Friday 24 January 2014

W31 Młody Lewandowski

Przeczytałam naiwnie na jakimś blogu/forum/stronie/innej podobnej instytucji onlajnowej, że około 30 tygodnia dziecko układa się główką w dół, a jego kopniaki słabną.

Po śląsku mogę skomentować tylko jednym: Ja, uhm (w wolnym autorskim tłumaczeniu na polski: rozumiem, ale nie do końca dowierzam).

Albo te informacje były mocno przekłamane, albo moje dziecko nie działa tak, jak dzieci około 30 tygodnia.

Kopie, to mało powiedziane. Mam wrażenie że hoduję w brzuchu młodego Lewandowskiego. Przewraca się na wszystkie strony. Raz wyskoczy mi główka (tudzież tyłek, nie rozróżniam) gdzieś w okolicy pępka (który ciągle jest wklęsły, dobra nasza, ale jak tak dalej będzie kopać to nie wiem), po chwili gdzieś po prawej, potem u góry. I tak ciągle. O kopniakach w żebra i w pęcherz nie wspomnę. A miała już nie kopać w pęcherz, czuję się oszukana!

Nie spałam przez te kopniaki do czwartej rano. Bo to już nie były słodkie kopniaczki z cyklu 'o, rusza się Maleństwo, hurra, to niesamowite!', a bardziej 'Mildred (jak przezywa Milly Towarzysz Mąż), na Boga, jest pierwsza/druga/trzecia/czwarta w nocy, idź spać!!!!!'. Kiedy obudził się Towarzysz Mąż próbował ją trochę ugłaskać ale zdecydowanie go olała i skopała go tak jak i mnie. Też nie spał chyba przez godzinę po czym cofnął rękę z mojego brzucha i zasnął. Fuksiarz.

Ja też w końcu usnęłam, już nie miałam chyba siły się użerać z tymi kopniakami. Nie pamiętam, żeby przestała kopać kiedy zasypiałam, chyba po prostu przestałam zwracać uwagę. To teraz już tak będzie? Do końca? Aaaaaaaaaaaaa!!!!!!

Towarzysz Mąż nabił dzisiaj punktów serwując mi śniadanie do łóżka z własnoręcznie świeżo wyciskanym sokiem marchewkowo-jabłkowym włącznie. I odwożąc mnie na dworzec, bo wymyśliłam sobie dzisiaj szybką jednodniową wycieczkę do Wrocławia (czasami sobie serwuję, w dobie polskiego busa, takie spontaniczne wycieczki za bezcen), żeby spotkać się z koleżanką M. i powiedzieć jej że jestem w ciąży, bo jakoś tak się złożyło, że nie widziałyśmy się dawno więc nie wiedziała... Nieważne, że Milly aka Mildred (wrrr!) sprawiła że wyglądałam dziś jak mini-zombie, że całe rano odsypiała nockę, po czym kiedy tylko usiadłam w autobusie próbując przymknąć oko i trochę odespać znów zaczęła urządzać sobie harce... 

Strach się bać co będzie, kiedy będzie już z nami.

Mamooooo.....



Zdecydowanie niedospana z
Z chyba w znacznie lepszej formie m

4 comments:

  1. wybacz, ale uśmiałam się czytając to, bo tak zabawnie to opisujesz:)) niemniej jednak, ja nie pamiętem, żeby Ben przestał pod koniec kopać. Wiercił się do samego końca, aż miałam wrażenie, że brzuch mi rozerwie, a był już podobno główką nisko do dołu...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo się cieszę że się uśmiałaś, tyle z tego pożytku! Wybaczam więc :))) Choć Twoje niusy Benowe mnie lekko zasmuciły, no bo jak to, to naprawdę tak będzie?! O nie... Dziś wcale nie było lepiej. Aaaaa... Mamooooooo! [silesioooooo]

      Delete
  2. Hehe, skąd ja to znam:) U mnie to wygląda bardzo podobnie, dzisiejszą nockę też miałam z głowy. Świetny post:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki :) No to współczuję Ci mocno, bo mnie wcale nie jest lepiej wiedząc, że ktoś ma tak samo albo gorzej. Chociaż jest mi lepiej wiedząc, że nic tylko ja tak mam i że to nie moje dziecko jest wybitnie niegrzeczne mimo tego że jeszcze się nie urodziło tylko może po prostu niektóre dzieci tak mają :]

      Delete