Czytałam o tym w książkach, artykułach, słyszałam, ale jakoś nie chciało mi się wierzyć że zmienię się w perfekcyjną panią domu jak za dotknięciem czarodziejskiej różczki tylko dlatego że hormony ciążowe działają tak, że sprawiają, że niczym Małgorzata Rozenek w czołówce 'Perfekcyjnej Pani Domu' (którą nomen omen oglądam czasami na TVN playerze łudząc się że mnie zainspiruje i wezmę się w garść i ogarnę) będę dostawać niemal orgazmu na widok pościeranych kurzy.
A tu proszę, niemal dostaję.
Porządek lubię, bardzo. Sprzątać nie lubię, niestety. Sprzątam zrywami. I trochę po łebkach, jeśli mam być szczera. Sprzątając jedną szafkę zagracam drugą, i tak w kółko. Liczba niepotrzebnych papierów i innych bzdetów jest zdecydowanie większa niż powinna. A ja tylko przekładam i przekładam...
Ale widać hormony ciążowe od tego są, żeby działały. W ramach niepójścia (i w ogóle niechodzenia, aaaa) do pracy przyszła i na mnie kolej. Wyzwanie dnia: garderoba.
Sprzątnięcie w niej zajęło li i jedynie 9 godzin, z przerwą na obiad. Ale to i tak dobre osiem, albo ponad. Siły nie mam, plecy mi napieprzają jak jasny gwint, ale jest czysto. Bardzo. I poukładanie. I w ogóle ach i och. Gdybym tak jeszcze nie padała na dziób tak jak padam...
A oto moje wstydliwe 'przed':
Pudełka niby są (nie pierwszy raz się próbowałam zorganizować), ciuchy walają się wszędzie, szuflady nie domykają, a gazety które wkładam zamiast prawideł do kozaków żeby ładnie stały walają się wszędzie tylko nie w kozakach. Nawet człowieka nie w ciąży szlag by trafił.
No wywala mi się z tych półek, wywala. Do tego milion rzeczy które nie-wiadomo-gdzie-włożyć, Towarzyszowo-Mężowe pudło z kablami, i torba pełna charbołów (śląskie słowo oznaczające rzeczy wszelkiej maści, taki angielski ekwiwalent 'stuff', ale ten 'stuff' w torbie tudzież tasi to ewidentne charboły) przyniesiona z samochodu przed wizytą samochodu w myjni. Stary patent - czyścimy samochód, zagracamy resztę. Teraz właśnie próbuję to zmienić.
Półka z butami też woła o pomstę do nieba. Mamy ładne miejsce na buty, ale co z tego, skoro zamiast na miejsce i tak odkładamy je na podłogę (i tak dobrze jeśli wyniesiemy do garderoby, często zostają pod stolikiem kawowym czy gdzie tam indziej je ściągamy). I te spodnie od piżamy na podłodze, no bo przecież to oczywiste miejsce do trzymania spodni od piżamy.
Oraz moje jaka-ja-jestem-z-siebie-dumna 'po':
I już nic się nie wywala. Równiutko, w kosteczkę, i bez zbędnych ciuchów w które i tak się nie mieszczę i mieścić przez jakiś czas jeszcze nie będę zapewne. Ot, uroki bycia w siódmym miesiącu ciąży. Plusem limitowanej ilości rzeczy jest zdecydowanie ilość miejsca w szafie. A że nie mam co na siebie włożyć? Przed ciążą też nie miałam!
Ba, tego miejsca się zrobiło nawet tyle, że dałam radę wcisnąć dwa nowe pudła z rzeczami dla Milly. Większość odziedziczona po moim cudownym chrześniaku Tymie (ale zdecydowanie neutralna, a poza tym genderowo poprawnie zamierzam ubierać naszą dziewczynkę również na niebiesko. Przecież to taki ładny kolor. I nikt mi nie wmówi że się dla dziewczynek nie nadaje). W pudłach także rzeczy z wyprzedaży u koleżanki K. (więcej tu), rzeczy które dostaliśmy w prezentach (o tym tu + bodziak od cioci O. o którym nie wspomniałam i kajam się!) i te które kupiłam ja (cała jedna para dżinsów - o nich tu). U góry rozmiary 56-68, a w tym niżej od 74 w górę. Czy to tak zostanie czy jeszcze jej jakąś inną szafkę znajdę pomyślimy i zobaczymy. Póki co jest jak jest. I z ulgą zauważyłam że ciuchowo się ta nasza córa nie ma wcale tak źle :)
A oto zapomniany wczoraj w Millusinych prezentach bodziak od cioci O.
Buty też zostały ogarnięte. Ogarnięte to w sumie mało powiedziane.
Wymyte, wyprane, wypielęgnowane, wypastowane (poza mężowskimi żółtymi
traperami, ale w ramach tego że jeszcze nie doszłam do tego jak je
czyścić zostawiłam je na jutro), prawie jak nowe i prawie wcale nie robi
wielkiej różnicy. Żałuję tylko że cały górny rządek na jakiś czas muszę
sobie odpuścić. Ale niech tam, emu też lubię.
z&m
Kawał dobrej roboty ! Korona się należy perfekcyjnej Mamie Domu tym bardziej dodatkowe plusy za dużo chęci i włożonej pracy w tym pięknym stanie - jesteś Wieka :) i są body Naszej słodziulki :) ciocia uchachana :)
ReplyDeleteWielka, Olcia, to ja na pewno dopiero będę. Choć brzuch rośnie z dnia na dzień, przysięgam! Nie widziałam wcześniej aż takiego postępu wszerz! Końca roboty nie widać, ale może do porodu się wyrobię :) No i body są (jest?), oczywiście. Już się nie mogę doczekać kiedy je założy! :)
DeleteNo widzę, że nie tylko ja tak mam:) Zaczynam sprzątanie nawet o 23, a mąż sie dziwi skąd mam tyle siły. A mnie po prostu drażni każdy okruszek:)
ReplyDeleteHahah, eh ta ciąża, nie?:)
ReplyDeleteO jest różnica. Super. Ja większe porządki zostawiam sobie na końcówkę ciąży - min. też i w celu przyśpieszenia porodu. ;)
ReplyDeleteCieszę się że widać różnicę. Oj ja podejrzewam że u mnie będzie jeszcze co sprzątać.... :) A na końcówce ciąży boję się że sił mi nie starczy.... Już teraz mam średnio. A i sposoby na przyspieszenie porodu znam przyjemniejsze:)
Delete