Niestety, okazało się że rzeczy których brakowało zajmują znacznie więcej miejsca niż bym chciała i... musiałam zmienić torbę. Tudzież walizkę, w moim przypadku, bo zdecydowanie wygodniej myślę będzie mi ją ciągnąć niż torbę nieść. Albo kilka toreb.
To znaczy w optymistycznej wersji walizkę będzie ciągnąć Towarzysz Mąż i torbę/torby niósłby też on, ale jako że w poniedziałki i środy Towarzysza Męża nie ma w domu przez około 13-14 godzin, to w razie czego muszę być przygotowana na samowystarczalność (Towarzysz Mąż w razie czego oczywiście do mnie dotrze wcześniej niż przed upływem 13-14 godzin, nie mniej jednak na ewentualność samodzielnego transportu do szpitala wolę być przygotowana. Przez samodzielny transport rozumiem oczywiście dowiezienie mnie doń taksówką lub przyjaznym znajomym, nie dowiezienie się samodzielne samochodem, bo na skurczach co trzy minuty mogło by być to ryzykowne wielce).
W środku walizki rzeczy mam w reklamówkach, będzie łatwiej się ogarnąć, ale w drodze do szpitala niczego nie zapomnimy, co było by iście w naszym (no dobra, moim) stylu w przypadku ilości toreb/walizek większej niż jedna.
A oto co dopakowaliśmy do wszystkich tych szpyjów które były już w pierwszym szpitalnym poście:
Starotowarzyszomężowa koszulka sięgająca mi do połowy uda, w której zamierzam rodzić
Zapakowana razem ze szlafrokiem i crocsami (swoją drogą, jakie arty-farty zdjęcie mi wyszło)
Kominek, tea lighty i dwa zapachy na których punkcie mam ostatnio obsesję - lawenda i bez (zdecyduję czy i jaki chcę jak przyjdzie co do czego). Plus zapalniczka, żeby przedsięwzięcie uruchomić.
Poporodowe majtki z siatki. Jednak się skusiłam na jedną paczkę w razie czego, mam też bawełniane jak w poprzednim poście. jak dojdę do tego że kompletnie się nie sprawdzają to trudno, pójdą dalej w świat (oczywiście te nawet nie wyjęte z opakowania, w razie gdyby ktoś miał co do tego jakieś wątpliwości).
I do kompletu z majtami jakże urodziwe podpaski aka pieluchy poporodowe Bella. Jako zatwardziały zwolennik tamponów i osoba która od jakichś 15 lat nie używała niczego w tym stylu jestem absolutnie przerażona wizją połogu.
Z przyjemniejszych zawartości walizki: żarełko. Lidlowskie batoniki musli bez dodatku cukru, tescowe herbatniki śniadaniowe i parę orzechowo-suszono-oowocowych mieszanek. Coś co nie będzie mega ciężkie dla żołądka, a trochę energii w razie czego doda.
Są zwolennicy, są przeciwnicy. Napiszę na temat tego pasa pewnie osobny post. Nie wiem czy użyję, ale biorę. Bo taki mam ciążowy kaprys.
Parę sztuk małych bodziaków, w razie gdyby szpital nie miał na stanie niczego w córcinym malusim rozmiarze (a na podstawie ostatniej wizyty u lekarza domniemam że takowy on będzie) a jak je zgubią to trudno, będę w stanie bez nich żyć, tak myślę.
Poza tym do dopakowania jeszcze:
- słuchawki (żeby puścić sobie nagranie autohipnozy w razie takiej potrzeby)
- telefon (po to żeby tą autohipnozę mieć z czego puszczać)
- książka (którą czytam, więc siłą rzeczy nie może mieszkać w walizce)
- ładowarka dotelefonowa (bateria nie trzyma szalonej ilości godzin, a cholera wie ile to potrwa)
- iPad (może? sama nie wiem)
- czyste ciuchy Towarzysza Męża w ramach mundurku porodowego.
Poza tym pieluszki dadowe zamieniłam na Pampersy (a dadowe zamieszkały w doniczce).
I wsio.
Brakuje mi jeszcze czegoś?
Dajcie znać!
Ściskamy wciąż dwa w jednym,
z&m
I na koniec: niewyraźna mina (rutinoscorbin wycofują!) mnie na tle walizki, żeby pokazać jaka ona wielka jest!
Zarełka jak na imprezkę ;) Jeszcze piciu jakieś załatw.
ReplyDeleteA na zdjęciu w tej sukience wogóle Ci brzucha ciążowego nie widać, skubana maskująca ;D
Piciu w walizce już od poprzedniego posta, spokojna głowa:) żarełko musi być, jasna rzecz, zuz bez żarełka jest głodny i marudny, a nie będę paniom położnym dokładać stresu (bo obawiam się że jako pacjentka bez żarełka byłabym jeszcze gorsza niż pacjentka z żarełkiem). I racja z tym brzuchem, jak tak teraz patrzę:)
DeleteWitam, trafiłam tu pierwszy raz :)
ReplyDeleteJa na Twoim miejscu kominek bym sobie odpuściła - na porodówce miałam płytę z ulubioną muzyką ( tak poradzili na szkole rodzenia w celu odprężenia) a nawet o niej nie pomyślałam jak się zaczęło dziać. I tak myślę że chyba nie pozwolą Ci jeść takich pyszności. W szpitalu w którym rodziłam nie pozwalali nosić majtek (nawet tych poporodowych) tylko kazali tak człapać z tymi pampersami między nogami ;/
ps pięknie wyglądasz :)
Witaj Agato więc, cieszę się że tu trafiłaś i zostawiłaś po sobie ślad! Kominka zdecydowanie nie odpuszczam, jak nie będę chciała go użyć to nie użyję, ale wolę mieć w razie ewentualnej takiej chęci, a w moim szpitalu na takie praktyki są bardzo otwarci. Podobnie z jedzeniem, jeść nie tylko pozwalają ale i zachęcają;)))) a i majtki były na szpitalnej liście wyprawkowej, więc wygląda na to że wręcz zachęcają. Co szpital to obyczaj:) dzięki za radę z muzyką na płycie, ja planowałam słuchać z telefonu w razie czego, ale jeśli wyląduję tak jak sobie wymarzyłam w wannie porodowej to chyba rzeczywiście lepiej mieć płytę, muszę poprosić TM żeby mi nagrał. Ps. Dzięki za komplement, choć na tym zdjęciu się sobie akurat kompletnie nie podobam (ale przynajmniej widać jaka walizka wielka:)
Deleteja miałam podobną torbę i tak naprawdę nie użyłam z niej wiele - podkłady i podpaski dawali szpitalne, Donka ubierali w szpitalne ciuszki bo moje okazały się za duże ( liczyłam na większe dzieciątko i spakowałam ubranka 56-62 w których się utopił). U mnie w szpitalu też niby mieli być otwarci na świeczki ( miałam nawet ze sobą ale się nie przydała), zapaszki , worki sako, piłka do użytku a jak przyszło co do czego to praktycznie 15 godzin leżałam pod KTG i z wielką łaską mnie do ubikacji puszczali i łyka wody wziąć raz na jakiś czas ;/
DeleteA co do pampersów mogę tylko podzielić się z Tobą moim spostrzeżeniem że jak dla mnie dady wygrywają z pampersami - mieliśmy i te w białej paczce i te turkusowe i odpadają w przedbiegach do taniej biedronkowej dady ;)
Mój szpital właśnie nie daje podkładów i podpasek, umieścił je na liście do przyniesienia ze sobą. Też nastawiam się na szpitalne ciuszki, ale jak nie będą mieć ultramałych (bo ja z kolei nastawiam się na maleństwo) to wykorzystam te które spakowałam. Z tym KTG i piętnastoma godzinami to miałaś pecha, i jasne że może tak być, ale ja tam myślę że nie ma się co nastawiać na jak najgorzej, a wręcz przeciwnie - trzeba liczyć że te wszystkie świeczki, piłki i worki będą mieć rację bytu. A jak nie wyjdzie to do stracenia nic nie mam, najwyżej świeczka wróci ze mną do domu, ot co. Pampersy i Dady mam zamiar przetestować jak już będzie na kim i zobaczymy które sprawdzą się lepiej :) Chciałabym żeby Dady, a jak! :D
Deletemiałam pecha oj miałam i ogóle straszna położna mi się trafiła, ale najważniejsze że w porę zdecydowali się na cesarkę i wszystko dobrze się skończyło :) Ty nastawiaj się pozytywnie na wszystko :)
DeleteHalo zuziku ja tez nie mogłam nosić majtek poporodowych a na samą myśl o tych podpaskach mam iarki na skórze, zbawieniem było wyjście do domu i założenie legginsow które to wszystko podtrzymują, co do pasa ja pole am, nosilam przez 6tygodni i sama wiesz jak wygladam, wszystko bardzo ladnie wraca do normy, jednak najlepiej pas kupić po porodzie i dokladnie zmierzyć swój obwód, pozdrawiam was :-)
ReplyDeleteNo widzisz, ja też mam ciarki na myśl o tych podpachach, ale wyjścia nie ma. ja jednak się nastawiam że będę nosić majtki zwykłe bawełniane, ale Domi mówi na przykład że u niej się bardzo te siatkowe sprawdziły, więc nabyłam i ja. Pas wiem że polecasz, Aga mi też polecała, ale dużo osób też odradza, bo mogą rozleniwiać mięśnie, jeśli jest noszony za często i bez ćwiczeń. A Twój wygląd myślę ma niewiele wspólnego z używaniem tego pasa lub nie, po prostu masz super geny :DDDD W razie konieczności kupię inny rozmiar pasa, ale myślę że takiej nie będzie, zresztą zobaczymy jak to wszystko będzie. Pozdrawiamy Cię zwrotnie też!
DeleteSpokojnego porodu :)
ReplyDeleteZapraszam do siebie i do obserwacji moje bloga jeśli Ci się spodoba:)
Dziękuję.
DeleteA na bloga oczywiście zajrzę!
wow, ale waliza :) a właśnie mi przypomniałaś, że mam gdzieś schowany dokładnie taki sam pas, po porodzie założyłam go całe dwa razy :D
ReplyDeleteNo, to poszalałaś! :))))
DeleteO kurcze, ze świeczkami zaszalałaś! ;) Z doświadczenia powiem tak: książkę, iPada i słuchawki bym sobie odpuściła. Nawet nie sięgniesz po te rzeczy zajęta rodzeniem, cierpienie i dzieckiem. A nawet gdybyś się bardzo miała nudzić, to telefon z funkcją sms i dzwonienie zaspokoi 100% potrzeb;)
ReplyDeleteŚwieczki polecane przez położną jako jedna z metod niefarmakologicznego łagodzenia bólu, a ja wychodzę z założenia że nawet jak nie pomoże to wątpię żeby zaszkodziło :) książka na wypadek długiego i znośnego porodu. Jak będę zbyt zajęta to najwyżej ze mną wróci do domu, a wagi jakiejś szalonej walizce nie dodaje:))))) iPada chyba rzeczywiście odpuszczę, w końcu, jak piszesz, mam telefon:) a i nudy wybitnej w okolicznościach okołoszpitalnych nie przewiduję:)))
ReplyDeleteZuzi wyglądasz pięknie a brzusio na zdjęciu znikł :) Torba dopięta na ostatni "zamek" - jak to mówią lepiej nosić niż się prosić :) Czekam z niecierpliwością na ten dzień :) Ściskam <3 A.Sz.
ReplyDeleteJa tez Olcia czekam, oj czekam!:)))) dzięki za komplement, choć na tym zdjęciu to niekoniecznie, a brzuszek jest rzeczywiście brzuszkiem-widmo:D
DeleteJa jestem juz po wszystkim, dostałam dużo podkładów poporodowych- swoich nawet nie zużyłam, do porodu dali mi koszule szpitalną i codzienie przynosili swieżą na zmianę-swoją ubrałam dopiero na trzeci dzień. Ciuszki, pampersy też miałam zapewnione- swoją paczke pampersów przywiozłam do domu. Praktycznie wziełam dużo rzeczy z których nawet nie skorzystałam. Położne bardzo fajne :-) i poród szybki :-) myślałam że bedzie gorzej. Pozdrawiam
ReplyDeleteNie uwierzysz, ale właśnie myślałam dzisiaj o Tobie i o tym czy już jesteś po i w ogóle co i jak! Jeeee! Gratuluję Maleństwa na świecie i świetnie że masz takie okołoporodowe wspomnienia - mam nadzieję że moje będą podobne :) Jeśli chodzi o ekwipunek do szpitala - wszystko zależy od szpitala. Mój szpital zażyczył sobie wszystko swoje, więc biorę swoje. I lepiej chyba mieć za dużo niż za mało i wziąć z powrotem do domku niż żeby się miało okazać że dana rzecz potrzebna jest, a tu jej nie ma... Pozdrawiam zwrotnie!
Delete:-) 10.03.2014 urodziłam o godz. 22.30 siłami natury -3200 i 52 cm. Wiadomo ból był ale poszło wszystko sprawnie, całe szczęscie nie mialam boli krzyżowych :-) ogólnie szybko doszłam do siebie.Trzymam kciuki! Powodzenia
ReplyDelete