Wednesday, 17 September 2014

M6 Szczepionka której nie było i wakacje last-minute

Mill wróciła do normy. Katar prawie przeszedł, zębów ani widu ani słychu (widu bardziej niż słychu, zdecydowanie, ale nastawiam się na jeszcze dłuuuugi czas bez zęba i dobrze, bo przy karmieniu piersią, którego końca nie widać, brak zębów zdecydowanie moim przyjacielem jest), uśmiechnięte dziecko, zwłaszcza po kilku dniach dziecka zmierzłego, jest nie do przecenienia. Choć od kilku godzin trochę chrypi, co mnie martwi, ale o tym zaraz.

Tak kombinujemy z Towarzyszem Mężem jakby tu, w ramach tego, że nasze chorwackie wakacje nie wyszły tak do końca jak zaplanowaliśmy (były cudowne, ale duża część ze względu na pogodę się, że tak powiem, rypła, a więcej o tym tu), pojechać na wakacje jeszcze jedne, ale trzeba było sprawdzić, czy Mill się nadaje.

W obliczu kataru i kaszlu z ostatniego tygodnia na zimne trzeba było dmuchać. Poza tym myślałam, że szczepionkę mamy do zrobienia wczoraj (czwartą hexę), o ile Mill się nadaje, bo taka końcowo-infekcjowa budziła moje szczepionkowe obawy. U lekarza okazało się że tak, mamy czwartą hexę do zrobienia... za rok (i tu następuje matczyny facepalm, samokrytyka i przyznanie się do nieznajomości kalendarza szczepień, duh!) więc problemu nie ma (że już nie wspomnę o dwóch stówkach w kieszeni, a sesese). Katarek zakrapiać solą fizjologiczną, ale nic to nie jest takiego, dziecko zdrowe i nadaje się na wakacje jak najbardziej, luz blues. Poza tym ładnie się rozwija i tak jak ma, z przekręcaniem na brzuch mam jej trochę pomagać, za to jest silna, pięknie się rwie do siedzenia, prostuje głowę brzuszkowo i wcale nie jest najgrubszym dzieckiem jakie nasza ukochana pediatra w życiu widziała (ufff).

Tak więc statystyki pięcioipółmiesięcznej Mill:



Wróciłam więc ukontentowana z wizyty, Mill w porzo, wszyscy zadowoleni. Spędziłam tysiącpięćsetstodziewięćset godzin w Internecie szukając jakichś fajnych wakacji i nie znalazłam. Dziś runda druga, po biurach podróży (w których dowiedziałam się na przykład że za, cytuję, 'infancika' płaci się tylko ubezpieczenie), ale w końcu na nic się jeszcze nie zdecydowaliśmy. I na szczęście, bo podczas wizyty u Matki Polki (obłędy sos grzybowy mother, dzięki!) Mill zaczęła chrypieć. Nie kaszle, ale chrypi kiedy gaworzy (tudzież głuży, bo to jeszcze głużenie) albo się śmieje. Nie podoba mi się ta chrypa.

Doszliśmy do wniosku że olewamy zagraniczne wojaże, trudno. Na jednych wakacjach już byliśmy, styknie. W Polsce też jest fajnie i tym sposobem wychodzi na to, że jedziemy jutro w Tatry. O ile Mill nie będzie gorzej, to jest. Pediatra skonsultowany, ręka na pulsie, trasa do całodobowej przychodni wbita w GPS (na szczęście to 5 minut drogi od nas), witamina C podana, patrzymy czy nie zacznie kaszleć (bo gdyby zaczęła to problem, ale odpukać póki co jest ok), a jeszcze jutro podjedziemy jeszcze raz ją pooglądać lekarsko w razie czego. Pediatra mówi że bez paniki i że wszędzie w Polsce są lekarze. Tym bardziej się cieszę że nie zabukowałam egzotycznych wakacji, w obliczu gdyby Mill (tfu tfu) coś jednak miało być. Ale kataru nie ma już, gorączki ani śladu i jest pogodna i uśmiechnięta i zupełnie nie jak chore dziecko (zresztą sprawdzone wczoraj przez lekarza, przecież!), ale matka-wariatka i czarnowidzka woli mieć wszystko pod kontrolą i mieć pięć planów w razie 'W'.

Ściskamy Was mocno z pięknej prawie-jesiennie Polski, pakując walizkę
z&m

13 comments:

  1. Uwielbiam Tatry we wrześniu, i w ogóle jesienią. Najlepszy wybór. Bawcie się dobrze i zdrowo.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki! Milly głos ciągle skrzeczy, ale zdecydowanie mniej. No to idziemy w te Tatry, no! :)

      Delete
  2. No, to nasze córy wzrostem są równe! (moja córka ma nową ksywę zatem- "glista") Ja też ostatnio łaziłam do pediatry i też mówią, że dziecku nic nie jest, a pokasłuje! No i fajnie, że tyle wakacji macie, zazdroszczę!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Też sama sobie zazdroszczę:) pięknie jest! Uściski dla Glisty;))))

      Delete
  3. Ojej Tatr bardzo bardzo zazdroszczę. Czekam na fotorelacje z Waszych wędrówek.
    A już myślałam, że miałaś ten sam problem co ja. Bo u mnie też dziś "szczepionka, której nie było" - tyle że w aptece. W całym Wrocławiu. Do listopada null.
    No to trzymam kciuki za bezchorobowy urlop!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Fotorelacja z bezchorobowego - oby - urlopu - będzie:) a to na jaką Ty się szczepionkę tak zasadzasz?:>

      Delete
    2. Zwykły infranrix... teraz na tapecie, to jest taśmie produkcyjnej, szaleje grypa i nie mogą niczego innego wyprodukować hehe, taki klimat, w sensie pora roku.

      Delete
    3. Dżizys, czy ja to dobrze kiedyś napiszę? infanrix. No.

      Delete
  4. Oczywiście, że Mill nie jest najgrubszym dzieckiem na świecie, moja biedna mała Mill, oczerniasz to biedne dziecię publicznie, kiedyś przeczyta i kompleksów się nabawi!!! #złazłaijeszczerazzłamatka ;)))
    A wiesz, że jako niemowlę i mała dziewczynka (tak do 3 r.ż) byłam mega pulchna i fałdkowa? :) więc się Mill pulchnością nie przejmuj! Moim skromnym zdaniem to jedna z najpiękniejszych małych dziewczynek, jakie w życiu widziałam <3

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ależ ja nie twierdzę, że ona nie jest piękna, jest przepiękna! (Swoją drogą wygląda zupełnie jak bobas z opakowania rosmanowskich wkładkę laktacyjnych, obczaj to!) i absolutnie jej nie oczerniam, skąd ten pomysł?! Stwierdzam tylko że jest kluską - no bo jest, no:)))) pewnych faktów nie przeskoczysz:p

      Delete
    2. Zuza, masz piękne, pulchne niemowlę. Najwyraźniej pro-reklamowe, bo dziecko na mojej książeczce zdrowia wygląda identycznie jak Mill! Będzie z niej foto modelka jak nic!

      Delete
    3. Taaaak! Masz książeczkę zdrowia z dady, nie? No bo to dziecko jak Mill wygląda rzeczywiście. No takie defaultowe PULCHNE niemowlę. Ale piękne, no. I moje! :)

      Delete