja położna była u mnie raz i 2 razy kontaktowała się ze mną przez tel.- całe szczeście :P bo w przeciwieństwie do lekarza rodzinnego Julki, położna niestety nie nalezy do osób sympatycznych.
ReplyDeleteOj, no to współczuję! Chociaż pediatra Wam się trafił, zawsze coś! :)
DeleteTrochę spóźniony komentarz, ale co tam ;) Moja położna była naprawdę kochaną kobietą. Przyznam, że specjalnie też jej nie potrzebowałam, bo głównie korzystałam z rad mamy i teściowej, (położnej z 30-letnim stażem), ale była naprawdę przemiła. Też olałam przed porodem sprawę takiej persony, ale przychodnia oddelegowała ją do nas i zjawiła się już na drugi dzień. I to koło 10 - 11 rano. Byłam przerażona, bo burdel "na pokojach" niepomierny, wiadomo, 5 dni w szpitalu byłam, a ja - z wieeeelkim trudem siadająca na dwóch poduszkach na kanapie. Spłonęłam rumieńcem przepraszając za stan domu i siebie, ale pani Z. posłała mi szeroki uśmiech i gorąco zapewniła, że nic nie szkodzi, że wiadomo, że dopiero co wróciłam do domu i ona tu jest, żeby pomóc a nie porządek oceniać. :)
ReplyDelete:) U nas było posprzątane, ale tylko dlatego że Towarzysz Mąż posprzątał jak ja karmiłam i mu mówiłam co ma robić :pppp
DeleteZa to na poprzedniej wizycie, która miała miejsce po mojej wizycie u fryzjera i poranku ojca z córką, położna zastała burdello na kółkach, bo tatko był tak zajęty dziecięciem które spało że nie zdążył posprzątać :))))
Fajnie, że Tobie też się fajna położna trafiła, bo słyszy się o takich niczym z horroru,a te na które trafiam ja są jakoś przemiłe i fantastyczne! :)