Thursday, 26 December 2013

W27 Święta Święta...

No i nie udało mi się dodać wczoraj nic, mimo najszczerszych chęci. Ale w ramach Świąt mam nadzieję że zostanie mi to wybaczone.

I jak Wam w te Święta? Milly ma się dobrze, poza tym że Świąteczne jadełko zdecydowanie powoduje odzew wzmożony ze strony koleżanki zgagi. Niech to szlag, ale co zrobić, chyba muszę przestać jeść czekoladę i marcepan i pierniki (ale jak tu przestać, kiedy wszystko pod nosem i wygląda pięknie i pachnie i w końcu jest czymś innym od michałków kokosowych).

Lenimy się bardzo. Całymi dniami leżymy i czytamy książki (to znaczy ja czytam, M. wierzga w obżartym brzuchu albo śpi i na tym dumnie kończy swój repertuar. Poza tym uparcie odmawia kopnięcia mojej przyjaciółki, też M., która mieszka w Hong-Kongu i przyleciała wyjątkowo na Święta i bardzo chce żeby moje dziecko ją kopnęło a ona jak na złość wtedy akurat nic, skubana. Ciekawe po kim taka nieusłuchana. Milly oczywiście, nie hong-kongska przyjaciółka M).

I tak oczekujemy na powrót marnotrawnego Towarzysza Męża, jedząc, leżąc i odpoczywając. Cudnie jest.

Wczoraj jak co roku odbył się zlot świąteczny w domu moich rodziców złożony z moich znajomych. Było nas w sumie 12 osób + dziecko, lat 2, i jak co roku było wspaniale. W tym roku chyba jeszcze fajniej niż zwykle, tylko T.M. zabrakło, ale odbije sobie na Sylwestra, którego pewnie spędzimy w tym samym gronie (taaaak, a tak sobie obiecywałam, że przecież jestem w ciąży, że mi się nie chce, że niech ktoś inny tym razem zrobi tego Sylwestra, a tu do Sylwestra 5 dni a ciągle nikt nie ma planów więc zapewne też skończy się jak co roku, czyli u nas, ale niech będzie, bo z Milly w przyszłym roku już tak może nie być. Ba, nawet zaczęłam się już cieszyć. Czy ja pisałam że uwielbiam gości?).

 Poza tym chyba byłam grzeczna, bo parę elementów z mojej świątecznej łiszlisty zostało odhaczone, a i mnóstwo ponadprogramowych podarków znalazło się pod choinką. Sama z okazji Świąt zafundowałam sobie nowe włosy i grzywkę. Do marca odrośnie, a ile się pocieszę czymś nowym włosowym to moje.
Czego i Wam życzę. Niekoniecznie włosowego, ale nowego i radnosnego.

I tym optymistycznym akcentem, w drodze po kolejną porcyjkę barszczu z uszkami, kończymy te świąteczne wywody. Świętujcie, a nie, jakieśtam blogi mamine czytać, phi!

z&m



Nowe włosy i 'ukochana' przez Towarzysza Męża duck face aka kacza twarz (ale odbrobina duck face w okolicach okołoświątecznych jeszcze nikomu nie zaszkodziła)

2 comments:

  1. zacznę od tego, że ślicznie wyglądasz :) a jeśli chodzi o słodkości to mnie nawet w tej chwili atakuje ptasie mleczko, więc wiem co czujesz :D pierwszy raz odpaliłam komputer w te Święta, więc pozwole sobie mamine blogi czytać, a co!:)))

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki! Ptasie mleczko mnie nie kręci (a mało jest słodyczy które mnie nie kręcą :/) ale co z tego, kiedy tyle innych dobroci dookoła... Odmawiam współpracy z wagą, potrzebuję jeszcze paru dni żeby dość do siebie chyba :) A czytanie... pozwól sobie, a co! W końcu od tego też są Święta :)))

      Delete