Za oknem wieje, choć Ksawery się trochę uspokoił.
Od rana jakoś zimowo i bożonarodzeniowo.
To cudnie!
W końcu spięłam się w sobie i upiekłam pierniczki, najwyższa pora, bo muszą trochę poleżeć do Świąt...
Wyszły trochę koślawe, ale pod lukrem na pewno nie będzie widać :)
Już zapakowane w słoiki:
I choć choinka już stoi od tygodnia na razie zdradzę tylko ociupinkę... Napięcie przedświąteczne musi być!
Za oknem też dzisiaj zrobiło się świątecznie...
Do tego dźwięki kolęd, herbata z sokiem malinowym, mąż obok, tulenie podkocykowe, książka (tak, tak, zaczęłam drugi tom Larssona, mimo wcześniejszego zarzekania się że przeczytam coś ambitnego)... Milly kopie, jest pięknie.
A jutro świąteczny jarmark! Jiiiiiiiiiii!!!!! <- dźwięk ekscytacji :)
z.-
Przedświąteczne weekendy są takie leniwe... ;) Ilekroć próbuję się zabrać za naukę, nic mi z tego nie wychodzi. W głowie już święta, strojenie, gotowanie a nie głupie projekty... ;)
ReplyDeleteOdpoczywajcie!
No są, są... Ja też sobie obiecuję zrobienie miliona rzeczy, a kończy się na Świętach, strojeniu, gotowaniu a nie głupich projektach ;) Odpoczywamy! I Wy, mam nadzieję, też!
Delete