Wednesday, 26 February 2014

W35 Plan Porodu

Coraz bliżej poród, coraz bliżej poród... (gra mi w głowie na melodię coca-colowego 'Coraz bliżej Święta')

Wczoraj miałam ostatnie spotkanie szkoły rodzenia (ale jako że opuściłam zajęcia pierwsze mam je do nadrobienia w przyszłym tygodniu i wtedy zdam pełną relację) które traktowało o połogu i cesarce i ogólnie wszystko się zrobiło jakieś takie bardziej... realne. Spakowana torba stoi, millusiowe rzeczy mniej-więcej gotowe (ale tym razem z naciskiem na więcej, hurra!) i poród zbliża się wielkimi krokami.

Strach przed porodem oswajam. Moja hipnoterapia (o której więcej tu) zdaje się mieć na to wpływ, lęk oczywiście jest, ale znacznie mniejszy niż we wcześniejszych etapach ciąży, a już na pewno znacznie mniejszy niż przed ciążą w ogóle. Myślę o porodzie dużo, to chyba naturalne. Słyszałam i ciągle słucham historii porodowych zapierających krew w żyłach, ale uodparniam się na nie mocno. Przecież nie jesteśmy w stanie powiedzieć, jak będzie przebiegać nasz poród, bo tego nie wie nikt. Równie dobrze mogę się nastawiać pozytywnie (wszak pozytywne myśli przyciągają pozytywne zdarzenia, jak przez całe liceum powtarzała mi przyjaciółka T. i mimo że liceum skończyłam dziesięć lat temu wciąż w to mocno wierzę), na pewno więcej będzie z tego pożytku.

Usłyszałam cudowną historię porodową Bronwen, dyrektorki mojej szkoły z czasów, kiedy byłam tam jeszcze uczennicą a nie nauczycielką (a teraz B. prowadzi własne przedszkole z użyciem metody Montessori i ponoć bardzo sobie chwali, podobnie jak pociechy doń uczęszczające i ich rodzice) - dla zainteresowanych do poczytania tu (polecam bardzo!). Kolejnymi pięknymi historiami porodowymi karmiła mnie, i nie tylko mnie, Kasia - położna z mojej szkoły rodzenia. I tak jak do tej pory uważałam poród za nieunikniony ból i niemal pewne traumatyczne przeżycie, tak coraz bardziej nastawiam się że może to być wydarzenie piękne, naturalne, ważne i wspaniałe. Mimo bólu.

O czymś takim jak plan porodu usłyszałam po raz pierwszy na spotkaniu organizowanym przez fundację siostry Anny (a o tym spotkaniu pisałam tu) - ani moja ginekolożka prowadząca (prywatna. droga.) ani nikt inny o tym nie wspomniał wcześniej. Dzisiaj wiedzę trochę postanowiłam odświeżyć. Istnieje cudowne rozporządzenie ministerialne o standardach opieki okołoporodowej, niestety ani kobiety ciężarne o nim za bardzo nie wiedzą ani szpitale za bardzo go nie respektują. Choć skoro kobiety nie wymagają to szpitale nie respektują - rachunek wydaje się prosty. Kobieta ma prawo - i właśnie prawo,a nie obowiązek, i w tym podejrzewam jest pies pogrzebany - razem z położną lub lekarzem prowadzącym (położnej środowiskowej się jeszcze nie dorobiłam a lekarz prowadzący się słowem o tym nie zająknął) ustalić plan porodu i szpital, w miarę możliwości, powinien respektować życzenia kobiety. Statystyki są jednak kiepskie, z tego co widzę. W jednym z krakowskich szpitali na 300 porodów miesięcznie plan porodu ma jedna (!) kobieta. A i to przy dobrych wiatrach (a wiem o tym stąd). Kiepsko.

Na stronie szpitala w którym zdecydowałam się rodzić istnieje ogólna wzmianka o planie porodu, która wygląda bardzo optymistycznie (tak), ja chciałam jednak jeszcze bardziej spersonalizowany plan wydrukować i włożyć do mojego szpitalno-dokumentowego folderu (o nim tu). I, w ramach poszukiwań, natrafiłam na cudowny - uwaga - kreator planu porodu na stronach fundacji 'Rodzić po ludzku' (do znalezienia tutaj).

Dzięki kreatorowi można sprecyzować oczekiwania wobec porodu i zastanowić się nad kwestiami w których nie podjęliśmy jeszcze decyzji (w moim przypadku między innymi: lewatywa - tak czy nie? szczepienie w pierwszej dobie - tak czy nie?) i uniknąć zaskoczenia w ostatniej chwili. Oczywiście zaskoczenie i tak będzie i poród może nie przebiegać zgodnie z planem i nikt nie twierdzi że jest inaczej, ale samo istnienie kreatora moim zdaniem dużo ułatwia i pozwala się zastanowić nad kwestiami o których wcześniej nie myśleliśmy lub nie wiedzieliśmy (umówmy się, kobietom które nie były nigdy w ciąży raczej nie opowiada się o sprawach typu nacięcie krocza, przynajmniej mnie, nikt nie mówił. Choć może to i dobrze).

Jak plan porodu przyjmą w szpitalu - zależy zapewne od szpitala. Dlatego warto dobrze zastanowić się nad tym, gdzie chcemy rodzić. Ja wiem, że 'mój' szpital jest bardzo planom porodu przyjazny i stara się robić wszystko, by go respektować. Ale nawet te szpitale, które nie są - powinny być. Wszak rozporządzenie ministerialne jest (i tak, wiem, że pewnie tu się sypnie zaraz lawina 'prawo sobie a życie sobie'), ale, kurka wodna, wymagajmy, bo nic się nie zmieni! A jak my nie mamy siły wszystkiego dopilnować (bo na przykład rodzimy i boli nas wszystko, no bywa) to od czegoś mamy partnerów od rodzenia przecież - niech oni wymagają. Wydaje mi się że warto. Choćby po to, żeby nie mieć traum poporodowych (a przynajmniej takich, które zawinione są przez okropne traktowanie przez personel medyczny) i wspominać dzień porodu jako jeden z najpiękniejszych, a nie najgorszych w życiu.

Amen.

z&m


(zdjęcie pani kminiącej nad planem porodu stąd)


A oto nasz przedspacerowy selfie-majstersztyk - kiedy mi ten brzuch tak urósł ja się pytam, no kiedy?! (ale pępek ciągle w środku!). Z torbą do szpitala w tle.


I spacerowe doładowanie energetyczne (no ale jak tu nie spacerować jak jest dwanaście stopni na plusie w lutym i bezchmurne niebo?). Poza tym spacery bardzo dobre są do przedporodowych rozmyślań, ale oczywiście tylko pozytywnych (no bo jakże by inaczej przy takiej pogodzie!?)

15 comments:

  1. Pieknie wyglądasz. Nie zazdroszczę tego porodu. Ale fajnie , ze już coraz bliżej i będzie po wszystkim.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Wydaje mi się to jeszcze nieco z kosmosu, że już tak blisko…

      Delete
    2. A, i dziękuję za komplement :)

      Delete
  2. Bardzo pomocny ten spisany plan porodu. Mi akurat wydawało się, że to norma, ale myśląc o nim bardzo teoretycznie nie uwzględniłam na pewno wszystkich ważnych rzeczy.
    W kwestii pozytywnego nastawienia - konieczne ! W końcu my też Cię wspieramy :)))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięęęęęki, każde wsparcie się przyda! Nastawiam się pozytywnie, w końcu to jedyny ból który przychodzi mi do głowy z którego wynika coś fajnego. Poza tym ciąża mnie lekko hartuje ;)

      Delete
  3. powiem tak: osobiscie nie podoba mi sie juz samo okreslenie "plan porodu". No bo poród to nie jest coś, co można wpisać sobie w terminarzyk i zaplanować. Wiadomo, że są pewne aspekty, o których tu wspomniałaś - jak lewatywa, nacinanie, itd. o których lepiej zadecydować wcześniej, czy się chce, czy nie. Z tym się zgadzam. Ale zasadniczo poród toczy się własnymi prawami. Jaki jest sens decydować miesiąc wcześniej, czy będzie się chciało znieczulenie czy nie? Dopiero jak zacznie boleć, to kobieta wie, czy jest jej potrzebne.. tak mi się wydaje. Poza tym można sie bardzo rozczarowac, gdy okaze sie, ze porod przebiega inaczej niz chcialysmy..W szpitalu lezalam na sali z dwoma dziewczynami, ktore zaplanowaly porod w wodzie. Jedna chodzila w bikini przez cala pierwsza faze porodu,i ogolnie miala ten porod zaplanowany juz pol roku wczesniej. Okazalo sie ze dziecko ulozylo sie jakos dziwnie i nie dalo rady w wodzie.. dziewczyna sie podlamala. Drugiej tez sie nieudalo.. patrzyly na mnie z zazdroscia, bo mi sie udalo, chociaz decyzja zapadla spontanicznie z rana tgo samego dnia.. nawet nie mialam gory od stroju, wiec rodzilam nago. Rozpisalam sie,a w sumie chcialam napisac, ze kazdy z moich dwoch porodow byl jednoczesnie piekny i straszny, bolesny i wzruszajacy i mega magiczny,, ale przede wszystkim ich przebieg byl zaskoczeniem. Nie do przewidzenia i nie do zaplanowania!

    ReplyDelete
    Replies
    1. wybacz literowki i brak polskich liter ale Kropka sie przyssala i pisze jedna reka:) A, i ta Twoja kolezanka ma racje - pozytywne mysli naprawde przyciagaja pozytywne zdarzenia!! warto myslec optymistycznie o swoim porodzie, ja wierze, ze pomoglo mi to przezyc oba porody bez wiekszych problemow. Zycze by u Ciebie bylo podobnie:)

      Delete
    2. Literówki i brak polskich znaków wybaczam (jakby takie rzeczy jak literówki i brak polskich znaków w dziewiątym miesiącu ciąży robiły na mnie jakiekolwiek wrażenie :p), cieszę się że się tak rozpisałaś. Ja się trochę zgadzam i trochę nie zgadzam – jasne że nie wszystko się da zaplanować w porodzie i każdy choćby półprzytomny człowiek (nawet baba w ciąży, nawet w dziewiątym miesiącu) to wie. Trzeba się liczyć z tym, że plan się rypnie, że skończy się na CITO, że coś może pójść nie tak, z tego prostego względu że takie rzeczy się zdarzają. Ale, według mnie, nie jest to powód żeby ZAKŁADAĆ że planu i tak się nie uda zrealizować więc po co go robić. Ja też chcę rodzić w wodzie, bo tak, bo chciałam odkąd się dowiedziałam, że tak można w wieku lat trzynastu i do tej pory mi nie przeszło. A jak się nie uda – to się nie uda (i gwoli ścisłości, bikini nie mam, też będę rodzić nago, z prostego powodu niemieszczenia się w bikini). I historia laski która się podłamała jak dla mnie świadczy tylko o kompletnym nieprzygotowaniu tej laski (bo każdy, nawet najlepszy plan porodu, musi mieć też wersję B). Nie widzę powodu jednak dlaczego by nie określić tego, co jest dla nas w tej chwili ważne – albo choćby nawet tego, co wydaje się w tej chwili ważne – i próbować to zrealizować. Przecież wiadomo, że tylko krowa nie zmienia poglądów i może w praktyce okaże się, że to, co miałyśmy w głowie nam kompletnie nie leży (przetestować tego kompletnie nie sposób wszak) – wtedy zawsze można zmienić zdanie. I ja myślę że to dużo łatwiejsze niż działanie w drugą stronę i niepotrzebne dokładanie sobie stresów. A wszystko i tak wyjdzie w praniu… Ściskam przyssaną Kropkę! x

      Delete
    3. A poza tym - dlaczego ‘Połogowy słowniczek pojęć’ mi ni śmiga? Zainteresowałam się wielce a tu nie chce działać, Skubaństwo!

      Delete
    4. Noo, z takim podejściem to się zgadzam - jasne, nie ma co zakładać że się nie uda.. ale warto być przygotowanym.. na wszystko że tak powiem :) Trzymam kciuki, by u Was się udało w wodzie, to naprawdę wspaniałe doświadczenie i wzruszenie, chociaż nie powiem, ból był również.
      Ps1 ja też bym nie wlazła w bikini.. nago wygodniej :) P.S.2 połogowy słowniczek jeszcze nie gotów, a mi się opublikował po czym wrócił do wersji roboczej. Postaram się zamieścić zanim urodzisz kochana! Bo o porodzie wszyscy gadają, a mało kto myśli co jest dalej.. a to też istotne :)

      Delete
    5. A ja właśnie myślę bardzo o połogu! Towarzysz Mąż mówi, że poród to ok, może i hardcore, ale z reguły nie trwa dłużej niż dobę, a prawdziwy hardcore się zaczyna po, i ja po raz kolejny muszę się z nim zgodzić... Długofalowy ból połogowy przeraża mnie chyba bardziej niż sam poród (szwy, krew i inne takie, aua!) i bardzo chętnie poczytam o doświadczeniach Ruby-Sohowych. Jeśli chodzi o sam poród będzie co ma być, nie mogę zrezygnować, więc równie dobrze mogę się po prostu pogodzić z tym, że mnie to czeka :)

      Delete
  4. Jak tak czytam i obserwuje twoja ciaze, jej przebieg, twoje dzialania i podejscie do niej, porodu i Milly, to stwierdzam jako starsza "siostra": JESTEM Z CIEBIE DUMNA! normalnie az mi sie 3 zachcialo:) lewatywa -wierz mi, jak najbadrdziej tak (wlasna, kupiona w aptece enema-powiem ci wiecej na priv), boska rozowa bluza!!!!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Będę czekać na lewatywowe niusy więc, też się chyba skłaniam raczej na tak. Bluza dostana parę lat temu od teściowej na urodziny i tak, ciągle się w nią mieszczę :)))) Cieszę się bardzo że jesteś ze mnie dumna, a jeszcze bardziej się cieszę że w ogóle jesteś, że dwójkę dzieci masz i służysz radą i ekwipunkiem - poważnie nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła. Panikowała bardziej, to na pewno. Love!!!! <3

      Delete
  5. U mnie w szpitalu wręcz wymagają, aby mieć plan porodu. Ja niestety nie zdążyłam go sporządzić:) A do porodu nastaw się pozytywnie. Jest ból, owszem, ale ma on sens:)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nastawiam się właśnie tak! Ja sporządziłam, leży i czeka w walizce (widzisz, grunt że walizkę Ci się udało spakować:). A Twoje niezdążenie było jednym z powodów dlaczego zrobiłam to tak wcześnie - nic tak motywująco nie działa jak podobne historie:))))

      Delete