Koleżanka, phi! Nie opuszcza mnie na krok. Łazi za mną
skubana, wyskakuje ni stąd ni z owąd i utrudnia mi życie. Nie śpię przez nią (a
wolałabym inne powody żeby nie spać), czasem ryczę, czasem po prostu nie robię
nic i cierpię i smędzę jakie to cholerstwo uciążliwe i jak boli (tak, wiem,
porób będzie bolał bardziej, ale przynajmniej coś z tego będzie). Dopada mnie
różnie. Głównie wieczorami przy czytaniu (no i jak tu tak Larssona ze zgagą :/)
albo, co gorsza, w pracy, w której muszę mówić. A tu czasem przez gardło
zupełnie nic nie przechodzi. I piecze jak jasny gwint. I pomyśleć że myślałam
że wiem co to zgaga zanim byłam w ciąży. Uroczyście oświadczam – nie wiedziałam!
Producent Rennie twierdzi że mogę to jeść. Mój lekarz internista
twierdzi że nie mogę. I bądź tu babo mądra i pisz wierze (15 lat temu chętnie,
teraz bym chyba nie dała rady). Próbuję domowych sposobów wujka google:
1) mleko:
działa! Ale krótkoterminowo, trzeba powtarzać co godzinę. Ileż można pić mleka.
Bleee…
2) migdały:
nie nie nie. Pomagają, jak mówi moja mama, jak umarłemu kadzidło. Poza tym po
megarzyganiu w pierwszym trymestrze, na które to rzyganie też polecano migdały,
wzbudzają tylko odruch wymiotny. Fuuuuj!
3) Pomelo
(to już nie wujek google, tylko rada Olci K., dzięki Olciu!) – nie wiem, nie
próbowałam. Ale zakupię, spróbuję i zdam ralację.
Poza tym zauważyłam jeszcze że jest gorzej (skubana
koleżanka zgaga ma gusta kulinarne podobne do moich :/) po:
- czekoladzie (buuuu)
- herbacie lady grey (buuuuu)
- oliwie truflowej (przegięcie!)
- cytrynie i miodzie (i tym sposobem mój ulubiony ostatnio
drink, na który przerzuciłam się odstawiając wino, a mianowicie woda z cytryna
i miodem, też musi iść w odstawkę. Co ja mam pić?!)
- drożdżówkach z makiem (ale jeszcze nie wytropiłam czy to
kwestia drożdżówek czy maku)
- mandarynkach (serio?! I na to ma mi pomóc pomelo?!)
Eh, niby można przeżyć, ale co to za życie!
Macie jeszcze jakieś anty-zgagowe domowe sposoby? Bo jakoś
tak się z tą koleżanką delikatnie mówiąc średnio polubiłyśmy i chętnie wywaliłabym
ją ze swojego życia (mimo świątecznej atmosfery, nasza jednostronna przyjaźń,
mam nadzieję, nie przetrwa, i do Świąt nie będę się obawiać o ukochane makówki)
Oj, niestety, i mnie nie jest ona obca... :/ Ale ostatecznie rozprawiłam się z nią, przy pomocy podwójnej poduszki! Zbierałam opinie, doświadczenie swoje oraz innych blogerek nt. dolegliwości w jednym poście. Może Ci się przyda: http://mamolowo.blogspot.com/2013/11/leki-suplementy-i-inne-sposobny-na.html
ReplyDeleteMakolu, Twój post oczywiście znam i czytałam! Wtedy jeszcze cholerstwo mnie nie dopadło było, więc przeczytałam (jak wszystko u Cię!) i... zapomniałam. Dzięki za przypomnienie, będę próbować i zdawać relacje z frontu :) Podwójna poduszka: mode on :D
DeleteProszę bardzo;)
DeleteMnie to cholerstwo doprowadza do szału, tak zazdroszczę ciężarówką które nie znają tego...
Ja też! Jest lepiej, ale spanie na podwójnej poduszce mało daje jeśli odważę się coś zjeść wieczorem... :/
DeleteShake z mcdonald:) i herbatka z sokiem cynamonowo-imbirowym:) testowalam na sobie długi czas.
ReplyDeletehahha,w McDonaldzie byłam ostatnio sto lat temu, ale może się skuszę. Sok imbirowy nie pomaga, wręcz przeciwnie, jest mi po nim gorzej :( Niestety, bo uwielbiam!
Delete