Thursday 10 April 2014

M1 O przyjaźni

Czasami jest tak, że nikt nie zrozumie Cię lepiej, niż przyjaciółka.

Zwłaszcza przyjaciółka, która ma dzieci.

Mówiąc szczerze, już na zapas jaram się byciem przyjaciółką która ma dzieci dla moich przyjaciółek, które nie mają dzieci, wtedy, kiedy będą je mieć.

Od kiedy jesteśmy w domu odwiedziły mnie cztery moje przyjaciółki. Wszystkie inne, ale wszystkie bliskie i niezbędne. Stosunek dzietnych do bezdzietnych 50-50. Nie żeby to miało jakieś wielkie znaczenie.

Wszystkie przyjaciółki zachowały się dokładnie tak, jak wymarzyć sobie świeża mama tylko może - nie mogły się nazachwycać nad naszą M., robiły jej mnóstwo zdjęć, wzięły ją na ręce i wydawały wielce ukontentowane okrzyki nad tym, jaka Milly jest boska.

Miód na moje serce.

Poza tym przyjaciółki przyniosły prezenty (a prezenty zawsze mile widziane) i te dzieciowe proszone o radę i swoje wspomnienia związane ze wszystkim okołodziecięcym chętnie ich udzielały, ale bez zbędnego matkowania i wiedzenia-wszystkiego-najlepiej.

Przyjaciółki oprócz tego że prezentowo rozpieściły córkę prezentowo rozpieściły też mnie (breloczek do kluczy, posh mascara YSL i rzeczy praktyczne typu wkładki laktacyjne i uwielbiane przeze mnie kinder bueno - i nie, nie jestem wyrodną matką która je kinder bueno w połogu, ale zdroworozsądkową matką, która odkąd odkryła że czekolada dziecku nie szkodzi od czasu do czasu sobie na nią pozwala. Zresztą dla mnie dieta matki karmiącej to jedna wielka ściema, i stanowczo odmawiam żywienia się gotowanym mięsem, ryżem i sucharkami wyłącznie, ale o tym też podejrzewam napiszę osobno), co cudownym gestem jest (słyszysz Towarzyszu Mężu, heloooooł?!?!?!). Od dziś mam mocne postanowienie że wszelkim młodym mamom będę kupować najlepsze prezenty, jakie mi przyjdą do głowy. Świetnie to działa na morale, kiedy Twój świat kręci się wokół Twojego dziecka, a ktoś jednak pamięta o tym, że Ty to ciągle Ty i jesteś gdzieś tam, i ciągle da się z Tobą pogadać o czymś co nie jest kupą, cyckiem, albo krostką na czterech literach i to jeszcze nie Twoich. Dzięki dziewczyny!!!!

Dziewczyny pamiętały też o Towarzyszu Mężu zaopatrując go w browar, a jakże by inaczej. Piwo Towarzysz Mąż lubi wszak. Zresztą whisky też lubi, ale od tego ma kolegów. Towarzysz Mąż poczuł się doceniony jako tata, więc, kolejny raz, dzięki dziewczyny!!!!!

Słabo by było bez przyjaciółek.

A u Was jak było? Widywałyście się ze swoimi przyjaciółkami w połogu czy zamknęłyście się w domu i wyjście do ludzi zajęło Wam trochę (a nawet przyjście ludzi do Was)? A może kompletnie sfiksowałyście na punkcie swoich maleństw i przyjaźnie po prostu musiały poczekać (znam i takie przypadki i nie uważam, żeby były czymś nienaturalnym i koszmarnym)?

Ściskamy rozpieszczane na każdym kroku,
z&m


Najpierw przyszła A. Miała najbliżej, fakt, bo mieszka blok obok.  A. nie ma dzieci co nie przeszkodziło jej zachwycać się M. absolutnie.

A: - Retyyy, ja nigdy nie widziałam tak małego dziecka!
Z: - Jak to nie, przecież widziałaś Tymona Asi kiedy miał 1 dzień!
A: - Taaaak... Ale on miał cztery kilo!



Tu mamy M., mamę dwuletniego Tomka i żonę angielskiego męża, która rozumie mnie i moje z Towarzyszem Mężem relacje jak mało kto. M. przyniosła tyle toreb dla Milly, towarzysza Męża (mojego) i mnie że do tej pory się zastanawiam jak to wszystko wniosła do naszego mieszkania. M., podobnie jak A., doświadczenia z tak małymi dziećmi nie ma, jako że jej Tomek urodził się grubo ponadczterokilowy, a siostrzeniec jeszcze większy. A na zdjęciu Milly się budzi, ewidentnie niezadowolona że jeszcze przy niej nie ma gotowego cyca.


Następnie mamy A.B.-B. - mojego guru i mentora od dzieci, jako że mamą mojego chrześniaka jest i jego siostry też. A takiego doświadczenia się nie przecenia! Poza tym ilość ciuchów odziedziczonych po agusinych dzieciach spokojnie starczyła by na kolejnych dwoje. A.B.-B. była też już w szpitalu. I zapowiedziała się na znowu. Hurra!


A dzisiaj dotarła do nas B. Cześć ciociu B! Ciocia B. bała się wziąć M. na ręce, ale jak widać dała radę (PS. Potrzeba matką wynalazku - jako że nasz rogal karmiący został przez M. zasikany więc wyprał się i się suszy z braku laku użyłam ikeowskiej poduszki memory foam i powiem szczerze do karmienia nadaje się chyba jeszcze lepiej niż rogal! Że już nei wspomnę o przenoszeniu M. z miejsca na miejsce. Także ten teges, nowy patent Wam sprzedaję :)

22 comments:

  1. Fajne wizyty !
    Ja też takiego maleńkiego dziecka nie trzymałam więc delikatnie bym się obawiała :D
    Ja przyjmowałam wizyty już jakiś tydzień po porodzie ;) Prezenty rulez !
    I też uważam że dieta matki karmiącej to całkiem niezła ściema ale mimo to pierwszy miesiąc bardzo uważałam dzięki czemu szybko gubiłam kg a potem co raz mniej i mniej.. :) A dzisiaj w ogóle ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ah, no i pozdrawiam Was ! :)

      Delete
    2. Oj tam, nie ma się czego obawiać. Teraz to ona już jest kawał baby ze swoimi 3165 gr :D
      Ja nie uważam bardzo... A ważę tyle ile przed ciążą :)

      Delete
    3. Acha, no i pozdrawiamy też!

      Delete
  2. Ciocia Ola nie może się już doczekać kiedy weźmie Milenkę na ręcę <3 Serduszko Prze Prze Urocze :) ps. szykuje się kolejna dostawa ciuszków <3 Ściaskam Was dziewczynki :D A.Sz.

    ReplyDelete
    Replies
    1. No Kochana, czekamy na ciocię Olę!!!! xxxx

      Delete
  3. To miłe, kiedy przyjaciółki nie zapominają też o Tobie:) O mnie pamiętała moja siostra, która w prezencie przyniosła mi piękną bluzkę:) Ale byłam szczęśliwa wtedy, że ktoś pomyślał o tym, ile musiałam się napracować, by stworzyć i urodzić takie cudo:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo miłe! Naprawdę, takie gesty są niezastąpione i totalnie do zapamiętania i powtórzenia kiedy któraś z Twoich przyjaciółek rodzi. Bo jest to mega wysiłek. I fajnie, że ktoś jest z Ciebie dumny. I docenia.

      Delete
  4. Kochanie, jakby ci to powiedziec....szykuj miejscr u staruszkow na strychu, bo mam juz wielka sklepowa torbe dla Milly pelna po brzegi ciuszkow, czapek itp a to jeszcze nie koniec....:) kocham was sloneczka moje:****

    ReplyDelete
  5. Z tą dietą matki karmiącej to też uważam, że przesada. Wiadomo, trzeba obserwować reakcję dziecka po zjedzeniu różnych możliwie uczulających produktów (np. jajka, czekolady). Ale głupotą jest dla mnie zakładanie z góry, że dziecko będzie miało alergię i nawet nie próbować.

    PS Też kocham Kinder Bueno!! :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. No, dokałdnie, zgadzam się zupełnie z tym co piszesz o diecie! Jak ja mam czosnku nie jeść? Milly czosnek lubi :p

      PS No bo dobre Kinder Bueno nie jest złe. Choć moje totalnie ukochane, w białej czekoladzie, jakoś zniknęło z półek sklepowych... Choć dla mojego tyłka to pewnie dobrze :)

      Delete
  6. Jesteś taką fajną osobą, że wcale mnie nie dziwi, że masz takie cudowne przyjaciółki!

    ReplyDelete
  7. super sprawa taki tabun przyjaciółek! :) No i słodziudka Milly!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ano, super, choć cztery to chyba jeszcze nie tabun :) Mam jeszcze parę w zanadrzu, ale rozjechane po Polsce i świecie, więc wizyty natychmiastowe trochę nie do zrobienia. Ale do nadrobienia :)

      Delete
  8. To wielkie szczescie miec tak wspaniale przyjaciolki! A w Milly sie zakochalam :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. To prawda, wielkie szczęście! A Milly jest do zakochania :))))

      Delete
  9. Fajnie mieć takie ciocie :) No i przyjaciółki :D

    ReplyDelete
  10. Ciotka Jotka za to w piątek przybędzie! Nie mogę się doczekać!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja też nie! Ale dopiero następny piątek, nie?:>

      Delete