Friday, 15 August 2014

M5 Fryzury dla mam

Zacznę od tego, że nie jestem wybitnie włoso-dbanio-lubna. To znaczy myję je, wiadomo, odżywkę nakładam nawet, ale to tyle. Nie suszę (przez parę lat nie miałam suszarki, Towarzysz Mąż nabył dopiero kiedy pupa Mill wymagała suszenia i w tym celu tylko i wyłącznie jest używana, do włosów nie została użyta jeszcze ani razu), nie stylizuję, nie używam pianek/lakierów/żeli. nie czytam blogów włosomaniaczek, nie stosuję ampułek, nie robię wcierek, nie olejuję, nie balsamuję, nie używam kozieradki (a o wszystkich tych cudach-wiankach dowiedziałam się z całkiem przyzwoitego bloga Konrada, który całkiem przyjemnym w odbiorze pastiszem na dziewczyńską blogosferę jest, polecam!) - ot, farbuję jak mi się przypomni (i mam już odrost mega, taki jak w tym poście na przykład) u fryzjera, podcinam końcówki, a czasem trochę więcej niż końcówki, i myję. Także tego - nie jestem żadnym autorytetem od włosów i proszę mnie tak nie postrzegać, żeby nie było że nie ostrzegałam.

Wczorajsza wizyta u fryzjera natomiast mnie do owego posta natchnęła. Wszak wiele (oj wiele!) młodych mam które znam przy klasycznym pociążowym wypadaniu włosów wkurza się na swoje i obcina je na krótko licząc że zrobi sobie dobrze i odejmie roboty, skoro przy małym dzidziusiu roboty w trzy de, to co sobie będzie dokładać jeszcze włosy....

A tymczasem często jest to głupi pomysł. Przynajmniej dla mnie by był. Długie włosy ogarnąć mi łatwo, przy krótkich musiałabym się zająć prostowaniem/piankowaniem/układaniem/suszeniem i ogólnie czegoś-z-włosami-robieniem. Tymczasem włosy długie uznaję za proste w obsłudze. Jakie są idealne fryzury dla mam (mam dzieci które fascynują się włosami, próbują je jeść, ciągnąć i-te-pe-i-te-de - dla mam których dzieci trochę bardziej odchowane i włosy mam mają w głębokim poważaniu oczywiście wszelkie fryzury są w porzo)? Ano, u mnie muszą spełniać kilka kryteriów:

1) czas wykonania: jeśli wykonanie fryzury zajmuje dłużej niż 3 minuty - odpada, bo za dużo roboty
2) dziecioodporność: jeśli dziecko po skończonej fryzurze jest ciągle maziane po twarzy włosami, jeśli ma dostęp do luźnych włosów które tak fajnie się ciągnie - też odpada

KONIEC WYMOGÓW

A tu parę przykładów z mojego archiwum fryzur które owe kryteria spełniają i tych, które nie. Enjoy!

NA TAK

1. Warkocz z boku z dziewięciu pasemek. Banalny jak budowa cepa (dzielimy włosy na trzy części. Pleciemy trzy warkocze. Z trzech warkoczy pleciemy warkocz. Koniec.), zajmuje niewiele więcej czasu niż normalny warkocz a wygląda dość efektownie. Lubię.


  /Majorka 2010/

/Gdańsk 2013/

2. Dwa warkocze (zresztą jeden też). Dla niektórych infantylne, dla mnie czasem oblecą. Dzidziuś może za nie łapać, ale łapanie za warkocz (w przeciwieństwie do włosów bez warkocza) nie boli, więc u mnie działa.

/gdzieś pomiędzy Sevillą a Santiago de Compostella, 2012/

3. Kucyk. Wykon zajmuje 10 sekund mniej więcej a im dalej włosy od mocno nieletniej młodzieży tym lepiej. Najmniej idealny ze wszystkich wymienionych w 'na tak' fryzurach, bo jak włosy są odpowiednio długie to i tak lecą do przodu i wkurzają, ale zdarza mi się czasem nosić, nie powiem.

/Sevilla, 2012/

4. Kok na skarpetce. Wykonanie jest szybkie (mnie zajmuje ok. minuty, góra dwóch), a wygląda dość efektownie (ten ze zdjęcia jest dość rozwalony po całym dniu już. Ale jak dysponujemy na przykład pięcioma minutami a nie trzeba możemy się postarać i zrobić go naprawdę ciasno i efektownie). Plus opaska. Opaska zawsze w porzo do podtrzymania uciekających kosmyków z przodu, czyli tych najbardziej kuszących dla niemowląt. Dla zainteresowanych instruktaż tu.

/Granada 2012/

5. Kok dwudziestosekundowy. Instrukcja jego wykonania w moim baaaardzo starym poście tu. Mój ulubieniec i najczęstszy towarzysz codzienności z dzieckiem. Odrastającą grzywkę można podpiąć wsuwkami, jak na zdjęciu no 2.

/Gran Canaria 2012/

 /Park Chorzowski 2009/

NA NIE

1. Rozpuszczone włosy. Chyba nie muszę pisać dlaczego?

 /San Sebastian, 2010/

Larvik, 2013

3. Rozpuszczone i wyprostowane włosy - rozpuszczone włażą wszędzie i są namiętnie ciągnięte przez dzieci. Dodatkowe ich prostowanie to tylko więcej stylizacyjnej roboty, która, w moim przypadku, totalnie idzie na marne, gdyż i tak wykonuję sławetny ulubiony kok dwudziestosekundowy. 

 /Londyn 2011/

/Katowice 2010/

3. Grzywka. Za blisko dla dzidzi, oj, za blisko!

/Sevilla 2011/

4. Krótkie włosy, zwłaszcza z długą grzywką. Krótkie włosy bez długiej grzywki tym bardziej. Długa grzywka nie z tego samego powodu co grzywka w ogóle, a krótkie nie bo trzeba je układać (przynajmniej moje trzeba, jeśli Waszych nie - to fajnie Wam i nośta krótkie włosy ile wlezie!)

 /Wesołe Miasteczko w Parku Śląskim, 2008/

5. Włosy do szyi, boby i inne w tym stylu. Bo są wystarczająco długie, żeby wnerwiać dzieciary, a zbyt krótkie, żeby je spiąć.

/Edynburg, 2009/

A u Was? Jakie fryzury się sprawdziły po ciąży? A jakie nie?
Obcięłyście włosy? I żałujecie? Czy bzdury plotę?

Pozdrowionka,
z&m

10 comments:

  1. Ja już też nie chcę krótkich włosów, bo układać je trzeba, mając krótkie zawsze budziłam się z jedną stroną płaską od poduszki, a drugą nastroszoną, więc bez codziennej stylizacji nie było szans na godny wygląd. Z kolei tuż po myciu robiły się delikatne i puchate, a to miała być punkowa nastroszona fryzura, więc puchatość to była ostatnia rzecz, którą chciałam. Teraz jakie mam wiesz.. półdługie w zasadzie, wymagające niedługo podcięcia, bo już się nie chcą układać.Na codzień spinam spinką albo gumką, przy dzieciach najwygodniej, a na wyjście zwykle rozpuszczam, bo w odróżnieniu od Ciebie żadne, nawet najprostsze upięcia nie trzymają się moich włosów, i nigdy nie wyglądają tak efektownie, nawet jak te które Ty upinasz 3 minuty. I to nawet jak się z nimi męczę pół godziny:))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hmmm... Tożto szok - przecież Ty masz zawsze zrobione włosy!
      Jeśli chodzi o krótkie włosy - mam takie same odczucia! I moje się jeszcze KRĘCĄ! No tragedia! :)

      Delete
  2. No to ja się wyłamuje i przy synu, jak i teraz przy Julce najczęściej noszę rozpuszczone ;p Choć też czasami związuję lub robię koczka. Krótkie włosy miałam raz na studiach i wyglądałam fatalnie. ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ej, jak umiesz nosić rozpuszczone przy dzieciach to podziwiam, bo moje się kompletnie, ale to kompletnie nie sprawdzają! I jakoś nie mogę sobie wyobrazić Ciebie wyglądającej brzydko w krótkich włosach :)

      Delete
  3. Ja robię tak. Zapuszczam, bo nie chce mi się chodzić do fryzjera (główny powód). Jak przez kilka tygodni z rzędu łapię się na tym, że notorycznie chodzę w nudnej kitce, to się zaczynam zbierać w sobie i idę w końcu do fryzjera. Na wejściu mówię: poproszę tak krótko, żebym długo nie mogła zrobić kitki. Radość w oczach wiecznie podcinających 5 milimetrów włosów fryzjerów - bezcenna :P

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja nie kumam czemu 'nudna kitka' jest nudna, a bob, który też jest ciągle taki sam nie. Ale historia fryzjerowa, bezcenna! :)

      Delete
  4. A mnie najbardziej się w tym poście podoba przegląd przez życie Zuzi 2008-2014. Na niektórych zdjęciach bym Cię nie poznała. Ja nawet nie wiem, gdzie mam zdjęcia z takich zamierzchłych czasów. Musisz kiedyś koniecznie opisać co robiłaś i gdzie byłaś przez ostatnie 10 lat! Bardzo mnie to ciekawi. Pozdrawiam. P.S. U mnie kok dwudziestosekundowy ze skośną grzywką zakrywającą czoło (Hanka jeszcze jej nie łapie, ale włazi w oczy, gdy się pochylam). Ale miałam krótkie włosy kiedyś i ogarniałam je dość szybko. Nie wiem, co będzie jak mi zaczną wyłazić. Zawsze chciałam fryzurę a'la Kożuchowska...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ej Kejt, widzę Cię a'la Kożuchowska!!!! A przegląd przez życie... Jakieś tam 'bits and pieces' na blogu są, ale może na urodziny blogowe zrobię, czemu nie :)

      Delete
  5. WE wszystkich ci ładnie :-) Ja chodzę ciągle w rozpuszczonych chyba nie pasuja mi związane włosy :-/

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki! I podziwiam za ciągle rozpuszczone włosy, mnie moje rozpuszczone często wkurzają :)

      Delete