Friday 23 May 2014

M2 Randka czyli jedzenie na mieście (hurra!)

Pisałam już tu, że z okresu sprzed Milly najbardziej brakuje mi jedzenia na mieście. Ja w ogóle uwielbiam jeść. Jestem zdecydowanym zwolennikiem szkoły, że matka karmiąca ma jeść wszystko, byle było zdrowe (poza paroma produktami typu sushi których i w ciąży nie wolno). A jak czasem zje niezdrowe to też się nic nie stanie. Z góry wszystkim Matkom-Polkom wojowniczkom oświadczam, że podejście to zaczerpnięte jest od położnej.

Rozumiem matki karmiące które ze względu na problemy alergiczne bądź brzuszkowe dzieci są na ścisłej diecie. Choć sama, wyrodnie i egoistycznie, nie wiem jak długo dałabym radę karmić przy diecie składającej się z ryżu, gotowanego mięsa, rosołu i jabłek. Nie moja bajka, a mamy tak się katujące w imię dobra dzieci podziwiam podziwem szczerym. Bo choć Milly kocham nad życie na takiej diecie mogłabym przestać.

Na szczęście M. problemów z moją dietą nie ma. Także jem bez problemu truskawki, smażone potrawy (choć niemal na suchej patelni, ale ja smażonych w głębokim tłuszczu rzeczy  nie jadam i tak, poza pączkami w okolicach tłustego czwartku i frytkami parę razy w roku, ale siłą rzeczy przy tych upałach na takie frykasy nawet nie mam ochoty), czekoladę i lody. I drożdżówki, ba, czasem nawet z makiem (ocho, ale się posypią gromy!).

Ale nie o tym miało być, ale jak to u mnie, wstęp na pół posta, klasyka!

Wczoraj z Towarzyszem Mężem poszliśmy na randkę. No dobra, semi-randkę, bo mieliśmy ze sobą Mill, ale spacer i jedzenie w knajpie to prawie jak randka. I prawie wcale nie zrobiło dużej różnicy bo M. większość czasu przespała (no grzeczna jest, no). I wiem że szumnie w tytule posta nazwałam to jedzeniem na mieście, a parkową restaurację w zasadzie ciężko nazwać miastem. Ale poza domem jedliśmy. I same pyszne rzeczy, więc się liczy.

W parku na naszej spacerowej trasie (jednej z wielu) otworzyli parę dni temu nową restaurację. Tam gdzie byłam na kawie po moich dzikich poporodowych akcjach (update: ciągle jest dziwnie, ale odkąd wiem że to nic super groźnego to po prostu uczę się z tym funkcjonować... I jakoś jest. Mimo wszystko z naciskiem na jakoś bo zaczyna piec, więc ciągle myślę że coś jest nie tak i mnie niepoprawnie zdiagnozowali twierdząc że jest w porządku). Spodobało mi się tak bardzo (w restauracji, o której przecież jest post, a nie o jakichś durnych poporodowych problemach), że naciągnęłam Towarzysza Męża na obiad. Warunki do randkowania z dzieckiem super - zacienione stoliki z krzesłami na zewnątrz. Obsługa przemiła, menu mega-aperyczne, ceny do przeżycia i ogólnie super. I tak nam się pięknie randka udała.

Z tym że gorąco było jak szlag.

Odkrycie dnia: Milly nie za bardzo lubi gorąco. Tak więc ostatnie 10 minut pokonaliśmy na ryku. Że też dzieci mogą tak płakać, był to dla mnie szok. Kiedy tylko wróciliśmy Mill się uspokoiła i poszła dalej spać (w domu chłodniej wszak), Towarzysz Mąż poszedł do pracy a matka czyli ja padła na pysk.

Ale warto było!

Pozdrawiamy ciepło,
z&m

 Wiadomo, Mill na pierwszym planie...

Wszyscy mamy obiad

27 comments:

  1. Ale pięknie wyglądałaś !
    Zazdroszczę randki bo ja obecnie na kartonach, jutro przeprowadzka, taki sajgon że głowa mała ! Ale bardzo fajnie że ją mieliście i że się Wam udała :)
    Małgosia jak pierwszy raz porządnie się rozryczała też byłam w szoku :D
    A i co do maku to nie wiem ? Nie można jeść jak się karmi ? Ja chyba jadłam a dziecko żyje !
    Ściskamm!

    ReplyDelete
    Replies
    1. I jak przeprowadzka? Poszło jakoś?
      Maku ponoć nie wolno (uświadomili mi na porodówce jak mama przyniosła drożdżówkę z makiem dzień po porodzie :p Ale potem położna powiedziała że jak mam mega ochotę to mam zjeść, drożdżówkę bez problemu, tylko może niekoniecznie makówki czy inne danie składające się głównie z maku :) No to jak położna pozwoliła... yyy... to jadam czasem :)
      Dzięki za komplementy wyglądowe. Odściskuję!

      Delete
    2. Jakoś poszło. Najgorzej chłopaki się zajechali. Dzisiaj już większość rozpakowana, jutro ostatnie szlify czyli głównie układanie ciuchów w szafkach i jakieś duperelki. Ale za to mama ma taras i ogród - Małgosia będzie mogła się basenować !
      To muszę zagłębić o co kaman z tym makiem ;)

      Delete
  2. to park chorzowski! świetnie móc mieszkać w pobliżu! A poza tym.. zazdroszczę, jeśli u Was w domu chłodniej niż na zewnątrz. Już się szykuję na kolejne upalne lato, na poddaszu pod blaszanym dachem, który nagrzewa się okropnie. I tak się cieszę że Hel trochę odchowana, gdy Młody się urodził, to był upalny czerwiec, więc trafił jako noworodek od razu do taaakiej temperatury, że ciężko nam było:). No cóż, sorry taki klimat. Ach, mam nadzieję, że prognozy na jutro dobre?

    ReplyDelete
    Replies
    1. Park Chorzowski jest super i sama sobie zazdroszczę (równocześnie Wam zazdroszcząc ogrodu bo u nas takich luksusów niet). Prognozy na szczęście były dobre, mam nadzieję że za tydzień będą też :)

      Delete
  3. Super taka randka :) No to w sumie ja tez wczoraj bylam :D Bo z mężem jedliśmy na mieście, w sumie to był miły dzień więc można go zaliczyć do randkowego :)
    Ślicznie wyglądasz :) A bliskości Parku Ch. zazdroszczę...

    ReplyDelete
    Replies
    1. No pewnie że można, każda okazja do randkowania jest dobra! :)
      A park... no sama sobie zazdroszczę, no! :)

      Delete
  4. Ja tez bardzo lubie jeść na mieście-to moja słabość. Fajnie, że udało Wam się wyjść.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bardzo fajnie, też mi się podobało! A jedzenie na mieście... no jest super, no nie?:>

      Delete
  5. Uwielbiam chaos w Twoich postach :*
    Ja też właściwie jem wszystko. Ale chyba jednak ostatnio z czymś przesadziłam, bo się kolor kup zmienił na zielony. I problemem jest to, że jak jem wszystko, to nie wiem, co konkretnie zaszkodziło ;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Och, cieszę się z uwielbienia chaosu! :)))
      Yyyy... a dużo tych zielonych kup? Bo jednorazowe ponoć są ok.
      I tak, zgadzam się że to problem, że nie wiadomo co szkodzi. U mnie bez względu na dietę kupy Mill były takie same (czyli non-stop:D), nawet kiedy przez trzy dni jadłam sam ryż :/

      Delete
  6. zjeść sobie w Mad Micku... Oh, rozmarzyłam się :D no i z racji diety czuję się podziwiana (dalej rosół, ryż, jabłko) :/

    ReplyDelete
    Replies
    1. Niedługo, oj niedługo! I nie rób smaków, bo mimo tego ze ja jem praktycznie wszystko z MadMickiem też jeszcze chyba trochę poczekam....

      Podziw constant!!!!!!!!

      Delete
  7. Super zazdroszczę takich wypadów z meżem no i z dzieckiem :-) u mnie inna bajka ... życie :-) Niestety ja uważam na to co jem czasami chyba przesadzam, muszę chyba już normalnie jesc bo i tak w sierpniu przestawiam Julkę na butlę ze wzgledu na powrót do pracy we wrzesniu. Pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. O biedaku... No to już niedługo cośtam sobie zjesz. A uważasz bo uważasz na wszelki wypadek czy ma Jula kolki albo alergie?

      Delete
  8. Ale fajnie miałaś i tak ładnie wyglądasz. Wspaniały dzień!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Prawda fajnie miałam :) I dziękuję...!

      Delete
  9. My uwielbiamy w parku chodzić do restauracji/knajpki tam do góry :D za cholerę teraz nie przypomnę sobie nazwy, ale też niedawno otwarta. Żarełko pyszne :)
    Mama W.

    ReplyDelete
    Replies
    1. już wiem, chłopa zapytałam :D Dworek Parkowy :)

      Delete
    2. Przechodzę tamtędy często, ale jeszcze tam nie byłam! Choć jak polecasz to pewnie się wybiorę :)

      Delete
    3. plusem jest dla nich to, że mają na dworze dla dzieci kącik gdzie się mogą bawić :) ale to dla nas plus :D Wasza córka jeszcze za mała na trampolinę czy zjeżdzalnie :D

      Delete
    4. hehhe, no za mała, ale dobrze wiedzieć na przyszłość i na wypadek restauracyjnych wizyt z nieco starszymi dziećmi znajomych :)

      Delete
  10. Bardzo fajna strona, czytając twój wpis od razu naszła mnie ochota na sushi, które bardzo lubię :) Ze swojej strony polecam mojego bloga kulinarnego - http://przepisymag.pl

    ReplyDelete
  11. Super, że udało wam się wyskoczyć;)Bardzo ładnie wyglądałaś;)Ja ostatnio z dziewczyną mieliśmy mega ochotę na sushi więc postanowiłem zabrać ją na randkę do Nanaki Sushi!Było super!Sushi rewelacja;) Myślę, że na następną randkę też ją tam zabiorę!

    ReplyDelete
  12. Na następny taki wypad polecam wam wybrać się do Sushi Wesoła!Bardzo często jadam tam z mężęm i nie zamienilibyśmy tego lokalu na żaden inny!A co najważniejsze można u nich zjeść najlepsze sushi w stolicy!

    ReplyDelete
  13. Fajnie, że udało wam się wyskoczyć na randkę!Świetnie wyglądałaś!Macierzyństwo ci służy kochana ;)

    ReplyDelete
  14. Ależ apetycznie wyglądają te potrawy na zdjęciu a ty wyglądasz kwitnąco ;) ;) Pozdrawiam;)

    ReplyDelete