Monday, 5 May 2014

M2 May the Fourth Be With You!

Czwarty maja, dzień Gwiezdnych Wojen.

Nie jestem fanką, przyznaję bez bicia, Towarzysz Mąż i owszem. Próbował mnie nawet naprowadzić na jedyną słuszną drogę bycia fanką Gwiezdnych Wojen ale po trzykrotnej próbie, każdej zakończonej moim uśnięciem w przeciągu 15 minut, i on się poddał.

Ale czwarty maja to też jak się okazuje dzień ważnych wydarzeń w naszym życiu.

Rok temu o tej porze wzięliśmy ślub, a w tym roku, w samiuteńką rocznicę, ochrzciliśmy naszą Milly (niech ma!).

Poza tym zahaczyliśmy o Przystanek Śniadanie (ten sam co tutaj) ale awaria prądu w stacji z naleśnikami (czekaliśmy godzinę, a siostrzenice Towarzysza Męża nie chciały się skusić na nic innego) i mega doń kolejka sprawiły że zanim doczekaliśmy się na śniadanie (przeszło godzina od złożenia zamówienia) zdążyliśmy wszyscy mega zmarznąć (mimo słońca!), zgłodnieć i stać się marudami niemal etatowymi. Doczekawszy się naleśników, nie doczekawszy się mam blogerek (nasza wina, byliśmy dosyć wcześnie i zmyliśmy się jakoś po 11 już) poszliśmy do McDonalda (Bosz) jako że dzieci domagały się frytek. Nie moje dzieci, nie moje decyzje, nie mój problem. Milly w McDonaldzie nie skusiła się nawet na McCyca bo cały interes przespała.

Podobnie jak całą imprezkę chrzcinową. Nakarmiona i przewinięta tuż przed mszą padła na 4 godziny i nawet nie miałam jak pochwalić się jej obłędną chrzcinową kreacją bo spała spała i spała... I wszyscy się zachwycali, jaka grzeczna.

Ano, grzeczna.

Dzisiaj Towarzysz Mąż odchorował imprezkę zarażając się od Milly wypróżnianiem około 30 razy dziennie (tak, wiem że to nie jest normalne, ale nasza M. tak ma, więc tak, na pampersach nie oszczędzamy bynajmniej, a TM tak z reguły nie ma, ale dzisiaj miał, ale tyle z tego dobrego że on pampersów - już albo jeszcze? - nie potrzebuje, więc potencjalne oszczędności widzę ogromne!), każdego szkoda.

Ja jeszcze nie odchorowałam imprezki, ciągle jestem na poteściowo-gościnnym haju zdaje się. Mam nadzieję że to zatrucie czymś czego nie jadłam, a nie żaden wredny wirus.

Także ten, majówka udana. Wracamy do normalności.


 Rok temu o tej porze...

May the Fourth Be With You! Z siostrą Towarzysza Męża i jej mężem, siostrzenicą Towarzysza Męża Starszą i w roli tematycznego bohatera dnia mój niezastąpiony chrześniak Tymo.

 Czapka mi się zsunęła, o nieee! Poza tym wszystko śmiga, nieważne co się dzieje, byle mi dali spaaaaać...

Z rodzicami chrzestnymi, najlepszą A.B.-B. i przyjacielem P. i dziećmi jak następuje: Tymo (chrześniak mój), Olcia jego siostra i Siostrzenica Młodsza (TM).

Ściskamy pełne wrażeń,
Z&M

18 comments:

  1. Ha! Pierwsza!

    Super zdjęcia ! :D I ślubne jakie fajowe :)))!
    Gratulacje Milenka, jesteś teraz chrześcijanką !
    Małgorzata poganką, pójdzie do chrztu sama, w roczek ( mam nadzieje że nie później bo ciągle się odkłada z różnych przyczyn i mnie to wkurza bo bym chciała też już mieć za sobą ! ) :D
    Ściskamy !

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki!
      Milly jest półchrześcijanką, bo TM ogólnie olewa sprawę i czeka aż będzie mógł millusiny mózg doprać z maminych indoktrynacji ;) Ja jestem postępowa chrześcijańsko i nie nawracam na siłę, więc mam nadzieję że mimo totalnego domowego rozdwojenia jaźni M. wyrośnie na ludzi :)
      Odściskujemy!

      Delete
  2. May the fourth be with you, haha :) a ja jestem fanką i Star Wars uwielbiam, za to małż woli star treki, niemniej jednak oglądamy i jedno i drugie.
    Kochana, czy ty miałaś ślub w Karolowym Dworze??
    Bo wiesz... ja również, tylko dawno dawno temu (2009:)
    Nie dotarliśmy wczoraj na przystanek śniadanie, wystraszyły nas burzowe prognozy pogody, które się nie sprawdziły zresztą. Musimy się jakoś umówić na przyszły tydzień, z naciskiem na 'jeśli pogoda dopisze', ale tylko piknik 3 stawy wchodzi w rachubę, bo w niedzielę nie mam ani małża ani auta (małż pracuje, wrrr)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ja może byłabym i fanką Star Wars gdybym obejrzała ja wcześniej niż w wieku 27 lat. Chyba przegapilam moment...

      I co za oko! Ślub miałam na Stecówce (zresztą pisałam o tym sto lat temu tu: http://millyme2014.blogspot.com/2013/12/sentymentalnie.html ) ale wesele rzeczywiście w Karolowym Dworze - fajnie wszak tam jest, nie? 2009 to nie tak znowu dawno, ale fakt faktem, w 2009 to ja nawet Towarzysza Męża nie znałam :p

      W sobotę jak najbardziej będę, co mam nie być, a niedziela ssie, ale jakby sobota nie wypaliła a niedziela była supersłoneczna i takie tam, to mogę po Was przyjechać i Was na przystanek i z przystanku odtransportować (hmmm, chyba mi wejdą trzy foteliki do auta, nie?). Chyba że się nie chcesz porywać z dwójką dzieci i bez małża, co jest zrozumiałe jak najbardziej :)

      I nie warcz na małża pracującego, bo po pierwsze złość piękności szkodzi a po drugie ktoś musi zarabiać na te wszystkie gadżety którymi mnie kusisz :ppp

      Delete
    2. heej, na Stecówce miałaś ślub? a ja po sąsiedzku na Kubalonce (taki drewniany kosciółek na górce, po drodze ze stecówki) bo mój mąż to w ogóle jest z tamtych stron :)) heej ja ak by niedziela była super słoneczna to zamiast na przystanek (albo po przystanku jesli wolisz..:) możesz wbić do mnie na kawusie :) będzie łatwiej niz montowac tysiąc fotelików i jezdzic 10 razy tu i tam..
      poza tym masz rację, mąż musi zarabiać.. tylko dlaczego musi też fizycznie CHODZIĆ do pracy :) ehh

      Delete
    3. Wiem gdzie jest Kubalonka, jasna rzecz, bo też chciałam tam ślub! (tylko tata nas zabrał na Stecówkę i wtedy uparłam się na Stecówkę:)

      Na kawę to chętnie, zawsze chętnie... Tylko nie wiem jak z tą neidzielą, bo Towarzysz Mąż postanowił że urządzamy Eurovision Party w sobotę więc w niedzielę nie wiem jak się ogarnę... Ale jak znów wyślesz męża do pracy FIZYCZNIE i będziesz ciągle mieć kawową ochotę to chętnie się wproszę. I zresztą vice versa, widzę że Twój małż pracuje blisko mnie, więc jeśli będziesz mieć ochotę się wyrwać do miasta (buhaha) to zapakujcie dzieciaki w samochód i przed pracą Wasz małż moze podrzucić i po pracy odebrać... No i w ogóle zapraszamy też!!!! :)))

      Delete
  3. Milenko! Mała Kruszynko !
    Życzymy Ci, abyś każdą wylaną łzę, odpłaciła rodzicom tysiącem uśmiechów i żeby każdy dzień Waszego wspólnego życia był uroczysty jak święto :)

    Zdjęcia rewelka :) Milenka urocza i do zjedzenia :D całusy :* <3 A.Sz.

    ReplyDelete
  4. Piękny masz uśmiech Kobieto:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękuję:) Choć jak teraz patrzę na te zdjęcia to chyba bardziej śmiech niż uśmiech :))))

      Delete
  5. Piękna suknia, super prezentowaliście się rok temu i jeszcze lepiej z małą księżniczką teraz.

    ReplyDelete
  6. Ech co to byl slub:)a co to byly za chrzciny!:)maly spioch jest boski!love you girls!

    ReplyDelete
    Replies
    1. A no, ślub przedni! Śliczne miejsce wybrali! Pięknie nas ugościli! Poszłabym znowu na taki;) Przyjmuję otwarcie zaproszenia, bo na mój własny się nie doczekam ;p

      Delete
    2. Jagódka, znowu się hajtać nie będę, więc może jednak trzeba urobić Owczara żebyś się doczekała :) Miejsce super, wiadomo! x

      Delete
  7. Milenka wyglądała jak aniołek!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ano! Ale sukienki jej nie widać, sukienkę to dopiero miała aniołkową :) Jak dostanę zdjęcia od M. (teho od mojej sesji ciążowej) to i sukienką się pochwalę. Sukienkę miała wypaśną :)

      Delete
  8. Slicznie wyglądaliście no i malutka cudowna :-)

    ReplyDelete