Saturday 4 January 2014

W28 Pielęgnacja w ciąży

Ostatnie dni wolne od pracy wykorzystujemy maksymalnie.

Wstałam dziś o 11:15 obudzona telefonem mamy (!!!!). Córeczka odmówiła kopania o 7 rano? Cud! Cud 4 stycznia! I tak sobie dzisiaj sprzątamy, nic nie robimy, gotujemy, ćwiczymy, i urządzamy domowe spa. A co, też nam się należy!

Zaznaczę na wstępie, że mimo że uwieeeelbiam kosmetyki i śledzę kosmetyczne blogi i vlogi, nie jestem osobą poświęcającą w łazience co rano/wieczór pół godziny na kremowanie, mizianie i testowanie. Nie mam 50 toników, kremów, mleczek do demakijżu, osobnego płynu do demakijażu oczu i dzioba i cholera wie czego jeszcze. Nienawidzę balsamów. Bleh. Takie rzeczy mnie nudzą i szkoda na nie życia, wolę książkę poczytać tudzież bloga popisać...

Zaznaczę też, już nie na wstępie, że dzięki genom i hormonom skórę mam, odpukać, nie najgorszą. Nigdy nie miałam tendencji do wybitnego przesuszania/przetłuszczania się jej, nie miałam większych problemów z cerą, nie musiałam chodzić do dermatologa i stosować nie-wiadomo-jakich kuracji. Milly, odpukać, też nie przyczyniła się do pogorszenia się stanu mojej skóry, co zdarza się pod wpływem hormonów ciążowych ponoć często. I mimo tego że jest dziewczynką też nie czuję żeby mnie jakoś wybitnie pobrzydziła (może z wyjątkiem tego, że jestem niebieska od żył na policzkach i dekolcie i rękach i brzuchu, ale taki awatarowy look w ciąży też ponoć normalny więc nie spinam się specjalnie).

Moja ciążowa pielęgnacja od nieciążowej różni się więc tym, że jednak mimo ogromnej niechęci do balsamowania jednak się balsamuję. Tudzież olejuję. Jak mawia stare porzekadło lepiej zapobiegać niż leczyć a wizja rozstępów niekoniecznie mnie zachęca do olania systemu. Wiem od koleżanek-mam, tych smarujących się i nie, że jak ma mi coś wyskoczyć to i tak wyskoczy, ale wolę sobie w brodę pluć że mi wyskoczyło mimo smarowania, niż w drugą stronę. Moja mama rozstępy ciążowe miała i ma do tej pory, jednak nie smarowała się kompletnie niczym i przytyła nieomal 30 kilogramów. Ja smaruję się codziennie (albo i dwa razy dziennie, w porywach) i kilogramów przytyłam pięć. Może jest więc dla mnie nadzieja, choć wiem, że teraz zacznie się najgorsze tycie i najgorsze prawdopodobieństwo rozstępów. Ale oto jak im zapobiegamy:

1) Ciało

I trymestr
Nic! W pierwszym trymestrze pracowałam 24/7 a potem zjeździłam pół Stanów więc zajmowałam się milionem rzeczy tylko nie zapobieganiem rozstępom. W Anglii jeszcze miałam lawendowy Johnson's Baby żel pod prysznic (taki o) o fatalnym składzie (SLS, parafina, a fe!), ale natłuszczał moja skórę na tyle, żeby nie martwić się o to, że skóra jest przesuszona. W Stanach używałam co było pod ręką, ale smarowałam się namiętnie kremami z wysokim filtrem, co nawilżało moją skórę dość mocno. Biorąc pod uwagę fakt że w pierwszym trymetrze schudłam a nie przytyłam (tak wiem, od chudnięcia też się robią rozstępy, ale bez przesady, nie od trzech kilo) obyło się bez zmian w stanie mojej skóry.

II trymestr
Podczas pierwszego trymestru nie robiłam nic specjalnego poza czytaniem o tym, jak to ja będę robić wszystkie te specjalne pielęgnacyjne rzeczy kiedy wrócę do Polski i do rutyny. Samych dobrych rzeczy naczytałam się o olejku (nie balsamie!) rossmanowskim BabyDream fur Mama (więcej o nim tu) i postanowiłam że to będzie podstawa mojej pielęgnacji ciałowej. Ma super skład i działanie i gdyby nie ta lejąca okropnie butelka to byłby perfekcyjnym 11/10. Ze względu na beznadziejne opakowanie zdobywa tylko 10/10. Jest boski, zużyłam już chyba z 5 czy 6 butelek i zwykle robię zapasy kiedy jest na promocji za około 11PLN. I nie żałuję go sobie, co mi tam, w tej cenie mogę.

Ponadto tatko przejęty moją ciążą za namową mamy poszalał w aptece i sprawił mi krem na rozstępy Vichy (tutaj więcej, ale ja opakowanie miałam inne z tego co pamiętam). Załapał się też na próbkę osławionej Musteli (gdyby jakimś cudem ktoś o niej nie słyszał to więcej tu), o której sama myślałam, ale jako że rolowała się bardzo na skórze i miałam problem zmęczyć tą próbkę wybiłam ją sobie z głowy. Krem Vichy zużyłam, był ok, skóra po nim ok, ale czy to nim czy po olejku rossmanowskim ciężko powiedzieć. Stwierdziłam że 200ml za 120PLN to średni deal i na trzeci trymestr postanowiłam poszukać czegoś innego.

III trymestr

Ciągle jestem wierna rossmanowskiemu Babydream fur Mama. Kocham miłością absolutną za działanie, skład, cenę, wydajność (biorąc pod uwagę to ile go paplam to naprawdę nie jest źle). Myślę że zostanę mu wierna i po ciąży. Szybkie myk-myk poprysznicowe, myjemy zęby kiedy olejek się wchłania (tak, mam ciepłą łazienkę, a jak mi zimno to owijam się ręcznikiem, ale jeszcze nie wycieram), wycieramy i koniec zachodu, lubię to!

Pod choinką (no dobra, już dwa tygodnie przed choinką, ale jako że produkt był w Świątecznym dwupaku to jeden z nich rzeczywiście znalazł się pod choinką) znalazłam też (na własne życzenie) krem co się pięknie francusko zwie Creme anti-vergetures triple action niby francuskiej aptecznej dermokosmetycznej firmy Le'Maadr (więcej tu). O firmie w życiu Warszawy i nie tylko nie słyszałam nigdy, nie jest w ogóle popularny na maminych/kosmetycznych tudzież mamino-kosmetycznych blogach, poleciła mi go pani w aptece, a że akurat był w promocji (2 opakowania w cenie jednego, 100PLN) postanowiłam go sprawdzić. Opinie online miał niezłe (mimo tego że mało), więc postanowiłam i ja się skusić. Co mnie zaskoczyło, że krem wyprodukowano we Francji i owszem, ale na zlecenie InfoPlus Sp. z o.o. z siedzibą przy Rue Zlota app. 2, 00-019 Varsovie, Pologne. Ciekawa zależność, nie zbadałam tego dalej, ale może kiedyś w przypływie czasu zbadam. Krem tak owak jest super, wchłania się błyskawicznie i przy Vichy dupę urywa. Używam go od trzech tygodni z hakiem, wtedy, kiedy akurat nie biorę prysznica (żeby nie było, prysznic biorę zawsze, raz dziennie albo dwa, i w te dni, kiedy biorę go raz dziennie - poprysznicowo jak zawsze używam Babydream, a rano, kiedy prysznica nie biorę bo na przykład nie ćwiczyłam i nie jestem wybitnie spocona i brudna po nocy i nie widzę takiej potrzeby, używam właśnie tego kremu. Jak nie zapomnę ma się rozumieć, ale staram się nie zapominać) i skórę mam lepszą jeszcze niż miałam, a myślałam że nie można lepszej.

Do tych dwóch specyfików postanowiłam dołożyć mojego peelingowego ulubieńca sprzed ciąży, o którym zapomniałam jakoś wcześniej, a dziś sobie przypomniałam i zamierzam stosować raz w tygodniu (znowu, bo robiłam tak przez dwa lata, a w wakacje/po wakacjach z całym podróżującym zamieszaniem jakoś o nim zapomniałam) - a na miano ulubieńca zasługuje peeling kawowy (o którym usłyszałam tu - u niessiax83 i odkąd wypróbowałam nie używam sklepowych bo tak genialnych efektów nie dają,a  w wykonaniu banalny jak budowa cepa). Z biegiem czasu zaczęłam z nim trochę eksperymentować i teraz przyrządzenie go zajmuje minutę i trochę różni się składem. Moje wersja:

- fusy z kafetierki (jeśli pijemy z ekspresu mogą być i z ekspresu, jeśli parzoną mogą być z parzonej, jeśli rozpuszczalną no to peszek, bo z rozpuszczalnej figa z makiem z pasternakiem a nie fusy i z nich peeling) po spożyciu kawy (ja nie piję w ciąży, na szczęście Towarzysz Mąż ciągle tak) przenosimy z kafetierki (czy czego tam w czym mamy fusy) do małego plastikowego pojemnika (ja mam z ikei, zwyklak, ale wszystko co można wnieść pod prysznic się nada. Tekturę odradzam.)
- dodajemy chlust (leję na oko, nie bawię się w odmierzanie, ale będą tego z 2-3 łyżki) oliwy z oliwek. Albo innego tłustego czegoś co mamy w kuchni albo łazience. Może być i BabyDream fur Mama, jak już mamy pod ręką. Ja dzisiaj użyłam oleju z orzechów włoskich bo taki mi się akurat wziął. Też daje radę. Byle olejowe.
- dodajemy łyżkę miodu. Może być zcukrzony. Ja dodaję taki, który mi nie smakuje albo taki, który chwilowo powoduje taką zgagę, że zjeść go nie sposób (lawendowy - pycha, ale co z tego).
-pod prysznicem dodajemy odrobinę wody i voila, peeling gotowy.

Skórę mam taką że sama nie mogę przestać jej dotykać. Dodatkowy plus - nie może jej przestać dotykać także Towarzysz Mąż.

2) Dziób

I trymestr

Znów nic! Przypadł na lato, więc kremy z filtrem załatwiły mi pielęgnację. Używałam też kremu pod oczy Eucerin z mocznikiem (szczegóły tu) ale się skończył i jeszcze nie kupiłam nowego (tak wiem, prawie trzydziesta na karku,wstyd i powinnam się zmobilizować i kupić)

II trymestr

Dermo Face Provivo 35+, Krem przywracający młodość skóry na dzień Tołpy (więcej o nim jak zwykle na wizażu) był na promocji więc nabyłam i zużyłam (prawie, męczę końcówkę). Czy przywrócił młodość nie wiem, nie za bardzo widziałam utraconą. Dał radę, ale chętnie robię sobie od niego przerwę.

Na noc albo nie używałam niczego albo cudownego taniutkiego naturalnego (ale z alkoholem na drugim miejscu w składzie, a fe!) kremu alterry (więcej informacji tu) z orchideą, którego końcówkę miałam jeszcze z wiosny. Trochę zniechęciło mnie do niego to że cerę po 25 roku życia opisują jako 'dojrzałą' ale cóż, każdego szkoda.

III trymestr

Ciągle używam Dermo Face Provivo 35+ na dzień, ale zdradzam go trochę z Idealią Vichy (tym właśnie) którego dwie pokaźne próbki w słoiczkach dostałam w aptece przy zakupie kremu na rozstępy i magnezu dla mam. Krem jak krem, krzywdy mojej skórze nie robi, nawilżona jest, więc jest ok. Czy wart swojej ceny na tyle, żeby zakupić pełnowymiarowe opakowanie nie wiem, na razie zużywam co mam. A może Wy znacie jakiś cudowny krem do dzioba (niekoniecznie ciążowy, byle nie miał filtrów przenikających które jak wiemy od Sroki - więcej tu - są be)

Ponadto moja hongkongska przyjaciółka M. z okazji Gwiazdki i okazji tego że jest moją przyjaciółką przywiozła mi prawdziwy koreański krem BB (taki - filtrów przenikających nie ma, sprawdziłam), i odkąd go używam, czyli od jakichś dwóch tygodni, słyszę tylko jak pięknie wyglądam i jaką mam cerę ładną, więc wliczam go do pielęgnacji. I swoją drogę naprawdę jest super i och i ach i nie wiem co zrobię jak mi się skończy. Może paczki z HK nie są wybitnie kosztowne?

Do zmywania makijażu odkąd skończyła się bioderma (która, swoją drogą, nie zachwyca mnie tak bardzo jak wszystkich, płyn jak płyn, do oczu wolę dwufazówkę z ziaji) używam biedronowskiego płynu micelarnego, który ponoć robiony jest przez Tołpę. Nie wiem, ale płyn w porzo, choć szału nie ma. Ale jeszcze takiego, który by szał miał, nie znalazłam. Nic mi tak nie zmywa makijażu jak zwykła szmatka muślinowa i woda, płyny micelarne tylko żeby się upewnić, że nic niepożądanego nie zostało na dziobie.


 

1. Ukochany mój Ci on! Rossman, babydream fur Mama, olejek, cena ok. 11-14PLN
2. Le'Maadr, krem przeciw rozstępom, kupiony w dwupaku za 100PLN w superpharmie, regularnie tyle kosztuje jeden
3. Próbka kremu Vichy Idealia do skóry suchej, bezpłatna, a regularna cena za 50 ml ok 100PLN
4. Tołpa, Dermo Face Provivo 35+, Krem przywracający młodość skóry na dzień, 40 PLN, regularnie ok. 50-60PLN ponoć
5. Koreański krem BB, Etude House, Precious Mineral BB Cream, z filtrem 30 PA ++, prezent, a więc bezcenny
6. Płyn micelarny Be Beauty z Biedy w powalającej cenie 5PLN

Na zdjęciu brak z racji tego że wyszły, w sensie skończyły się:

1. Vichy, Action Integrale Vergetures [Complete Action Anti-Stretch Mark Cream] krem na rozstępy, 200ml, 120PLN
2. Alterra, Nachtcreme Anti Age Orchidee (Krem na noc do skóry dojrzałej i wymagającej z orchideą), bodajże 10 albo 11PLN
3. Bioderma, Sensibio H2O (Płyn micelarny do oczyszczania twarzy i zmywania makijażu, do cery wrażliwej), kupiony w promocji 2x250ml za 49PLN
4. Mustela 9 Miesięcy Podwójnie działający krem przeciw rozstępom, próbka bezpłatna, a w cenie regularnej kosztuje około 125PLN za 250ml
5. Domowy peeling kawowy, wliczam w koszta jedzeniowe, więc prawie bezpłatny
6. Johnson's Baby, Bedtime, Masujący żel do mycia ciała na dobranoc z lawendą, 1GBP
7. Eucerin Hyaluron-Filler Krem wypełniający zmarszczki pod oczy, 50PLN za 15ml (ała! dużo!) 

I tyle w temacie. A Wy? Jak dbałyście/dbacie o siebie w ciąży pod względem kosmetycznym?

Ściskamy mocno wciąż (tfu, tfu! przez lewe ramię i odpukać w niemalowane!) bez rozstępów,
z&m




 

8 comments:

  1. Ja, mimo przekroczonej juz 30... jestem wierna tylko i wyłącznie olejowi arganowemu.kupuje go w sklepie bio, 300mlza jakies ok.50-60zl.odrobina wystarczy rano i wieczorem, na buzie i dekold.uwielbiam go.moja ukochana babcia uzywala go lata i majac 80 lat miala skore jak laleczka.niczego wiecej nie stosuje, nie wiem czy to dobrze czy zle.czasem elancyl na uda i brzuch, ale to pieronsko droga sprawa.acha i czasem do demakijazu oczu plyn z sephory.uwielbiam:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Świetny pomysł z tym olejkiem araganowym! Mój tata też namiętnie go używa i mówiąc szczerze jakbym miała mieć taką buzię jak on w jego wieku to wcale bym nie płakała... Elnacylu używałam kiedy wmówiłam sobie że mam cellulit parę lat temu (nie miałam, chyba żeby bardzo ścisnąć, ale kto przy zdrowych zmysłach bardzo ściska?) - dużo lepszy od tego jest tołpa antycellulitowy (naprawdę! Teraz nawet jak ściskam bardzo to nie mam :) A płyn z sephory który?:> Pewnie się skuszę jak wykończę ten biedronkowy:)))

      Delete
    2. Z tym celulitem to nie taka prosta sprawa. Ty Zuziu dbasz i o dietę i o aktywność fizyczną. Nawet najdroższe specyfiki i najbardziej systematyczne stosowanie, nie pomogą tym, co olewają ruch i zdrowo nie jedzą:P Poza tym jednak genetyka i poziom estrogenów wpływa na pojawianie sie tego paskudztwa:P Dlatego mężczyźni nie mają celulitu. Szczęściarze! ( a podobno: " dlatego, że to brzydko wygląda":P jak usłyszałam kiedyś od mojego zabawnego kolegi:>)

      Delete
  2. Ja też robię podobny peeling kawowy z tym, że dodaję do niego oliwkę bezzapachową dla dzieci! Wprawdzie bardziej to wszystko paskudzi prysznic, ale zostawia genialny filtr na ciele: spłukujesz się, wychodzisz spod prysznica, delikatnie osuszasz się ręcznikiem ( nie wycierasz i nie trzesz ciała) i jesteś od razu naoliwkowana:) Polecam bardzo. Na pewno zamieszczę ten mój przepis na ecookland wkrótce! Pozdrawiam!

    ReplyDelete
  3. Nie wiem Jagód czemu nie mogę odpowiedzieć na Twoje komentarze pod nimi, blog mi się zepsuł, ała! A ja taka nietechniczna :/

    Jeśli chodzi o cellulit - jak to mężczyźni nie mają? Towarzysz Mąż ma!
    Poza tym wiem że chodzi o jedzenie, nawodnienie, ruch i geny, nie ma się co czarować, Mam dużo mocno chuddszych koleżanek z cellulitem i mam mamę która mimo nadwagi cellulitu nie ma, więc też mi się trochę ufuksiło (przynajmniej pod tym względem, dobra nasza :)

    Jeśli chodzi o peeling kawowy - tak jak napisałam w poście - ja też dodaję oliwkę, właśnie w tym samym celu. Może być nawet zapachowa, ten zapach na skórze i tak się nie utrzymuje, a film tłuściutki zostaje. Cokolwiek co mam pod ręką. A przepis umieść koniecznie na ecookland, może ktoś jeszcze o nim nie wie, a jest przecież super:)

    Odzdrawiam!

    ReplyDelete
  4. Prawie całą ciązę smarowałam się tym kremem z Vichy i nie mam ani jednego roztępu:) Geny z pewnością zrobiły swoje ale krem polecam i tak:) Kasiulka

    ReplyDelete
    Replies
    1. A ja go odstawiłam po jednym opakowaniu, mimo tego że był ok, to jednak cenę niepowalającą a w składzie nic szaleńczo fantastycznego. Kończę drugie opakowanie Le'Maadr teraz, i codziennie oliwka Babydream fur mama, nieustanny ulubieniec. Rozstępów, póki co, ciągle niet (tfuuu, tfuuuu). Wczoraj dostałam też w ramach urodzin masło do ciała Sephory bez parabenów i innych świństw, za to z fajnym masłem shea i karite, także ono jako następne pójdzie w ruch :) W moim przypadku myślę pomógł też niewielki wzrost wagi (7.5-8kg) i geny, na pewno geny :)

      Delete
  5. osobiście mogę jeszcze polecić oillan, a z tańszych ziaję

    ReplyDelete