Saturday, 9 August 2014

M5 Herbatki laktacyjne: Hipp vs Herbapol

Moja laktacja jest ok i wcale, ale to wcale na nią nie mogę narzekać - Mill rośnie jak na drożdżach, nie dokarmiam jej niczym, statystyki są takie że piąty miesiąc leci a ona dostała MM raz w życiu, na pamiętnych wakacjach w Anglii, kiedy piersi odmówiły współpracy. Do tej pory to przeżywam, jak matka wariatka prawdziwa, bo do MM nic nie mam i laktoterroru nie uprawiam i nie zamierzam.

Mill się najada moim mlekiem, problemu nie ma, natomiast robienie zapasów nastręcza jednak trudności. 60ml, z obu piersi, w 25 minut. No haaaaalo. Trochę mało!

Postanowiłam więc, pierwszy raz od porodu, zakupić herbatki laktacyjne. A co, wszystkie mamy mają, będę mieć i ja!

Apteka. Taka sytuacja.

Pani w aptece: Ale taką w granulkach czy w saszetkach?
Ja: Hmmm... Mam u Państwa taki ładny dwudzistoprocentowy rabat, niech będzie taka i taka, raz się żyje! <wink wink>
Pani w aptece: 29,98
Ja: :OOOOOO

Że herbatka? (no dobra, dwie) 29.98? yyyy.... OK, płacę i mam. No to do dzieła, co też takiego kupiłam (bo, wbrew logice i zwyczajom, zamiast wyguglać co i jak z tymi herbatkami najpierw poszłam do apteki i wzięłam co mieli, naiwnie jakoś). Co nabyłam?

1. Herbatka dla kobiet karmiących HIPP, 22.99 (!)

200 gram, przyrządzenie jednej filiżanki - 16gram, czyli opakowanie wystarcza na +/- 13 porcji
[cena za porcję: 1.76PN]

Producent zaleca picie 2-3 szklanek dziennie, także jeśli pojedziemy opcją minimum i będziemy pić dziennie 2 opakowanie wystarczy na niecały tydzień. W opcji maxi z 3 porcjami dziennie wykończymy owy wynalazek w cztery dni. Z małym hakiem.


 /zdjęcie ze strony producenta/

Hipp ma świetne dziecięce kosmetyki, z rewelacyjnym składem, dlaczego nie miałby mieć świetnych herbatek, myślę. Herbatka w granulacie, rozpuszcza się też w zimnej wodzie, więc na obecne upały jak ta lala (nei wiem co ja sobie myślałam - herbatki w granulacie to zawsze syf i chemia, ale marka Hipp na pewno opracowała jakąś technologie granulowania li i jedynie ziół wspomagających laktację - tak chyba mi się zdawało). Yyyyy.... czy WY widzicie ten skład? Glukoza na pierwszym miejscu (tfuuu, tfuuuu!), potem maltodekstryna (czyli kolejny cukier w postaci zawiesiny skrobi ziemniaczanej), kolejnie aromat trawy cytrynowej - a gdzie te zioła na laktację z głównej etykietki (anyż, koper włoski i kminek), ja się pytam? Oooo, są - wyciąg z kminku 0,5%, wyciąg z anyżu 0,2%, wyciąg z kopru 0,1%. Wychodzi na to że 'herbatka' na laktację skąłda się z cukru i w 0,8% z ziół.

Nie wiem jak to ma działać na laktację, serio. Chyba placebowo-psychicznie. Jakby glukoza działała na laktację aż tak skutecznie to powinnam mieć mleka w piersiach tyle, żeby wykarmić pięcioraczki co najmniej (bo cukier, ekhem, jem, i to nawet więcej niż pewnie powinnam).

Nie jestem zachwycona, mówiąc szczerze, zwłaszcza jak na Hippa. I ta cena. Serio? Fuj fuj i fuj. Nie wiem co mnie podkusiło.

2. Herbatka fix dla matki karmiącej, Herbapol, 6.99PLN

 Opakowanie 40gram , pakowane w 20 saszetek po 2 gram każda, czyli mamy z tego 20 porcji
[cena za porcję: 0.35PLN]

Producent zaleca picie 1-2 porcji dziennie. nawet z opcją maksimum (czyli 2 porcje) opakowanie starczy na 10 dni, a z opcją minimum na prawie 3 tygodnie.

 /zdjęcie ze strony producenta/

Tu już skład wygląda znacznie lepiej: owoc anyżu, liść melisy, owoc kopru włoskiego, owoc kminku.
Nie pisze ile czego, ale że nie ma żadnych sztucznych zapychaczy nie martwi mnie to. Jak smakuje? mnie bardzo! Ja lubię zioła ogólnie, anyżek ku mojej radości jest wyczuwalny (anyżek uwielbiam!) i zdecydowanie wpasowuje się w moje gusta smakowe. Czy działa? Chyba działa, bo dziś, po 4 dniach picia (tej herbaty, żeby nie było, że matka karmiąca tu sobie czterodniowe libacje urządza... Ach, kiedy to było!), w 12 minut miałam 150 ml z jednej piersi (drugą karmiłam Mill). A nawet jeśli to nie zasługa herbaty tylko efekt placebo - to też w porzo, bo harbatka smakuje mi tak czy inaczej.

Sorry Hippie - składowo, smakowo, cenowo i w ogóle - 1:0 dla Herbapolu!

A Wy, piłyście coś na pobudzenie laktacji? Co polecacie?

Ściskamy,
z&m

21 comments:

  1. Można jeszcze spróbować Bocianek :) Ja piłam na początku, ale zrezygnowałam, gdy doszłam do wniosku, że moim cyckom to przydałby się raczej jakiś uspokajacz, a nie pobudzacz.

    ReplyDelete
    Replies
    1. No są, są niby, jakieś szałwie, jakieś mięty... :)

      Delete
    2. Mięta upośledza laktację. Na uspokojenie (i dzięki temu pozytywnie działa to na laktację) poleca się picie melisy lub rumianku.

      Delete
    3. No właśnie chodzi o to, żeby upośledzała, jak ma G. za bardzo!

      Delete
    4. Ach... Zrozumiałam, że G. potrzeba czegoś na ukojenie nerwów;) Co za świat... jedne walczą, żeby mieć więcej, inne zmagają się z nadmiarem... Na ten nadmiar to faktycznie szałwia (najlepiej filiżanka naparu z dwóch torebek - taki szałwiowy szatan). Miętą można zakąszać;)

      Delete
  2. Uśmiałam się :) 4 dni picia, hehe.. Wiesz, jakby co wpadaj do mnie, zrobiłam dodatkowe muffiny. na pobudzenie laktacji of kors:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Of kors. Laktacja pobudzona niewątpliwie. Nie ma co pić herbat jakichś, phi, skoro można jeść Twoje cudowne muffiny, a efekt ten sam! :)

      Delete
  3. Ja wlasnie dokladnie herbapol-i bardzo to sobie chwalilam,bo mi po prostu smakowala;)lubie ziola?czy pobudzala laktacje?nie wiem w sumie, chcialam w to wierzyc:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. To zupełnie jak jak ja. Nie wiem czy działa, ale dobra jest, nie?

      Delete
  4. Ja piłam tą z herbapolu i też mi o dziwo smakowała, a ja nic ziołowego nie znoszę :) Nie wiem czy pomogła, czy po prostu skończył się tzn. kryzys laktacyjny w trzecim miesiącu, ale mleka miałam więcej ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja też mam tak jakby więcej, więc albo działa placebo, albo rzeczywiście coś w tych ziołach (hue hue) jest!

      Delete
  5. Ja piłam Bocianka. Też ziołowy. Nie wiem, czy działał :D Problemów w każdym razie z produkcją nie miałam. Potem piłam karmi. Ale to jednak pół procenta zawsze, no i smak jednak nie piwa. Efektów chyba też nie było. Teraz piję Bavarię 0,0%. Powtarzam sobie, że to na laktację zdrowo, a tak naprawdę łaknę piwaaaaa!!! Jest pyszna. Efektów dalej brak.
    A efekty robię sobie sama z głowy. Po tej wizycie u lekarza się zawzięłam i stwierdziłam, że skoro nie można przekarmić piersią, to hajda, będziemy jadły do upadłego. Nic to zalane koszulki, prześcieradła, twarz córki. W 3 dni się rozhulało.
    Ale zapasów nie robię, bo jakoś tak się notorycznie składa, że wciąż nie mam laktatora. :D

    ReplyDelete
    Replies
    1. łoooo, to można drinkować piwko? I jeszcze to laktacje wspomaga? Rany jak ja mało wiem :(

      Delete
    2. Magda, primo: jesteś hardkorem bez laktatora, secundo: narobiłaś mi tym komentarzem takiego smaka na piwo (oczywiście niealko) że aż dziś wyszłam i wypiłam (wszystko dla dobra laktacji, of kors!) Iza: na zdrowie!

      Delete
  6. Ja jakoś nie miałam problemów z laktacją. Nie wiem, czy to dzięki napojom, czy po prostu miałam takie szczęście. a piłam herbatkę z kopru włoskiego - mniam! - i pomagała Antkowi na brzuszek oraz kwas chlebowy (wygazowany) - mniam! mniam!. Kwas zawiera słód jeczmienny, jak karmi albo femaltiker, którego próbki dostałam w szpitalu, ale dla mnie był za słodki (fe!)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja też nie mam problemów z laktacją (poza jedną sytuacją o której w poście), ale nei mneij jednak zapasik w lodówce/zamrażarce dobrze mieć... O femaltikarze słyszałam, ale nie mam aż takiej desperacji i takich laktacyjnych problemów żeby musieć się do niego uciekać). Karmi spoko, ale to jak mały posiłek (bo tyle ma kalorii),a ja cóż... wolę jeść :)

      Delete
  7. Ja piję Herbapolu ale inne pudełko. Laktosan czy Lactosan się nazywa. Ostatnio też herbatkę koperkową, sama nie wiem czy pomaga, może troche jak efekt placebo więc piję dalej. Jednak jak widzę można piwko pić i też efekt będzie, jutro małża poślę po zakupki :D

    ReplyDelete
  8. Ja w trakcie kryzysów wspomagalam się Bociankiem - albo on działał, albo moja psychika w to wierzyła ;) a na codzień pijam Inkę - taką udającą "latte" - ze spienionym mleczkiem - też podobno dobrze działa.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Podobno:) Podobnie jak śląskie 'kakauszale' czyli łuska kakaowa. Próbujemy, sprawdzamy,a le bez spiny!

      Delete
  9. Przerobiłam chyba wszystkie i najlepszy jest dla mnie Herbapol, ale zupełnie inny niż Twój - taki biały z listkami. Nie mam wtedy tak, że leci ciurkiem, ale ładnie leci. Hitem jest... KARMI (na słodzie) - Karmi, bo karmię? No na serio! Działa, że hej. Analogicznie - Femaltiker: preparat słodowy do rozkręcania laktacji. Polecam :)

    ReplyDelete