Wednesday 5 March 2014

W36 Stara Dupa

Stara Dupa czyli jo!

Dzisiaj stuknęło mi ostatnie dzieścia lat (damn, już nie będę 28-letnią mamą, choćbym nie wiem jak się spięła)... i dobrze mi.

Nastawiałam się że jakieś takie te urodziny będą fatalne - nie dość że takie nieokrągłe (w przeciwieństwie do mnie w rzeczy samej), to jeszcze w środę popielcową, w dziewiątym miesiącu ciąży (więc w ramach życzeń spodziewałam się głównie szczęśliwego rozwiązania), z Towarzyszem Mężem w pracy od 10 rano do 10:30 wieczorem, z lekcjami w ilości zdecydowanie większej niż chciałoby się mieć w dniu urodzin, bez gości, no bo środek tygodnia i jakoś w ogóle tak... bez sensu (i bez pieniędzy, które chwilowo zżera zus).

A okazało się, mimo kilku niefajnych wiadomości i przepłakanych chwil niespodziewanych, że to był całkiem przyjemny dzień.

Towarzysz Mąż odśpiewał polskie sto lat i obiecał świętowanie wieczorne (a właściwie to to jest mój 'birthday weekend' więc plus wypadania urodzin w środę, nawet popielcową, jest taki, że do łikendu dalej być nie mogło i wygląda na to że będziemy świętować całe pięć dni. No i jak ja mam tego nie lubić, no jak?), lekcje poprzesuwały się na inne dni tygodnia, wpadł mój mega-bizi tatko z cudownymi prezentami, potem ja pojechałam do mamy gdzie zostałam ugoszczona pysznym obiadem wedle zamówienia (risotto z grzybami, ale postnie/ciążowo bez wina i sałatką) i zaszczycona obecnością kuzynki O., z którą zawsze jest megaśmiesznie i wesoło (kocham historie o dzieciach O. O. dwójkę dzieci ma. Dwójkę dziewcząt zresztą, w wieku lekko powyżej dwa i lekko poniżej jeden. Historie dzieci O. to materiał na osobnego bloga). Później wpadłam na 5 minut do sąsiadko-przyjaciółki A., która miała dla mnie tort (tak, wiem że popielec, ale własno-ciążowe-dwudzieste-dziewiąte-urodziny to mam nadzieję dobry pretekst do małej dyspenzy). Wpadłam na 5 minut, a wyszłam po dwóch godzinach. często tak bywa.

W tak zwanym międzyczasie odpisałam na milion (ok, może nie milion, w końcu nie nazywam się Chodakowska, ale trochę jednak ich było) życzeń na fejsbuku (i nie, nie wszystkie dotyczyły szczęśliwego rozwiązania), odebrałam mnóstwo (choć też nie milion) telefonów i esemesów z życzeniami, powzruszałam się bardzo, zostałam urodzinowo skopana przez Towarzyszkę Córkę i nawet nie wiem kiedy spędziłam strasznie miły dzień.

Tak, zdecydowanie lubię urodziny. Happy birthday to me!

Ściskamy,
z&m


(obrazek stąd)

12 comments:

  1. No to wszystkiego najlepszego! Co by córka nie miewala kolek, super spala i przynosiła wiele radości mamie i tacie :) I zdrowka, a reszta się już ułoży :* PS. Bo urodziny sa fajne!! :)

    ReplyDelete
  2. Wszystkiego najlepszego :))
    I tak jak sobie życzysz - szczęśliwego rozwiązania :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Haha, dzięki, a szcześliwe rozwiązanie jak wiadomo zawsze w cenie :)

      Delete
  3. wszystkiego najlepszego kochana!!! spełnienia marzeń.. no i.. ten tego.. SZCZĘŚLIWEGO ROZWIĄZANIA :)))))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ten...tego... Dzięki :) Mam nadzieję że się marzenia się spełnią a rozwiązanie będzie szczęśliwe w rzeczy samej :D

      Delete
  4. Sympatyczne popołudnie w sympatycznym gronie i jeszcze raz najlepszego, najsłodszego millyowego i 1000 buziaków od Szczypioreczka i Opuchliczka ;) O.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Hahhaha, dzięki Olcia! Buziaki zwrotne! xxxx

      Delete
  5. W takim razie sto lat, sto lat! :)) wszystkiego co najlepsze, oby życie zawsze zaskakiwało tylko pozytywnie:)

    ReplyDelete
  6. Wybacz, spoznialska jestem: STO LAT, STO LAT! Wydajesz się być w super okresie swojego życia, więc niech trwa i trwa :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oj tam zaraz spóźnialska, taki mały poślizg to nie poślizg, a życzenia cudne i chętnie przyjmę. Okres mojego życia jest rzeczywiście super (poza rzyganiem:) i mam nadzieję że ciągle będzie co najmniej tak fajnie jak jest rzeczywiście. Buźka!

      Delete