Thursday 24 July 2014

M4 Gadżety młodej mamy - nasze hity vol. 2

Wydaje mi się że od czasu kiedy ostatnio pisałam o gadżetach które się u nas sprawdzają (tu) minęły całe lata świetlne, a to dopiero trzy miesiące....

W tej kwestii wiele się zmieniło - Mill jest znacznie większa, dużo więcej kuma, zaczyna zauważać zabawki i wiele rzeczy bez których nie wyobrażam sobie (wciąż!) początków macierzyństwa używanych jest sporadycznie, za to zastąpiły je kolejne gadżety które ułatwiają nam codzienne funkcjonowanie.

W tej chwili bez problemu obywamy się bez aplikacji w telefonie (odstawiłam jej ją kiedy miała prawie 3 miesiące i początki niezapisywania każdego karmienia i spania były ciężkie, ale przyzwyczaiłam się i funkcjonujemy już normalnie choć ciągle bez rutyny), czołówki nie używam (w ogóle żadnego światła do zmiany pieluchy nocnej nie potrzebuję, światło latarni za oknem zupełnie mi już wystarcza), rogal do karmienia raz jest w użyciu... a raz nie, na kocyki jest zdecydowanie za gorąco, podobnie jak na pajacyki, Linomag odkąd pojawiły się po-pomarańczowo-pampersowe hardkorowe problemy z pupą został wymieniony na emolium (o tym kiedy indziej), nawilżacz powietrza też nie jest już niezbędny a i ściany w salonie przestały Mill zajmować tak jak zajmowały. Ciągle szał robią wózek (choć z buntem gondoli), szumy z brzucha na iPadzie (choć częstotliwość ich użytku też niekoniecznie jest już tak duża jak  na początku, jako że dziecko ładnie uspokaja się samo) i podkłady do przewijania. Summa summarum, lista ewidentnie wymaga aktualizacji i oto nasze nowe TOP 10 dla prawie czteromiesięcznej Mill.

1. Tula

Dla mnie warta absolutnie każdych pieniędzy. Jako że chusta się u nas kompletnie nie sprawdziła miałam wiele wątpliwości co do tego czy Mill w ogóle się nią zainteresuje, jednak Tulę kocha miłością absolutną i piszczy z zachwytu na sam jej widok. Obecnie nawet Tula podróżuje w torbie wózka, i kiedy dziecko odmawia współpracy w kwestii leżenia podczasspacerowego i uruchamia alarm przebijający na sile mój samochodowy Tula działa niczym przycisk wyłączający owo wycie. Z reguły uśnięcie w Tuli nie zajmuje dłużej niż pięć minut. Podziwianie świata też Tula skutecznie umożliwia. Hit hit hit!

 Dzidziuś w wersji mini

I nieostry dzidziuś który znacznie zwiększył powierzchnie zajmowaną we wciąż ulubionej Tuli


2. Rocker Napper

Odkąd Mill dostała to urządzonko od swojej mamy chrzestnej codziennie jakąś część dnia w nim spędza. Lubi każdą pozycję - przy siedzeniu widzi co się dzieje, przy pół leżeniu interesuje się zawieszkami ślimako-słoneczkowymi (i oczywiście pcha je do dzioba) a jak jej się przyśnie to leży na płasko. Z funkcji wibracji nie korzystamy (bo ani ją ziębi ani parzy, więc w sumie po co), ale melodyjki i owszem, lubi, choć matkę czyli mnie wykańczają wcześniej niż ją. Czasem doczepiam jej inne zabawki do haczyków od słoneczka i ślimaka i ma dziewczyna atrakcję, no!

 Drzemka zaliczona w przepięknym lnianym rampersie od Olgi

 Omomomom, jaki ten słoń pyszny!


3. Mata edukacyjna Fisher Price

O matach pisałam tu. Po namyśle zdecydowałam się na matę z tej samej serii z której Mill ma karuzelkę, używaną, bo przecież i tak zaraz z niej wyrośnie, a kiedy wyrośnie może kupię jej coś większego gabarytowo - póki co ta sprawdza się super. Jest cieniutka i bez potrójnie złożonego ręcznika pod spodem bym jej nie użyła, ale z ręcznikiem spokojnie można. Ćwiczy Mill chętnie na brzuszku, kopie w kotka tudzież tygrysa który wydaje dźwięki i śmieje się jak wariatka. Polecam.

 No ćwiczę, ćwiczę!

 Kotek!

4. Koleżanki (gadżet jak gadżet, ale hit niewątpliwy)

Mill zdaje się uwielbiać inne dzieci. Bardzo mnie cieszy że ostatnie tygodnie obfitowały w spotkania z Kropką i Polą i końca radości z tych spotkań nie widać (ani ze strony Mill ani z mojej). Dziewczyny przesłodko razem urzędują, śmieją się do siebie, gadają w swoim niemowlęcym języku, gryzą się w łokcie (ekhem, ekhem, no dobra, to mój mały huncwot gryzie w łokcie, ale tłumaczę jej że nie wolno!) i są ogólnie rozkoszne nad wszystko. Lubimy.


5. Otulacze bambusowe Aden + Anais

Stosunkowo niedawny zakup poczyniony pod wpływem złego gadżetowego prowodyra Ruby Soho, a już nie wiem jak to było bez nich. Naprawdę, poza kosmiczną ceną, nie mają wad - schną ekspresowo, chłodzą, są przepiękne, mają milion zastosowań (korzystam z wszystkich poza otulaniem, nomen omen) - jako letni substytut kocyka, ochrona wózka przed słońcem, zasłonka przy karmieniu piersią, podkład na sofę tudzież cokolwiek innego w stylu ochrony sofy/czegokolwiek innego przed wciąż intensywnym ulewaniem i mogłabym tak wymieniać...

Zakocykowana wózkowo w wersji letniej


6. Gryzaki

Mill się sama odsmoczkowała, za to wszystko co nie jest smoczkiem do wkładania do buzi i szorowania dziąseł się nadaje (o ząbkowaniu więcej tu). Staram się jej trochę ulżyć używając chłodzonych gryzaków - jeszcze niedawno były dla niej za duże i kompletnie nie umiała ich trzymać ale ostatnio świetnie sobie z nimi radzi. Nasza kolekcja obecna ma pięć sztuk (tak, wiem wiem, niedawno pisałam o minimalizmie w tej kwestii - ale trzy dostała w prezencie!) z czego cztery są w użyciu nieustannym (piąty leży i czeka na lepsze czasy, myślę że cztery są optymalną ilością). Gryzaki jako substytut smoczka - Mill jest na tak.

 Mill ze swoim zdobycznym grzechotko-gryzakiem (i otulaczem a+a w tle)

7. Pieluszki tetrowe

Nie wiem dlaczego nie napisałam o nich ostatnio (zaćma!) ale od urodzenia Mill do teraz są NIEZASTĄPIONE. Do odbijania (pomaga na ulewanie, wszak ulewa zdecydowanie mniej jeśli ją odbić, choć i spektakularny rzyg, zwłaszcza kiedy mamy gości tudzież jesteśmy w gościach. Bez pieluszki w zasięgu ręki się nie ruszam i nie siadam i nie zalecam brania jej na ręce bez zabezpieczenia pieluszką), do przykrywania kiedy piorą się otulacze z a+a, do wycierania śliny i wyłożenia spodu wózka kiedy jest za ciepło żeby zrobić to kocem. Przede wszystkim jednak są anty-ulewaniowe. No Mill tak ma, no peszek, ale pieluszki się sprawdzają pierwsza klasa.


Cioteczka M. uzbrojona w pieluszkę

8. Torba na pieluszki 

O niej był osobny post tutaj. Uwielbiam. Sprawdza się totalnie i wizualnie wciąż uważam że jest przepiękna. Funkcjonalność, jakość, dizajn - wszystko ta torba ma. Amen.

 Torbowe love!

9. Laktator Freestyle Medela

O nim z kolei pisałam więcej tu. Nabyty okazyjnie i z własnej głupoty okazał się strzałem w dziesiątkę. Ściąga szybko (jednak laktatory podwójne to duża oszczędność czasu i gdybym mogła cofnąć czas do czasów ciąży kupiłabym taki od razu), jest wygodny, cichuteńki (zwłaszcza w połączeniu z Mini-Electric Medeli - nawet film na YouTubie przy Freestyle da się obejrzeć) i robi co ma robić czyli ściąga pokarm. A zapas pokarmu w razie ewentualnych kryzysów laktacyjnych/wyjść niespodziewanych i innych w ten deseń zawsze u nas w cenie.



Zdjęcie ze strony Smyka, gdzie można też nabyć ten sprzęcior.

10. Bodziako-sukienki i sukienki z majtkami

Jako że upały tropikalne miłościwie nam panują w to lato (kocham takie lato!) garderobiane przysłowie 'mniej znaczy więcej' nabiera całkiem nowego znaczenia i zdecydowanie sprawdza się w przypadku warstw u niemowlaka. Królują u nas bodziako-sukienki (o nich więcej tu), których ilość rozrosła się do szalonych trzech (plus jedne z których Mill zdążyła wyrosnąć - chlip chlip) i które w są w użyciu kiedy tylko nie są w praniu - jedna warstwa i to bawełniana - jest, falbany - są, efekt - jest. Kiedy wszystko bodziako-sukienki są w praniu lubię też Mill w sukienkach. Ale jako że ze mnie niereformowalna estetka widok pieluchy wystającej spod sukienki dosyć mnie razi, więc najbardziej lubię sukienki które mają majty do kompletu (TK Maxx, H&M, dużo ich jest!), a moim sposobem na sukienki bez majtek są przepiękne bawełniane majty z falbankami na pupie zakupione przez Matkę Polkę (aka moją mamę) dla ukochanej wnuczki w Lindexie - bardzo ale to bardzo polecam!

Jedna z Millowych sukienek z majtami (H&M) w przedwcześnie wyciągniętej z piwnicy spacerówce (wróciła do piwnicy, wyjmę ją jak Mill będzie miała +/- 6 miesięcy)

A u Was? Co się sprawdza? (hmmm.. choć już żałuję zadania tego pytania, jako że boję się miliona innych gadżetów o których istnieniu nie wiem ale na nie zachoruję jak się dowiem)

Ściskamy,
z&m

14 comments:

  1. hmmm mimo, że Marta jest 3 razy starsza od Milly mamy jakieś 6 razy mniej gadżetów ;-) u nas teraz taki etap, że niewiele się sprawdza bo Panienka chce łazić non stop (na czterech łapkach w dalszym ciągu). Wozek jest be, fotelik samochodowy be, ostatnio nawet rączki są be, więc przysięgam, że jak dalej sie bedzie tak wyrywac to Ją kiedyś położe na tym chodniku jak taka cwana;-)o przewijaniu w ogóle nie wspominam, bo nie daje się położyć nawet na minute i już nie wiem co mam Jej do tych małych szkudnych rączek dawać, by się choć chwile zajęła (dzis byly to np kolka z karnisza;-)) pozdrawiam Dori ;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ej, ale tu są niemalże same niezbędne gadżety, no jak tu bez nich funkcjonować, no jak:)))
      Widzimy my się na jakimś 'Przystanku śniadanie' albo 'Śniadaniu na trawie' wkrótce?:>
      Buzi dla Cię i Martusi!!!!!

      Delete
  2. Koleżanki - bezcenne! :) Ja też nie chcę zagracać mieszkania gadżetami, kupuję tylko to co trzeba, z resztą się z trudem wstrzymuję. No chyba, że coś nam wpadnie w prezencie. Przed matą też się bronimy i na razie jej nie będziemy mieć. Fotelik dostaliśmy w prezencie, ale faktycznie się sprawdza. Pieluszki, nie ma co, zawsze się przydadzą... :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Koleżanki bezcenne w rzeczy samej. Ja też się mocno gadżetowo ograniczam - choć nie wiem czy widać to po tym poście :))) Maty długo nie chciałam, dałybyśmy radę bez niej, ale trafiła się na tablicy - i fajnie że jest! A pieluszki wiadomo, w sumie chyba jeszcze nie słyszałam o kimś komu by się nie sprawdziły :)

      Delete
  3. Właśnie miałam pytać o te majtki do sukienek, bo jestem nie w temacie. Mnie też rażą "gołe pampersy".
    Ja z gadżetów nabyłam dziś żyrafkę Sophie, jeśli o niej jeszcze nie słyszałaś. Taki tam 50-letni gryzaczek :P Chwilowo niepotrzebny jeszcze, ale kupowałam memłaczkę aka takie coś do ciućkania ;) - więc żeby za przesyłkę nie przepłacać...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Majtyz Lindexu tudzież pożyczane z innych sukienek :) O żyrafce Sophie słyszałam, oczywiście, ale póki co dzielnie się jej opieram :))) 'memłaczka aka takie coś do ciućkania' mnei zaintrygowało (a?) - co to jest???? A nie przepłacanie za wysyłkę... cóż... brzmi znajomo :D

      Delete
  4. Kurde właśnie z Tulą mam problem. Na przeczekanie do czasu, gdy Hanka będzie gotowa na Tulę kupiłam chustę elastyczną za 150 zeta, chusta się sprawdza średnio (jeszcze nie dałyśmy rady wyjść w niej z domu) i teraz żałuję, bo miałabym na 1/3 Tuli. Na urlop by była jak znalazł. A nie słyszałam, aby jakieś dziecko nie zaakceptowało Tuli.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mam ten sam dylemat. Lenka nie przepada za chustą i zastanawiam się, czy w takim razie da się wsadzić do Tuli. Bo wózek też jest be, a jakoś na spacer wychodzić trzeba :/

      Delete
    2. Ja myślę, że ja z tą chustą robię coś nie tak. Jak wspomniałam nie słyszałam, żeby jakieś dziecko nie zaakceptowało Tuli. Pewnie kupię, bo po prostu strasznie mi się podoba, ale przed urlopem nie dam rady finansowo chyba:) Kupię we wrześniu. Może jak na urlopie nas przymusi to się Hanka z chustą przeprosi

      Delete
    3. Ja też nie słyszałam o dziecku które by nei zaakceptowało Tuli... aż do przeczytania komentarza bajecznej poniżej! A nie macie możliwości przetestowania Tuli zanim kupicie? Jakichś znajomych albo znajomych blogerek... czy coś? Ja kupiłam w ciemno i zadziałała, ale skoro jednak istnieją dzieci które jej nie lubią to może nie ma co ryzykować...

      Delete
  5. nie będę się wypowiadać w sprawie gadżetów! już wystarczająco namieszałam :) a punkt 4 to mój faworyt, takich gadżetów nie kupisz w żadnym sklepie!!!

    ReplyDelete
    Replies
    1. No twoje niewypowiadanie się w sprawie gadżetów jest wielce uzasadnione! :D I punkt 4 to również mój faworyt. I Mill!

      Delete
  6. 1. Tula- u nas odpada, Mała nie cierpi!
    2.Rocker Napper- my mamy bujaczek ale Mala juz wystaje z niego. ie powiem przydal sie.
    3. Mata edukacyjna- mamy taka sama jak na razie super sie sprawdza :)
    4. Kolezanka- brak.
    5. Otulacze bambusowe- nei stosowalam i raczej mnei nei ciagnie ;)
    6. Gryzaki- tylko te miekkie i male. Duzych Mala nei lubi ;)
    7. Pieluszki tetrowe- stosujemy do wszytskiego bardzo przydatne :)
    8. Torba- chodze z podobna wszedzie ;)
    9.Laktaor- mialam reczny i sie sprawdzil. W sumie uzylam go ze 20 razy ;)
    10. Wolimy same bodziaki;p Bdziako sukienk izdaja mi sie byc za grube ;p

    ReplyDelete
    Replies
    1. 1. SERIO!?!??!?! Jesteś pierwszym mi znanym przypadkiem!
      2. Nasz ma ponoć służyć do 18 kg (jako bujaczek, bez funkcji drzemkowania) więc jeszcze trochę czasu mu zostało :)
      3. U nas też!
      4. Noooo to poszukaj koniecznie, koleżanki to najlepsza inwestycja!
      5. Mnie też nie ciągnęło... Dopóki ich nie pomacałam na żywo. Portfel lekko ucierpiał, ale zakupu absolutnie nie żałuję.
      6. Tak, miękkie i małe u nas też najlepiej się sprawdzają!
      7. No ba!
      8. I super
      9. No jak na takie w miarę rzadkie odciąganie to ręczny rzeczywiście wystarczy. Ja ściągam pokarm codziennie lub prawie codziennie.
      10. A mnie nie :) Same bodziaki za to wydają mi się być za bieliźniane, ale po domu oczywiście chodzimy (tylko mało nas w domu, ostatnio :) )

      Pozdrawiamy!

      Delete