Towarzysza Męża spisałam na straty, po tym jak zafundowałam mu niespodziewaną wycieczkę do Norwegii, gdzie P., który robił nam zdjęcia ślubne, mieszka sobie i obiecał nam zrobić też sesję ślubną na fiordach.
Walizka spakowana z ciuchami ślubnymi skitrana w bagażniku, wycieczka na lotnisko (Pani Celnik do Towarzysza Męża: Czy pakował pan tą walizkę samodzielnie? Towarzysz Mąż do Pani Celnik: NIE-E), jedziemy!
Pogoda bardzo nienorweska, cudowne słońce, ciepło, pięknie. P. i jego dziewczyna a moja przyjaciółka J. nie mogli nas ugościć cudniej. Wszystko było super poza drobnym faktem Towarzysza Męża niechęci do zdjęć takiej, że sukni ślubnej z walizki nawet nie wypakowałam. Foch zrobił. Spędziliśmy cudowny łikend łowiąc ryby, ale zdjęć ślubnych się nie doczekałam. I tak się cieszę że podczas samego ślubu na paru udało się go złapać. Idiałów ni ma, jak mawia moja babcia, i mimo tego że Towarzysz Mąż jest w granicach bliższych niż dalszych, zdjęć sobie nie da zrobić i koniec. I że je chcę mieć pamiątkę tego jak to było, kiedy byłam w ciąży, skoro już niedługo w niej nie będę nie ma żadnego znaczenia. Ja mogę mieć, ale mam go nie zmuszać. Nie zmuszałam więc. Pożyczył tylko swoje stopy do jednego zdjęcia i na tym nasza współpraca się skończyła.
Z braku aparatu, nad którym ubolewam i o którym pisałam już wielokrotnie, bardzo, ale to bardzo chciałam mieć jakieś zdjęcia z czasu ciąży które będą przyzwoitej jakości i które będę mogła pokazać Milly bez uczucia obciachu selfies telefonowych. Na szczęście M., cudowny mąż mojej cudownej A.B.-B. zdjęcia robi piękne i był tak miły że zgodził się przyjechać ze swoim super fotograficznym ekwipunkiem i porobić mi parę zdjęć, które mam nadzieję Towarzyszce Córce pokażę kiedyś z ochotą. Nie żebym uwielbiała być fotografowana (zupełnie nie jak bloger prawdziwy), zwłaszcza kiedy ważę zdecydowanie więcej niż zwykle i brzuch mam duży (ale jest duży z tego powodu że Milly jest duża i nawet go polubiłam ostatnio - lepiej późno niż wcale) i czuję się ogólnie średnio ładnie (poza dniami kiedy czuję się ładnie bardziej, bo i takie dni są, ale z reguły idą w parze z ogólnym lepszym samopoczuciem), ale doszłam do wniosku, że jeśli ktoś może sprawić że jakoś będę wyglądać to tylko M. (no, może P. też dałby radę, ale P. w Norwegii jest). Skończyło się więc na tym, że spędziliśmy chyba ze dwie godziny z aparatem, brzuchem i mną starającą się wyglądać jak człowiek. Fajnie było.
Ale zdecydowanie nie chciałabym być modelką na dłuższą metę.
A.B.-B. asystowała, M. dyrygował, a ja starałam się słuchać i nie marudzić.
Już się nie mogę doczekać efektów!
A Wy jak, miałyście taką sesję? Wracacie do tych zdjęć?
Pozdrawiamy obfotografowane,
z&m
Próbka z backstage (zdjęcie zrobione telefonem dzięki uprzejmości asystentki A.B.-B., także typowa dla mojego bloga iPhonowa jakość a raczej jej brak utrzymana!)
The making of: Pan fotograf przy pracy i słoniowata ja (zwalam na perspektywę)
Ładne zdjęcia :)
ReplyDeleteMnie sesja od zawsze się marzy i w ciąży i zaraz po urodzeniu :) nie wyobrażam sobie nie mieć tak wspaniałej pamiątki, to jak album ze ślubu!
http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/
Dzięki! No właśnie... Ja albumu ze ślubu nie mam :p
DeleteDobrze, że się zdecydowałaś ! I nie mówię tego tylko z zawodowego punktu widzenia :))) Mamy rozkwitają na takich sesjach, a poza tym wszystkie które znam uwielbiają do nich potem zaglądać z maluszkiem.
ReplyDeleteNo i przydaje się jeśli czekacie na rodzeństwo :D
Bardzo jestem ciekawa efektów Waszej. Pochwalisz się ?
Też się cieszę że się zdecydowałam (choć okaże się czy dalej się będę cieszyć jak zobaczę efekty :pppp). Bosz, rodzeństwo, na razie to ja czekam na koniec ciąży :D I tak, pochwalę się, mam nadzieję! A Twoje zdjęcia dzieciowe też są pięęęęęękne!
DeleteDzięęęęęęęki :) Czekam !
Deleteniezmiernie ciekawa jestem efektów Waszej sesji:)) i dobrze, ze się zdecydowałaś, pamiątka na zawsze:)
ReplyDeleteO widzisz, to tak jak ja (też jestem niezmiernie ciekawa :) Też się cieszę że się zdecydowałam, a jak będzie tragicznie to najwyżej wybitnie często nie będę do tych zdjęć wracać i już.
Deleteczekam na efekty sesji! my mieliśmy super fajną sesję gdy byłam w pierwszej ciąży.. w drugiej jakoś nie starczyło czasu, mamy więc kilka rodzinnych fotek, na których wyglądamy jak ludzie no i całą masę selfies ze mną i brzuchem w lustrze :)
ReplyDeleteTeż czekam!!!! Fotki rodzinne - mega zazdrość! Towarzysz Mąż odmawia współpracy :/ Selfies w lustrze też mam, ale bez szału z ilością, bo jakoś się sobie nie podobam na tle łazienkowych drzwi :))))
DeleteAle fajowy pomysł z tymi balonami:) Wrzuć koniecznie zdjęcia z sesji na bloga. To dobrze, że się zdecydowałaś. Brzuszek szybko zniknie i człowiek zaraz zapomni jak to było. A tak można w każdym momencie sięgnąć do zdjęć upamiętniających ten cudowny (pomimo wszelkich ciążowych dolegliwości:)) czas.
ReplyDeleteDzięki - pomysł A.B.-B. i fotografa M. - też mi się spodobał! Czy brzuszek szybko zniknie okaże się wkrótce, a czas, mimo dolegliwości, rzeczywiście w końcu uważam za cudowny (choć doskonale rozumiem mamy które mają zgoła odmienne zdanie)
DeleteFajny pomysł z ta sesja. Nam fundusze nie pozwoliły, ale nadrobienia następnym razem :) To świetna pamiątka!
ReplyDeleteU nas właśnie obyło się bezfunduszowo dzięki utalentowanym krewnym :))))
DeletePowstaja, powstaja:)cudne sa;)mowie to nie dlatego, ze moj osobisty maz je robil:)bedziesz zadowolona:)
ReplyDeleteJuż się nie mogę doczekać!
DeleteCzekamy na fotki!!! Czytałam Pawłowi na głos;) śmiał się;) heh pozdrawia!!! Sesja na pewno udana! No a TM to po dupie powinien dostać za ten numer z Norge;) ale grunt, że cała reszta się podobała;);) całujemy i raz jeszcze sto lat, sto lat!!!!
ReplyDeleteJuż są!:)))
Delete