Sunday 2 March 2014

W36 Sesja ciążowa

Długo się zastanawiałam, czy taką chcę.

Towarzysza Męża spisałam na straty, po tym jak zafundowałam mu niespodziewaną wycieczkę do Norwegii, gdzie P., który robił nam zdjęcia ślubne, mieszka sobie i obiecał nam zrobić też sesję ślubną na fiordach.

Walizka spakowana z ciuchami ślubnymi skitrana w bagażniku, wycieczka na lotnisko (Pani Celnik do Towarzysza Męża: Czy pakował pan tą walizkę samodzielnie? Towarzysz Mąż do Pani Celnik: NIE-E), jedziemy!

Pogoda bardzo nienorweska, cudowne słońce, ciepło, pięknie. P. i jego dziewczyna a moja przyjaciółka J. nie mogli nas ugościć cudniej. Wszystko było super poza drobnym faktem Towarzysza Męża niechęci do zdjęć takiej, że sukni ślubnej z walizki nawet nie wypakowałam. Foch zrobił. Spędziliśmy cudowny łikend łowiąc ryby, ale zdjęć ślubnych się nie doczekałam. I tak się cieszę że podczas samego ślubu na paru udało się go złapać. Idiałów ni ma, jak mawia moja babcia, i mimo tego że Towarzysz Mąż jest w granicach bliższych niż dalszych, zdjęć sobie nie da zrobić i koniec. I że je chcę mieć pamiątkę tego jak to było, kiedy byłam w ciąży, skoro już niedługo w niej nie będę nie ma żadnego znaczenia. Ja mogę mieć, ale mam go nie zmuszać. Nie zmuszałam więc. Pożyczył tylko swoje stopy do jednego zdjęcia i na tym nasza współpraca się skończyła.

Z braku aparatu, nad którym ubolewam i o którym pisałam już wielokrotnie, bardzo, ale to bardzo chciałam mieć jakieś zdjęcia z czasu ciąży które będą przyzwoitej jakości i które będę mogła pokazać Milly bez uczucia obciachu selfies telefonowych. Na szczęście M., cudowny mąż mojej cudownej A.B.-B. zdjęcia robi piękne i był tak miły że zgodził się przyjechać ze swoim super fotograficznym ekwipunkiem i porobić mi parę zdjęć, które mam nadzieję Towarzyszce Córce pokażę kiedyś z ochotą. Nie żebym uwielbiała być fotografowana (zupełnie nie jak bloger prawdziwy), zwłaszcza kiedy ważę zdecydowanie więcej niż zwykle i brzuch mam duży (ale jest duży z tego powodu że Milly jest duża i nawet go polubiłam ostatnio - lepiej późno niż wcale) i czuję się ogólnie średnio ładnie (poza dniami kiedy czuję się ładnie bardziej, bo i takie dni są, ale z reguły idą w parze z ogólnym lepszym samopoczuciem), ale doszłam do wniosku, że jeśli ktoś może sprawić że jakoś będę wyglądać to tylko M. (no, może P. też dałby radę, ale P. w Norwegii jest). Skończyło się więc na tym, że spędziliśmy chyba ze dwie godziny z aparatem, brzuchem i mną starającą się wyglądać jak człowiek. Fajnie było.

Ale zdecydowanie nie chciałabym być modelką na dłuższą metę.

A.B.-B. asystowała, M. dyrygował, a ja starałam się słuchać i nie marudzić.

Już się nie mogę doczekać efektów!

A Wy jak, miałyście taką sesję? Wracacie do tych zdjęć?

Pozdrawiamy obfotografowane,
z&m


 Próbka z backstage (zdjęcie zrobione telefonem dzięki uprzejmości asystentki A.B.-B., także typowa dla mojego bloga iPhonowa jakość a raczej jej brak utrzymana!)


The making of: Pan fotograf przy pracy i słoniowata ja (zwalam na perspektywę)






17 comments:

  1. Ładne zdjęcia :)
    Mnie sesja od zawsze się marzy i w ciąży i zaraz po urodzeniu :) nie wyobrażam sobie nie mieć tak wspaniałej pamiątki, to jak album ze ślubu!

    http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki! No właśnie... Ja albumu ze ślubu nie mam :p

      Delete
  2. Dobrze, że się zdecydowałaś ! I nie mówię tego tylko z zawodowego punktu widzenia :))) Mamy rozkwitają na takich sesjach, a poza tym wszystkie które znam uwielbiają do nich potem zaglądać z maluszkiem.
    No i przydaje się jeśli czekacie na rodzeństwo :D
    Bardzo jestem ciekawa efektów Waszej. Pochwalisz się ?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Też się cieszę że się zdecydowałam (choć okaże się czy dalej się będę cieszyć jak zobaczę efekty :pppp). Bosz, rodzeństwo, na razie to ja czekam na koniec ciąży :D I tak, pochwalę się, mam nadzieję! A Twoje zdjęcia dzieciowe też są pięęęęęękne!

      Delete
    2. Dzięęęęęęęki :) Czekam !

      Delete
  3. niezmiernie ciekawa jestem efektów Waszej sesji:)) i dobrze, ze się zdecydowałaś, pamiątka na zawsze:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. O widzisz, to tak jak ja (też jestem niezmiernie ciekawa :) Też się cieszę że się zdecydowałam, a jak będzie tragicznie to najwyżej wybitnie często nie będę do tych zdjęć wracać i już.

      Delete
  4. czekam na efekty sesji! my mieliśmy super fajną sesję gdy byłam w pierwszej ciąży.. w drugiej jakoś nie starczyło czasu, mamy więc kilka rodzinnych fotek, na których wyglądamy jak ludzie no i całą masę selfies ze mną i brzuchem w lustrze :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Też czekam!!!! Fotki rodzinne - mega zazdrość! Towarzysz Mąż odmawia współpracy :/ Selfies w lustrze też mam, ale bez szału z ilością, bo jakoś się sobie nie podobam na tle łazienkowych drzwi :))))

      Delete
  5. Ale fajowy pomysł z tymi balonami:) Wrzuć koniecznie zdjęcia z sesji na bloga. To dobrze, że się zdecydowałaś. Brzuszek szybko zniknie i człowiek zaraz zapomni jak to było. A tak można w każdym momencie sięgnąć do zdjęć upamiętniających ten cudowny (pomimo wszelkich ciążowych dolegliwości:)) czas.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki - pomysł A.B.-B. i fotografa M. - też mi się spodobał! Czy brzuszek szybko zniknie okaże się wkrótce, a czas, mimo dolegliwości, rzeczywiście w końcu uważam za cudowny (choć doskonale rozumiem mamy które mają zgoła odmienne zdanie)

      Delete
  6. Fajny pomysł z ta sesja. Nam fundusze nie pozwoliły, ale nadrobienia następnym razem :) To świetna pamiątka!

    ReplyDelete
    Replies
    1. U nas właśnie obyło się bezfunduszowo dzięki utalentowanym krewnym :))))

      Delete
  7. Powstaja, powstaja:)cudne sa;)mowie to nie dlatego, ze moj osobisty maz je robil:)bedziesz zadowolona:)

    ReplyDelete
  8. Czekamy na fotki!!! Czytałam Pawłowi na głos;) śmiał się;) heh pozdrawia!!! Sesja na pewno udana! No a TM to po dupie powinien dostać za ten numer z Norge;) ale grunt, że cała reszta się podobała;);) całujemy i raz jeszcze sto lat, sto lat!!!!

    ReplyDelete