Monday, 2 December 2013

W23 Koleżanka zgaga



Koleżanka, phi! Nie opuszcza mnie na krok. Łazi za mną skubana, wyskakuje ni stąd ni z owąd i utrudnia mi życie. Nie śpię przez nią (a wolałabym inne powody żeby nie spać), czasem ryczę, czasem po prostu nie robię nic i cierpię i smędzę jakie to cholerstwo uciążliwe i jak boli (tak, wiem, porób będzie bolał bardziej, ale przynajmniej coś z tego będzie). Dopada mnie różnie. Głównie wieczorami przy czytaniu (no i jak tu tak Larssona ze zgagą :/) albo, co gorsza, w pracy, w której muszę mówić. A tu czasem przez gardło zupełnie nic nie przechodzi. I piecze jak jasny gwint. I pomyśleć że myślałam że wiem co to zgaga zanim byłam w ciąży. Uroczyście oświadczam – nie wiedziałam!

Producent Rennie twierdzi że mogę to jeść. Mój lekarz internista twierdzi że nie mogę. I bądź tu babo mądra i pisz wierze (15 lat temu chętnie, teraz bym chyba nie dała rady). Próbuję domowych sposobów wujka google:

1)      mleko: działa! Ale krótkoterminowo, trzeba powtarzać co godzinę. Ileż można pić mleka. Bleee…
2)      migdały: nie nie nie. Pomagają, jak mówi moja mama, jak umarłemu kadzidło. Poza tym po megarzyganiu w pierwszym trymestrze, na które to rzyganie też polecano migdały, wzbudzają tylko odruch wymiotny. Fuuuuj!
3)      Pomelo (to już nie wujek google, tylko rada Olci K., dzięki Olciu!) – nie wiem, nie próbowałam. Ale zakupię, spróbuję i zdam ralację.

Poza tym zauważyłam jeszcze że jest gorzej (skubana koleżanka zgaga ma gusta kulinarne podobne do moich :/) po:

- czekoladzie (buuuu)
- herbacie lady grey (buuuuu)
- oliwie truflowej (przegięcie!)
- cytrynie i miodzie (i tym sposobem mój ulubiony ostatnio drink, na który przerzuciłam się odstawiając wino, a mianowicie woda z cytryna i miodem, też musi iść w odstawkę. Co ja mam pić?!)
- drożdżówkach z makiem (ale jeszcze nie wytropiłam czy to kwestia drożdżówek czy maku)
- mandarynkach (serio?! I na to ma mi pomóc pomelo?!)

Eh, niby można przeżyć, ale co to za życie!

Macie jeszcze jakieś anty-zgagowe domowe sposoby? Bo jakoś tak się z tą koleżanką delikatnie mówiąc średnio polubiłyśmy i chętnie wywaliłabym ją ze swojego życia (mimo świątecznej atmosfery, nasza jednostronna przyjaźń, mam nadzieję, nie przetrwa, i do Świąt nie będę się obawiać o ukochane makówki)

6 comments:

  1. Oj, niestety, i mnie nie jest ona obca... :/ Ale ostatecznie rozprawiłam się z nią, przy pomocy podwójnej poduszki! Zbierałam opinie, doświadczenie swoje oraz innych blogerek nt. dolegliwości w jednym poście. Może Ci się przyda: http://mamolowo.blogspot.com/2013/11/leki-suplementy-i-inne-sposobny-na.html

    ReplyDelete
    Replies
    1. Makolu, Twój post oczywiście znam i czytałam! Wtedy jeszcze cholerstwo mnie nie dopadło było, więc przeczytałam (jak wszystko u Cię!) i... zapomniałam. Dzięki za przypomnienie, będę próbować i zdawać relacje z frontu :) Podwójna poduszka: mode on :D

      Delete
    2. Proszę bardzo;)
      Mnie to cholerstwo doprowadza do szału, tak zazdroszczę ciężarówką które nie znają tego...

      Delete
    3. Ja też! Jest lepiej, ale spanie na podwójnej poduszce mało daje jeśli odważę się coś zjeść wieczorem... :/

      Delete
  2. Shake z mcdonald:) i herbatka z sokiem cynamonowo-imbirowym:) testowalam na sobie długi czas.

    ReplyDelete
    Replies
    1. hahha,w McDonaldzie byłam ostatnio sto lat temu, ale może się skuszę. Sok imbirowy nie pomaga, wręcz przeciwnie, jest mi po nim gorzej :( Niestety, bo uwielbiam!

      Delete