Monday, 23 December 2013

W26 Krzywa cukrowa w ciąży SSIE!

Ciągle się łudzę, że myślę logicznie.

Moja ginekolożka mówi że mam zrobić krzywą między ostatnią wizytą (10.12) a następną (03.01). Dochodzę do wnisoku że muszę się wyrobić przed Świętami, bo po Świętach to pewnie będę mieć taki cukier że i bez cukrzycy mi cukrzycę wykryją. Logicznie więc postanawiam iść dzisiaj.

Myślę, jak mi się wydaje logicznie, przed Świętami ludzie mają dużo do roboty (nie to co ja), więc nie będzie kolejek. Ha! Takiego! Wchodzę o dzikiej porze 7:55 (Koleżanka Córka znowu nie dała pospać, jak to mówią na Śląsku - każdego szkoda), przede mną 10 osób. OK, myślę, przecież przygotowawszy się do badania poprzez po raz enty czytanie miliona blogów i innych wujko-guglowych informacji, kobiety w ciąży do obciążenia glukozą idą bez kolejki. Będę tam w końcu ponad dwie godziny, logiczne, że bez kolejki mnie wpuszczą, zwłaszcza w ciąży (a nadmienię że z tego przywileju nie skorzystałam jeszcze nigdy). Ha-ha. Nie w moim laboratorium. Nic to więc, czekam. Głodam jak cholera, kolację jadłam o 18 a później już nic (co mi się rzadko zdarza przy normalnych powrotach do domu około 21), ale czekam, co zrobić. Łażę po korytarzu zamiast siedzieć na tyłku, bo wiem że potem mi łazić wolno nie będzie bo nie daj Boże zafałszuję wynik badania i trzeba je jeszcze będzie powtórzyć, o nie, nie ze mną te numery. W końcu po 20 minutach się doczekałam. Pobierają mi krew, wszystko śmiga jak miało śmigać, niby logicznie, po czym pani idzie mi zrobić roztwór glukozy. Wszystko fajnie, ale dlaczego to trwa 10 minut? Przecież to zupełnie nielogiczne! W końcu się doczekałam. Mam! Glukoza! Hurra! (sarcasm sign)

Wychodzę z gabinetu, pani laborantka czy jak tam się nazywa panią co pobiera krew i miesza roztwór glukozy przez 10 minut mówi że mam wypić i od momentu wypicia odliczyć dwie godziny. OK, myślę, mówi i ma, ma to sens.

Dlaczego na żadnym blogu który czytałam nie było wzmianki o tym co następuje:

- roztwór glukozy 75 gr ma konsystencję kiślu vel kisielu którego nie trawię (ze względu na konsystencję właśnie, żadne siemię lniane u mnie też nie przejdzie, a tu mam wypić cały kubek takich glutów, what the hell?!)
- moje laboratorium nie uznaje cytryny o której wyczytałam że działa cuda, a którą niepotrzebnie ze sobą niosłam.O szczęściary które mogłyście ją mieć! Fuj fuj fuj!
- wypicie tego cholerstwa zajęło mi 10 minut. A planowałam jednym haustem, logicznie, jak coś jest niedobre to trzeba to jak najszybciej wypić. Dobre sobie. Po pierwszym łyku wielkie nic które miałam w żołądku zbliżyło się do okolic gardła. Potem było tylko gorzej.
- w brzuchu kręci!
- w momencie człowiek się poci (to znaczy ja się spociłam, może człowiek który nie jest w ciąży i nie jest mną tak nie ma) tak, że koszulka jest do wykręcania
- nie można sobie znaleźć pozycji. Drewniane krzesła twarde i niewygodne jak szlag. Gorąco. Marzę o tym żeby położyć się na zimnych kafelkach, ale tak, żeby ludzie nie wytykali mnie palcami
- słabo miii
- mam książkę, która jest arcyciekawa, i którą planowałam czytać przez dwie godziny czekania, ale przez pierwszą godzinę usiłuję
a) nie zemdleć
b) nie zwymiotować
c) nie kłaść się na zimnych kafelkach na środku przychodni pełnej ludzi
- wykonanie powyższych czynności jest na tyle trudne i absorbujące, że na skupienie na książce nie mam już sił

Logicznie wysnuwam jeden jedyny wniosek.

TO PIERWSZY TRYMESTR!!!! ALL OVER AGAIN!!!!!

Przypomniało mi to badanie dlaczego bycie w ciąży ssie. Trzeba robić badania, takie o, na przykład. A podejrzewam ze przy porodzie to i tak pikuś.

Z dobrych wiadomości: po godzinie jest trochę lepiej. I człowiek nie jest juz taki głodny jaki był, kiedy szedł na badanie. Na ostatnie pół godziny nawet udało mi się zająć książką.

Cieszę się że mam to z głowy. Teraz oby tylko wyniki były dobre, bo odkrycie cukrzycy ciążowej w Wigilię było by prezentem bardzo, ale to bardzo niechcianym.

Pozdrawiamy z najkwaśniejszo-cytrynowej herbaty jaką w życiu piłam (dawno mi nic tak nie smakowało!)
z&m



10 comments:

  1. Opublikuj to proszę! Niech ten Twój blog rozweseli więcej ludzi. Dla mnie to lektura obowiązkowa, codziennie rano w pracy sprawdzam ukratkiem na telefonie, czy jest coś nowego:) I bez tego mój dzień traci sens!:D Jest bosko, wesoło i kocham Twój styl pisania. Wiesz, że zawsze zaczytywałam się w tym, co napisałaś, więc proszę o więcej!!!!!!!

    ReplyDelete
    Replies
    1. Agi, cieszę się bardzo że tak Ci się podoba. Więcej nastąpi, nie bój nic :) Co do publikacji, yyyy... trochę siara, ale jutro Wigilia więc kto wie, kto wie :)

      Delete
  2. Oj pamiętam to badanie:) ale ja też piłam bez cytryny bo zwyczajnie jej nie wzięłam, też czekałam w kolejce, bo nikt nie miał zamiaru mnie wpuścić, a nawet jedna pani usiłowała wmówić mi, że przyszłam po niej, co prawdą nie było:D ale powiem, że ja tak źle tego nie zniosłam, tzn. było bardzo niedobre i potem mnie podnosiło i mdliło, ale dało się przeżyć:))) to chyba indywidualna sprawa, a Ty przeboje miałaś niezłe...dobrze, że to już za Tobą:))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Też się cieszę! Żeby teraz tylko wyniki były ok. Dobrze wiedzieć że nie każdy znosi to tak kiepsko i fajnie, że Wam (Tobie i Beniowi, w sensie) się tak poszczęściło i dało się przeżyć. Moje też się dało przeżyć (siedzę i żyję i piszę i cieszy mnie to), co nie zmienia faktu że drugi raz bym tego przeżywać nie chciała, co to to nie :)

      Delete
  3. Aguś podpisuję się pod Twoim komentarzem, uwielbiam ten blog, wciąga jak cholera :) Wchodzę tutaj codziennie, czasami po kilka razy dziennie, to moja jak na razie jedyna lektura i odskocznia - bardzo wesoła, Zuzankoooo też chcę wiecej !!! Uwielbiam Cię :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ach ach, drogi Anonimowy! I tak wiem że to Ty Olcia, więc próba nie podpisania się i prawienia zakamuflowanych komplementów się zdecydowanie nie powiodła :p Cieszę się że się podoba (ba, bardzo się cieszę!) i nie bój nic, będzie więcej :))))

      Delete
  4. No pięknie! już dzień (a raczej noc:P) Wigilii (w końcu po 0.00 jest - olaboga!!) a ja zamiast sprzątać i gotować zaczytałam się w Zuzankowym blogu!!!! Zobacz co TY z porządnymi ludźmi robisz! Zamiast obowiązki przedświąteczne to ja "odskakuję" sobie na tej Twojej odskoczni blogerskiej:) Ładnie... Mój Towazysz-Niemąż:P śpi a ja po ciemku na lapie czytuję sobie ciekawe wieści::) Może i będę jutro niewyspana:P ale za to zadowolona, że nadrobiłam tak duże zaległości w czytaniu:) Dobranoc. Wy już pewnie śpicie...

    ReplyDelete
    Replies
    1. Coś czas masz źle ustawiony:) zdecydowanie nie jest 15:36 Raczej 00:36:) Uciekam! Wesołych Świąt jeszcze raz, Zuziu!! Ucałuj rodziców!

      Delete
    2. Oj tam, nie wiem jak się ustawia czas... Ale postanawiam się nie przejmować pierdołami :)))) I tak, spałyśmy już. Dzięki za cudowne słowa Jagódek, dodają skrzydeł!

      Delete
    3. (a że red bull w ciąży nie bardzo to tym bardziej dzięki :)

      Delete