Tuesday 5 August 2014

M5 Rozszerzać-nie rozszerzać?

Dzisiaj kolejna hexa i wizyta kontrolna u pediatry.

Mill uśmiechnięta od ucha do ucha wzbudza zachwyt w poczekalni, w której czekamy dość długo, jako że pojawiła się trójka niezapowiedzianych dzieci. Peszek.

Ja pękam z dumy, że takie mam grzeczne dziecko, choć oczywiście wiem, że to zwykły fart, że trafiłam na jej dobry humor.

Śmieje się jak wariatka do Pani Pediatry i bez szemrania daje się mierzyć i ważyć. 59 cm i 6,5 kg (czyli moje dziecko, podobnie jak ja, tyje głównie wszerz). Nie jest źle. Jest silna, zdrowa, umie co ma umieć. Pupa, jak na jej pupę jest ok (choć jak dla mnie jak na dziesięciodniową kurację antybiotykiem szału nie ma), ulewanie może się ciągnąć do 8 miesiąca (sic!) i jako że nie ma żadnych niepokojących objawów refluksowych (takich jak nieprzybieranie na wadze, ulewanie do dróg oddechowych czy niedobory żelaza) mam się nie martwić.

Dieta beznabiałowa trwa, ale szczerze mówiąc nie widzę poprawy, kompletnie żadnej. Poczekam po powrotu TM i potem chyba oleję sprawę, bo co się będę męczyć, skoro efekty żadne?

No ale hitem sezonu jest hasło, że powinnam jednak rozszerzyć Mill dietę. Przecierami warzywnymi (marchewka, brokuł, dynia, ziemniak) i obserwować czy jej brzydkie kupy nie będą trochę mniej brzydkie (wtedy będziemy wiedzieć czy to moje mleko powoduje ich brzydkość). Brzmi z jednej strony logicznie, ale z drugiej WHO i moja intuicja podpowiadają mi co innego. Moja Pediatra twierdzi że wedle zaleceń Amerykańskiej Akademii Pediatrycznej (AAP — American Academy of Pediatrics) dietę powinno rozszerzać się po 4 miesiącu, bez względu na sposób karmienia (piersią czy mieszanką). Hmmm...

Po powrocie do domu oczywiście to sprawdzam, okazuje się że owszem, dla dzieci na mleku modyfikowanym, i to ze skłonnością do alergii w stylu AZS, rozszerzenie diety rekomendowane jest pomiędzy 4 a 6 miesiącem (źródło tu). Czyli czwarty to i tak najdolniejsza z dolnych granic.

Dla dzieci bez AZS i innych alergii potencjalnych, Amerykańska Akademia Pediatryczna , podobnie jak WHO i polskie Ministerstwo Zdrowia zalecają wyłączne karmienie piersią (przy karmieniu piersią rzecz jasna, a że Mill jest karmiona piersią to to tyczy się nas) do ukończenia 6 miesiąca życia. A więc jeszcze trochę.

Co ciekawe, Europejskie Towarzystwo Gastroenterologii Pediatrycznej, Hepatologii i Żywienia (ESPGHAN — European Society for Paediatric Gastroenterology Hepatology and Nutrition) twierdzi, że dietę należy rozszerzać pomiędzy 17 a 26 tygodniem życia, i bezwzględnie powinna być rozszerzona przed ukończeniem 26 tygodnia. Hmmm, no coś tu nie halo. Patrzę w kalendarz - Mill urodziła się (się, ha ha, dobre sobie, no ale to tylko off-topic dygresyjka) 29 marca, także 17 tygodni skończyła 26 lipca. Czyli 26 tygodni, przed którymi bezwzględnie ma mieć rozszerzoną dietę, mija 27 września, w dwa dwi przed skończeniem 6 miesięcy. No więc rozszerzać tą dietę przed ukończeniem 6 miesiąca (i to bezwzględnie?!) czy czekać do ukończenia 6 miesiąca jak zalecają AAP, WHO i Ministerstwo Zdrowia?

Żeby było jeszcze nielogiczniej, Polskie Towarzystwo Pediatryczne (PTP) zaleca rozszerzanie diety dzieci karmionych piersią dopiero po 7 miesiącu (poza wcześniejszą ekspozycją na gluten).* Que?

Nie wspominam już o producentach słoiczków, które najchętniej rozszerzałyby dietę wszystkich dzieci od 4 miesiąca, ale oni mają w tym interes, więc się nie liczą, bynajmniej w moim odczuciu.

I bądź tu matko mądra i pisz wiersze. Jak się nawet organizacje eksperckie nie mogą wypowiedzieć jak jeden mąż co jest dobre a co nie, to skąd mamy wiedzieć my, mamy?

Ano, chyba mamy polegać na intuicji, bo po mojej dzisiejszej wizycie u mojej ukochanej Pani Pediatry to już sama nie wiem. Pani Pediatra mówi otwarcie że są dwie szkoły, że WHO mówi 6 miesięcy na piersi a AAP że 4, no a polscy lekarze pediatrzy bazują jednak częściej na AAP i tak są szkoleni, ale ostateczna decyzja należy do rodziców. Jako że wedle najnowszych zaleceń AAP podziela zdanie WHO decyzja powinna być łatwa - tylko co wtedy, olać PTP i ESPGHAN? Że już nie wspomnę o pediatrze?

I ze względu na te Millowe kupy - może rzeczywiście powinnam jej rozszerzyć tą dietę? Tylko wtedy - nawet jeśli nastąpi poprawa - przecież i tak będzie dostawać głównie moje mleko, więc po co to rozszerzanie tak wcześnie? Ze względu na możliwość jednej kupy lepszej niż inne?

Jestem w totalnej kropce.

Jak myślicie? Rozszerzać? Nie rozszerzać?

Ściskamy,
z&m


* Wszystkie dane z artykułu Małgorzaty Jackowskiej do poczytania tu. Odsyłam też do bloga pani Małgorzaty, a w szczególności wpisów na temat najnowszych zaleceń apropos rozszerzania diety z 2014r., uaktualniające obowiązujące dotychczas zalecenia z 2007 (tutaj). Wszystkie dane również zweryfikowałam na anglojęzycznych stronach organizacji międzynarodowych, jeśli macie chęć podeślę linki.

36 comments:

  1. Nam też pediatra kazała rozszerzać dietę Witka po 4 miesiącu :) ja czekałam do prawie skończonego 6 jak wczesniej pisałam :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. I ja też chyba tak zrobię. Na powrót TM czekam na pewno (jeszcze 10 dni) a potem zdecydujemy co razem.

      Delete
  2. Wypośrodkuj sprawe i rozszerz po piątym miesiącu ;-) początkowo to są bardzo znikome ilości, bo łyżeczka potem dwie czy trzy to jest bardzo malutko ;-) i zobaczysz jak to idzie jak sie z tym czujesz, a jak Ci nie bedzie pasowalo to zaprzestaniesz i wrocisz do akcji po 6 m-cu ;-) dla mnie po 4 miesiacu to za wczesnie ale juz po 5 malutkie ilosci to co innego ;-)Dori

    ReplyDelete
    Replies
    1. Brzmi logicznie. Zastanowię się jak TM wróci, póki co nie rozszerzam,a le po 5 miesiącu nie wykluczam :)

      Delete
  3. A Nam pediatra mimo problemów z brzuszkiem zalecał rozszerzać dietę dopiero po 6 miesiącu. To tak, żeby ułatwić dylemat... ;)

    ReplyDelete
  4. Zdecydowanie nie rozszerzać! Niby jak to ma sprawdzić, czy szkodzi jej Twoje mleko? Przecież dalej będziesz karmić piersią... Bez sensu. Pediatrzy niestety tak polecają. Z tego co wiem (teorie spiskowe), to niektórzy czerpią z tego nawet jakieś profity.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Też snuję taką teorię i taką mam wizję, choć myślę że moja zaufana pediatra by mnie nie robiła w profitowe bambuko :)

      Delete
    2. No jak szkodzi mleko to po podaniu innego pokarmu kupa będzie inna. Jak lepsza to znaczy, że jedzenie (coś innego) pomogło.

      Delete
  5. Hahahaaha, rozumiem Twoje dylematy, wiem, że wcale wesołe nie są. Wręcz zaczynam mieć wyrzuty, że gdy byłam w tej samej sytuacji po urodzeniu Młodego to najzwyczajniej w świecie nie czytałam nic na ten temat tylko stosowałam się do zaleceń pediatry. Blogosfera jednak poszerza horyzonty- teraz wiem jak być powinno, co nie zmienia faktu, że swoje marchewki K. dostaje od jakichś 2 tygodni, a dopiero za 2 skończy 6 miesięcy.. bo takie dostaliśmy zalecenia :(
    .. ale najbardziej z całego tekstu podoba mi się ta puenta w postaci Mill na kocu dumającej co by tu wszamać!! Wiesz co, nie kombinuj, zapakuj ją do wózka, pojedź do maca i zamów happy meal :))) ale z jabłkiem, wiadomo, dla niemowlęcia zdrowe ma być ;P

    ReplyDelete
    Replies
    1. a teraz widzę, że to chyba fota z naszego ogrodu :)))

      Delete
    2. Oczywiście że z Waszego ogrodu, ba, i to jeszcze na Waszym kocu. Waszego koca na pierwszy rzut oka nie poznajesz???? :)

      Happy meal oczywiście z jabłkiem i ba, nawet z soczkiem (olaboga!) zamiast coli, niech stracę :))))

      Marchewkę jej może dam zanim skończy pół roku... a może nie. Zobaczymy jak wyjdzie. Buzia!

      Delete
  6. Trzeba polegać na własnej intuicji . Dziś próbowałam z jabłuszkiem (nie ze słoiczka), Julka śmiała się i wypluwała. Za 2-3 dni spróbuje znowu. Ma spokojnie czas. Co z tego, jak pediatra powie - proszę dawać już to i to do jedzenia, jak dziecko wypluje, bo nie chce nie czuje się gotowe. Ja nie mam ciśnienia, nic na siłę.

    ReplyDelete
    Replies
    1. No właśnie, nic na siłę. Ja postanowiłam też zaufać intuicji i nie próbować. Na próby (w moim odczuciu!) jeszcze przyjdzie czas!

      Delete
  7. Ja słucham swojego pediatry i swojej własnej intuicji. Lenka więc dostała pierwszą łyżeczkę soku jabłkowego (domowego, własnoręcznie wyciśniętego) 1 sierpnia, czyli w wieku 3,5 miesiąca. Oblizywała się ze smakiem, brzuszek nie bolał, niepokojących objawów kupkowych brak. Więc dostaje ten soczek raz dziennie w ilości 1-2 łyżeczki, czyli 5-10 ml. Niedługo spróbujemy pewnie marchewki, a za jakieś 2 tygodnie może jakaś zupka ziemniaczano-marchewkowa.

    ReplyDelete
    Replies
    1. 3,5 miesiaca?! Megawcześnie! No ale tak jak piszę - chyba trzeba na intuicji polegać, więc skoro Twoja tak Ci mówi a Lence pasi to przecież ja nie będę mówić że to źle bo żaden ze mnie ekspert, ej! Moja mi mówi że to zdecydowanie jeszcze nie czas, więc my się wstrzymujemy.

      Delete
  8. Widzę, że nie tylko ja dumam nad dietą dziecka. Sama nie wiem co mam robić bo za pasem skończy te 4 miesiące, niedługo wizyta u pediatry więc zobaczymy co tam powie. Najgorsze jest jednak to, że mojego pokarmu zaczyna brakować:( Jak kiedyś 60ml raz na kilka dni się zdarzało małemu podać tak teraz prawie codziennie muszę! Chciałam, żeby trochę mi pobudził laktację i pociumkał puste piersi to się tak wkurzył, że teraz nie chce się zassać tylko wrzeszczy. Jakby tego było mało to jeszcze na plecach nam siedzi skok rozwojowy -morderca...
    eehhh...to se ponarzekałam.
    P.S. Trzymam kciuki za Was, pamiętaj każda Twoja decyzja będzie dobra bo zależy Ci na zdrowiu małej.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oj, bidaku. A herbatki na laktację próbowałaś? Ja wczoraj nabyłam w aptece dwie (zaraz będzie o tym post) bo też trochę cienizna - dokarmiać jej nie dokarmiam, ale ściąganie na zapas to jakiś dramat. daj znać jak tam Wasz pediatra, bo ja widzę pediatrzy różni... Buźka!

      Delete
  9. Ja czytam juz chyba 3 albo 2 wątek o tym rozszerzaniu i trochę mnie to smieszy bo przecież i tak ta dietę trzeba rozszerzyć, jest to o tyle wygodne ze dziecko poznaje smaki, zoladek i jelita się przyzwyczajaja a poza tym czy ktoś chciałby pic tylko mleko przez rok bo ja bym sie znudzila a później i tak dzieci mają wstręt do mleka.PPrzecież to tylko marchew i jabłko a tyle pisania;-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Misia, jak Cię to śmieszy to się śmiej, nikt przecież nie broni! Żołądek i jelita jeszcze mają kupę czasu na przyzwyczajanie się. Komentarz o 'nudzeniu się' i potencjalnym mlekowstręcie to trochę jednak ignorancki jest, bo owszem, mleko modyfikowane smakuje tak samo, natomiast mleko mamy zmienia smak ze względu na to co mama je, a dietę mama urozmaiconą ma, wierz mi. Że już nie wspomnę o tym że czteromiesięczne niemowlę jednak nie ma takiego podejścia do mleka jak dorosły i raczej się nie 'nudzi'. Ja jednak nie rozszerzam jeszcze diety, bo WHO jest dla mnie większym autorytetem niż producenci słoiczków. Amen.

      Delete
  10. Szkół jest wiele, dobrze wiedzieć co i kto twierdzi, a polegać na własnej intuicji. Ja uważam, że po dziecku widać, czy jest na coś gotowe czy nie. Wydaje mi się dziwne karmić łyżką dziecko, które nie umie samodzielnie siedzieć choćby z podparciem. To wbrew logice i naturze IMHO oczywiście.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Mnie to też jeszcze się nie widzi jednak. Czekam na jasny sygnał od Mill że jeść inności chce :)

      Delete
  11. Pawełek jest o 5 dni starszy od Mill. Moja pediatra też powiedziała, żeby rozszerzać, bo "przecież są takie fajne słoiczki a poza tym tak się Pani umęczy przy tym karmieniu". Na moje pytanie, co z zaleceniami WHO odpowiedziala krótko i dosadnie: "bzdura". Zmieniłam pediatrę. :)

    ReplyDelete
  12. witam, ja zaczęłam po 5 miesiącu, też karmiłam tylko piersią wcześniej (teraz ma prawie 10 i nadal karmię cycusiem:)), nie uważam tego za zadną zbrodnię ani błąd, nie zrobimy dziecku krzywdy wprowadzając pokarmy nieco wcześniej przed 6 miesiącem. Dziecko i tak się wtedy nie najada tą marchewką czy innym warzywkiem, mleko jest nadal głównym pokarmem, a dzidzius tylko poznaje nowe smaki i konsystencję:), jak MILL nie posmakuje to poda Pani później i tyle, ale spróbować można, ale to oczywiście tylko moja opinia:) pozdrawiam, Sylwia

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nieco wcześniej tak, ale teraz jeszcze nie. Krakowskim targiem może wprowadzę jej coś w okolicach 5 miesiąca :)

      Delete
  13. Ja pisałam wczeniej ze zaczelismy rozszerzac ze wzgledu na alergie. Na arzie nei jem nic co zawiera anwet sladow ilsoci mleka czy serwatki, jajek czy soi. Oczywiscie mowy nei ma o orzechach, miodzie i pomidorach. Ogolnie jak zjem cos zakazanego od razu wiem, o Mala robi kilka kupek na dzien. Przygode ze sloiczkami zaczeismy od marchewki, potem marchewka z ziemniaczkami, jabuszko, marchewka z dynia i neiszczesny krolik z warzywami. Dlaczego nieszczesny? Cos Mala uczulilo dosc mocno. Pediatra podejrzewa krolika lub pietruszke wiec na razie to eliminujemy i srobojemy za tydzien zjesc odrobine pietruszki i poczekac na reakcje.
    Z tego co sie orientuje i co zauwazylam u siebie przy skazie bialkowej nalezy wyeliminowac bialko jaj a czasami cale jajka wiec moze tu jest problem? Bo u nas eliminacja mleka i produktow mlecznych co prawda opolepszla odrobine skore Malej ale dopiero jajka przyniosly wiekszy efekt.
    Ja mimo sloiczkow karmie piersia dalej. Po prostu dzieki sloiczkom lepiej mi eliminonowac kolejne alergeny, a uczulac moga nawet ziemniaki :/

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak mi sie przypomnialo, ze akurat u nas zaden z pdiatrow nei mowil nic o rozszerzaniu diety- cieszyl sie ze Małą jest tylko na piersi i gratulowal samozaparcia ;)

      Delete
    2. Oj, Wy to macie pod górkę z tymi alergiami! Mill nie wiem nawet czy ma alergię, białko i jajko odstawiłam i nie działa kompletnie,a le też nie za bardzo ma na co działać, bo skórę ma idealną, a kupy od urodzenia brzydkie, ktore jednak nie przeszkadzają jej w normalnym rozwoju i tyciu więc się nie spinam aż tak bardzo. Bo przy skazie białkowej to skóra też nie halo, nie? Ja dwa razy odstawiłam nabiał na 2 tygodnie i efektów brak, więc chyba jednak nie tu.... Trzymam kciuki za jak najmniej alergenów, u Was i u nas!

      Delete
  14. Mnie dziś kopara opadła. Podczas wizyty pediatra zważyła Natalię i okazało się, że od ostatniej wizyty 4 tygodnie wcześniej przybrała 450 g. A wcześniej to było 220 g/tydz. Iiiiiii.............. oznajmiła, że czas rozszerzać dietę. Że należy się zupa. I że mogę wprowadzać słoiczki (no słoiczki, bo co innego?). To mówię, że WHO, że 6 miesięcy.... I nic. Bo zaraz te wytyczne się zmienią na pewno i to żadna wyrocznia. Aaaaaaaa! (Sorry, że wyrzucam u Ciebie swoje żale).

    ReplyDelete
  15. Łał ładna waga :-) ja byłam na 3 szczepieniu z Julką i waży 5,7kg a teraz w niedziele skonczy 5 miesiecy. Waga niby dobra porpstu jest drobna chociaż myślałam że bedzie ważyc wiecej bo pije juz tylko modyfikowane mleko, kaszke i je obiadki i deserki.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Waga... yyyy... No taka mała Kluska Śląska mi rośnie, no. Nie ma się co spinać wagą, więcej wcale nie znaczy lepiej i dzieci są różne! x

      Delete
  16. Hej, ja mam akurat dzieciaki "na butelce", ale powiem Ci, że naprawdę jest różnie i nawet jeśli zaczniesz teraz, może się okazać, że dziecko jest gotowe za 3 miesiące ;) (koleżanka - karmiąca piersią - osiągnęła efekt jako-takiego jedzenia po 6!!! miesiącach WALKI z pokarmami stałymi). Naprawdę dużo zależy od dziecka. Moja córka jadła marnie od początku i tak jest do dziś (prawie 7 lat) z gastrologami po drodze (nie jest alergiczką pokarmową), synek ma skończone 5 miesięcy i (odpukać!) je PIĘKNIE i wszystko (no może poza brokułami ;)). Nie jest na słoiczkach, sama mu gotuję, nie stosuję BLW, je pyszne miksowane zupy-kremy z warzywami z ogródka, z ziołami, z chęcią otwiera buzię. A owoce (świeże, surowe) są hitem (zwłaszcza maliny i borówki amerykańskie). Żadnych problemów z brzuszkiem (a je np. kalafior, świeże śliwki czy pora). Zaczęłam dokładnie po skończeniu 4 miesiąca.
    Co do czasu, w którym ma się rozszerzać dietę, myślę, że jest to dość indywidualne. Uważam, że ważna jest gotowość "psychiczna". Obserwuj, czy dziecko patrzy na Ciebie gdy jesz, tak jakby miało ochotę spróbować. Jeśli tak jest, daj mu spróbować (oczywiście nie schabowego ;) ). Naprawdę w to wierzę, jest taki moment, że dziecko zaczyna się interesować jedzeniem. To ponoć ważne, by tego nie przegapić. Z córką nie zwróciłam na to uwagi i do tej pory zastanawiam się, czy m.in. przez to nie wychowałam sobie niejadka. Ale jak to mówią: "pierwsze dziecko jest na próbę" ;)
    Nie wiem, jak to z zaleceniami WHO i karmieniem piersią, myślę, że trzeba wyczuć moment i próbować. Bo zalecenia się zmieniają. We wszystkim są mody. I tak na początku to są 1 czy 2 łyżeczki i obserwacja. Nic się po takiej ilości nie stanie. Natomiast kilkoro pediatrów powiedziało mi, że wczesne wprowadzenie do diety dziecka pokarmów stałych ma dobry wpływ na rozwój mowy. Koleżanka, której dziecko nie chciało długo jeść (z wykształcenia jest psychologiem, karmiła piersią i wprowadzała pokarmy od skończonego 4 miesiąca, ale tam była też alergia, skaza białkowa i trudny charakter dziecka, więc lekko nie było), mówi mi to samo. I że córka przez to, że tak późno, jest do tyłu. Nie wiem. Bardzo bym chciała coś na ten temat więcej się dowiedzieć. Liczę na logomatkę-logociocię ;) Chodzi o ruch szczęk (chyba), żucie itd.
    Ale radzę Ci zdać się trochę na intuicję. Dziecko powinno Ci sam podpowiedzieć.
    PS. Może będę kontrowersyjna, ale uważam, że od czasu do czasu słoik warto dziecku podać. Córce dawałam tylko własne jedzenie i nie chciała ruszyć niczego ze słoika. Z wyjazdem do rodziny nie było problemu, gotowałam na miejscu, ale problemem był np. wyjazd na wakacje (polskie) w wieku 9 miesięcy. 2 tygodnie. Gotowałam w domu i wekowałam w słoiczki. W hotelu nie było lodówki. Były upały. Nie wszystkie moje "przetwory" dały radę. A nie chciałam jej karmić hotelowym jedzeniem, bo było wszystko mocno doprawiane. I wtedy brakowało mi słoika :)
    Małemu podałam chyba ze 3 razy słoiczek. Teraz mu tylko sama przygotowuję jedzenie, ale na awaryjne sytuacje mam kilka dobrych słoiczków w domu.
    Skrajności nigdy nie są dobre.
    Sorry za tak długi wpis :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Lubimy długie wpisy, dzięki!

      Choć nie ze wszystkim się zgadzam, to z tym że trzeba obserwować dziecko jak najbardziej. Póki co moje dziecko próbuje jeść cycki cioteczek a jedzenie jej nie rusza, więc chyba nie ma presji żeby rozszerzać już i natychmiast :)

      Pozdrawiam Cię ciepło!

      Delete
  17. U nas wiesz jak jest - rozszerzam. I idzie to słabo. Musiałam włączyć jej mm, więc mam ciśnienie, żeby jadła coś więcej, bo może jej brakuje. Próbuję różnie: kaszka, słoiczki, Polka nie chce. Ostatnio dostała ciut ciut rosołku (takiego newborn friendly) i brzoskwini - zachwyt! Nie zjada mi dziecko pełnej porcji bo nie musi. Przez rozszerzanie diety uważam dawanie jej ciut ciut różnych rzeczy, żeby zobaczyć, co jej smakuje, a nie karmienie na potęgę do dna słoiczka. Może też tak "rozszerzaj" po łyżeczce? Nie wpłynie to na jej dietę piersiową, a coś tam podziamdzia, popluje, posmakuje?

    ReplyDelete