Sunday 21 September 2014

M6 Gubałówka z niemowlakiem

Czemu nie? Da się, bez problemu.

Pogoda... cóż, jest bardzo przełomowo-letnio-jesienna. W jednej chwili słońce świeci tak, że rozbieram się do podkoszulki, po to (słońce świeci, nie ja się rozbieram), by za chwilę zajść za ciemnymi chmurami zwiastującymi przeloty deszcz. Który następuje, ale jak nazwa sama wskazuje, jest przelotny, i po chwili znów ustępuje słońcu... Zwariować można z taką pogodą, słowo daję!

W związku z fatalnymi prognozami (98% chance of rain, jak twierdziła aplikacja w telefonie Towarzysza Męża) resztę okołozakopiańskich atrakcji zaplanowaliśmy na kiedy indziej. Dziś mieliśmy mieć luźny dzień, spędzony w Zakopanem, na kawie (a może nawet i ciastku, pisa kość, bo co by tu innego w deszcz...) i w poszukiwaniu kurtki dla Towarzysza Męża, wszak jego jest już mocno wysłużona i zobaczeniu co dalej. Może jakaś galeria (niehandlowa!), może jakieś muzeum, może jakaś wystawa... Ale jako że po kawie (i ciastku, jednak, ale przyznaję że domowy tort orzechowy w Kawiarni Europejskiej na Krupówkach był tak obłędny, że zdecydowanie było warto!) i zakupie Towarzyszowo-Mężowej kurtki pogoda się baaaardzo rozpogodziła podjęliśmy spontaniczną decyzję o wjeździe na Gubałówkę. Jako że było spontanicznie, przygotowań wielkich nie poczyniliśmy, ale oto nasze obserwacje, które mogą się przydać tym z Was, którzy wybierają się na Gubałówkę z niemowlęciem w sposób zdecydowanie bardziej zaplanowany:

1) Jeśli nie planujecie wchodzić/schodzić na górę samą w sobie, a zamiast tego kupić bilety na wagonik (patrz punkt 2), śmiało możecie wziąć wózek. Przewóz nie stanowi problemu a u góry spokojnie są trasy które nadają się do przejazdów z wózkiem, a widoki są warte wjechania na górę.
2) Do góry/z góry jeździ kolejka naziemna. Jak linowa w sensie, ale na niczym nie wisi. Fenikular to się nazywa, zdaje się. Jest pojemny, kolejka po bilety idzie bardzo sprawnie (nie wiem jak w sezonie!) i przejazd jest bardzo krótki (3,5 minuty). Bilet dla osoby dorosłej kosztuje 20PLN, niemowlaczek, jak zwykle w takich miejscach, darmowy. Czy trzyipółminutowy (x2) przejazd jest wart 20PLN to już zupełnie inna kwestia, ale, zwłaszcza przy zmiennej pogodzie i niemowlaku, dużo ułatwia.
3) Dysponując nosidełkiem i ładną pogodą można się chyba nawet pokusić o wycieczkę w dół lub górę. Bilet jednostronny na kolejkę jest tańszy (bodajże kosztuje 14PLN) i teren bez jakichś szalonych nachyłów więc nie widzę przeszkód.
4) Mając nosidełko (choć podejrzewam z chustą by było podobnie) trzeba być przygotowanym na mnóstwo spojrzeń, komentarzy i zachwytów. Jaki słodki dzidziuś! Ale fajna! I takie tam, w ten deseń
(#matkadumnajakpaw).
5. U góry pełne zaplecze gastronomiczne, mnóstwo stoisk z tradycyjnymi turystycznymi gadżetami, ławeczki (nadają się do przewijania na, sprawdzone!), niedźwiedzie (do obowiązkowego zdjęcia z niedźwiedziem) i mnóstwo barów, pizzerii i innych gastronomicznych przybytków. Gdyby nie stoiska muzyczne z puszczanym nieco za głośno disco-polo byłoby całkiem przyjemnie. Choć w obliczu naprawdę niesamowitych widoków na Tatry i to jest do przeżycia (posty sposób - rozsiąść się w knajpie daleko od stoiska muzycznego, za to z widokiem, o który nietrudno).

I voila! Poza baranami Mill podobało się wszystko. Po intensywnym dniu padła w samochodzie, a kiedy wstała, jako że po chrypce ani śladu, podczas obiadu dała piękny popis śmiechów chichów i niekończącego się 'tatatatttttatattatatatttaaatatatatatatatatata'.

No, to tyle u nas. Towarzysz Mąż ogląda 'Downtown Abbey', ja siatkówkę (Polskaaaaa białoooo czerwoniiii) a Mill bawi się gryzakiem. Czy mówiłam już że kocham wakacje?

A jak u Was? Byłyście już z dzieciakami w górach?

Ściskamy,
z&m









24 comments:

  1. Podziwiam, podziwiam. Ja jednak bym się nie wybrała w góry z takim maluchem. ;) Choć dla niektórym moich znajomych wyczynem jest zabrać niemowlę do marketu. Spotkałam się nawet z krytyką, że tak jeździliśmy z Julką w różne miejsca. Że ryzykujemy, bo dużo ludzi, zarazki itd. A do tej pory, odpukać nie chorowała i nic się nie stało. :)))
    pozdrawiam

    ReplyDelete
    Replies
    1. oj tam. jak nie ma wyjścia to się dzieckiem ciora wszędzie. nie każdy ma z kim zostawić, a do marketu czasem pojechać trzeba dla dobra całej rodziny, nie? :)

      Delete
    2. Nie za bardzo wiem czym grożą góry dla niemowlaka. Świeżym powietrzem? Ja bym się tylko bała, że Polkę przewieje, ale to nie koniecznie w górach... jak pogoda dupiata to i w parku obok domu się boję! A na wycieczki i wyjazdy dzidziusia brać trzeba nawet. Nie wyobrażam sobie pozbawiania go radości nowości i czasu w innym, nowym miejscu. Bodźce sprawiają, że dziecko lepiej się rozwija. No... i dzieci lubią przygody przecież! Bałabym się tylko jakichś ekstremalnych miejsc: Elbrus, safari. Albo nie... nie bałabym się. Uznałabym taką fantazję za zwyczajny idiotyzm. No, ale polskie góry? Nie widzę przeszkód.

      Delete
    3. No właśnie, nie ma co podziwiać, przecież to żadne ekstremum nie jest:) Mill szczęśliwa (pod warunkiem braku baranów, to jest) to i my szczęśliwi :) Jutro planujemy Morskie Oko, to dopiero będzie przygoda:)

      Delete
  2. cudownie!! jaka reakcja na barany :) lol :)
    I czapa futrzana piękna (kupiłaś?)
    I Mill piękna, i mama też!!!!!
    Góry też nie najgorsze :)
    Buziaki dla Was dziewczyny kochane :*

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękujemy i odbuziakowujemy! Barany nie są ulubieńcami Mill, to jest pewne, a futrzanej czapy niestety nie kupiłam (i żałuję, bo baaaaardzo mi się podoba jednak... ale może jeszcze jest szansa... :D) A góry super, tylko mogłoby przestać lać :)

      Delete
  3. Hehe my góry mamy na co dzień i chętnie z tego korzystamy ;)
    Udanego wypoczynku życzymy :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie dziwię Wam się, też bym korzystała! Wypoczywać wypoczywamy, choć nie ukrywam że było by jeszcze lepiej gdyby nie ten deszcz :)

      Delete
  4. jejuuuuu kiedy ja tam byłam ...:-( dobrych kilka lat temu :-) pamiętam że Gubałówka to była moja najgorsza trasa haha lepiej wchodziło mi się na Giewont i Rysy :-)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Serio? Na Rysach nie byłam ale Gubałówka przy Giewoncie to dla mnie luzik nad luzikami
      :)

      Delete
  5. Cudnie!!! A jaka czapa! I Mill juz dorosla do tej kurteczki-o mamo! :***

    ReplyDelete
    Replies
    1. Noooo.... Ale fajna jest i jak się prydaje ta kurteczka, bo zimnoooooo!!!! xxxx

      Delete
  6. Ale śliczne z Was dziewczyny:)!

    ReplyDelete
  7. Tak, z półroczną Córą wyjechaliśmy na Kasprowy i była to równie spontaniczna decyzja - i nikt nie ucierpiał ;-)
    Czekamy już na kolejny sezon!

    ReplyDelete
    Replies
    1. No właśnie - da się! Też się zasadzaliśmy na Kasprowy ale w obliczu deszczu i wiatru wybraliśmy polegiwanie w łóżku i obserwacje tatrzańskie przez okno :D

      Delete
  8. Super! My co prawda w góry się jeszcze z Krzyśkiem nie wybraliśmy, ale w przyszłym roku mamy taki plan :). A i spojrzenia ludzi i ich zachwyty, kiedy noszę syna w Tuli też lubię! :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Bo Tula jest cuuuuudowna! Warta każdej złotówki, słowo daję! Buziaki dla Krzysia i przed wyjazdem polecam sprawdzić pogodę, nie to co my :p

      Delete
  9. Pięknie!
    My z dzieciakami (2,5 roku i 6mcy) jeździmy dużo i chętnie. W góry i na rowery, pod namiot... Jest bardzo ok.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Oh, Polo, jak mi miło Cię gościć tu! Ja oczywiście o Twoich dzieciakach wiem, bo regularni zaglądam :) Przyczepka <3

      Delete