Thursday 16 January 2014

W30 So Long, Farewell, Aufiderzein, Goodbye


Znacie to? Mnie w głowie gra cały dzień...

Nadszedł ten dzień. Trzydziesty tydzień (perspektywa jedynych 10 więcej napawa mnie przerażeniem lekkim, ale o tym może kiedy indziej w tym tygodniu. Wygląda na to że będę mieć dużo czasu na ogarnianie bloga).

Wyglądam jak wyglądam, brzuch coraz większy, ale nie ma tragedii. Niektóre znajome mamy mówią że miały taki w trzecim albo czwartym miesiącu. Panią od kanapy (bo tak, mamy kanapę do obicia i milion innych zadań do wykonania zanim się dziewczynka nasza wykluje) kiedy zapytałam jaki najlepiej wybrać materiał z perspektywą małego dziecka zapytała na kiedy to dziecko planujemy i zbierała szczękę z podłogi dowiedziawszy się że za dwa i pół miesiąca planujemy dziecko z nami mieć. Ale byłam ubrana maskująco dość, tyle mam na jej usprawiedliwienie. Ogólnie brzuch widać i ewidentnie jest ciążą (mimo tego że wciąż jest mniejszy od cycków, ale to też zupełnie inna historia).

W ramach tego ewidentnie dzisiaj po raz ostatni byłam w pracy. Pozbierałam papiery, poukładałam książki na półeczce dla mojego następcy (tak, oczywiście że zatrudnili faceta na moje miejsce), posprawdzałam co było do posprawdzania i So Long, Farewell, Aufiderzein, Goodbye które grało mi w  głowie cały dzień stało się faktem.

Bez pracy przez najbliższy rok tudzież i półtora, ciekawe jak dam radę.

Coraz mi ciężej się gramolić między piętrami kamienicy w której uczę, to fakt, a zgaga dopada mnie tak silna że dziś musiałam wyjść i (z kolejnym przeproszeniem dla obdarzonych nadmierną wyobraźnią) rzygać, bleee. Tak, zdecydowanie wygodniej mi będzie w domu, bo któż by nie wolał ze zgagi rzygać w domu niż nie w domu. Zresztą z każdego innego powodu również.

Ale...

Ale ja kocham moją pracę!

Będę tęsknić. Dwa tygodnie leżenia i obijania się (ferie!) a potem pewnie zatęsknię i będę chciała wrócić. A nie bardzo mam gdzie i nie bardzo jak. Manatki uprzątnięte.

W sumie dobrze że jeszcze tyle okołodzidziusiowych spraw mi zostało, bo oczywiście wszystko przesuwałam na czas kiedy nie będę już pracować. No to... już nie pracuję.

Jutro na pierwszy ogień wybieranie materiału kanapowego, umycie auta (noooo dobra, myjnia umyje, ale muszę je tam zawieźć i tam czekać), i popołudniowe spotkanie z zaprzyjaźnionymi dwiema mamami i jedną niemamą, ale za to też zaprzyjaźnioną. Brzmi jak plan.

A potem... Potem zobaczymy.

A póki co - praco - So Long, Farewell, Aufiderzein, Goodbye!

Trzydziestotygodniowe,
z&m

(w sumie tylko m. jest trzydziestotygodniowa, ja tygodni liczę już 1506)

2 comments:

  1. Wypoczywaj sobie!:) i zajmij się przyjemnościami związanymi z przygotowaniami na przyjście M.:))

    ReplyDelete