Dzisiaj kolejny ałttfit, szalejemy. Ponieważ rzygam już
moimi ciążowymi spodniami, par dwie, które jako niedoświadczona babka w ciąży
zaczęłam nosić około 10 tygodnia, mimo tego że brzucha ani widu ani słychu
wtedy (hmm... no dobra, żeby nie było, brzuch był, bez przesady, nie giga, ale
był. Z tym że bardziej pełen czekolady i ciasta niż dzidziusia. Przynajmniej z
powodu czekolady i ciasta brzuch miał rozmiary większe od brzucha
Chodakowskiej, a nawet od większości moich koleżanek podejrzewam też, a Bogu
ducha winien dzidziuś, razem z pęcherzykiem, miał wedle wszelkich mądrych
dzidziusiowych aplikacji ok 4
cm, więc ciężko, jakby nie było, na niego zwalić) – no
to przecież nic mnie nie mogło było uwierać, więc spodnie ciążowe wydawały mi
się rzeczą niezbędną.
Wszelkie mamy początkowo-ciążowe tym samym przestrzegam –
jeszcze Wam się zdążą te wszelkie ciążowe doły (w sensie od pasa w dół, choć
równie dobrze mogę mieć na myśli i te psychiczne) znudzić mega, więc noście
normalne ciuchy ile wlezie! Ja następnym razem będę na pewno. O ile a) dojdzie
do następnego razu, bo mając w pamięci pierwszy trymestr ciągle się zastanawiam
b) jakimś cudem będę mogła po ciąży nosić ciuchy sprzed ciąży i mój pociążowy
rozmiar nie zostanie moim standardowym.
Aaaaaanyway (bo miał być ałtwit, a jest pierdu pierdu o
ciążowych spodniach) – ostatnio dla odmiany ukochałam sobie sukienki. Odkąd
nabyłam rajstopy ciążowe, par 3, noszę sukienki i jest to jakaś przerwa od
znudzonych spodni. A sukienek Ci u mnie dostatek, więc noszę te przedciążowe z
powodzeniem (oczywiście tylko te, w które się mieszę. Ale trochę ich mam, więc
luz). Rajstop normalnych nosić nie mogłam, bo mi szew na brzuchu zostawiał ślad
taki, że jeszcze rano go miałam po całonocnym nienoszeniu rajstop normalnych.
No taka skóra na brzuchu, nic tam, nabyłam ciążowe i jest ok.
Takteż – oto moja sukienka sprzed stu lat, no name, z
włóczki. Rozciągliwa bardzo. Dla udowodnienia wrzucam zdjęcie sprzed paru lat,
kiedy stanowiła element mojego baloprzebierańcowego stroju last-minute, kiedy
ja w ciąży wydawałam się kimś równie abstrakcyjnym jak Lord Vader. Myślę że
jeszcze trochę w niej pochodzę…
A do sukienki:
- snood; Primark, 4GBP, kupiony latem, noszony cały rok
- czarny sweter, zwyklak, H&M, też ma sto lat i nie wiem
ile kosztował
- ciążowe rajstopy czarne Gatta, 100 DEN, rozm. M (trochę za
duże, ale planuję je nosić do końca ciąży), 12,29PLN + wysyłka (http://allegro.pl/rajstopy-ciazowe-gatta-body-protect-100-den-3-m-i3766477634.html)
– w sumie dają radę, tylko jednak mają szew na brzuchu, ale delikatniejszy niż
zwykłe rajstopy. Wie ktoś gdzie można dostać bezszwowo-brzuchowe?
- płaszcz ten co ostatnio – Top Secret 199PLN – leń ze mnie
jak nie wiem, nie odwiesiłam do szafy, tylko tak wisi w przedpokoju i tak go
noszę, bo po co mam chodzić do szafy i go wymieniać na co innego, skoro mam
płaszcz w przedpokoju /brak słów/
- kozaki kupione kiedyś (około 2006 roku) w Czechach, w
sklepie no-name, które do tej pory są najwygodniejszymi butami na obcasie jakie
kiedykolwiek miałam na sobie; bezcenne
- okulary Ray-Ban - prezent urodzinowy od mojego męża, który
jeszcze wtedy nie był moim mężem i bardzo się starał :D
- torebka: vintage, z szafy babci, pamięta mojej babci
młodość jeszcze podejrzewam. Jak przetrwa mnie, to będzie dla córeczki. A nie
widzę powodów dla których miała by nie przetrwać bo jest pięknie wykończonym,
ręcznie szytym skórzanym majstersztykiem.
Nie spać, zwiedzać! (ale brzuch wypięty trochę widać :D )
Tańczymy labada-labada....
Jak to po co mi okulary?Bo mnie raaaaazi!
A to ta sama sukienka z brzuchem którego nie było...
Pan doktor też był na niby...
Za to miał super pielęgniarkę do pomocy :)
I pić się mogło też... Eh, to były czasy! Ale żeby nie było - nie zamieniłabym Milenki na piłkę z IKEI za żadne skarby :)
No to komu wygodne buty na obcasie, temu czas!
Czterdziestominutowy spacerek do pracy zleciał w oka mgnieniu, podładowałyśmy
trochę z Milly witaminę D łapiąc ostatnie promyki jesiennego słonka. Grudniu
trwaj!
Haha,, świetnie z ta kiecka! I nawet nam sie epizodzik na Millusiowym blogu trafil:) love you girls!
ReplyDeleteNo ba, epizodzik pierwszy z wielu mam nadzieję! Buzia! x
ReplyDelete